Rozdział 24 Problem nie do przeskoczenia
POV SORA
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. Zatkało mnie do takiego stopnia, że gdy ta różowa szmata na mnie krzyczała, nie odzywałam się. Stałam tylko odważnie, by nie zrobiła krzywdy mojej Deki, którą sama miałam ochotę ukatrupić.
„Jak mogła mi nie powiedzieć...? Przecież mówimy sobie wszystko..." – pomyślałam, jednocześnie uświadamiając sobie, że ja także nie mówiłam jej o podobnym położeniu w jakim się znalazłam.
Rozejrzałam się dookoła... Vivi kurczowo trzymała mnie za rękę powtarzając, że to nie możliwe, a Takumi pobiegł za Deki, która wybiegła zaraz po tym jak mój brat zabrał tę wrzeszczącą suke...
- Pomóż mi pozbyć się gości – Vivi szybciej zaczęła trzeźwo myśleć, doprowadzając mnie do porządku
- Itachi, ja muszę biec za nią! – Patrzyłam jak Yumi wyrywa się mojemu bratu z rąk
- Yumi uspokój się! Zaraz razem pojedziemy. Na pewno Takumi już ją znalazł i zaprowadzi do domu – przekonywał moją przyszłą zrozpaczoną bratową.
- Sora... Sora... - wszystko działo się jak we mgle. Miałam tyle myśli, że dopiero po sekundzie zorientowałam się, że to Kakashi mną potrząsa
- Już dobrze... Proszę zajmij się Madarą i Kisame... Ty jedyny dziś nie piłeś – powiedziałam automatycznie, ruszając w kierunku drzwi do kuchni
Obito dyskutował o czymś z Gaarą, a Viv razem z Eri żegnały wszystkich, przepraszając za zamieszanie. Dochodząc do kuchni zobaczyłam płaczącą w kącie Sakurę i Sasuke, który oddychał wzburzony, opierając się o blat...
- Przestań wreszcie lamentować!!! Przyznaj się!!!!! – krzyknął na nią z taką wrogością, że aż sama struchlałam
- Nie kłamię... jestem w ciąży... z tobą....Dziś zrobiłam USG...W torebce mam wynik... – chlipała, a mój brat był w coraz większej rozsypce
- Usuniesz... - powiedział sztyletowato po chwili, a ja pobladłam...
Nie poznawałam go... Miałam w głowie tyle pytań, ale im bardziej to wszystko obserwowałam tym bardziej byłam skołowana
- Sasuke... - powiedziałam, a za mną stanęli przerażeni tym co usłyszeli Itachi i Yumi.
- Nie wtrącaj się Sora...- warknął na mnie i ponownie krzyknął na Sakurę – na jutro załatwię ci wizytę! A teraz pakuj się! Nie spędzisz w tym domu ani minuty dłużej!!! - Miał dzikość w oczach...
- Sasuke uspokój się! – Itachi próbował przywołać go do porządku... bezskutecznie. Wyminął nas wchodząc z kuchni. Doskonale wiedziałam, że jedzie po Deki
- Sasuke piłeś! Nie możesz prowadzić! – zawołałam zrozpaczona jego stanem chcąc wykrzesać resztki jego zdrowego rozsądku
- Mam to w dupie! – odpowiedział tylko i trzasnął drzwiami. Po chwili słyszałam ryk odpalanego motocykla, który dostał od Madary.
- Itachi zrób coś... - powiedziałam tylko, a łzy spłynęły po moich policzkach. Mój brat popatrzył na ten obraz nędzy i rozpaczy i odezwał się konkretnie
- Najpierw dowiemy się co tu się stało. Gaara, proszę zawieź Eri i Viv do domu, a ty Sora, uspokój Sakurę
- Myślisz, że to możliwe? – spojrzałam na nią jak patrzy w jeden punkt ciągle szlochając. Nienawidziłam jej, ale budziła w tym momencie litość...
- Spróbuj... - powiedział, a potem odwrócił się do Yumi – Skarbie, obiecuję, że zaraz pojedziemy po Dekashi... najpierw jednak muszę zrobić porządek tutaj. Zaufasz mi?
Biedna kiwnęła tylko głową. Jej przyjęcie zaręczynowe szlak trafił, a siostra wpakowała się w nie lada tarapaty.
Musiałam wziąć się w garść. Przezwyciężając wszelkie uprzedzenia zrobiłam to o co prosił mnie Itachi... zajęłam się ośmiornicą.
.................................................
POV ITACHI
- Co z nią ? – zapytałem Sory, która po chwili przyszła do salonu, gdzie siedzieliśmy z Yumi.
- Zasnęła... te zioła, które przygotowałaś Yumi, mocno ją otumaniły – zwróciła się do czarnowłosej
- O to chodziło... skoro jest w ciąży, nie powinna dopuszczać do tak skrajnych emocji – powiedziała posępnie Yumi
Nie mogłem uwierzyć, że mój brat był tak lekkomyślny... wciągnął Deki w bardzo niebezpieczną sytuację, a dodatkowo spieprzył sprawę. Madara, zatelefonował do mnie 15 minut po wyjściu Sasuke i wyjaśnił mi okoliczności ciąży Sakury... Miałem do niej wstręt... Nie dziwiłem się jego reakcjom, ale to nie zmienia faktu, że najbardziej w tym wszystkim ucierpiała Deki, która już była bezpieczna w domu. Na szczęście Takumi ją dogonił i odwiózł.
- Jadę z wami – powiedziała Sora, gdy razem z Yumi szykowaliśmy się do wyjścia
- Nie obudzi się? – spytałem mając na myśli Sakurę
- Powinna spać do rana po tym co jej przygotowałam, ale lepiej sprawdzić czy wypiła wszystko – powiedziała Yumi, a Sora pobiegła do sypialni, gdzie zostawiliśmy różowowłosą
Po chwili jednak usłyszeliśmy pisk mojej siostry, a ja nie sądziłem, że ten wieczór może skończyć się jeszcze gorzej
.........................................................
POV SASUKE
Szybko zeskoczyłem z motocykla i pobiegłem do drzwi. Oczywiście pierwsze co ujrzałem to gęba jej pseudoprzyjaciela...
- Odpieprz się od niej – warknął, chcąc mnie zatrzymać
- Zejdź mi z drogi! – odepchnąłem go. Nie miałem zamiaru tracić czasu na przepychanki z nim
- Deki skarbie, spójrz na mnie- podbiegłem do białowłosej siedzącej na kanapie
- Deki – powtórzyłem i ująłem jej twarz w dłonie
- Wiedziałam, że to się nie uda – płakała powtarzając ciągle to zdanie
- Co się ma nie udać? To nic nie zmienia... zrobię wszystko by to naprawić – wycierałem jej łzy, sam będąc wewnątrz w totalnym chaosie
- Tego nie da się naprawić... ona jest w ciąży... z tobą – słowa te grzęzły jej w gardle doprowadzając do kolejnego napadu szlochu. Przytulałem ją, chcąc w jakiś sposób zapewnić, że sobie poradzimy... Nie zwracałem już uwagi na Takumiego, który ironicznie przyglądał mi się z drugiego kąta...
Deki pomimo moich starań ciągle rozpaczała, a ja miałem wrażenie, że zaraz rozpadnie się w moich dłoniach. Nagle telefon zaczął uparcie do mnie dzwonić, co zupełnie zignorowałem. Najważniejsza była teraz ona...
Jednak telefon Takumiego również dał o sobie znać
- Jest... - odezwał się rozmawiając z osobą po drugiej stronie i po chwili podając mi słuchawkę. Wziąłem ją automatycznie
- Natychmiast przyjedź do szpitala w centrum – doskonale poznałem głos Sory
- Co się stało? – zapytałem mając złe przeczucie
- Sakura podcięła sobie żyły... jest na Sali operacyjnej – odparła
- Nic mnie to nie obchodzi... - powiedziałem hardo i bez poczucia winy – Deki mnie potrzebuje
- W tej chwili do Deki jedzie Yumi więc będzie miał się kto nią zająć. Musisz podpisać zgodę na podanie jej pewnych leków, bo wyznaczyła cię do tego jako małżonka
- Nie znam się na tym więc nie pomogę – debatowałem dalej, nie chcąc widzieć ponownie tej szmaty, która stała na drodze do mojego szczęścia
- Nie istotne!! Natychmiast musisz przyjechać, jeśli ona umrze to TY możesz ponieść za to konsekwencję więc jeśli chcesz do cholery zawalczyć o Deki, to najpierw zadbaj o siebie!! – krzyknęła
- Będę za 20 minut... - odparłem lodowato i się rozłączyłem...
- O matko.... – powiedziała Deki, a ja zrozumiałem, że jestem kretynem... przez telefon Takumiego doskonale wszystko było słychać
- To moja wina... - wyszeptała chowając twarz w dłoniach
- Nie prawda! – zaprzeczyłem od razu – Sakura to wariatka, która za wszelką cenę będzie chciała zwrócić na siebie uwagę i mnie zatrzymać... Nic jej nie będzie
Niestety Deki nie słuchała... rozpaczała dalej, nie dopuszczając do siebie logicznej argumentacji
- Wrócę za godzinę – powiedziałem do Takumiego, który odbierając ode mnie komórkę, powiedział:
- Ty i twoje traktowanie kobiet... jedną wykorzystałeś, zabawiłeś się, a drugiej pewnie każesz wyskrobać własne dziecko... jeśli oczywiście przeżyje próbę samobójczą – zironizował.
Gdyby nie fakt, że Dekashi była obok cała rozhisteryzowana... Przywaliłbym mu...
Zamiast tego zostawiłem go z płaczącą Deki i pojechałem do szpitala
..........................................................
- Zostawiłam ją tylko na chwilę... myślałam, że śpi... - wyjaśniła Sora, gdy siedzieliśmy w poczekalni czekając na lekarza
- Trzeba było pozwolić jej zdechnąć... - wyszeptałem, a Itachi przycisnął mnie do ściany cały wpieniony
- Zaraz dobije cię tu jak psa za to kim się stajesz i mam gdzieś to, gdzie jesteśmy i że jesteś moim bratem! – warknął, a Sora zaczęła nas rozdzielać
- Sam spieprzyłeś sobie życie począwszy od tego, że ożeniłeś się z Sakurą! Bez względu na to jaka jest nie masz prawa być obojętny na jej stan do którego sam ją doprowadziłeś!
- Mówisz tak, jakbym sam dał jej do ręki nóż! – warknąłem
- A jakiej reakcji się spodziewałeś po zranionej kobiecie, której kazałeś usunąć dziecko!? Dobrze wiesz, że próby samobójcze w naszym kraju są szczególnie monitorowane i sprawdza się czy ktoś nie „pomógł" w różny sposób podjąć samobójcy takiej decyzji...
- Nie ucz mnie prawa... znam je doskonale...
- Więc przygotuj się na odsiadkę w pierdlu!
- Błagam was do cholery, uspokójcie się!!! – Sora z trudem stanęła między nami, rozdzielając nas – nie pora teraz na kłótnie!
Usiedliśmy zdenerwowani ponownie na ławce przed salą operacyjną, a atmosfera coraz bardziej gęstniała... Po 2 godzinach Sora, która rozmawiała co chwile z Takumim, poprosiła mnie bym opowiedział jej o moim romansie z Deki...
Nie miałem na to ochoty w takim momencie, ale była nieustępliwa... Opowiadając, zauważyłem, że Itachi bacznie mnie słucha, a z jego twarzy gniew mija z każdą sekundą... Gdy skończyłem opowiadać, Sora wzruszona do łez oparła głowę na moim ramieniu.
Czekaliśmy kolejną godzinę, aż wyszła do nas pielęgniarka.
- Który z panów jest mężem? – zapytała, a ja ociężale wstałem
- Ja – odparłem...
- Stan pańskiej żony jest stabilny, pytała o Pana. Jest na OIOM-ie więc proszę za długo jej nie męczyć. Zaprowadzę pana – powiedziała, a ja ruszyłem za nią.
Wchodząc do Sali, zobaczyłem, że Sakura ma zabandażowane nadgarstki, ale jest przytomna
- Sasuke... - wyszeptała uśmiechając się. Gdy pielęgniarka nas zostawiła powidziała:
- Tak się cieszę, że tu jesteś...- mimo jej wyznań dalej się nie odzywałem
- Wybaczam ci... poradzimy sobie z tym... pójdziemy na terapię małżeńską... - majaczyła, a ja nie byłem w stanie tego słuchać
- Czegoś nie rozumiesz Sakura – powiedziałem konkretnie – nasze małżeństwo się skończyło
- Ale będziemy mieli dziecko... - powiedziała
- Nie istotne... Będę płacił alimenty, jeśli nie chcesz go usunąć, ale nie zostanę z tobą - wiedziałem, że zachowałem się jak drań, ale byłem już zmęczony tym wszystkim... nie chciałem pozwolić, by to przeszkodziło mojej przyszłości z Deki... dla niej byłem gotowy na wszystko
Wstałem z krzesełka i chciałem już odejść, gdy Sakura zrobiła coś czego bym się nie spodziewał
- W takim razie zarząd będzie musiał dowiedzieć się o pewnym kłopotliwym incydencie jaki zaistniał między Kakashim, a jedną z pracownic...
- O czym ty mówisz? – grałem na zwłokę,, nie dowierzając, że wie o Sorze
- W mojej torebce masz niebieską kopertę... - powiedziała, a ja od razu ją wyjąłem, gdy kontynuowała – mój detektyw sprawdził nie tylko ciebie... moja bratowa też ma podobne grzechy na sumieniu co ty... jeśli to się rozniesie będzie skończona... podobnie jak firma- Mówiła, a ja przeglądałem zdjęcia zrobione z ukrycia.
Na każdym ujęciu była Sora z Kakashim. Całowali się, przytulali... a nawet uprawiali sex...
- Postarałaś się jak widzę... - moja złość sięgnęła zenitu do tego stopnia, że podarłem wszystkie zdjęcia
- Zrobię wszystko dla naszej miłości i dziecka, które urodzę – odparła hardo – i jak coś mam kopie tych zdjęć... Już jutro mogą trafić do odpowiednich osób, jeśli nie zerwiesz znajomości z tą szmatą
- Gdybym mógł...zabiłbym cię własnymi rękami... - powiedziałem wychodząc z pokoju. Nie mogłem tam zostać, bo nie ufałem samemu sobie. Jeszcze sekunda i zrobiłbym jej krzywdę... Trafiła w czuły punkt. Wiedziała, że dla dobra Sory zrobię wszystko...
Wróciłem do poczekalni, gdzie czekało na mnie moje rodzeństwo, ale nie byłem w stanie nawet na nich spojrzeć
- To wszystko nie tak... - powiedziałem do siebie i usiadłem zrezygnowany
- Nie martw się... gdy wyzdrowieje złożysz pozew o rozwód... - pocieszała mnie moja siostra – Dekashi poczeka
- Sora... ty nic nie rozumiesz... nie mogę się z nią rozwieść...
- O czym ty mówisz... oczywiście, że możesz. Dziecko nie powinno być powodem istnienia nieszczęśliwego małżeństwa – nie rozumiała co do niej mówię
- Nie dzieckiem mnie zaszantażowała... - powiedziałem, patrząc w jej mądre, błękitne jak niebo, oczy które bardzo szybko pojęły co może być powodem szantażu...
- Niezła jest... - wyszeptała z ironicznym uśmiechem i prychnięciem
- O czym wy mówicie!? – Itachi był coraz bardziej zirytowany pytaniami bez odpowiedzi, które go dręczyły. Sora westchnęła głęboko i odwracając się do starszego brata odezwała się drżącym głosem
- O tym, że ja też mam romans, a różowa się o tym jakoś dowiedziała... Wie jak ważna jestem dla was więc zaszantażowała Sasuke, że jeśli z nią nie będzie, powie o tym wszystkim... Mam rację? – spojrzała na mnie zdeterminowana
Patrzyłem jak moja siostra dzielnie stawia czoło prawdzie i jak próbuje mnie uwolnić z pułapki, którą zastawiła moja żona, a której konsekwencje poniosłyby najbliższe dla mnie osoby... Siedząc w szpitalnym korytarzu po raz pierwszy poczułem się bezradny. Nie wiedziałem, że to dopiero namiastka nieszczęść jakie na mnie spadną...
Gwiazdki kochane
Dopadła mnie wena i nie mogłam jej zatrzymać ^^ Macie więc rozdzialik, ale coś czuje że sporo z was będzie mieć mi za złe co tu porobiłam xD i jeszcze porobię...
Tak czy inaczej dajcie mi żyć bo nie dowiecie się jak się skończy opowiadanie xD
Wszystkim kończącym rok szkolnym gratuluję wytrwania i liczę, że podczas wakacji się trochę rozerwiecie XD
Kocham
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro