Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I

Amelie obudziła się dziś wyjątkowo późno. Gdy wstała była godzina 10:25 więc szybko wyszła z łóżka i poszła do łazienki się przebrać. Postanowiła że ubierze na siebie czarne spodnie z wysokim stanem i czarny crop top z odsłoniętymi ramionami. Do spodni wzięła pasek, a na szyi zawiesiła naszyjnik od matki. Włosy zostawiła rozpuszczone i lekko je pofalowała. Zrobiła sobie jeszcze delikatny makijaż i zeszła na dół na śniadanie. Nie bawiła się w żadne korektory i inne tylko pomalowała oczy, nałożyła tusz do rzęs, zrobiła lekką kreskę eyelinerem i pomalowała usta delikatną różową szminką.

Na dole zastała rodziców. Mama zmywała właśnie naczynia, a tata siedział przy stole w jadalni i cztał gazetę. Gdy ich córka weszła oboje na chwilę oderwali się od swoich zajęć i spojrzeli na nią. Pierwsza odezwała się mama.

- Hej córeczko, jak się spało? - zapytała posyłając jej promienny uśmiech.

- Jak zwykle - mruknęła Amelie i usiadła przy stole gdzie stał talerz z kanapkami.

Dziewczyna od miesiąca nie mogła spać. Powoli zaczynała wariować. Ciągle słyszała jakieś kroki i hałasy, a nawet najmniejszy szelest był dla niej przerażający. Jej bezsenność zaczęła się wtedy gdy zaczęły się te morderstwa. Była bardzo niespokojna i bała się o swoje życie i o życie swoich bliskich. Zaczęła chodzić nawet do terapeutki która miała jej pomóc, ale na razie nic się nie poprawiało. Przepisała jej tabletki na sen które ma zażywać codziennie przed snem, jednak to nie zmieniało tego że Amelie budziła się w środku nocy zalana zimnym potem.

— Skarbie nie możesz się tak przemęczać. Powinnaś nie zwracać uwagi na to co się dzieje — powiedziała zaniepokojona stanem córki matka.

— Mam nie przejmować się tym że może my będziemy następnym celem tego gangu? — zapytała zdenerwowana Amelie.

Samantha podeszła do dziewczyny i przytuliła ją.

— Wiem że to jest straszne — zaczęła mówić dalej jej nie puszczając — Ale musisz być dobrej myśli Ami — dodała.

— Wiem mamo — odparła wtulając się w ramię rodzicielki.

Skończyła jeść śniadanie i umyła naczynia, które po sobie zostawiła.

— Mamo idę się przejść — oznajmiła i skierowała się do przedpokoju.

— Dobrze, ale uważaj na siebie Ami — krzyknęła matka z kuchni.

Dziewczyna ubrała na nogi białe adidasy i chwytając książkę wyszła z domu. Skierowała się na główną ulicę,bo było tam dużo ludzi. Od kiedy zaczęły się te morderstwa rzadko wychodziła z domu, ale jak już wyszła to szła tam gdzie jest dużo ludzi.

Wychodzić musiała, bo chodziła do pracy i nie mogła jej olać przez jakiś tam gang. Dwa miesiące temu skończyła 18 lat i teraz pracuje jako barmanka.

Szła przed siebie i skręciła w stronę parku. Było tam mniej ludzi, więc automatycznie czuła się mniej bezpiecznie. Rozejrzała się dookoła i gdy nie zauważyła nic dziwnego, ani nadzwyczajnego usiadła na najbiżesz ławce. Przecież nikt tu nie przyjdzie. Jest dzień i jest dużo ludzi, nie przyszli by tu bo policja by ich znalazła. Po co mieliby napadać na przechodniów, oni okradają bogatych mieszkańców miasta, a nie przechodnów którzy pewnie nawet nie mają pieniądzy - uspokajała się w myślach. Bo taka była prawda. To by było głupie gdyby napadali na zwykłych ludzi nie mając pewności nawet na to że mają pieniądze.

Amelie uspokoiła się i zaczęła czytać książkę, którą wzięła ze sobą z domu. Był to romans. Dziewczyna uwielbiała romanse odkąd skończyła 14 lat. Ale nie czytała jakiś słabych romansów z jakąś nudną i oklepaną historią typu wrogowie którzy zakochują się w sobie. Czytała książki z niepowtarzalną historią i klimatem. Nie czytała słabych romansów tylko wybierała te z najwyższej półki. Miała ich pełno w swoim pokoju. Chciała też poznać prawdziwą miłość w taki romantyczny sposób. Nie miała niestety chłopaka, bo cztery miesiące temu przeprowadziła się tu z rodzicami i nie poznała żadnych przyjaciół, a już tym bardziej chłopaka. Jest zła na rodziców że wybrali to miasto gdzie grasują mordercy, ale co ona na to poradzi.

Wciągnęła się w fabułę książki, którą czytała do tego stopnia że straciła poczucie czasu i nie zwracała uwagi na otoczenie. Wiatr rozwiewał jej bląd włosy i muskał przyjemnie jasną twarz. Po jakimś czasie poczuła zimno, ale nie zracała na to uwagi tylko czytała dalej. Była też trochę głodna, ale to również postanowiła olać.

Nie wiedziała ile czasu minęło, ale skończyła czytać książkę i zamknęła ją. Podniosła głowę i rozejrzała się po parku. Było ciemno i nikogo tam nie było. Poczuła strach. Nigdy nie była odważną osobą, wręcz przeciwnie, była bardzo strachliwą osobą. Wstała i przestraszona zaczęła iść w stronę głównej ulicy, ale tam też nikogo nie było. Zaczynała panikować. Postanowiła wejść do pierwszego lepszego sklepu i przy okazji kupić jakiegoś batonika.

Tak jak pomyślała tak zrobiła i po chwili znajdowała się w sklepie. Chciała się uspokoić więc zaczęła krążyć i oglądać półki pełne jedzenia picia i tak dalej. Po 10 minutach chwyciła puszkę coli oraz batonika i poszła do kasy zapłacić. Niestety musiała opóścić bezpieczny sklep i iść do domu co zrobiła powoli.

Gdy znów znalazła się na ulicy było jeszcze ciemniej co wzmagało jej panikę. Szła szybkim krokiem w stronę domu. Porzechodząc koło jednej ze ślepych uliczek słyszała głosy mężczyzn. To sprawiło że jej strach stał się tak mocny jak nigdy wcześniej. Zaczęła biec dopóki nie zatrzymała się na tarasie swojego domu. Weszła do środka starając się uspokoić szybkie bicie serca. Matka od razu rzuciła się jej na szyję.

— Ami tak się martwiłam — krzyknęła, a w jej głosie było słychać panikę.

— Przepraszam mamo czytałam książkę i nie zauważyłam że robi się ciemno.

— Bałam się że coś Ci się stało.

— Wiem też się bałam — przyznała dziewczyna — Najgorsze jest to że słyszałam kogoś w ślepej uliczce i myślałam że tam umrę.

— Całe szczęście że wszystko jest już okej. Idź już na górę bo jutro masz nocną zmianę w pracy i musisz się wyspać.

Amelie zrobiła tak jak mówiła jej mama i poszła do swojego pokoju. Po tej nocy bała się swojej mocnej zmiany, ale co ona może poradzić? Stanęła przed lustrem i zaczęła się sobie przyglądać.

Była uroczą blondynką z jasnymi włosami sięgającymi jej do łopatek. Układały się one w lekkie fale. Miała jasną skórę i piękne błękitne oczy. Jej rysy twarzy były delikatne tak samo jak jej skóra. Była szczupła i dość niska. Nie była najniższa bo są niższe dziewczyny, a ona ma 170 cm wysokości, jednak większość chłopaków i tak jest od niej wyższa o głowę. Spojrzała na swój makijaż, który od razu zmyła. Umyła twarz i nałożyła na nią krem rozsmarowując go po bladej cerze.

Podeszła do wanny i zdjęła swoje ubrania i bieliznę po czym wskoczyła do gorącej wody. Dokładnie umyła całe swoje ciało, a potem umyła włosy szamponem o zapachu truskawki.

Wyszła z wody wytarła się i wyszuszyła włosy. Zorientowała się że nie ma ubrań więc owinęła się ręcznikiem i wyszła z łazienki. Gdy znalazła się w swoim pokoju od razu podeszła do szafy i wyciągnęła  piżamę. Szybko wróciła żeby się ubrać.

Ponownie wyszła z łazienki i wskoczyła do ciepłego łóżka. Chwyciła tabletki i połknęła je popijając wodą stojącą na szafce nocnej. Zgasiła lampkę i położyła głowę na poduszce przykrywając się dokładnie. Trochę to jej zajęło, ale w końcu zasnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro