pięć
Ashton Irwin zdecydowanie był osobą, która wierciła się pod czas snu. Więc dla jego młodszej siostry, która weszła do jego pokoju, nie było żadną niespodzianką to, że leżał na łóżku, wyciągnięty w każdą możliwą stronę, a jego noga zwisała z posłania. Nie zawsze się tak kręcił — tylko wtedy, gdy nie miał kogo przytulać albo ktoś nie przytulał jego. Nie lubił tego, ale naprawdę potrzebował czyjegoś uścisku, by normalnie spać.
Lauren zachichotała pod nosem i wyjęła nowego iPhone'a, którego kupił jej brat.
— Aby spróbuj, a cię zabiję — wymamrotał chłopak z kręconymi włosami, zakrywając twarz poduszką.
Laurem jedynie uśmiechnęła się i nacisnęła przycisk, robiąc zdjęcie Ashtonowi, który od razu wyskoczył z łóżka. Gonił ją po pokoju przez dobre trzydzieści minut, zanim zauważył, że są sami.
— Hej, gdzie jest mój chłopak? — spytała Lauren.
Ashton wywrócił oczami.
— Odwal się! Jest mój. — Posłał jej spojrzenie, przejmując się jej słowami trochę bardziej, niż powinien.
Uwięził ją w swoich ramionach i przyparł do ściany, by nie mogła uciec. Przez krótką chwilę zamknęła oczy i westchnęła irytowana, a on wykorzystał tę szansę na wyrwanie jej komórki i wbiegnięcie do łazienki. Dziewczyna krzyknęła, a niektóre z jej słów nie były zbyt przyjazne.
— Rodzicom chyba nie spodobałyby się te słowa — dokuczył jej, wybuchając głośnym śmiechem.
Krzyki Lauren ucichły, kiedy położyła się na łóżku, w którym Ashton i Luke spali, kiedy tylko mogli.
W tym samym czasie Ashton odblokował jej telefon, śmiejąc się z jej prostego hasła i zaczął przeglądać zdjęcia. Naprawdę nie chciał tego przyznawać, ale były trochę zabawne, szczególnie to pierwsze. Był na nim on, rozłożony na całym łóżku.
Luke musiał wyjść naprawdę wcześnie — pomyślał sobie, zastanawiając się, gdzie mógł zniknąć i dlaczego jego najlepszy przyjaciel go nie obudził.
— Ashton, czemu tam tyle siedzisz? Nawet nie znasz hasła. Daj spokój — jęknęła Lauren, głupio wątpiąc w umiejętności swojego brata.
Chłopak szybko usunął zdjęcia, zrobił sobie urocze selfie, które ustawił jej na tapetę i wyszedł, rzucając telefon na łóżko.
— Nie ma za co — powiedział i położył się obok z zamkniętymi oczami oraz szerokim uśmiechem. — Ach, co do...?
Jego słowa zostały przerwane przez otworzenie drzwi, przez które weszli jego rodzice.
— Skarbie, zejdź ze swojego brata. Ashton, zacznij się ubierać, bo inaczej się spóźnisz — stwierdziła jego mama. — Luke i wszyscy pozostali już czekają na dole.
Lauren szybko zeskoczyła z chłopaka i wyszła z pokoju, bez cienia wątpliwości zamierzała flirtować z Lukiem.
Ashton wywrócił oczami, ale wykonał polecenie. Jednak nie był zadowolony. Nie do końca wiedział, co go zezłościło, ale po prostu nie był szczęśliwy. Ale to nie powstrzymało go od uśmiechu, gdy włożył swój garnitur. Jeżeli było coś, co go uszczęśliwiało, było to ubieranie się formalnie, nawet jeśli tylko na kilka minut.
— Wstajemy, śpiąca królewno! — Zaśmiał się Ryan, gdy Ashton w końcu pojawił się w lobby.
Ashton popatrzył na swoje ramię, na którym spoczywała dłoń jego brata, a jego żołądek zacisnął się przez brak jedzenia.
Świetnie, teraz będę musiał spalić tę marynarkę.
— Idź sobie. — Jego odpowiedź była krótka. Na jego twarzy nie było ani cienia uśmiechu, żadnego żartu, tylko czyste zirytowanie.
Jego brat westchnął i odszedł, ale zanim się odwrócił, w jego oczach pojawiło się dziwne uczucie. Ashton zauważył ją i nie mógł przestać o niej myśleć. Oczywiście, złowieszczo. Jeżeli chodziło o Ryana, mógłby nawet trzymać znak mówiący, że kocha Ashtona, a Ashton nadal zarzekałby się, że go nienawidzi.
— Cześć skarbie — przywitał się Ashton, podchodząc do Luke'a i uśmiechając od ucha do ucha, gdy przyciągnął jego ciało do swojej klatki piersiowej.
Luke zesztywniał, nieprzyzwyczajony do tego słowa ani przytulania, ale dość szybko się rozluźnił.
— Hej! — powiedział i uśmiechnął się, co nie do końca zadowoliło Ashtona, ale postanowił to zignorować.
Już i tak wyciągał swojego najlepszego przyjaciela z jego strefy bezpieczeństwa przez to udawanie pary, nie było sensu naginać granic.
— Zaspałeś — zauważył Luke i odwrócił się, by normalnie przytulić swojego chłopaka.
— Nie obudziłeś mnie — odparł Ashton, a jego uśmiech zamienił się w zmieszane zmarszczenie brwi.
— Tak, wybacz. Poszedłem z kumplami na poranny trening — wyznał Hemmings, skanując wzrokiem ściany hotelu.
— Och, okej — odpowiedział jedynie chłopak z kręconymi włosami.
Luke zmarszczył brwi, w końcu przenosząc wzrok na niego. Czuł, że coś jest nie tak, ale nie wiedział, co to może być.
— Hej, co jest—
— Chodźmy! — krzyknął Ryan. Było dość wcześnie, więc nie mówił zbyt głośno, by nie obudzić żadnego ze śpiących gości, ale wystarczająco słyszalnie dla zainteresowanych.
Wszyscy natychmiast przepchnęli się obok Ashtona i Luke'a, którzy akurat stali dość blisko wyjścia i zaczęli bombardować drzwi. Przyjaciele zrobili kilka kroków do tyłu i westchnęli na widok tego, jak rodzina Ashtona próbuje wyjść z budynku.
— Jaki—
— Brak klasy — dokończył Luke, a Ashton odwrócił się i uśmiechnął. To było zupełnie, jakby jego najlepszy przyjaciel czytał mu w myślach.
— Uroczo — stwierdził jedynie Ryan, a następnie przepchnął się przez tłum, wyraźnie urażony.
Ashton zaczął się zastanawiać, co go ugryzło, ale szybko o tym zapomniał. Cokolwiek to było, pewnie to coś dobrego.
— Ci idioci nawet nie wychodzą odpowiednimi drzwiami.
Razem pokręcili głowami i zaśmiali się, przechodząc dookoła ich wszystkich, posyłając im pełne litości spojrzenie. To było co najmniej zabawne.
— Wszyscy! Zachowujcie się, jakbyście mieli trochę klasy i wyjdźcie przez drzwi jak normalni ludzie! — krzyknął Ryan, po czym wsiadł do limuzyny.
Oczy Luke'a prawie wyskoczyły z orbit, kiedy zobaczył błyszczący różowy pojazd.
Ashton nie widział w tym nic wielkiego, w końcu to był tylko samochód. Nieważne, w jaki sposób mieli się tam dostać, wszyscy zmierzali do tego samego miejsca.
— Możesz—
— Nie. — Ashton szybko mu przerwał.
— Zapytać swojego brata—
— Nie.
— Proszę? — błagał blondyn i otworzył szeroko swoje piękne oczy.
Ashton przeklął w myślach. Luke doskonale wiedział, że nigdy nie mógł się mu oprzeć, gdy patrzył na niego w taki sposób. Bezradny chłopak westchnął i jęknął, podchodząc do błyszczącej limuzyny.
— Jesteś taki gejowski — stwierdził, po czym pokazał Luke'owi, by wsiadł.
W samochodzie było ość dużo miejsca, ale poza tym nic specjalnego. Jasne, było tam dużo pierdoł i gadżetów i tak, Ashton po drodze bawił się nimi wszystkimi.
— Możesz przestać wszystkiego dotykać? — spytał Ryan, a w jego głosie dało się wyczuć zirytowanie.
Ashton uśmiechnął się sam do siebie i rzucił krótkie „Nie", po czym dalej naciskał guziki.
Niestety, niedługo później dotarli do restauracji o nazwie zbyt fantazyjnej oraz zbyt zagranicznej, by którekolwiek z nich potrafiło wymówić.
Oczywiście, było tam ładne. Bardzo szykownie i profesjonalnie. Kobieta, która powitała ich przy wejściu jedynie utwierdziła Ashtona w przekonaniu, że to miejsce było dla niego zbyt gustowne. Jednak zamierzał udawać miłego, a przynajmniej dopóki nie wrócą do limuzyny, w której znowu będzie mógł denerwować swojego brata.
— Będę tylko siedział i słuchał. Nie ma mowy, że coś powiem — wyszeptał sam do siebie, ale wydawało się, że Ryan wszystko usłyszał.
— Więc Ashton, ostatnio się nie odzywałeś. Powiedz nam, co u ciebie? — spytał Ryan.
Uwaga wszystkich skierowała się na młodego Irwina, a w pomieszczeniu zapadła cisza.
— Cóż... — zaczął Ashton i szybko wytłumaczył, że skupia się na nauce i swoim chłopaku, po czym przeniósł uwagę na Ryana.
Droga powrotna wydawała się krótsza niż w tamtą stronę. Ashton dalej denerwował swojego brata i nawet przekonał Luke'a, by ten usiadł mu na kolanach. To zadziałało tak, jak było zaplanowane, a teraz Ashton miał dowód, że jego brat był homofobem.
— Jesteś homofobem! — stwierdził Ash.
— Ashton, nie jestem homofobem. Nie mam żadnego problemu z twoją gejowską miłością — odparł Ryan, nawet nie patrząc swojemu homoseksualnemu bratu w oczy.
— O mój Boże, zdecydowanie jesteś homofobem.
— Po raz ostatni—
— Dzięki Bogu, że już jesteśmy. W tej limuzynie jest zbyt dużo homofobii — przerwał mu Ashton, po czym wyciągnął siebie i rozchichotanego Luke'a z pojazdu, kierując się prosto do windy.
Była tak blisko zamknięcia.
— Hej, Ashton, mógłbyś przetrzymać windę? — zawołał.
Jaki brak klasy.
— Wybacz. Homofobom wstęp wzbroniony — odparł pewnie Ashton, kiedy z małego pomieszczenia wysiadła para dwóch mężczyzn.
Ashton niemalże umierał, gdy obserwował, jak jego brat próbuje wytłumaczyć im, że nie ma nic przeciwko homoseksualnej miłości.
☁️
Później tego dnia obaj chłopcy byli wykończeni. Spędzili większość wieczoru na zwiedzaniu oraz poznawaniu osób, które tu mieszkały.
Teraz leżeli przytuleni w łóżku, a Ashton obejmował Luke'a. Jednak żaden z nich nie spał. Po prostu napawali się ciszą, zanim będą zmuszeni pójść na RODZINNY WIECZÓR GIER w lobby. To było wydarzenie, które organizowała rodzina Irwinów — gospodarz wybierał lub tworzył grę. Z jakiegoś powodu Ashton wiedział, że gra nie potoczy się dla niego łatwo. Albo może po prostu miał paranoję, bo to Ryan był gospodarzem, co oznaczało, że Ryan, jego brat-homofob, wybierze lub stworzy grę.
— Wstawajcie, dupki! Czas na gry! — zawołała Lauren.
— Lukey! — sapnęła dramatycznie. — Zdradzasz mnie?
Na twarzy chłopaka pojawiło się zmieszanie, gdy zaczął wodzić między nimi wzrokiem.
— Wyjdź stąd i przestań napastować mojego chłopaka! — zawołał Ashton, biorąc sobie ten żart trochę bardziej do serca.
— Och, cokolwiek! Nawet tak naprawdę nie jesteście razem — stwierdziła i wyszła, zostawiając ich oszołomionych.
Ich usta były szeroko otwarte, a Ashton zaczynał panikować.
— Ona—
— Nie — przerwał mu Luke.
— Ona wie — powiedział zirytowany. — Skąd ona wie?
Luke przygniótł Ashtona do łóżka, siadając na jego brzuchu.
— Nie wie. Nie może wiedzieć. Tylko sobie żartowała. Tak samo, jak nazwała mnie swoim chłopakiem.
Ashton powoli zaczął się rozluźniać pod swoim najlepszym przyjacielem, a jego strach zamienił się w niewielką niepewność.
Luke cmoknął jego czoło, zanim oboje wyskoczyli z łóżka i ruszyli na dół, trzymając się za ręce, bo dlaczego nie?
— Okej! Więc tak działa ta gra: wszyscy przyszli tutaj z kimś, partnerem — powiedział, spoglądając na swoją narzeczoną. — Żoną lub mężem. — Popatrzył na swoich rodziców. — Najlepszym przyjacielem. — Popatrzył na Ashtona i Luke'a, a Lauren jedynie cicho zachichotała i puściła im oczko. — Więc chłopak albo bardziej męska osoba w związku musi stanąć i wziąć swoją parę za ręce. Później musi popatrzeć im w oczy i powiedzieć coś, czego jeszcze nigdy nie mówił, a później jeśli jesteście razem, to się całujecie, a jeśli jesteście przyjaciółmi, to przytulacie.
— Brzmi nudno — odparł Ashton.
— Głosuję, żeby Ashton i Luke byli pierwsi — stwierdziła Lauren, podnosząc się, a wszyscy podzielili jej zdanie.
— Ashton — wyszeptał Luke. — To oznacza, że musimy się całować?
Chłopak z kręconymi włosami popatrzył swojemu najlepszemu przyjacielowi w oczy i zauważył w nich nutę zmartwienia. Później rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym byli wszyscy ludzie, których okłamał — jego rodzice, jego siostra, jego brat, jego rodzina.
— Tak — powiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro