Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

level 4; luke

LEVEL FOUR

(wybierz postać)

MICHAEL          LUKE

! ostrzeżenia do poziomu: wspomnienie samookaleczenia.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

Luke nerwowo maszerował po szpitalnym korytarzu, niemal wyrywając sobie włosy z głowy. Lekarz powinien już wyjść z sali, więc dlaczego tego nie robił? Luke był z Michaelem przez cały czas, aż do przyjazdu karetki i próbował go obudzić, ale ten jak na złość nie reagował na żadne bodźce, więc w końcu Luke zaczął płakać z bezradności. Nienawidził tego uczucia.

A może po prostu nie podobał mu się widok pobitego Michaela.

Oczywiście Luke obwiniał się o to, co go spotkało. Naprawdę nie powiedział nikomu o tym, co powiedział mu Michael, ale jednak był kapitanem drużyny i był odpowiedzialny za swoich zawodników, a pozwolił trzem z nich zrobić coś takiego młodszemu uczniowi. Miał ochotę wrócić do szkoły i odegrać się na Buckym. Ktoś powinien to zrobić.

Zanim jednak chłopak miał okazję wcielić swój plan w życie, na korytarzu pojawił się starszy mężczyzna w białym fartuchu. Luke momentalnie do niego podbiegł, a ten powoli ruszył korytarzem, sprawdzając coś w karcie pacjenta z nazwiskiem Michaela na pierwszej stronie.

– Jak on się czuje?

Mężczyzna spojrzał na niego i uniósł brwi ku górze. 

– Jest pan z rodziny? – spytał doktor. Luke przeczytał na plakietce, że ma na nazwisko Simson. Wyglądał na naprawdę miłego człowieka, ale chłopak wiedział, że i tak niczego mu nie powie, jeżeli Luke nie skłamie.

– Jestem jego kuzynem, przyjechałem z nim – odparł gładko Luke. Był tak przyzwyczajony do okłamywania innych, że czasami nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że to robi. Teraz owa umiejętność okazała się bardzo pomocna, ponieważ doktor Simson nawet nie zakwestionował jego słów. Co prawda przez chwilę mu się przyglądał, jakby chciał ocenić na ile podobny jest Luke do Michaela i czy rzeczywiście może być jego rodziną, ale w końcu wrócił spojrzeniem do kartek trzymanych w dłoni.

– Stan pańskiego kuzyna jest bardzo poważny, jednak nie krytyczny. Musieliśmy co prawda zatamować krwotok wewnętrzny, ale poza złamanymi dwoma żebrami, licznym siniakami i zszytym łukiem brwiowym, nie ma poważniejszych obrażeń – wyliczał mężczyzna, a Luke czuł, jak powoli traci oddech.

Krwotok wewnętrzny, złamane żebra, szwy... Zabiję Bucky'ego.

Lekarz zapytał o powody, dla których Michael tak wygląda, ale Luke powiedział, że znalazł go w takim stanie, ponieważ nie chciał robić kłopotów Michaelowi, którego zalano by gradem pytań i dodatkowo męczono. Sam miał zamiar zająć się swoimi "kumplami" z drużyny. Na pytanie, czy powiadomi rodzinę Michaela odparł, że oczywiście, postanawiając najpierw spytać o to Michaela. Luke nie bardzo wiedział, jakie relacje z ojcem ma Michael, chociaż trochę o tym słyszał... i właśnie dlatego wolał go najpierw spytać o zdanie.

– Czy ja teraz... Czy mogę... – zacinał się Luke, który sam nie do końca wiedział, co chce zrobić. Dowiedział się przecież, że z Michaelem wszystko będzie w porządku, czego więcej mógł chcieć?

Jednak chciał i doskonale to czuł, po prostu nie potrafił zdefiniować swoich pragnień i to mu się nie podobało. Doktor Simson najwyraźniej miewał już do czynienia z podobnymi przypadkami oszołomionych gości, ponieważ uśmiechnął się pobłażliwie i pozwolił Luke'owi na moment wejść do Michaela, kazał tylko go nie przemęczać.

Blondyn odetchnął głęboko, po czym wszedł do sali i momentalnie spojrzał na postać, leżącą w łóżku. Jego serce boleśnie ścisnęło się na widok bladej twarzy, naznaczonej siniakami i rozcięciami. Powoli podszedł bliżej i przysunął sobie krzesło, by móc usiąść przy łóżku. Michael zawsze był blady, ale teraz wyglądał na niemal przezroczystego. Żyły na jego dłoniach były wyraźnie widoczne i...

Luke zmarszczył brwi i sięgnął po dłoń Michaela, by móc odwrócić ją tak, żeby widzieć nadgarstek. Kiedy dostrzegł kilka czerwonych linii na skórze i o wiele więcej takich samych wyżej, poczuł ogarniającą go złość. Dlaczego Michael to robił? Jak długo to trwało i kto był powodem? Kto sprawił, że Michael w ogóle pomyślał o niszczeniu swojej pięknej skóry?

Luke'a przeraziły jego myśli. To nie była jego sprawa, nie powinien w ogóle się tym przejmować. Chciał spędzić czas z Michaelem po to, by udowodnić sobie, że ten w żaden sposób na niego nie działa, a zamiast tego nie mógł teraz wyrzucić zielonowłosego chłopca ze swojej głowy. Wciąż pamiętał, jak wczoraj Michael nerwowo się jąkał, jak naciągał rękawy swetra... i teraz nabrało to dla niego zupełnie nowego znaczenia. Michael chciał ukryć blizny, a teraz nie mógł nic poradzić na to, że Luke je zobaczył. Blondyn czuł się tak, jakby naruszył jego prywatność, ale z drugiej strony gdyby nie to, mógłby nigdy się nie dowiedzieć. Właściwie nie wiedział, do czego ta wiedza może być przydatna, ponieważ tylko bardziej zaczął się martwić.

Kiedy Jack wrócił do domu – ponieważ okazało się, że podwoził Michaela do domu – powiedział Luke'owi, że Michael jest naprawdę miłym chłopakiem, ale wydaje się nieszczęśliwy. Wcześniej Luke o tym nie myślał, bo gdy widywał Michaela w szkole ten zawsze się uśmiechał i rozmawiał z Ashtonem. Dlaczego Luke wcześniej nie zauważył, że to wszystko było kłamstwem? Dlaczego nikt nigdy nie widzi, dopóki nie jest za późno?

– Michael, tak strasznie mi przykro – powiedział cicho i przetarł twarz dłońmi z cichym westchnieniem. Nerwowo zerknął w stronę drzwi, by upewnić się, że nikt mu nie przeszkodzi i znów spojrzał na Michaela, wodząc wzrokiem po jego kościach policzkowych, które zdawały się być zbyt widoczne, po zamkniętych oczach, aż do lekko różowych i pełnych ust... Luke odruchowo oblizał swoje wargi. Działo się z nim coś, czego nie potrafił i nie chciał zrozumieć, ponieważ to go przerażało. Wiedział, że kiedy opuści mury tego szpitala będzie musiał odizolować się od Michaela. Tak będzie najlepiej. – Czytałem gdzieś, że osoby w śpiączce słyszą to, co się do nich mówi. Wiem, że ty nie jesteś w śpiączce, ale chyba warto spróbować. Jeżeli cokolwiek słyszysz... ściśnij lekko moją rękę, dobrze? – poprosił spokojnie Luke i wziął chłodną dłoń Michaela w swoją rękę. Nie wiedział, dlaczego się łudził, że to mu coś da, ale mimo tego czekał. Gdy stracił nadzieję, że cokolwiek się stanie, poczuł delikatny uścisk i nie mógł powstrzymać uśmiechu. – Więc mnie słyszysz? I wiesz kto do ciebie mówi? – spytał, chcąc się upewnić.

Kolejne lekkie dotknięcie Michaela.

– Bardzo cię boli?

Ściśnięcie.

– Wierzysz, że to nie ja powiedziałem chłopakom o twojej orientacji?

Brak reakcji. 

Luke zaklął pod nosem i zamknął na moment oczy, nie wypuszczając jednak dłoni Michaela. 

– Michael, przysięgam, że nic im nie powiedziałem. Z nikim o tym nie rozmawiałem, ale tak strasznie cię przepraszam. Powinienem był pojawić się wcześniej i ci pomóc, ale naprawdę nikomu nie mówiłem i nie miałem pojęcia, że... – Michael ścisnął jego dłoń nieco mocniej. – Tak, wiem, że to moja wina, ale obiecuję, że jakoś ci to wynagrodzę... – kolejne ściśnięcie. Luke zamilkł i patrzył, jak powieki Michaela lekko się poruszają, tak samo jak jego usta. Jakby chciał coś powiedzieć, ale nie miał dość siły. Blondyn pochylił się nieco i usłyszał szept.

– Zamknij się, Luke.

Luke zaśmiał się cicho i nieco zdławionym głosem, po czym ponownie się wyprostował. Chciał zabrać swoją dłoń, by bardziej nie irytować chorego, ale ku jego zdziwieniu okazało się, że Michael trzyma ją mocniej niż wcześniej, więc Luke przestał się ruszać.

– Chcesz, żebym zadzwonił do twojego taty? – spytał w końcu chłopak, a wtedy oczy Michaela się otworzyły. Luke, widząc intensywną zieleń pomyślał, że to naprawdę ładne oczy. A potem sam kazał sobie się zamknąć.

– Nie, Luke... J-ja... proszę, tylko nie to... – szeptał Michael z przerażeniem, które zaskoczyło Luke'a. Michael chciał usiąść, ale jego twarz ściągnęła się bólem i Luke od razu lekko popchnął go z powrotem na poduszki.

– Dobrze, dobrze, nie zrobię tego, obiecuję – powiedział szybko Hemmings, chcąc tylko uspokoić siedemnastolatka. Tamten odetchnął z ulgą i ponownie zamknął oczy.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

Luke nie do końca wiedział ile to trwało, ale po prostu obserwował Michaela, który zdążył zasnąć. Teraz jednak jego oczy szybko poruszały się pod powiekami, a na czoło wstąpiły krople potu. Luke zmrużył oczy i pochylił się nieco, zaś gdy Michael poderwał się do pozycji siedzącej i zaczął krzyczeć, Luke chwycił go za ramiona i lekko nim potrząsnął.

– Michael? Michael, spokojnie. To był tylko zły sen... – powiedział głośno Luke, a zaskoczony Michael popatrzył na niego i zamrugał gwałtownie, po czym wydał z siebie zduszony dźwięk i ukrył twarz w dłoniach. Luke patrzył na bezradnego chłopaka i nim się zorientował, objął go i przyciągnął do swojej klatki piersiowej, delikatnie gładząc jego plecy dłonią. – Już wszystko dobrze, to był tylko sen – szepnął, ale zanim miał okazję powiedzieć coś więcej, drzwi otworzyły się z impetem, sprawiając, że Luke odskoczył od Michaela.

Do pomieszczenia wparował Calum, a na widok Luke'a stanął jak wryty, po czym wysyczał ze złością:

– Co ty tu, do cholery, robisz?

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

LEVEL COMPLETE

SAVE THE GAME

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro