Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

level 10; michael + luke

LEVEL TEN

(wybierz postać)

MICHAEL          LUKE

ASHTON                      

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

Michael od początku wiedział, że się podda. Nigdy nie był zbyt dobry w dotrzymywaniu swoich postanowień, szczególnie jeśli chodziło o blondwłosego osiemnastolatka. Michael zdawał sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie popełnia błąd, ponieważ Luke tylko udaje całą tę postawę. Niby z jakiego powodu miałby zainteresować się kimś takim, jak on?

Ale Michael chciał usłyszeć to, co Luke miał mu do powiedzenia, dlatego wsiadł do jego cholernego samochodu i teraz był wywożony Bóg wie gdzie. Może Hemmings chciał zabrać go za miasto, zamordować, zakopać jego zwłoki w lesie, zaraz po poćwiartowaniu ich, a następnie odjechać jak gdyby nigdy nic i raz na zawsze pozbyć się problemu?

– O czym myślisz? – zapytał Luke, patrząc na niego kątem oka i skręcając w kolejną ulicę. Znajdowali się teraz na przedmieściach Sydney, Michael chyba jeszcze nigdy nie był w tej dzielnicy, ponieważ nie rozpoznawał budynków. Ale to najwyraźniej nie było miejsce, do którego zmierzał Luke, ponieważ po chwili przejechali dalej.

Michael poczuł, jak zaczyna się rumienić i momentalnie odwrócił głowę tak, by Luke nie mógł tego zauważyć. Wbił wzrok w punkt za oknem i obserwował zmieniający się horyzont, szybko wymyślając jakąś głupotę, którą mógłby zastąpić to, o czym naprawdę myślał. Przecież nie powie tego na głos, prawda?

– Ja, uch, o niczym ważnym – mruknął niepewnie, zaciskając dłoń na materiale swojej koszulki. Czuł się wyjątkowo niekomfortowo w towarzystwie starszego od siebie blondyna, ponieważ nigdy nie był pewien jak zachowają się jego ręce, które zdawały się ciągle uciekać w stronę ciała Luke'a. To było tak, jakby coś po prostu przyciągało go do tego chłopca, ale Michael nie był tym zdziwiony.

To, co może sprawić mu ból, zawsze go przyciągało.

– Jesteśmy – rzucił Luke i zatrzymał pojazd, następnie wysiadając i czekając, aż Michael również to zrobi. Blondyn obszedł samochód i usiadł na masce, a Michael po kilku chwilach zrobił to samo, rozglądając się dookoła.

Znajdowali się na klifie, z którego idealnie było widać błękitne wody Pacyfiku. Na horyzoncie można było zauważyć kilka statków i mniejszych łódek, a słońce znajdowało się w połowie drogi na dół.

– Wow – szepnął Michael, nie mogąc się powstrzymać. Czyli zero zakopywania ciała w lesie. Chociaż Luke mógłby jeszcze zepchnąć go z klifu... Och, zamknij się. Miejsce było piękne, to Michael musiał przyznać. Wszystko było tutaj takie... ciche. 

– Znalazłem to miejsce trzy lata temu. Zawsze przychodzę tu, gdy mam wszystkiego dość. Nigdy nie słychać samochodów, ani szumu miasta. Wiesz, chyba każdy potrzebuje przestrzeni, w której mógłby spokojnie pomyśleć – stwierdził prosto Luke, patrząc przed siebie. Oparł się dłońmi o karoserię i odchylił nieco do tyłu, mrużąc oczy pod wpływem promieni słońca. Michael uśmiechnął się mimowolnie, ponieważ Luke wyglądał teraz młodziej, spokojniej.

– Ja nie mam takiego miejsca – odparł Michael, a słowa same wyszły z jego ust. Często tak miał przy osiemnastolatku, co było czymś dziwnym. Michael na ogół nie lubił mówić, raczej słuchał, jednak przebywając z Lukiem nie mógł się powstrzymać.

– Już masz – powiedział Luke i spojrzał na Michaela, który szybko odwrócił wzrok, przygryzając lekko dolną wargę. – Przywiozłem cię tutaj, bo pomyślałem, że to dobre miejsce do naszej rozmowy. Nie będę zabierał ci dużo czasu, bo wiem, że nie chciałeś ze mną jechać. Poza tym długo myślałem nad tym wcześniej i tak jakby... przygotowałem sobie to, co powinienem powiedzieć. Chociaż pewnie i tak wszystko wyjdzie inaczej, bo nigdy nie umiałem nic zaplanować, a ty przerwiesz mi z milion razy i...

– Luke, do rzeczy – poprosił Michael, z trudem powstrzymując śmiech. Luke był uroczy, gdy tak się plątał w słowach, ale Michael nie chciał widzieć więcej powodów do tego, by uważać Luke'a za uroczego, ponieważ to nie było dobre dla jego psychiki.

Blondyn westchnął i na moment spuścił głowę, nerwowo przeczesując włosy dłonią i strosząc je jeszcze bardziej. Następnie odwrócił się nieco, by móc swobodnie patrzeć na zielonowłosego chłopaka, który celowo unikał jego wzroku.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

LEVEL FAILED

(zmień postać)

MICHAEL          LUKE

ASHTON                    

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

Luke bardzo długo układał w głowie to, co powie Michaelowi, gdy ten zgodzi się z nim porozmawiać. Jednak teraz, siedząc tak blisko, to wszystko wydawało się nieodpowiednie, nie dość dobre. Luke nie miał zbyt dużo czasu, ponieważ Michael mógł się niecierpliwić, dlatego postanowił pójść na żywioł.

– Wczoraj doszedłem do wniosku, że nie mogę cię lubić – zaczął i zaraz uznał, iż to najfatalniejszy wstęp w dziejach fatalnych wstępów.

– Och... – mruknął Michael, spuszczając wzrok na swoje dłonie, ale nie powiedział niczego więcej. Luke spoliczkował się mentalnie i odchrząknął, ponieważ jego głos był zbyt zachrypnięty od emocji, które się w nim mieszały. Już od momentu, w którym Michael pojawił się w jego domu, Luke toczył wewnętrzną walkę. Z jednej strony wiedział, czego chciał, a z drugiej wiedział, że nie może tego mieć i nienawidził tej sytuacji. Chciał wyjaśnić ją raz na zawsze.

– Nie mogę, ponieważ to nie jest coś, co pochwaliliby moi rodzice, koledzy z drużyny, czy ogólnie ludzie w szkole. Wiem, że ciebie to nie obchodzi, ale ja nie potrafię przestać myśleć o tym, co będą o mnie mówić, kiedy dowiedzą się, że... no wiesz – kontynuował niezdarnie, nie odrywając wzroku od twarzy Michaela, która jak na razie pozostawała bez wyrazu. Luke nie mógł niczego z niej wyczytać i obawiał się jego reakcji. – Ale z drugiej strony nie mogę przestać myśleć o tobie i o tym, że już polubiłem cię bardziej niż powinienem. To nie tak, że mogę przestać, ponieważ inni właśnie tego ode mnie oczekują. Oczekują, że będę pokazywał się z ładną dziewczyną, najlepiej cheerleaderką. Jednak ja nie chcę być z żadną dziewczyną, chcę być z tobą – wyrzucił z siebie Luke z prędkością karabinu maszynowego, a ekspresja Michaela w końcu się zmieniła. Był w szoku, ale Luke nie miał zamiaru pozwolić mu sobie przerwać. Nie teraz. – Nigdy wcześniej nie byłem z chłopakiem i nie mam zielonego pojęcia o tym, jak to się robi, ale to chyba nie różni się aż tak bardzo od umawiania się z dziewczyną, prawda? Chcę zabierać cię na głupie randki do kina i pizzerii, chcę zapraszać cię do siebie i grać w gry wideo, albo oglądać idiotyczne filmy, podczas których moglibyśmy się przytulać. Chcę trzymać twoją rękę i wiedzieć, że jestem powodem twojego uśmiechu, a nie tylko irytacji. Chcę sprawiać, że częściej będziesz się śmiał i że twoje oczy będą błyszczeć tak, jak wtedy, gdy mówisz o historii...

– Luke, nie wierzę ci – powiedział cicho Michael i wtedy po raz pierwszy spojrzał na Luke'a. Tamten zamilkł, gdy zobaczył, że oczy Michaela wypełnione są łzami. Mike zeskoczył z maski samochodu i cofnął się o dwa kroki, jakby chciał odsunąć się od Luke'a. I to zabolało go nawet bardziej. – Nie wiem, dlaczego uważasz, że takie bawienie się ludźmi jest w porządku, ale nie mam zamiaru ci na to pozwolić.

Luke również zsunął się na ziemię i stanął przodem do Michaela, czując, jak jego dłonie znów zaczynają drżeć. Tracił Michaela, nawet jeśli nigdy tak naprawdę go nie miał i wiedział, że nie chce na to pozwolić.

– Mikey, proszę cię... Przysięgam, że wszystko, co powiedziałem, to prawda. Dlaczego nie możesz mi zaufać? – spytał bezradnie blondyn, czując, jak jego głos się załamuje. Jeszcze nigdy na niczym nie zależało mu tak bardzo, jak na tym, żeby Michael mu uwierzył. Nie wiedział, dlaczego tak jest, ale już zbyt długo próbował walczyć z tym uczuciem i chciał po prostu dać temu szansę, żeby zobaczyć, jak sytuacja się rozwinie. Należał do osób, które wolały spróbować, niż potem żałować, że tego nie zrobiły.

– Dlaczego? Luke, jesteś najpopularniejszą osobą w szkole, spałeś chyba z każdą dziewczyną w Sydney, możesz umawiać się z kim chcesz, a mówisz, że chcesz umawiać się ze mną? Spójrz na mnie...

– Patrzę na ciebie. Od pewnego czasu nie robię niczego innego – odparł Luke szeptem i podszedł bliżej, wodząc wzrokiem po twarzy Michaela; po jego zielonych oczach, po uroczym nosie, pełnych ustach, po śladach łez na policzkach. Luke kciukiem otarł jedną z nich i uśmiechnął się lekko. – Jesteś idealny, Michael.

Po tych słowach Luke pochylił się do przodu i nie dając Michaelowi szansy na odpowiedź, pocałował go. Nie było to tak gwałtowne, jak ich pierwszy pocałunek, ale Luke uważał, że było nawet lepiej. Michael od razu odwzajemnił pieszczotę, opierając dłonie na klatce piersiowej blondyna. Luke objął chłopaka jednym ramieniem i przyciągnął go bliżej siebie, drugą dłoń lekko układając na jego szyi. Zamknął oczy i pozwolił swoim ustom dopasować się do warg Michaela. Ich języki ocierały się o siebie, tak samo, jak spragnione bliskości ciała. Palce Luke'a zacisnęły się lekko na plecach Michaela, na co ten odpowiedział cichym pomrukiem, wywołującym u Luke'a dreszcze.

Jedna z rąk młodszego chłopaka powędrowała do włosów Luke'a, delikatnie ciągnąc za końcówki. Blondyn czuł, jak jego serce przyspiesza, zupełnie jakby miało wyskoczyć z piersi. Czuł również, że serce Michaela bije dokładnie tak samo. Luke odsunął się dopiero wtedy, gdy stracił oddech, wcześniej przygryzając lekko dolną wargę Michaela. Oparł swoje czoło o czoło młodszego chłopaka i uśmiechnął się szeroko, widząc, jak ten próbuje uspokoić swój oddech. Jego usta były lekko spuchnięte, a policzki zaróżowione i w tym momencie Luke pomyślał, że mógłby zabrać go do domu, albo nawet rozebrać go w swoim samochodzie.

Zwykły pocałunek podniecił go bardziej niż jakakolwiek dziewczyna, z którą spał (chociaż Michael oczywiście przesadził uznając, iż Luke spał z każdą dziewczyną w Sydney).

– Czy to znaczy, że pójdziesz ze mną na tę głupią randkę? – spytał Luke, wywołując u Michaela śmiech. Ten dźwięk był jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie Luke słyszał i chociaż wiedział, że zachowuje się, jak zakochany dzieciak, to w tej chwili mu to nie przeszkadzało.

Michael w odpowiedzi pokiwał głową i jakby uświadamiając sobie, co właśnie zrobił, zaczął rumienić się jeszcze bardziej. Luke wybuchnął śmiechem, ponownie przyciągając Michaela do siebie, ale tym razem po to, by ukryć go w swoich ramionach. Stojąc tam i czując szybkie bicie serca Michaela na swoim ciele, Luke pomyślał, że wszystko w końcu może być dobrze.

Ale czy na pewno miał rację?

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

LEVEL COMPLETE

SAVE THE GAME


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro