Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

level 11; luke

LEVEL ELEVEN

(wybierz postać)

MICHAEL          LUKE

ASHTON                     

! ostrzeżenia do poziomu: homofobia.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

2 TYGODNIE PÓŹNIEJ

Luke siedział w swoim pokoju i wpatrywał się w ekran komórki, nie robiąc niczego konkretnego. Zastanawiał się nad tym, jak szybko zmieniało się jego życie. Można pomyśleć, że jeszcze wczoraj był tym Lukiem Hemmingsem, który nie interesował się nikim poza sobą i po jednej randce z dziewczyną kasował jej numer, nie zapamiętując imienia.

A dzisiaj? Dzisiaj wiedział, że kiedy Michael mówi, iż chce dwie łyżeczki cukru do herbaty, tak naprawdę woli trzy; że kiedy ubiera zbyt duże swetry ma zły humor, a kiedy bluzy z zamkiem – jest zadowolony; że lubi podwójną porcję masła na popcornie i zapach nowych butów; że złości się, gdy Luke nazywa go uroczym, ale lubi, gdy mówi na niego "kotku"; że nie zaśnie, dopóki Luke nie napisze mu "dobranoc"; że czarną kawę pije tylko wtedy, gdy nie śpi przez całą noc; że uwielbia, kiedy Luke całuje go w nos lub czoło, ale nie lubi, gdy ktoś dotyka jego włosów.

Jednak najważniejsze było to, iż Luke wiedział, że jest absolutnie i niezaprzeczalnie zakochany w Michaelu. To już nie było zauroczenie. Na początku owszem, kiedy Luke z nim nie rozmawiał i tylko patrzył na niego w korytarzu szkolnym. Ale teraz, po jedenastu randkach, tysiącu wspólnych gier na konsoli, dwóch spędzonych wspólnie nocach (nocach spędzonych wyłącznie na rozmowie) i kilku pocałunkach... Co tu dużo mówić, Luke stracił głowę dla chłopca, który farbuje włosy częściej, niż Luke zmienia koszulkę.

Luke był przerażony. Nie miał nic przeciwko osobom homoseksualnym, ale nigdy nie myślał o sobie jako o jednej z nich. Umawiał się z dziewczynami, spał z kilkoma z nich, a czasami nawet to lubił. Wszystko zmieniło się wtedy, gdy Luke zobaczył Michaela po raz pierwszy po dwóch miesiącach wakacji, jakieś dwa lata temu. Michael był przystojny (z czego nie zdawał sobie sprawy), inteligentny i zabawny, coś w nim ciągle sprawiało, że Luke miał ochotę po prostu przebywać w jego towarzystwie. Później przerodziło się to w coś więcej i Luke był już zmęczony walką z samym sobą i ciągłym spełnianiem czyichś oczekiwań względem niego. Od szkoły średniej był kimś, kim nigdy nie chciał być. Popularny dzieciak, lubiany przez wszystkich? I co mu z tego, skoro tak naprawdę nie miał nawet jednego prawdziwego przyjaciela, który byłby przy nim, gdy ten najbardziej go potrzebował? Luke wiedział, że jego życie jest bezsensowne. Zawsze starał się zadowalać swoich rodziców, trenera, kolegów z drużyny. Ale nigdy nie zadowalał samego siebie. A potem pojawił się Michael, który był jak objawienie. Przy nim wszystko miało sens, wszystko było łatwiejsze – nawet uśmiechanie się.

Lecz jak wcześniej wspomniano – Luke zawsze starał się zadowalać rodziców, a fakt, iż był gejem (lub też czymkolwiek innym niż heteroseksualistą), na pewno nie sprawi, że będą skakali z radości. Od kilku dni blondyn zastanawiał się, jaka mogłaby być ich reakcja. Mama pewnie przyjęłaby to lepiej, ponieważ chciała dla niego tego, co on sam uważa za najlepsze. Jednak tata? Będzie dobrze, jeśli po powiedzeniu im prawdy Luke będzie miał gdzie mieszkać. Bo Luke miał zamiar im powiedzieć i to nawet zaraz. Nie mógł dłużej tego w sobie dusić, czuł się tak, jakby co dzień ich okłamywał. A jeśli jego relacja z Michaelem miała pójść do przodu, czego Luke bardzo chciał, to musiał zacząć od wyjawienia wszystkiego rodzinie.

W końcu osiemnastolatek wstał i westchnął, chowając komórkę do kieszeni bluzy. Było już późno, ale Luke specjalnie czekał, ponieważ chciał, żeby jego tata również był w domu. Chłopak przetarł zmęczoną twarz dłońmi i powoli zszedł na dół, by zastać niemal całą rodzinę w salonie, oglądającą powtórkę jakiegoś meczu.

– Jack, możesz tu na chwilę przyjść? – poprosił Luke niepewnie, przestępując z nogi na nogę. Liz popatrzyła na niego pytająco, zaś on zdobył się na lekki uśmiech, mimo iż czuł, że zaraz zemdleje.

To nie było coś, o czym rozmawiało się codziennie. Luke nie przychodził, by powiedzieć, że znów oblał historię i to, co faktycznie miał do powiedzenia zdawało mu się być milion razy gorsze. On sam nie czuł się źle z tym, że preferował własną płeć pod kątem seksualnym. Taki już był, tak wybrał i tak zostanie, niezależnie od wszystkiego.

Jack przeszedł z kuchni do salonu i stanął obok swojego młodszego brata, szturchając go lekko w ramię. 

– Co jest, księżniczko? – spytał i uśmiechnął się szeroko, ale kiedy Luke poprosił go, żeby usiadł, wyraz twarzy wszystkich w pokoju zmienił się w poważny i zmartwiony. Już zaczęli zastanawiać się nad tym, po co Luke chce mieć tutaj ich wszystkich.

– Luke, coś się stało? – spytała jego mama, pochylając się nieco do przodu i wyłączając głos w telewizorze. Światło z ekranu było jedynym, które umożliwiało Luke'owi zobaczenie twarzy swojej rodziny.

– Tak. To znaczy nie – rzucił szybko, próbując równocześnie uspokoić swoje zbyt szybko bijące serce. Jego dłonie drżały, oddech się urywał, na czoło występowały krople potu. Za bardzo się denerwował, by móc ułożyć sensowne zdanie.

– O co chodzi, Luke? – przemówił spokojnie jego ojciec, wpatrując się w syna z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Luke zamknął na moment oczy i wyobraził sobie, że siedzi przed nim obca osoba, której zdanie nic dla niego nie znaczy. Wtedy od razu było łatwiej.

– Poznałem pewnego chłopaka. My... spotykamy się od dłuższego czasu i myślę... to znaczy, jestem pewien, że... hm, ja... naprawdę bardzo mi na nim zależy i chciałbym, żebyście zrozumieli... jestem gejem – wykrztusił w końcu Luke i zacisnął dłonie w pięści, byle tylko się nie rozpłakać. Nie było o co ronić łez, poczucie winy również było nie na miejscu, Luke przecież nie zrobił niczego złego. Był po prostu inny, to wszystko. Jeszcze nie był w stu procentach pewien, jeśli chodziło o konkretną orientację, lecz uznał, że jego rodzinie prościej będzie to zrozumieć. Prościej niż demiseksualizm, o którym Luke ostatnio czytał.

Sam nie wiedział, jakiej dokładnie reakcji się spodziewał, ale chyba nie takiej. Jego ojciec spokojnie odłożył kubek kawy na stolik, mama wyglądała na oniemiałą, Ben nerwowo rozglądał się na boki, a Jack uśmiechał się jak skończony idiota.

– Chodzi o Michaela, prawda? – spytał Jack wesołym tonem, jakby to, co powiedział Luke było najnormalniejsze na świecie. Luke chyba nigdy nie kochał go bardziej. Jack zawsze rozumiał, nigdy nie oceniał, zawsze po prostu był. To było w nim najlepsze.

– Czytałem ostatnio, że lekarze przeprowadzają zabiegi, podczas których poruszają pewien nerw w mózgu człowieka, któremu wydaje się, iż jest homoseksualny, co przywraca go do stanu normalnego – powiedział Andy Hemmings tak poważnym tonem, że Luke niemal uznał, iż mężczyzna żartuje. Ale jego twarz pozostała nieruchoma, oczy spokojnie śledziły każdy centymetr twarzy Luke'a.

Ten człowiek mówił poważnie.

– Andy! – krzyknęła Liz z oburzeniem w głosie i wstała, chcąc przytulić syna. Jednak Luke się cofnął. Jego spojrzenie biegało od jednej osoby do drugiej, wyglądał jak spłoszone zwierzę, które szuka schronienia.

– No co? Chłopakowi ewidentnie się coś poprzewracało, nie tak go wychowywaliśmy! – odpowiedział Andy podniesionym głosem, teraz również wstając z kanapy. Luke nawet gdyby chciał, to nie wiedziałby, co powiedzieć. Właśnie się przed nimi otworzył i w zamian otrzymał takie coś. Stwierdzenie, iż jest nienormalny. Sugestię, by wysłać go do chorego lekarza, który będzie grzebał mu w mózgu, żeby uczynić go "normalnym."

– Wychowywaliśmy go, ucząc tolerancji dla wszystkich ludzi...

– I to widocznie był błąd. Mój syn nie może biegać za innymi chłopakami, do cholerny jasnej – kontynuował starszy mężczyzna, zaś teraz Luke czuł już łzy spływające po policzkach. Każde kolejne słowo ojca było jak cios w brzuch, pozbawiający go tchu. Wiedział, że może być źle, że na początku ojciec tego nie zaakceptuje. Ale jak mógł mówić coś takiego?

– Tato, z całym szacunkiem, uważam, że aktualnie to z tobą coś jest nie tak – wtrącił Jack, nie odrywając wzroku od Luke'a, jakby chciał wybadać, co ten za moment zrobi. – Luke był z nami szczery, nawet jeśli sam do końca nie wie, co tak naprawdę dzieje się w jego życiu. Jest zagubiony i powinniśmy go wspierać, a nie wygadywać tak idiotyczne rzeczy. Nigdy w życiu nie pozwoliłbym mu pójść do jakiegoś skończonego kretyna, który uważa, że homoseksualizm jest chorobą, którą może naprawić, uszkadzając mózg.

– Z tym trzeba coś zrobić. Luke, jakkolwiek ma na imię ten chłoptaś, który powsadzał ci do głowy tak niedorzeczne sprawy... masz go więcej nie widywać, jasne? – Andy ponownie zwrócił się do najmłodszego syna, a Luke odruchowo zrobił kolejny krok w tył. Myśli przelatywały przez jego głowię ekstremalnie szybko, wszystkie dotyczyły Michaela. Luke widział jego uśmiech, błyszczące oczy, zaczerwienione od pocałunku usta, rozczochrane włosy...

– Prędzej się wyprowadzę i przestanę widywać ciebie, niż jego – warknął blondyn, zirytowanym gestem ocierając łzy z policzków. – Zawsze powtarzaliście nam, że mamy robić to, co czyni nas szczęśliwymi. Przebywając z Michaelem jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem i nic tego nie zmieni, nawet ci twoi cholerni lekarze. Nie oczekiwałem tego, że będziecie zachwyceni, ale chciałem chociaż zrozumienia. Kiedyś chciałem być taki, jak ty – powiedział Luke już nieco ciszej, patrząc na swojego tatę, którego twarz poczerwieniała ze złości. – Dzisiaj, w tym jednym momencie, wstydzę się tego, że jesteś moim ojcem – dokończył i nie czekając na nic więcej okręcił się na pięcie, po czym niemal wybiegł z domu.

– Luke Robert Hemmings, natychmiast tutaj wróć! – krzyczał za nim Andy, wychodząc przed drzwi wejściowe, ale Luke już go nie słuchał.

Łzy przesłaniały mu widok, mimo tego doskonale wiedział, gdzie powinien teraz pójść. Wszystko poszło nie tak, ale to nie było ważne. Ważne było to, że Luke zrzucił z siebie ciężar i nie musiał już niczego ukrywać.

Kiedy dotarł do domu Michaela, nie kłopotał się pukaniem do drzwi, ponieważ Mike milion razy mówił mu, że może po prostu wejść, bo jego ojciec rzadko cokolwiek zauważa, a Michael może czasem nie usłyszeć pukania. Dlatego Luke już był w pokoju Michaela, który widząc go odłożył czytaną książkę na szafkę.

– Luke? Co ty tutaj robisz? I dlaczego płaczesz? Co się stało? – pytał Michael z autentyczną troską w głosie. Luke po prostu usiadł na łóżku obok Michaela i wpił swoje usta w jego miękkie wargi. Młodszy chłopak zareagował od razu, wsuwając dłoń w blond włosy Luke'a i ciągnąc za ich końcówki.

Luke popchnął Michaela na łóżko i pochylił się nad nim, opierając ciężar ciała na łokciu obok głowy chłopaka, nie przerywając przy tym pocałunku. Ręce Michaela znalazły się na szyi Luke'a, następnie zjeżdżając na plecy i zaciskając się na jego ciele, podczas gdy jedna z dłoni Luke'a gładziła jego policzek, a druga wędrowała po boku Mike'a aż do krawędzi jego koszulki. Właśnie wtedy Michael delikatnie odsunął od siebie blondyna i popatrzył w jego błękitne oczy, które były zaczerwienione od płaczu, lecz już wolne od łez.

– Wiesz, że to nie rozwiąże twojego problemu, prawda? – mruknął cicho Michael wprost w usta starszego chłopaka, którego ciepły oddech ogrzewał jego twarz.

To jest bardzo blisko rozwiązania mojego problemu – odparł Luke i zaczął muskać ustami szczękę Michaela, by po chwili zjechać na szyję i wpić się w punkt tuż nad obojczykiem. Luke doskonale wiedział, że to słabe miejsce Michaela i kiedy powoli zasysał tam skórę, czuł, jak w spodniach Mike'a powstaje wybrzuszenie, co cholernie mu się spodobało. Michael jęknął cicho, kiedy Luke przygryzł delikatną skórę, a następnie odsunął się i przejechał językiem po czerwonym śladzie, który na pewno zostanie na dłużej.

– Luke, powiesz mi co się stało? – poprosił w końcu chłopak, którego włosy aktualnie miały liliowy kolor. Ujął twarz Luke'a w dłonie i zmusił go, by ten na niego spojrzał. Luke westchnął z frustracją i zsunął się z Michaela, opadając na łóżko tuż obok. Michael momentalnie przysunął się bliżej i położył głowę na jego klatce piersiowej, pozwalając, by Luke objął go ramieniem.

Tak spędzali niemal każdy wieczór, rozmawiając albo oglądając głupie seriale. I Luke to kochał. Kochał każdą pieprzoną sekundę spędzoną z Michaelem. Każde spojrzenie, każdy dotyk, każdy uśmiech, każdy zły żart, każdą wspólną rundę Fify. Kochał to, jak czuł się przy Michaelu i to, jak on sam na niego działał. Wiedział, że gdyby teraz go stracił, już nigdy nic nie byłoby takie samo.

– Powiedziałem moim rodzicom, że jestem gejem – wyznał Luke i zamknął oczy, wolną ręką łapiąc dłoń Michaela i splatając razem ich palce.

– A jesteś nim? – zapytał spokojnie Michael, wsłuchując się w bicie serca Luke'a. Blondyn tak naprawdę nigdy nie powiedział otwarcie o swojej orientacji, Mike mógł zakładać, że Luke jest biseksualny. 

– Leżę teraz w łóżku z chłopakiem, dla którego zrobiłbym wszystko. Myślę, że tak, jestem gejem – zaśmiał się Luke. Przy Michaelu wszystko było takie proste. Luke na całym świecie chciał tylko jednego – bycia z tym młodszym chłopakiem.

– W takim razie ja również, bo bez zawahania spełniłbym każdą twoją prośbę – szepnął sennie Michael, przytulając się mocniej do Luke'a, którego troski odeszły w niepamięć wraz z usłyszeniem słów Michaela. – Luke, przez ostatnie dwa tygodnie to ty mówiłeś więcej o swoich uczuciach niż ja i mam wrażenie, że to nie w porządku, ale ja po prostu nie umiem o tym rozmawiać i chyba potrzebuję jeszcze trochę czasu, wiesz?

Luke uśmiechnął się pod nosem, kiedy Michael ziewnął. Blondyn wiedział, że nie minie nawet pięć minut, a Michael będzie spał. I to było w porządku, Luke również nie był jeszcze gotowy na tę poważną rozmowę, którą będą musieli przeprowadzić. Przyszedł do Michaela ponieważ szukał komfortu i znalazł go, tuląc do siebie młodszego chłopaka.

– Wiem, Mikey, z nas dwóch to ja jestem tym mądrym i elokwentnym. Ty po prostu ładnie przy mnie wyglądasz – rzucił Hemmings i zaśmiał się cicho, a Michael uderzył go lekko pięścią w brzuch.

– Ugh, nienawidzę cię – ziewnął Michael, a po kilku minutach jego oddech stał się bardziej miarowy i Luke usłyszał ciche pochrapywanie. Michael zasnął. Dopiero wtedy Luke odważył się odpowiedzieć.

– Kocham cię.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

LEVEL COMPLETE

SAVE THE GAME

(edit 19/08/05: luke jest demiseksualny!!!! oznacza to,
że potrafi być w związku tylko z osobą, do której jest
bardzo przywiązany. kiedy pisałam game over nie

znałam tego pojęcia, dlatego po prostu go nie użyłam,
ale kilkakrotnie wspomniane było (chyba w późniejszych
rozdziałach i w replay), że zainteresowanie luke'a

ograniczało się głównie do michaela, więc to taki
mały fun fact po bardzo długim czasie)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro