Rozdział 15 Rzeczywistość kontra przyzwoitość
fot. Takumi
Takumi był idealnym kompanem na złe dni. Kończyliśmy właśnie jeść, oglądając stare filmy. Skutecznie odwracał moją uwagę od czarnych myśli i nie naprowadzał na zwierzenia. Czuł, że jeśli zechcę sama mu powiem co mnie gnębi. Ja natomiast nie chciałam nikomu o tym opowiadać.
Sama chciałam zapomnieć o tym „incydencie" jak najszybciej i wrócić do normalności. Wiedziałam, że łatwe to nie będzie, ale byłam uparta. Zawsze osiągałam cel jaki sobie wyznaczyłam. Widząc, że zbliża się północ a telefon mojego przyjaciela daje o sobie znać powiedziałam:
- Mam nadzieję, że nie będziesz miał przeze mnie kłopotów w pracy...
- Żadnych... No chyba, że mnie zwolnią – wyszczerzył swoje białe zęby w moim kierunku – a wtedy będę na twoim utrzymaniu
- Pod warunkiem, że nie będziesz wchodził do kuchni i dotykał mojej nowej zastawy – zaśmiałam się lekko. Przy nim świat wyglądał bardziej kolorowo, a problemy na wyolbrzymione. Po chwili jednak zapytał:
- A ty kiedy wracasz do pracy?
- Za dwa dni... - odparłam, ciesząc się, że nie muszę tam iść od razu. Po targach przysługiwała mi trzy dniowa przerwa - ale pierwsze co zrobię po powrocie to uduszę kierownika Sory. Przeklęty leń nie zdążył na samolot
Takumi po moim zdaniu troszeczkę się zmieszał...
- Co jest? – zapytałam podejrzliwie
- To trochę moja wina... - przyznał
- Jak to...? – nie miałam pojęcia jakim cudem mógł się do tego przyczynić
- Przyszedł rano przed wylotem spotkać się z Eri w jej mieszkaniu... - powiedział ostrożnie
- iiii?
- I zastał tam nie tylko ją
- I co w tym dziwnego? Pamiętam, że chciała byś naprawił jej komputer – Takumi jako informatyk często jeździł do prywatnych klientów nawet o 6 rano. Nie widziałam jeszcze puenty tej opowieści
- He... Nie tylko komputerem się wtedy zająłem... - powiedział lubieżnie, przeczesując włosy
- Nie wierze.... – niczym do głupiej blondynki, dotarło do mnie z opóźnieniem
– Ją też musiałeś zaliczyć!? - miałam ochotę się zastrzelić.
Rozpaczałam po okropnym potraktowaniu przez mężczyznę moich marzeń, a tymczasem mój najlepszy przyjaciel był taki sam...
- Przestań reagować jak Sora i Vivi – wywrócił oczyma - Nic się nie poradzi, gdy miłość staje nam na drodze
- Miłość? Czyli to coś więcej niż zwykłe zaliczenie w twoim wydaniu!? – nie mogłam uwierzyć
- Jak widzisz jestem teraz lepszym człowiekiem – zaśmiał się, a ja dalej patrzyłam na niego podejrzliwie i z oczekiwaniem ciągu dalszego historii
- Z Eri zaiskrzyło odkąd zobaczyliśmy się w twoim biurze... Nara chyba zaczął coś podejrzewać, bo jego odwiedziny były niezapowiedziane... No i nas przyłapał
- Kurde Takumi!!! Nie mogłeś chociaż poczekać aż się rozstaną!? Musiałeś położyć na niej teraz swoje łapska!???- krzyknęłam na niego... nie mogłam zrozumieć tej męskiej logiki, która zawsze prowadziła do zdrady..
-Nie wiem czemu tak to przeżywasz Deki, ale to tak nie działa – badał moje reakcje
- A jak!? – miałam znów łzy w oczach
- Gdy facet jest naprawdę zakochany, chce jak najkrótszą drogą zdobyć tę miłość
- Ale to jest okropne i rani innych!
- Wiem, że nie tolerujesz zdrad, ale niektóre rzeczy są bardziej skomplikowane... a z uczuciem nie da się walczyć... poza tym, gdy człowiek jest zakochany nie myśli racjonalnie...
- Wszyscy jesteście tacy sami! – znów łzy popłynęły i sceny wróciły... Nie chciało mi się wierzyć, że Sasuke potraktował mnie tak z miłości... Gdy się kocha, nie można być jednocześnie tak okrutnym
Gdy znów byłam w „innym świecie", Takumi objął mnie od tyłu i mocno przytulił...
Tuląc się do niego nie sądziłam, że mój przyjaciel po moich reakcjach już wyczuł, czemu cierpiałam. Nie chciał jednak wywoływać wilka z lasu i postanowił, poczekać na odpowiedni na to moment, by wyciągnąć tę sprawę.
POV SASUKE
Siedziałem na fotelu oglądając niemrawo jakiś program w telewizji. Ciągle myślałem o Dekashi, która nie odbierała ode mnie telefonów. Popijając kolejny łyk wieczornej wiski, chciałem zagłuszyć wyrzuty sumienia, rozpacz i... głos Sakury, która siedziała obok i ciągle dziękowała mi za prezent.
Dalej nie wiedziałem co Madara jej ode mnie kupił, ale nawet mnie to nie interesowało. Chciałem, by się ode mnie odczepiła, ale nie było to łatwe. Non stop opowiadała o naszej rocznicy i planowała gdzie jutro pójdziemy na kolacje.
- Sakura, jestem zmęczony... odłóżmy to na następny tydzień – powiedziałem po chwili na odczepnego. Coraz bardziej bolała mnie głowa i zamykały mi się powieki. Często piłem przed snem różne alkohole i miałem mocną głowę, ale tu ewidentnie byłem wykończony podróżą.
- Może masz rację... będzie można zrobić rezerwację w lepszym lokalu. Idę poszukać telefonu do tej nowej restauracji w centrum – wstała i poszła do gabinetu. Nic nie mogło jej uciszyć. Zaczynałem się coraz bardziej irytować. W lepszej sytuacji nie był Itachi, który niecierpliwie chodził po pokoju i miał zmarszczone czoło od intensywnego myślenia.
- Powinna już wrócić – gadał do siebie, patrząc na zegarek. Martwiło go, że Sora wyszła z domu nikomu nic nie mówiąc i jeszcze nie wróciła
-Uspokój się...pewnie jest teraz w lepszym towarzystwie niż my – powiedziałem upijając kolejny łyk
- Jest z Deki i Vivi?- zapytał naiwnie z nadzieją
- Wątpię... - odparłem
- Wiec o czym ty mówisz – Itachi podniósł lekko głos
- Że nasza mała siostrzyczka dorosła... pewnie jest z chłopakiem – dla mnie to było oczywiste, dla niego...nie.
- Sora nie ma chłopaka. Inaczej powiedziałby mi o tym – powiedział pewnym swych racji
- Na pewno... - zironizowałem. Przykro mi Itachi... musisz zaakceptować fakt, że nie jest już małą dziewczynką...Dziewicą pewnie też nie – dodałem wstając
- Nie będę tego słuchał... - mój starszy brat, aż pobladł na myśl o tym, że kochana Sora stała się już w pełni kobietą
- Hahaha... Taka kolej rzeczy. Daj się jej dobrze bawić i przestań panikować – poleciłem
- A co jeśli ten gnój ją skrzywdzi? - Wycedził przez zęby
„Prędzej ona jego"- zaśmiałem się w duchu, ale nie mogłem tego powiedzieć rozpaczającemu Itachiemu. Odkąd poznał Yumi stał się dużo wrażliwszy i empatyczny. Chociaż na punkcie Sory zawsze miał fioła...
- Wtedy wykorzystamy nasze znajomości i koleś trafi do celi, gdzie będzie „ukochaną" wszystkich więźniów – zawyrokowałem, wchodząc po schodach
- A ty dokąd? – zapyta zaskoczony
- Spać...Łeb mi pęka. – przyznałem - Tobie też radze
- Poczekam tu na nią – powiedział, siadając na fotelu i intensywnie o czymś myśląc. Nie miałem siły dotrzymać mu towarzystwa. Chciałem już jak najszybciej się położyć i zasnąć.
.....................................
POV ITACHI
Odkąd poznałem Yumi, Zacząłem cieszyć się życiem. Każdy dzień rozpoczynałem od wspomnienia jej uśmiechu i smaku malinowych warg. Nie mogłem jednak ciągle chodzić z głową w chmurach.
Jedynym moim zmartwieniem była teraz Sora, która ostatnio zachowywała się dziwnie... Bardzo dziwnie. Ciągle gdzieś znikała, uśmiechała się tajemniczo do telefonu czytając smsy i jadała przeważnie na mieście.
Myślałem, że Sasuke dotrzyma mi towarzystwa czekając na nią, ale jak zwykle jego samolubstwo wzięło górę. Z drugiej strony, sam pewnie też byłbym wykończony, gdyby Sakura ciągle gadała mi do ucha...
Słysząc przekręcanie zamka w drzwiach, aż się poderwałem z miejsca.
- O matko to jeszcze nie śpisz? – zapytała zaskoczona wchodząc do salonu i zapalając światło
- Wiesz która jest godzina? – zapytałem groźnie
- 2:15 – powiedziała wyciągając telefon z kieszeni by zerknąć na wyświetlacz – nie musiałeś tyle czekać by zapytać
Jej ironia w chwilach zagrożenia zawsze dawała o sobie znać
- Gdzie byłaś? – nie odpuszczałem
- Widzę, że przesłuchania ciąg dalszy... Ze znajomymi
- Którymi?
- Itachi błagam, nie truj. Nie jestem dzieckiem
- A tak się zachowujesz! Nikomu nic nie mówisz, jesteś tajemnicza, z Deki i Vivi też spotykasz się rzadziej, nawet Takumi przestał tu przychodzić
- Jak widzisz zniechęcasz wszystkich potencjalnych kawalerów... Itachi spokojnie, nic się nie dzieje
- Zapominasz z kim rozmawiasz i że mnie nie uda ci się okłamać – chciałem jeszcze coś dodać, ale... usłyszeliśmy dochodzące z piętra hałasy
„Sasuke...Taak"
„Ohhh"
„Sa-su-ke"
Zamarłem... Rozumiem, że w momencie uniesień można się nie kontrolować, ale to była już przesada. Sakura darła się na cały regulator do tego stopnia, że nie zdziwiłbym się gdyby odwiedzili nas sąsiedzi.
Poza tym coś nie dawało mi spokoju... Sasuke poszedł spać dobrą godzinę temu, bo ewidentnie był wykończony... Dodatkowo myślałem, że nie za bardzo im się układa... chociaż znając mojego brata potrafił rozgraniczyć uczucia i zaspokojenie swoich pragnień. Spojrzałem zdekoncentrowany na Sorę
- Mogę już iść zwymiotować, czy kontynuujemy dalej? – zapytała z obrzydzeniem słuchając dalej jęków naszej bratowej
- Nie myśl, że ujdzie ci to płazem. Jutro dokończymy tę rozmowę – starałem się trzymać fason, ale samemu robiło mi się niedobrze słuchając piskliwego głosu Sakury...
Gdy Sora zniknęła w łazience nie pozostało mi nic innego jak wyjść przeczekać uniesienia bratowej w samochodzie, gdzie na pewno nie będę słyszał jej jęków...
.................................................................
Gwiazdeczki moje kochane xD
Jak żyjecie?
Liczę, że rozdzialik wam się spodobał i zostawicie tu coś po sobie xD ( a ci co czytają, a nie gwiazdują : wstydźcie się! xD hahah)
Całuję i ściskam
Wasza/Twoja
Juri xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro