Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10 Wyjazd, praca i „zabawa"...

Jazda samochodem była niezwykle krępująca... dla mnie. Sasuke wydawał się być szczęśliwy i wyluzowany. Jednak jego charakterystyczne opanowanie ciągle mu towarzyszyło... jak i notoryczne powiadomienia o smsach jego telefonu.

On jednak nie zwracał na to uwagi

- Przykro ci, że nie mogłaś zostać z siostrą? – zapytał

- Owszem... Yumi nie często mnie odwiedza więc szczególnie nie mogę sobie tego odżałować – odparłam. Mimo że bywałam spięta w jego towarzystwie, zawsze udawało mu się nakłonić mnie do wyznań... Nie wiedziałam jak mu się to udaje.

- Duża jest różnica wieku pomiędzy wami? – zapytał ponownie

- 5 lat...

- Mniemam, że macie takie relacje jak Sora z Itachim

- Dokładnie... mnie Yumi też w zasadzie wychowywała po śmierci rodziców... i dalej się o mnie troszczy – dodałam ciszej

- Nie dziwie jej się – powiedział

- To znaczy?

- Gdy się kogoś bardzo kocha, pragnie się nim opiekować... chronić. To naturalne... - powiedział odwracając się w moją stronę i ponownie prześwietlając.

- Patrz lepiej na drogę – wydukałam czerwona

- Dopiero co zaparkowałem – odparł, a ja sobie to właśnie uświadomiłam... Jego szyderczy uśmiech tylko potwierdził, że zrobiłam z siebie kretynkę. Teraz już miał 100% pewność, że jego urok na mnie działa

Wyszłam z samochodu, starając się zachować resztki godności. Gdy chciałam wyjąć bagaże, nie pozwolił mi na to

- Ja to wezmę - powiedział

- Jestem silniejsza niż wyglądam – odparłam

- W to nie wątpię... ale póki ja jestem tutaj, nie będziesz niczego dźwigać – powiedział konkretnie i dodał – i nie musisz się przy mnie krępować

Znów poczułam, że się czerwienie, a on tylko się zaśmiał

- Robisz to specjalnie – warknęłam

- Oczywiście... bawi mnie to jak próbujesz za wszelką cenę trzymać dystans... no i gdy się czerwienisz i złościsz wyglądasz uroczo – powiedział puszczając mi oczko i idąc w stronę lotniska.

Wzięłam głęboki wdech i poszłam za nim... Za półtorej godziny mieliśmy lot, a jeszcze musieliśmy znaleźć się z Shikamaru

- Odprawę mamy przy bramce 144 – powiedziałam

- Wiem, ale jeszcze na kogoś czekam – powiedział spokojnie Sasuke

- Umówiłeś się tutaj z Narą? – spytałam

- NO jesteś wreszcie – obcy męski głos był odpowiedzią na moje pytanie – Czekam bite 15 minut

- Były korki – powiedział Sasuke wcześniej ściskając się z mężczyzną o niezwykłym do niego podobieństwie. Nowoprzybyły spojrzał na mnie i znacząco uśmiechnął się do Sasuke

- Taa... Już widzę te korki... - zmierzył mnie od stóp do głów po czym serdecznie się przywitał

– Witaj, jestem Madara. Kuzyn Sasuke i Itachiego

- Dekashi, przyjaciółka Sory i Itachiego – odparłam uroczo, akcentując imiona tylko dwójki rodzeństwa.

Było w nim niezwykle dużo pozytywnej energii, która szybko udzielała się innym wokoło

- Ha ha ha. Nie dość, że jesteś ładna to jeszcze z iskrą. To opowiadaj czym zalazł ci za skórę mój biedny kuzynek?

- Jest zbyt pewny siebie... i dość arogancki – odparłam dumnie. Rozmawialiśmy jakby obiekt naszych plotek wcale nie stał obok

- Ha ha ... no cóż... tacy są wszyscy Uchiha... Nic na to nie poradzimy – powiedział, a Sasuke charakterystycznie odcharknął

- Spieszy nam się... przywiozłeś mi wszystko? - zapytał

- Tak. Prosto ze sklepów. Na 2 tygodnie powinno ci starczyć – Madara wręczył kuzynowi walizkę

- Myślałam, że jesteś już spakowany – powiedziałam do Sasuke, na co Madara mi odpowiedział:

- Gdziekolwiek wyjeżdża, zawsze pomaga mu żona, która pakuje nie to co trzeba... Dlatego muszę ratować mojego kuzynka od czasu do czasu – zaśmiał się – Dobra. Ja też lecę. Hinata czeka już na mnie z obiadem. Miłego lotu! – pomachał nam na odchodne zabierając przy tym „stary" bagaż Sasuke.

- To co ona ci tam spakowała, że posuwasz się do takiej konspiracji? – nie mogłam przestać się śmiać

- Wierz mi Deki... nie chcesz wiedzieć – powiedział zrezygnowany – a teraz chodźmy poszukać Shikamaru

..................................................

- Zadzwoń do niego jeszcze raz – poprosiłam zestresowana. Czekaliśmy na Shike już ponad godzinę, a on dalej nie dawał znaku życia. Musieliśmy nawet przejść już przez odprawę, bo za 15 minut nasz samolot startował.

- Dzwoniłem ze sto i zostawiłem mu masę wiadomości... Jak znam tego lenia to zapomniał o której mamy lot. Zadzwonię do Kakashiego...

- Masz bezpośredni numer do prezesa? – zapytałam zaskoczona

- Oczywiście. To bliski przyjaciel nie tylko Itachiego – uśmiechnął się tajemniczo i odszedł na bok by zatelefonować. Ja w tym czasie wysłałam wiadomość, streszczającą naszą sytuację do moich wariatek i Takumiego. Pierwsza odpisała Sora:

- [Sora] – idę poinformować o tym ośmiornicę... niech wyrywa sobie włosy z głowy, że jesteście sam na sam xD

Nie zdążyłam nawet jej odpisać, bo W tym czasie wrócił już Sasuke i zakładając torbę podróżną na ramię powiedział:

- Idziemy

- Jak to? A co z Narą? – byłam w szoku

- Najprawdopodobniej zaspał, bo nie odbiera od nikogo. Kakashi prześle nam materiały i prezentacje z jego działu. Będziemy musieli zająć się jeszcze jego częścią pracy

- Ale ja nawet nie mam przeszkolenia z rachunkowości, a statystyki mnie przerażają... - zaczęłam panikować... nienawidziłam matematyki, a teraz spadła na nas odpowiedzialność, by ważnym ludziom z branży przedstawiać finanse i rozliczenia naszej korporacji

- Spokojnie Deki, damy radę. I nie martw się...jestem przy tobie – znów na mnie spojrzał, a ja zamiast zrobić się czerwona, tym razem faktycznie się uspokoiłam... Jego wzrok miał teraz w sobie tyle ciepła... Odetchnęłam głęboko, a widząc że przestałam panikować powiedział:

- Chodź – złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia do samolotu...

.....................................

Siedziałam przy oknie cała spięta. Położyłam bagaż podręczny w schowku nad siedzeniem i czekałam, aż wystartujemy. Miałam nadzieję, że nie usiądzie obok mnie rodzic z płaczącym dzieckiem. Nie miałam nic przeciwko nim, ale podróż samolotem zawsze wolałam przespać. W odróżnieniu od mojej siostry Strasznie bałam się latać... Tyle naczytałam się o awariach tych maszyn, że nawet czułam ciągły niepokój, gdy Yumi wyjeżdżała do pracy...

Nagle, zamiast matki z rozwydrzonym potomstwem, obok mnie usiadł Sasuke

- Co tu robisz? – zapytałam – przecież na bilecie miałeś przydzielone zupełnie inne miejsce

Wiedziałam o tym, bo Vivi sama bukowała nam loty i nie było możliwości, byśmy wszyscy siedzieli razem ze względu na już wysprzedane częściowo miejsca.

- Zamieniłem się z jakąś matką, której dziecko chciało siedzieć przy oknie. Sądziłem, że będziesz wolała moje towarzystwo od ciągle płaczącego chłopca

- Cóż...Ty chociaż dasz mi spać – przyznałam i się uśmiechnęłam

- Tym razem dam – powiedział dwuznacznie, ale widząc moją karcącą minę zapytał :

- Nie chcesz podziwiać widoków?

- Boję się latać... dlatego zawsze w takich momentach uciekam w świat snu i fantazji – odparłam. W tym momencie poczułam szarpnięcie i ruch samolotu, który ustawiał się do wystartowania. Zacisnęłam dłonie na oparciu fotela, a gdy ta diabelska maszyna zaczęła się rozpędzać, poczułam skurcz w żołądku... i czyjąś dłoń na mojej... Spojrzałam na Sasuke, który delikatnie gładził kciukiem po wierzchu mojej ręki i powiedział:

- Nie masz się czego bać. Gwarantuje, że przeżyjemy ten lot. Zaufaj mi

- A co jeśli kłamiesz tylko po to by mnie uspokoić? – zapytałam lekko ironicznie

- Ciebie nie okłamię nigdy – powiedział to takim tonem, że nie miałam odwagi już na niego spojrzeć... zamiast tego poczułam rozlewające się ciepło po całym ciele, którego nie umiałam, a może nie chciałam prawidłowo zinterpretować...

.........................................

Pierwsze dwa dni były istną wykańczalnią. Bieganie, prezentowanie, przypodchlebianie się ważniejszym firmom... Starałam się jak mogłam, by nawiązać jak największą ilość kontaktów, która pomoże rozwinąć nasz dział. Niestety wiele osób lekceważyło mnie ze względu na moją pozycję w firmie. Byłam zwykłą 21 letnią stażystką. By przebić się wśród tych rekinów, musiałam mocno się nagimnastykować. Dodatkowo po każdym spotkaniu, gdy wracałam do hotelu nawet nie miałam czasu by odpocząć. Uczyłam się z materiałów, które miał prezentować Nara. Sasuke również nie próżnował. Przez ten czas Widzieliśmy się dosłownie w biegu, by ustalić najważniejsze zawodowe kwestie.

Jakby tego było mało, tego wieczora mieliśmy w grafiku wytworne przyjęcie na, które zaproszone były wszystkie branże. Obowiązywały stroje wieczorowe, a po najważniejszych przemówieniach mieli podać kolacje i przewidziano nawet tańce.

Spytałam telefonicznie Sory, czy muszę być na każdym z takich spotkań, których łącznie przewidziano trzy. Niestety moja przyjaciółka wyjaśniła mi, że na tym polegają właśnie takie wyjazdy. Podczas luźniejszej atmosfery biznesmeni są skłonniejsi rozmawiać i nawiązują się przyjacielskie relacje, które skutkują podpisaniem umowy.

Nie miałam więc innego wyjścia. Ponieważ przyjęcie było na 19, a dochodziła 18 postanowiłam zacząć się szykować. Założyłam niebieskoczarną sukienkę i rozpuściłam włosy. Całe szczęście bankiet był w Sali naszego hotelu, który również pochodził z wyższej półki. Przestronne i eleganckie pokoje oraz obsługa hotelowa ciągle do naszej dyspozycji. Gdy byłam prawie gotowa usłyszałam pukanie do drzwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam Sasuke, który tylko patrzył na mnie niczym kamienny posąg...

- Stało się coś? – zapytałam budząc go z letargu

- Możesz mi pomóc? – zapytał wchodząc do mojego pokoju i pokazując trzymany w dłoni materiał

- Sądziłam, że ktoś kto na co dzień chodzi w garniturach potrafi wiązać muchę... - lekko i przyjacielsko mu dokuczyłam

- Nie jestem doskonały – odparł dalej mi się przyglądając

- I kto by pomyślał, że sam się do tego przyznasz – teraz już nie wytrzymałam ze śmiechu. Zazwyczaj arogancki i pewny siebie, teraz stał przede mną czymś zestresowany i prosił o pomoc

- Nie ruszaj się tak – poleciłam wiążąc mu kombinację przy szyi. Był sporo wyższy ode mnie dlatego cieszyłam, że nim przyszedł zdążyłam założyć szpilki, co ułatwiło mi zadanie.

- Gotowe – powiedziałam dumna ze swego dzieła

- Dziękuję – odparł sztywno i dodał – Nasz stolik już czeka.

Gdy doszliśmy na salę bankietową, była już prawie pełna. Okrągłe stoliki, wytworni goście i podniosła atmosfera. Bardziej wyglądało mi to na przyjęcie odbierania nagrody Nobla niż spotkanie biznesowe, ale cała otoczka przypadła mi do gustu.

Usiedliśmy na wyznaczonych dla nas miejscach, a następnie słuchaliśmy nudnych i nic nie wnoszących dla naszej firmy przemówień. Co jakiś czas uśmiechaliśmy się do siebie, gdy jedno z nas chciało ukryć znudzenie i ziewanie przed resztą osób przy naszym stoliku. Podziękowałam niebiosom, gdy wreszcie podano kolację, a część oficjalna była już za nami

- Szampana? – spytał kelner podchodząc do mnie

- Nie dziękuje – odparłam miło

- Może przynieść ci jakiegoś drinka, skoro nie lubisz szampana? – zapytał Sasuke błędnie interpretując moją odmowę

- Niestety unikam picia, gdy nie wymaga tego sytuacja – wyjaśniłam – mam bardzo słabą głowę

- Rozumiem... mniemam że robisz się po alkoholu nazbyt żywiołowa? – spytał rozbawiony

- Zasypiam...i dość szybko tracę kontakt z rzeczywistością - odparłam szczerze

- A wiesz, że w grafiku za dwa dni mamy wieczór degustacji win? – zaśmiał się, zapewne widząc mnie oczami przyszłości w tej sytuacji

- Nawet mi nie przypominaj – uśmiechnęłam się - nie wiem jak to wyjaśnię naszym kontrahentom

- Pomogę ci – powiedział

- Będziesz pił moje porcje za mnie? - humor pomimo zmęczenia mi dopisywał.

- Nie widzę problemu – obdarował mnie jednym ze swych szczerych uśmiechów odsłaniając idealnie białe zęby. Szkoda, że na co dzień miał bardziej powściągliwo- zadziorną powierzchowność...

Gdy tak rozmawialiśmy na scenie pojawił się zespół i zaczęli grać światowe wszystkim znane melodie.

- Masz ochotę zatańczyć? – zapytał

- Z tobą? – byłam tak zaskoczona, że zadałam to jakże niedorzeczne pytanie

- Aż tak jestem dla ciebie odrażający? – zapytał

- Źle mnie zrozumiałeś... nie sądziłam, że lubisz takie rzeczy – wydukałam

- Lubię wszystko co związane z tobą... - odparł ujmując mą dłoń i prowadząc mnie na parkiet.

Akurat teraz wokalistka musiała zmienić repertuar... Wybrała piosenkę, AMY LEE - "Love Exists", a gdy usłyszałam jej tekst jeszcze bardziej się spięłam... Sasuke położył rękę na moich lędźwiach, a w drugą ujął moją dłoń i zaczęliśmy tańczyć.

Światła przyciemniono, a parkiet zapełnił się innymi gośćmi. Tańczył wręcz idealnie. Rytm, tempo i ruchy świadczyły o jego tanecznych umiejętnościach. Nieprzerwanie patrzył na mnie poważną, kamienną miną, a jego bezkresne czarne oczy pochłaniały światło moich złotych tęczówek... Trzymał mnie mocno i bardzo blisko siebie. Nie widziałam już nikogo wokół nas... Był tylko on i jego wzrok, powodując na mojej twarzy rumieńce

Nie rozmawialiśmy. Wpatrywaliśmy się jedynie w siebie słuchając melodii. Czułam się jak zahipnotyzowana i uwieziona jednocześnie do tego stopnia, że gdy jego wargi dotknęły moich, nie uciekłam. Poddałam się im, nie zwracając uwagi na miejsce w jakim jesteśmy ani na okoliczności. Jego ciepły oddech wdarł się do moich płuc, a język zmusił do posłuszeństwa moje usta, które rozchyliłam dając mu miejsce do działania. Na sekundę zapomniałam o wszystkim... jak się oddycha, myśli i że mój prawdziwy pierwszy pocałunek jest z mężczyzną, który ma żonę...

Trochę długi wyszedł ten rozdzialik ^^ Ale chciałam dać wam małą nagrodę za ostatnie ucięcie akcji ^^

Słucham jak wrażenia xD

Od razu też przepraszam tych którym jeszcze nie odpisałam na priv – na pewno to zrobię ^^ Rozdziały piszę, gdy niekiedy nie mam Internetu i potem gdy go dodaję nie zawsze mam czas by wam wszystkim odpisać ^^  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro