Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PROLOG


Kochani jak już informowałam w opisie to opowiadanie zostało dawno zakończone i opublikowane. Dodaje je ponownie, liczę że spodoba się wam tak samo jak za 1 razem.

Miłego czytania!

Wasza/Twoja

Juri/Deki

- Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok! - zawołałam wchodząc do gabinetu przyjaciółki i siadając na jej biurku

- „Ero- kierownik" znowu nie trzyma rączek przy sobie? - zapytała śmiejąc się jak zwykle z mojej sytuacji

- Okazałabyś chociaż raz trochę współczucia Sora... tylko mój dział w całej korporacji jest najbardziej molestowany przez tez tego zboczeńca - podsumowałam, wyjadając jej herbatniki leżące obok

- Bo jako jedyny składa się z samych kobiet. Mówiłam byś przeszła do mojego i byłby spokój - odezwała się rozbawiona - nawet Vivi ci to doradzała

- Mowy nie ma... rachunkowość nie jest dla mnie. Nienawidzę matmy - powiedziałam z pełną buzią - za to marketing i reklama to mój konik. Gdyby tylko nie ten cholerny Jiraya... - zacisnęłam pięści na wspomnienie zboczonego kierownika, który nie dość, że ciągle sypał spaczonymi żartami to jeszcze potrafił poklepywać niektóre z pracownic po tyłku. Sora jednak zawsze była rozbawiona jego zachowaniem. Od roku pracowałyśmy w jednej z czołowych korporacji. Poznałyśmy się na studiach i momentalnie się zaprzyjaźniłyśmy. Sora była moją bratnią duszą, podobnie jak Vivi, która pracowała na 4 piętrze w dziale prawnym. Po zakończonym licencjacie brat Sory, Itachi załatwił nam tu staż dzięki temu mogłyśmy rozwijać swoją karierę i dokończyć studia zaocznie. Bez znajomości można było pomarzyć o posadzie w tym miejscu. Na szczęście Itachi Uchiha był jednym z kierowników działu prawnego i przeprowadzał większość rekrutacji. Ktoś z boku mógł posądzić go o zwykły nepotyzm, ale nie było w tym prawdy. Musiałyśmy mieć dobre wyniki i odpowiednie predyspozycje. Na szczęście razem z Sorą i Vivi byłyśmy czołowymi studentkami naszej uczelni. Mimo że każda z nas kochała inną dziedzinę nauki, znalazłyśmy tu miejsce dla siebie.

- Nie narzekaj Deki - blondynka o niebieskich jak niebo oczach odezwała się po chwili- Twój kierownik w odróżnieniu od mojego chociaż jest normalny

- Słuchałaś ty mnie w ogóle? - zapytałam nie dowierzając w to co słyszę i prawie dławiąc się herbatnikiem

- Ojej, źle się wyraziłam. - zaśmiała się widząc tę akcję - Chodzi mi o to, że Twój chociaż zajmuje się swoją pracą. Mój natomiast ciągle gdzieś śpi po kątach i zrzuca na nas większość pracy. A jakby tego było mało ciągle się do mnie podwala - potarła skronie ze zrezygnowaniem

- Nie wiedziałam, że z naszego Shikamaru taki Casanova - teraz to ja się zaśmiałam. Dobry nastrój jednak nie trwał zbyt długo

- A co to za pogadanki!? To nie przerwa na Lunch i o ile mi wiadomo to nie pracujecie w jednym dziale! - do Gabinetu Sory weszła żona szefa. Nienawidziłyśmy jej z wzajemnością. Ciągle coś jej nie pasowało. Nie miała zupełnego pojęcia o firmie, ale we wszystkie sprawy zawsze chciała się wtrącać.

- Już Pani Hatake. Weszłam do Sory tylko na chwilę - powiedziałam przepraszająco, ale z godnością.

- Pamiętaj, że w odróżnieniu od niej dalej jesteś na stażu - jej jadowitość przyprawiała mnie o mdłości. Mimo że pracę zaczęłyśmy w tym samym czasie nasze działy rządziły się swoimi prawami. U mnie okres próbny był znacznie wydłużony

- Tak jest - odparłam prawie zagryzając zęby i dając znak oczami Sorze by siedziała cicho. Znając jej temperament gotowa by była rzucić się na naszą szefową z pazurami

- Mam was na oku - powiedziała Rin Hatake i wyszła.

- Następnym razem ją uduszę... - powiedziała Sora rozgniatając opakowanie herbatników - czemu nie chciałaś bym się odezwała?

- Bo miałybyśmy przez to jeszcze więcej kłopotów. Wiesz, że jest mściwa - odarłam - z resztą powinnam faktycznie wracać. 3 piętro nie jest dla mnie - zanim wyszłam z jej pokoju odezwała się:

- Wpadnij dzisiaj do nas o 20. Mamy małą imprezkę

- Itachi znowu chce zagrać w scrabble? - zaśmiałam się przypominając sobie ostatnią „imprezę" w jego wydaniu.

Sora mieszkała ze swoim bratem w ogromnej posiadłości, którą odziedziczyli po zmarłych rodzicach. Nadopiekuńczy braciszek nie mógł sobie wyobrazić by jego 21 letnia siostrzyczka mogła mieszkać sama. Był naprawdę świetnym facetem, ale jeśli chodzi o rozrywkę był strasznie sztywny pod tym kątem

- Nie tym razem. Sasuke wraca do domu i to na stałe - powiedziała wyjaśniając

- To ten brat co ożenił się z jakąś głupią landryną? - zapytałam przypominając sobie opowieści Sory o drugim bracie studiującym prawo za granicą

- Taaa...

- Mniemam, że przyjeżdża z żoną - dodałam

- Niestety. Ta ośmiornica nigdzie go samego nie puszcza...

- Widać jemu musi to odpowiadać skoro są razem - podsumowałam - a ty jako dobra siostra powinnaś ją zaakceptować

- Nie wiesz co mówisz... z resztą jak ją poznasz to zrozumiesz

- Ha ha ha... ty moja pesymistko. Niestety moja Yumi też dziś wraca więc odpadam. Ale zabierz Vivi. Ona chętnie pomoże ci w robieniu na złość bratowej

- Mówiłam jej, ale poznała jakiegoś kolesia i idą na randkę...- westchnęła i dodała - w takim razie z Takumim musimy sobie jakoś poradzić

- Głowa do góry - zawołałam na odchodne - z waszą dwójką i tak nie ma szans.

Gdy schodziłam na 1 piętro w oddali dostrzegłam mojego kierownika, który radośnie gestykulował jakimś papierami. Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do pracy i nie dać wyprowadzić się z równowagi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro