Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

g.a.u.d.e.n.s

Pociągnęła nogi pod brodę i objęła je rękoma. Oparła głowę na kolanach. Powiew ciepłego, nocnego wiatru, musnął jej policzki, po czym wrócił za okno.

Zmęczenie dało o sobie znać przeciągłym ziewnięciem, ale mimo to, cieszyła, że udało jej się zorganizować ostatnią zabawę dla uczniów, przed poniedziałkowym zakończeniem roku. Nawet profesor McGonagall wyszła na chwilę ze swojego dyrektorskiego gabinetu, żeby popatrzeć jak uczniowie siedzący przy odległym brzegu jeziora, łapią wianki puszczone przez uczennice u jego źródła, wybijającego w Zakazanym Lesie.

Namówiona przez dziewczęta, nauczycielka transmutacji Hermiona Jean Granger też puściła swój wianek i była pewna, że zatonie, nim dopłynie do przeciwległego brzegu. W końcu jej życie uczuciowe okazało się być porażką. Porażką, na której poprawę nigdy nie liczyła.

Grzeczne pukanie do drzwi, wyrwało ją z bolesnej zadumy i rozwiało krzywe wspomnienie Ronalda Weasley'a. Wstała. Chociaż było ciepło, narzuciła na ramiona satynowy szlafrok. Ktokolwiek przyszedł, nietaktownie byłoby występować przed nim w skąpej piżamie.

Uchyliła drzwi, a zobaczywszy za nimi profesora Snape'a, otworzyła je na oścież:
— Obudziłem cię? — zapytał taksując ją wzrokiem.

— Nie — odpowiedziała niemal od razu, nieco zdziwiona jego wizytą. — Coś się stało, profesorze?

Bez słowa ułożył na jej włosach jeszcze wilgotny wianek. Mimowolnie się uśmiechnęła. W końcu miło było mieć świadomość, że ktoś go wyłowił. Nawet jeśli był to Severus Snape.

— Wejdzie pan na chwilę? — spytała, nim zdążył cokolwiek powiedzieć. Mimo upływu tylu lat i licznych nalegań profesora, jeszcze nigdy nie zwróciła się do niego po imieniu.

— Nie chciałbym zajmować ci czasu. — Lekko spuścił głowę, z nadzieją, że Hermiona Granger nie zauważy jak kąciki jego ust, sprowokowane przez jej uśmiech, wędrują do góry. — Przecież idziesz rano do Hogsmeade.

Nie zamierzała słuchać profesora. Przesunęła się w drzwiach, wyraźnie dając mu do zrozumienia, żeby wszedł. Nie wahał się długo.

Chociaż była opiekunką Gryffindoru rzadko miał okazję bywać w jej komnatach. Jeżeli nie spotykali się w pokoju nauczycielskim, wolał przyjmować ją w lochach. Nie chciał, żeby kiedykolwiek poczuła, że się jej narzuca.

Poprowadziła go do salonu. Lubił to miejsce. Podobały mu się miłe poduszki i jasne ściany. Malutkie światełka rozwieszone pod sufitem i tony książek, równo poustawiane na białych półkach. Wianek z różowych i czerwonych kwiatów, idealnie pasował do jej piżamy i szlafroka w lobelie. Żałował, że ma na sobie buty, bo chętnie przeszedłby się boso po miękkim, futrzanym dywanie.

Pstryknęła, sprawiając, że grube świeczki stojące na niskim stoliku, zajarzyły się ciepłym płomieniem, rozświetlając półmrok panujący w pomieszczeniu.

— Proszę, niech pan siada. — Ruchem głowy wskazała na kanapę. — Czego się pan napije, profesorze?

— Nie wiem — odparł szczerze. — Ty zawsze masz coś dobrego.

Zaśmiała się cicho, a on, ułożywszy sobie poduszki, wygodnie rozsiadł się na kanapie. Nim się obejrzał, kwadratowa szklanka miękko wylądowała w jego dłoni.

— Pilnował pan uczniów razem z Hagridem i Nevillem? — zapytała, siadając po przeciwnej stronie.

— Nie, poszedłem pozbierać jeszcze trochę zielska, zanim wyjadę na wakacje. — Upił łyk aromatycznego alkoholu. Aż zapiekły go wargi. — Nie sądziłem, że pijesz aż tak mocny bimber.

— Kupiłam jakiś czas temu z myślą o panu. — Uśmiechnęła się pod nosem.

— Z myślą o mnie? — powtórzył zaintrygowany, unosząc do góry jedną brew.

— Wyjeżdża pan gdzieś? — spytała, ignorując jego minę.

— A gdzie ja mogę wyjechać, Granger? — westchnął głęboko. — Przecież wiesz, że... — Odwrócił od niej głowę. Wziął kolejny łyk.

— Przepraszam. Nie powinnam pytać —Podniosła szklankę do ust. Mocny alkohol przyprawił ją o rumieńce.

— A ty gdzieś wyjeżdżasz — zapytał dopiero po dłuższej chwili.

— Harry i Ginny ciągną mnie ze sobą do Rumunii, ale nie wiem czy pojadę.

— Czemu nie? — Zaczął obracać szklankę w palcach. — Podróż z Wybrańcem musi być wspaniała — dodał kpiąco.

— Bo Ron też z nimi jedzie — burknęła, biorąc kolejny łyk.

— Właściwie dlaczego ty już z nim nie jesteś, Granger? — Tym razem, jego głos wolny był od prześmiewczego tonu.
Hermiona zaśmiała się gorzko.

— Och, po prostu nie nadaje się na narzeczoną dla jaśnie pana Weasleya. Nie umiem gotować tak dobrze jak Molly, nie szyje mu swetrów, za późno wracam — wyliczała na palcach — a, no i zapomniałabym o najważniejszym, nie spełniam jego wygórowanych oczekiwań.

— Jakich oczekiwań? — Zmarszczył brwi.

— No cóż — odetchnęła głęboko. — Właściwie dlaczego ja panu o tym mówię? — Wbiła wzrok w puchaty dywan.

— Mam na imię Severus, Granger. Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać? — rzucił, nie widząc co odpowiedzieć na jej poprzednie pytanie.

— Proszę, niech nie zmienia pan tematu — jęknęła cicho. Już znała odpowiedź na swoje pytanie. Rozmawiała o tym z nim, bo nikt inny nie chciał słuchać o jej problemach z Ronaldem Weasleyem.

— To wyjaśnij mi, dlaczego taka idealna czarownica jak ty, nie jest wystarczająca dla czcigodnego przyjaciela Wybrańca? — Ostatnie słowa ociekały jadem.

— Boniejestemdobrawłóżku — wymamrotała pod nosem.

— Proszę? — Dla niego jej słowa brzmiały jednym, niezrozumiałym bełkotem.

— Bo... — Teraz, kiedy przyszło jej powtórzyć to przerażające zdanie, głos zaczął drżeć. — Bo... Nie jestem dobra w łóżku — powiedziała, zaciskając powieki, jakby przed jej oczyma malował się jakiś straszny potwór, od, no choćby Tom Riddle. Chociaż w porównaniu z Albusem Dumbledorem, Lord Voldemort był tylko marną wersją demo prawdziwego zbrodniarza i manipulanta.

Severus Snape zamarł. I to tak całkowicie. Siedział bez ruchu, analizując po kolei każde jej słowo. A później pojawiła się w jego głowie pewna myśl. Na początku odrzucił ją, przekonany, że jest zbyt głupia, by w ogóle się nad nią pochylać, ale po chwili dał jej szanse. Mianowicie: jakim kurwa magicznie popierdolonym cudem, Hermiona Granger miałaby nie być dobra w łóżku. Tyle razy widział jak całowała się z innymi chłopcami. Kiedyś, nawet Draco opowiadał mu, że przeżył z nią upojną noc, ale co do słów chrześniaka nie mógł mieć pewności.

Czuł na sobie przenikliwy wzrok Granger. Podniósł na nią oczy. Siedziała prosto, wptrując się w niego badawczo, jakby gotowa, że zaraz wstanie z kanapy i wyjdzie trzaskając drzwiami. Ale on nigdzie się nie wybierał.

— Proszę, niech nie patrzy się pan na mnie w ten sposób — wymamrotała cicho. — On naprawdę mi tak powiedział.

Severus zamrugał kilka razy, jakby nie do końca pewny czy słowa wypowiedziane przez Granger sobie zmyślił, czy na prawdę usłyszał.

— Mogłabyś mi wyjaśnić, co nie pasowało temu idiocie? — Upił spory łyk. Nigdy nie sądził, że będzie rozmawiać o seksie właśnie z nią. Z Hermiona Granger. Owszem, może nawet i czasami zerkał na nią nieco inaczej, niż przystałoby patrzeć na koleżankę z pracy, ale przecież i tak nie miał u niej żadnych szans. Ona, była piękną, młodą i, musiał przyznać, seksowną kobietą. On starym i zgorzkniałym czarodziejem. Nawet odkąd zaczęli się dobrze dogadywać, postanowił nie robić sobie nadziei. Przynajmniej nie oficjalnie. — Granger? — rzucił, gdy nic nie odpowiedziała.

— Naprawdę chce pan ze mną o tym rozmawiać? — zapytała, a w jej oczach Severus Snape dostrzegł jakieś iskierki dziecięcej nadziei na rozmowę o czymś zakazanym.

— Nie mam nic przeciwko — odparł tak spokojnie, jakby dyskutowali o nowych kwiatkach Hagrida. Spojrzała na niego z niedowierzaniem. — Coś nie tak, panno Granger?

— N-nie... — Podkręciła głową i uśmiechnęła się słabo. Nie spodziewała się, że chęć kontynuacji tej rozmowy przyjdzie mu tak łatwo.

— A więc?

Odetchnęła głęboko i zebrała się w sobie:

— Nie potrafię dojść — jęknęła cicho. Severus Snape parsknął pod nosem, opluwają się alkoholem.

— Przepraszam — bąknął, ocierając brodę rękawem. Spojrzała na niego zabójczym wzrokiem, po czym machnęła dłonią, przywołując paczkę husteczek.

— Cokolwiek by zrobił, ja... no sam pan rozumie — kontynuowała, starając się zapomnieć o jego prześmiewczej reakcji.

— Severus, Granger. Severus — powtórzył swoje imię, jakby z nadzieją, że wbije je jej do głowy. —Nie będę z tobą o tym rozmawiać, dopóki nie przestaniesz się do mnie zwracać profesorze.

— Ale... — Spojrzała na niego z nadzieją, że może jednak zmieni zdanie. Nie ważne jak bardzo absurdalne się to wydawało, wolała rozmawiać z nim o seksie, niż zwrócić się do niego po imieniu. — A dlaczego pan nikogo sobie nie znalazł? — Zręcznie odbiła piłeczkę, na moment zapominając o Lily Evans. Cholera.

— Prosze cię, Granger — spojrzał na nią wymownie. Ani trochę nie widział się w związku. Nie chodziło nawet o to, że nikogo sobie nie znajdzie, chociaż to też graniczyło z cudem, ale Severus Snape bał się, że przede wszystkim, nie będzie potrafił zatroszczyć się o tą osobę. — Przecież ja się do tego kompletnie nie nadaje.

— Jak to nie? — Żachnęła, dopijając alkohol. I on wychylił szklankę do dna. Dolała im do pełna. Zastanawiała się czasem, jak to byłoby być z kimś mniej hałaśliwym niż Ronald Weasley. Kimś opanowanym. Kimś, na kim możnaby polegać i chociaż gdy teraz zerkała na Severusa Snape'a było jej trochę głupio, musiała przyznać, że czasami myśląc o tym idealnym kimś, przed oczami widziała właśnie jego.

— A jak ty to siebie wyobrażasz?

— Co sobie wyobrażam? — Zrzuciła wilgotne włosy na plecy. Podobało mu się patrzenie jak schną po myciu. Jak z mokrych pasem zmieniają się w delikatnie kręcone loczki. — Pana w związku? — Przytaknął. — Bardzo wyraźnie.

— Bardzo wyraźnie? — Spojrzał na nią pytająco, nieco przechylając przy tym głowę w bok.

— Bardzo wyraźnie — powtórzyła przekornie. — ...Severusie — dodała już o wiele ciszej. Ale on i tak to usłyszał. Uśmiechnął się pod nosem.

— Rozumiem, że chcesz wrócić do tamtej rozmowy, Granger — mruknął, nieco oszołomiony dźwiękiem swojego imienia w jej ustach.

Zgodziła się niepewnym ruchem głowy.

— No więc w czym problem? — zapytał z poważną miną.

— Już mówiłam — wymamrotała cicho. — Chodzi o to, że... No cokolwiek Ron by nie zrobił... — Odetchnęła głęboko.

— Pij. — Nieco się do niej przysunął i delikatnie złapał za przegub, po czym pokierował jej dłoń do ust. Nie zamierzała protestować. Opróżniła szklankę jednym duszkiem, a on uśmiechnął się nieco, widząc jak się krzywi. Spojrzał na nią wyczekująco.

— Proszę, niech nie każe mi pan... To znaczy... — Kolejny głęboki oddech. — Proszę, nie każ mi tego powtarzać. — Spojrzała na niego błagalnie.

— Może to wina Weasleya — odparł, po chwili namysłu. Nie żeby uważał się za jakiegoś specjalistę, ale na Merlina, przecież to nie było takie skomplikowane.

— Rona? — mruknęła bardziej do siebie, analizując ich ostatni seks, o ile można to tak w ogóle nazwać.

Przytaknął, po czym sięgnął po butelkę i dolał jej alkoholu.

— Sobie nie nalałeś — rzuciła, wbijając oczy w jego szklankę. Chciał powiedzieć, że jemu jak na razie wystarczy, ale jej palący wzrok nie pozwolił mu nawet otworzyć ust. Grzecznie dopił resztę alkoholu i napełnił swoją szklankę, co spotkało się z uśmiechem aprobaty z jej strony. Nigdy nie przeszkadzało jej jego towarzystwo, ale chyba pierwszy raz siedzieli tak blisko siebie. Już dawno zauważyła, że Severus Snape zawsze stara się utrzymywać dystans i chociaż z początku było jej trudno, z czasem zaczęła go skracać. Oczywiście, wciąż byli tylko przyjaciółmi z pracy i nic nie zwiastowało, by miało się to zmienić. A przynajmniej tak jej się wydawało. — Co Ron mógłby robić źle? Przecież się starał. To na pewno ze mną jest coś nie tak — powiedziawszy to, pozwoliła sobie na zrezygnowanie z dumnej, wyprostowanej pozy i oparła plecy o kanapę.

— Nie był bym tego taki pewien. — Z politowaniem przyjął wizję Hermiony Granger, z którą coś byłoby nie tak. — Jak się do tego zabieraliscie? — zapytał wprost. Szeroko otworzyła oczy. A więc jego pytanie, brzmiało aż nazbyt bezpośrednio.

— No — bąknęła dopiero gdy udało jej się otrząsnąć z chwilowego szoku. — Po prostu. Jak Ron miał ochotę. — Mimo wcześniejszego zażenowania, z  każdym słowem łatwiej było jej o tym mowić. — Szliśmy do łóżka... Ale nigdy nic z tego nie było.

— A co robiliście, kiedy tobie się chciało? — Wziął spory łyk alkoholu. Zdążył się już przywyknąć do delikatnego pieczenia warg.

Hermiona zapatrzyła się w szklankę, usiłując znaleźć jakąś sensowną odpowiedź na jego pytanie:
— Mnie zawsze bierze w najgorszych momentach. — Zetknęła na niego niepewnie. Na moment nawiązali kontakt wzrokowy i, chociaż Hermiona ani trochę się tego nie spodziewała, w jego oczach nie znalazła nic strasznego. Nic prześmiewczego. Ani krzty znudzenia. Znalazła spokój. Spokój i wyraźne zainteresowanie tematem.

— Co masz na myśli?

— No na przykład na lekcji — jęknęła wyraźnie niezadowolona. — Albo jak jem obiad, a jak byłam jeszcze z Ronem, to zwykle jak go nie było, albo w środku nocy jak już spał. To jest tragedia. — Odstawiła szklankę na stolik i ukryła twarz w dłoniach.

Niepewnie wyciągnął rękę. Przez chwilę się wahał, ale ostatecznie pogładził ją po plecach. Od razu przechyliła się w bok, wtulając w jego tors. Mimowolnie się uśmiechnął i objął ją ramieniem.

Przymknęła powieki. Zrobiło jej tak miło. Podobał jej się jego zapach. Pachniał ziołami, piżmem i żywicą. Mruknęła coś niezrozumiałego, po czym wygodniej ułożyła głowę na jego piersi. A potem pojawiły się wyrzuty sumienia. Czy nie za szybko posuneła się w przekraczaniu granic?

— Severusie... — zaczęła, targana wyrzutami sumienia. Chciała się podnieść, ale zatrzymał ją przy sobie.

— Jest dobrze — zapewnił ją spokojnym tonem. Spodziewał się, że zaraz go o to zapyta. — Pij, Granger. — Przystawił jej swoją szklankę do ust. Wzięła mały łyk. A gdy z powrotem odsunął alkohol, jakimś dziwnym trafem jej dłoń znalazła wygodne oparcie na jego brzuchu. — Czy ty się masturbujesz, Granger? — spytał jakby nigdy nic.

Nieco unosiła głowę, żeby na niego spojrzeć, po czym uśmiechnęła się słabo. Chyba nic jej już nie zaskoczy.

— Nie — odparła równie spokojnie jak on.

— Jak to nie? — obruszył się, usiłując spojrzeć jej w oczy. Skutecznie odwracała rozbawione spojrzenie. — Granger?

— Och, oczywiście, że tak — parsknęła śmiechem. Spiorunował ją wzrokiem, po czym sam się uśmiechnął.

— Już się bałem, że sądzisz że wyrastają od tego włosy między palcami. — Upił nieco alkoholu.

— Acha i co jeszcze? — sarknęła, szukając wygodniejszej pozycji. Skoro przełamali już tyle granic, uznała że położenie nogi na jego udzie, nie będzie niczym niestosownym.

Severus Snape nie spodziewał się tego ruchu i naprawdę cieszył, że rękę bliższą jej nodze, trzyma na jej plecach.

— Dochodzisz, jak się masturbujesz? — Jak zahipnotyzowany wpatrywał się w jej udo. Skąpa piżama nie zasłaniała wiele.

— No — bąknęła — zwykle tak. Ale z Ronem... — Załamała ręce.

— Co cię podnieca? — Upił łyk alkoholu, z nadzieją, że tym piciem odwróci uwagę od jej nogi.

— W jakim sensie? — zapytała, marszcząc brwi.

— No co cię podnieca, Granger? — powtórzył, nie wiedząc jak inaczej sformułować pytanie. — Nie powiesz mi chyba, że po prostu kładliście się obok siebie bez majtek i czekaliście na cud.

Żadnej odpowiedzi. Spojrzała na niego wielkimi oczami, jakby kompletnie nie rozumiała o czym mówi.

— No, a co mieliśmy robić?

— Granger... — Głośno wciągnął powietrze. — Czy ty kiedykolwiek widziałaś jakieś porno? Albo chociaż czytałaś romans?

— Tak — przytaknęła powoli, nie do końca widząc, do czego dąży nauczyciel.

— Wiesz co to jest gra wstępna?

— Oczywiście, że tak — obruszyła się. — Ale Ron uważał, że to głupie — przyznała już o wiele ciszej. Snape parsknął pod nosem.

— Ale skoro ty nie miałaś ochoty, a on nie próbował cię chociaż trochę — urwał w poszukiwaniu odpowiedniego słowa. Kiedy po krótkiej chwili namysłu nic nie przyszło mu do głowy, postanowił owo słowo pominąć. — No to nie dziwię się, że wam nie wychodziło. Może ty po prostu potrzebujesz więcej czasu, żeby zacząć.

— Może... — rzuciła nieobecnym tonem. Ułożyła się nieco wygodniej, a gdy ruszywszy nogą sprawiła, że króciutkie pizamowe spodenki nieco się podsunęły, Severus przypomniał sobie o braku jakichkolwiek problemów z potencją. Mówiąc wprost, bokserki zaczęły go dziwnie uciskać. — Kiedy ostatnio spał pan z kobietą? To znaczy, spałeś? — szybko się poprawiła.

Nim odpowiedział, musiał zastanowić się przez moment:
— Jeszcze za czasów Czarnego Pana. Zaraz po zabiciu Dumbledore. — Skrzywił się na wspomnienie tego stosunku. To nie był seks, jaki chciałby uprawiać z ukochaną. Czuł się wtedy fatalnie, więc na pocieszenie, Lucjusz Malfoy wykupił śmierciożercą najbliższego kręgu cały burdel na jedną noc, a on Severus Snape, z racji że zabił dyrektora, był gościem honorowym i pierwszy wybierał partnerkę. To co się wtedy działo, nie można było nawet nazwać seksem. Raczej masowym, brutalnym gwałtem. Ale czasy były wtedy inne.

Już nie potrafił się dłuzej powstrzymywać. Wraz z wiekiem jego opanowanie i silna wola powoli się wyczerpywały. Położył rękę na jej udzie. Było ciepłe. Wręcz rozpalone. Hermionę Granger przeszły przejemne ciarki. Położyła swoją dłoń na jego i pokierowała ją niżej, pod spodenki.

Zamarł.

— Naprawdę tego chcesz, Granger? — zapytał, patrząc jej w oczy.

— Naprawdę. — Uśmiechnęła się lekko. Nigdy nie sądziła że kiedykolwiek zrobi to z Severusem Snapem, ale skoro po Ronaladzie zdecydowała, że nie będzie na siłę szukać miłości, może należałoby dać szansę mężczyźnie, który znalazł jej wianek w ciepłą, letnią noc.

Przeniosła rękę na jego ramię i oparła się na nim, by usiąść mu na kolanach, po czym musnęła jego wargi swoimi tak delikatnie, jakby próbowała czy nie są trujące. Nie były.

Spojrzeli sobie w oczy, a potem Severus przyciągnął ją do siebie i pocałował. Pocałował delikatnie i subtelnie, a ona czuła, że jego penis napięta na spodnie. Wsunęła dłonie w jego włosy. Nigdy wcześniej ich nie dotykała. Były miękkie i idealnie rozczesane.

Nie przestając całować Hermiony, położył ją na kanapie. Wyciągnęła ręce i zaczęła rozpinać jego szatę.

— Jesteś pewna? — wymamrotał, łapiąc jej dłoń.

— Tak... — Na jej policzkach wykwitały pierwsze rumieńce podniecenia. Severus przesunął się nieco do tyłu. Zimnymi palcami muskał jej uda. Szerzej rozłożyła nogi, a on niepewnie zsunął jej spodenki.

— I jak? — zapytał, gdy jego palce stawały się coraz śmielsze. Jękneła cicho, gdy dotarły do łechtaczki.

— Cudownie... — mruknęła, nie do końca pewna, co zrobić ze swoimi rękoma. Snape postanowił od razu rozwiązać ten problem, rozpinając pasek. Podniosła się na łokciach. — Severus?

— Tak? — Bez słowa złapał ją za ręce, a obwiazawszy pasek dokoła jej nadgarstków zacisnął go mocno. Przez moment chciała prostestować, ale po chwili doszła do wniosku, że podoba jej się to poczucie braku kontroli. Poczuła też ciepło rodzące się między jej nogami.

Snape wrócił do poprzedniej pozycji. Muskał palcami wnętrza jej ud, po czym ułożył palce na jej rozpalonej łechtaczce i począł kręcić nimi małe kółeczka. Zaczęła cicho pojękiwać. Jej mięśnie równomiernie się skurczały. Napawał się upojnym głosem Hermiony. Zdawała mu się być dojrzałą, soczystą brzoskwinią. Musiał jej spróbować. Właśnie teraz.

Schylił głowę. Zaczął całować wnętrza jej ud. Każdy pocałunek poprawiał językiem, a kiedy dotarł do rozpalonego kwiatu jej kobiecości, zduszony krzyk rozkoszy wyrwał się z jej ust.

Z powrotem zamienił wargi na palce. Delikatnie wsunął je do środka. Jej upojne jęki doprowadzały go do ekstazy. Zaczął powoli nimi ruszać, a ona czuła, jak całe jej ciało płonie. Zaczęła poruszać się do przodu i do tyłu, marząc by nigdy nie przestawał. Severus Snape osiągnął właśnie coś, co nigdy nie udało się Ronaldowi Weasleyowi. Doprowadził Hermionę Granger do orgazmu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro