Rozdział 12 Przed miłością nie ma ucieczki
Na początek dedykuje rozdział @Emila stawicka, która obecnie ciężko pracuje nad naszym wspólnym projektem, pisaniem magisterki i nie mogła się doczekać tego rozdziału. Miałam dodać go za jakiś czas, ale ze względu na ciebie skarbie, dodaje go przed weekendem :*
Piosenkę można odtworzyć w dowolnym momencie :*
Następne dni były dla mnie niezwykle bolesne. Byłam zła na Sasuke, że zniszczył naszą i tak kruchą przyjaźń, która pozwalała nam chociaż na normalne rozmowy. Niestety musiałam teraz walczyć sama ze sobą i starać się nie zmięknąć. Zwłaszcza, że ciągle patrzył na mnie głodnym wzrokiem... A ja dalej czułam dotyk jego ust na swych wargach... Podczas naszego pocałunku czułam się niczym rodem z książek które czytałam... Szybsze bicie serca, dreszcz i sławne „motylki w brzuchu"
Musiałam przestać o tym myśleć...
Dałam się ponieść wirowi pracy... Nie zwalniałam nawet na chwilę. Jego próby komunikacji ze mną spełzały na niczym bo ciągle obracałam się w towarzystwie inwestorów, a wieczorami zamykałam się w pokoju i nawet nie podchodziłam do drzwi, gdy błagał bym go wpuściła.
Było mi niezwykle ciężko... Sora wysyłała mi tylko kolejne materiały, bo z tego co mówiła sama nie wyrabia się już z pracą i nie miała nawet chwili by zadzwonić na dłużej i porządnie ze mną porozmawiać. Dodatkowo skarżyła się, że wkrótce popełni morderstwo na bratowej, która szwenda się po domu i płacze za mężem. Nie chciałam tego słuchać... to sprawiało, że jeszcze bardziej czułam się winna.
Niestety nasz grafik spotkań też się zmieniał ze względów organizacyjnych, a co za tym idzie musiałam pozamieniać swoje prezentacje. Gdy nadszedł ostatni dzień targów, poczułam wewnętrzną ulgę.
-„ Jeszcze jeden dzień i nie tylko odpocznę, ale i ucieknę przed Sasuke"- myślałam szykując się do pożegnalnego przyjęcia
.................................
POV SASUKE
Dostawałem istnego szału... Ta kobieta wiedziała doskonale jak mnie dręczyć... Ubierając garnitur na ostatni bankiet zastanawiałem się czy uda mi się dzisiaj z nią porozmawiać. Przy kontrahentach zachowywała się wobec mnie poprawnie, ale czułem ten chłód i niedostępność. Mój parszywy nastrój dopełniały ciągłe telefony Sakury i Sory... Jedna dzwoniła i pisała zamęczając mnie swoją miłością, a druga ostrzegała, że po powrocie będę wdowcem...
Przez chwilę nawet współczułem Itachiemu, że musi z nimi siedzieć... Gdy usłyszałem wibrowanie telefonu nie musiałem nawet patrzeć od kogo dostałem wiadomość... Przeczytałem tylko jego treść:
Wszystkiego najlepszego kochanie z okazji rocznicy ślubu! Tak się cieszę, że jutro już wracasz! Przygotuję na tę okazję coś specjalnego! Kocham cię...
Westchnąłem tylko i odłożyłem komórkę na komodę... Choćbym chciał zapomnieć o tym przeklętym dniu, Sakura zawsze mi o nim przypominała i celebrowała... Napisałem do Madary, by kupił jej coś w moim imieniu. Często tak robiłem. Nie chciało mi się tracić czasu na szukanie dla niej prezentu, a z drugiej strony nie byłem aż takim dupkiem, by w ogóle niczego jej nie kupić z tej okazji. Mój kuzyn był bardziej wyrozumiały niż Itachi, który twierdził jak Deki, że powinienem ponieść ciężar odpowiedzialności za swoją decyzję...
Madara sam w młodości był łamaczem serc i zabawowym człowiekiem nim poznał Hinatę i się ustatkował...
Gdy zegarek wskazał 18 wyszedłem z pokoju, Jednocześnie z Dekashi. Spojrzeliśmy na siebie, a gdy chciałem coś powiedzieć wyminęła mnie obojętnie.
- Pięknie wyglądasz – powiedziałem zadziornie oczekując jej reakcji
- Nie odzywaj się do mnie – warknęła, przyspieszając kroku
- Stwierdziłem tylko fakt – uśmiechnąłem się. Lubiłem się z nią droczyć – a ty nie masz mi nic już do powiedzenia? – zapytałem chcąc za wszelką cenę wciągnąć ją w rozmowę.
Przystanęła i odwróciła się w moją stronę. Matko, jaka ona była piękna... Uradowany czekałem na to co powie. Nie spodziewałem się jednak takich słów...:
- Mam... Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu – powiedziała gardłowym głosem, który świadczył o tym jak jest jej z tym ciężko.
Patrzyliśmy na siebie chwilę w milczeniu, po czym Białowłosa odwróciła się i odeszła pozostawiając mnie na korytarzu. Przez ten ułamek sekundy czuliśmy to samo... ból, wynikający z tej jakże beznadziejnej sytuacji. Nie zdawała sobie jednak sprawy z jednej rzeczy: Jej reakcja była dla mnie dowodem jej miłości. W jej oczach widziałem ból, złość i zazdrość... Był to dla mnie znak, by wreszcie uporządkować swoje życie i zawalczyć o miłość, która przyszła zbyt późno.
......................................................
Przyjęcie już trwało 3 godzinę, a ona dalej mnie ignorowała. Po przedstawieniu prezentacji i zakończeniu części biznesowej dalej walczyła o klientów. Widziałem jak wykorzystuje swoje kobiece uroki, by przykuć uwagę grubych ryb, a następnie opowiadała o naszej firmie. Faktycznie nadawała się do działu marketingu. Byłem zaskoczony jej swobodą i wiedzą, a przecież dopiero co stawiała kroki w tej branży. Usiadłem przy stoliku i najzwyczajniej w świecie ją obserwowałem.
Błyszczała na tle tych wszystkich kobiet, co zauważali chyba wszyscy mężczyźni. Gdy któryś zbliżał się za blisko niej, dostawałem nerwicy...
Po pewnym czasie jednak zaobserwowałem, że Deki jest za bardzo rozluźniona. Szybko domyśliłem się, że przyczyną takiego stanu jest trzymany przez nią kieliszek ze słodkim koktajlem
Najwidoczniej po jednym drinku zasypiała, ale po większej ilości robiła się bardziej „towarzyska". Nie mogła ciągle unikać alkoholu, bo co któryś inwestor wznosił z nią toasty, albo sami zamawiali jej drinki. Nie wypadało jej odmawiać jeśli chciała osiągnąć swój cel...
Gdy podszedł do niej Orochimaru, właściciel konkurencyjnej firmy i oblizując się na jej widok, objął ją w pasie, nie wytrzymałem. Po sekundzie byłem już obok niej
- Chyba nie masz co zrobić z rękoma Orochimaru – warknąłem
- Sasuke Uchiha... Jak tam miewa się twój szef i brat? – zapytał drwiąco, odsuwając się
- Świetnie. Ale jeśli zaraz się stąd nie zmyjesz, nie będę mógł powiedzieć tego o tobie – wysyczałem
- He he... wszyscy Uchiha jesteście tacy sami... Nie sądziłem, że wasi stażyści są dla was tak ważni... - popatrzył na Deki, którą zasłoniłem całym sobą
– W takim razie udanej zabawy - powiedział i oddalił się.
Odwróciłem się do Deki. Była pijana. Wyglądała normalnie, ale jej szklany wzrok mówił sam za siebie. Sama nie wiedziała jak jej organizm reaguje na taką dawkę alkoholu. Nie wypiła dużo, ale jak dla niej wystarczająco. Nie zataczała się i była komunikatywna, ale z tego co się domyślałem, jutro już mogła nie pamiętać tej części „zabawy".
- Twój wieczór też już dobiegł końca – powiedziałem twardo. Gdyby nie była taka uparta i pozwoliła mi dziś być u swego boku, teraz byłaby wszystkiego świadoma.
- Muszę jeszcze przedstawić ofertę dwóm firmom. To ostatni gwizdek – powiedziała radośnie. Była taka... pocieszna...
„Gracja i słodycz, nawet w takiej sytuacji" – pomyślałem
- Przykro mi Deki. Natychmiast idziesz spać – zawyrokowałem i wyjąłem jej kieliszek z dłoni. Nie chciałem by upili ją bardziej, a co ważniejsze... nie chciałem by stała się łatwym łupem tych obleśnych typów, którzy tylko na to czekali.
- Chyba masz rację...-przyznała mi rację – strasznie boli mnie głowa
- To po mieszance koktajli i kawy którą piłaś na przemian – powiedziałem
- Znowu mnie Śledziłeś? – zapytała sennie i Chwyciła mnie pod ramię idąc posłusznie obok
- Znowu? – spytałem rozbawiony
- W biurze też nie spuszczasz ze mnie oka... Sprawiasz, że nie jestem w stanie normalnie pracować – wyznała szczerze. Alkohol to prawdziwy eliksir prawdy
- Powinieneś zadzwonić do szefa i powiedzieć, że podpisaliśmy dziś 3 kontrakty – praca dalej była dla niej najważniejsza
- Najpierw odprowadzę cię bezpiecznie do pokoju – powiedziałem wyjmując kartę do drzwi z jej torebki – poza tym ta sprawa może poczekać do jutra...
Otworzyłem drzwi wpuszczając ją pierwszą do środka. Gdy patrzyłem jak zdejmuje biżuterie i przechadza się po pokoju, czułem jak rozpadam się od środka. Moja miłość była na wyciągnięcie ręki, a ja nie mogłem jej uchwycić. Im dłużej ją obserwowałem, nie mogłem powstrzymać targających mną emocji.
- Co tak na mnie patrzysz... Idź już sobie. Dalej jestem na ciebie zła – powiedziała przeganiając mnie gestem i odgarniając gęste, białe włosy.
- Ja też jestem zły... - powiedziałem i podszedłem do niej bardzo blisko patrząc jej w oczy
- Dlaczego? – zapytała z zaciekawieniem. Nawet to jak się słodko zachowywała pod wpływem alkoholu mnie oszałamiało...
- Bo ciągle mnie odtrącasz... - odparłem patrząc na jej usta i gładząc kark, który lekko odgięła domagając się pieszczoty.
- Nie mam innego wyjścia... Nie należysz do mnie... - powiedziała smutno
- Należę... I nic tego nie zmieni – odparłem i delikatnie ją pocałowałem.
Spięła całe swoje ciało, ale nie odtrąciła mnie. Starałem się nie powtórzyć mojego błędu i ponownie jej nie spłoszyć. Objąłem jej wąską talie. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jaka jest drobna i delikatna.
- Kocham Cię Dekashi – wyszeptałem jej do ucha, przy okazji muskając jej długą szyję. Poczułem jak obejmuje mnie rękoma i przeczesuje moje włosy. Zaciągnąłem się jej słodkim zapachem. Wiedziałem, że nie jest w pełni świadoma swoich czynów, ale nie mogłem się powstrzymać... z pełną premedytacją wykorzystałem sytuację. Tylko tak mogliśmy się w pełni do siebie zbliżyć.
Odwróciłem ją tyłem do siebie i gładząc najpierw jej ramiona, zsunąłem jej sukienkę. Czułem się jak dziecko, które dostało długo upragniony prezent i nie mogło się doczekać by go rozpakować. Stała przede mną w samej bieliźnie i wysokich butach. Mimo niskiego wzrostu, miała bardzo długie, zgrabne nogi. Nie mogłem nacieszyć się tym widokiem...
W tym momencie postanowiłem zrobić wszystko by być z nią do końca życia. Moje usta nieprzerwanie pragnęły jej warg, które poddawały się mi za każdym pocałunkiem coraz bardziej. Wziąłem ją w ramiona i zaniosłem na przestronne łóżko, stojące w rogu pokoju. Wyglądała niczym bogini, a jej długie, białe włosy niesamowicie się komponowały na czerwonej pościeli.
Mając taki widok przed sobą, zacząłem pozbywać się swoich ubrań. Krawat, marynarka i koszula leżały obok jej wieczorowej sukni. Patrzyła na mnie zarumieniona, swoimi złotymi oczami, a ja nie wierzyłem w swoje szczęście.
Zdjąłem buty z jej małych stóp i całowałem każdy centymetr po centymetrze jej gibkiego ciała. Jej jakże duży i kształtny biust znajdował się w zdobionym różowymi kokardkami, czarnym staniku. Zapięcie znajdowało się z przodu, co ułatwiło mi dostęp do jędrnych piersi. Gdy zacząłem je całować i pieścić usłyszałem jej jęknięcie zadowolenia. To pobudziło mnie jeszcze bardziej. Moje zachłanne pocałunki zostawiały ślad na jej bladym ciele, a jej skrępowanie uświadomiło mi dodatkowo, że będę jej pierwszym mężczyzną co mnie dodatkowo uszczęśliwiało. Należała tylko do mnie...
Gdy pozbyłem się już zbędnej garderoby, pozostało tylko „rozpakować" ją do końca. Jej różowe majtki z delikatnego materiału, były ostatnią przeszkodą do zasmakowania tego czarodziejskiego ciała. Ułożyłem się nad nią i widząc złoty, zaszklony wzrok, rozchyliłem jej nogi. Delikatnie zacząłem masować jej kobiecość, by upewnić się że jest wystarczająco pobudzona, co zmniejszy jej ból pierwszego razu.
Przygryzła uwodzicielsko wargę i próbowała złączyć nogi, stękając przy tym rozkosznie.
- Znów mi uciekasz – wyszeptałem tym razem nie pozwalając jej na to... Poczułem jak bardzo jest wilgotna i z uśmiechem na ustach wszedłem w nią powoli. Grymas bólu pojawił się na jej pięknej twarzy, a plecy oderwały się od łóżka
- Zaraz przestanie – obiecałem czule, ścierając jedną, zabłąkaną łzę z jej policzka. Rozluźniła się po chwili, co dało mi możliwość wejścia do końca. Wreszcie byliśmy jednym...
Poruszyłem kilkakrotnie biodrami, czując przy tym jak jest ciasna. Po jej reakcjach wywnioskowałem, że zaczęła odczuwać przyjemność. Zaciskanie pięści na pościeli, objęcie mnie nogami i zachłanne łapanie powietrza.
Pochyliłem się mocniej nad moją ukochaną, co spotęgowało nasze doznania. Pieściłem przy tym jej biust, ściskając go dłońmi i drażniąc oddechem obojczyk. Poczułem jak jej dłonie gładzą moje plecy, a paznokcie zostawiają na nich drobne zadrapania. Po chwili zaczęła wymawiać moje imię... rytmicznie, zgodnie z moimi pchnięciami bioder. Miałem ochotę rozkoszować się nią w innych pozycjach, ale nie chciałem na pierwszy raz sprawiać jej zbyt wiele bólu.
Przyspieszyłem tempo, co zdecydowanie się jej spodobało. Wygięła ciało w łuk dochodząc, a ja zaraz po niej... Mimo że przed sekundą osiągnąłem spełnienie, wciąż było mi mało... Musiałem się mocno powstrzymywać by nie posiąść jej ponownie. Ucałowałem te cudowne malinowe usta, czując przy tym jej szalone bicie serca. Objąłem to kruche ciało, które przed chwilą było częścią mnie.
Wpatrywałem się w jej rozanieloną twarz z zachwytem. Nim zasnęła uśmiechnięta wyszeptała ledwo słyszalne:
- Ja ciebie też...
Były to słowa, które uczyniły mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi...
..............................................................
Gwiazdki kochane...
Jak podobał się rozdział!? Opowiadajcie ^^
Chciałam też podziękować za ponad 2 tysiące wyświetleń! Cieszę się, że tak mnie wspieracie i jesteście ze mną. Wasze komentarze, kibicowanie i prywatne wiadomości, pokazują mi tylko, że w szkole miałam idiotów za nauczycieli od polskiego, którzy stawiali mi niższe oceny za „dziwny styl pisania"... ( serio... kiedyś pod 10 stronicowym opowiadaniem na ocenę, dostałam taką uwagę... )
Teraz mój promotor też mnie nie docenia, ale dosyć tych żalów xD
Dodatkowo kibicujemy naszej Vivi, by zdała wszystkie egzaminy i by do tego czasu jej nie wykończyli na uczelni.
A nasza Sora dostała stażystkę do wyszkolenia, więc już możemy zapalić dla niej świeczkę ^^ Dziewczyna igra ze śmiercią każdego dnia, nawet nie zdając sobie z tego sprawy xD
Ściskam Was i całuję mocno!
Wasza/Twoja
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro