Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

level 1; michael.

LEVEL ONE

(wybierz postać)

MICHAEL          LUKE

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

W szkole, do której uczęszczał Michael, były trzy typy uczniów. Pierwsi to ci popularni, którzy uważali, że rządzą tym miejscem; zaliczano do nich chłopców z drużyny futbolowej i ich dziewczyny, oraz ich najbliższych przyjaciół. Drudzy to ci dręczeni przez popularnych; do nich należeli głównie uczniowie, którzy nie potrafili stanąć we własnej obronie i tak zwane "nerdy," od których wszyscy chcieli ściągać na testach i kraść ich wypracowania, ponieważ uważali, że ich intelekt wykracza ponad tak błahe tematy, jak esej z angielskiego. I byli jeszcze ci trzeci – ignorowani. Nie wchodzili nikomu w drogę, mieli własne sprawy i usuwali się w cień, kiedy wymagała tego sytuacja. Do nich należeli przeróżni gothci, punki, uczestnicy klubu książki i cała reszta.

Do nich należał również Michael Gordon Clifford. Był typem osoby, która mogła przebywać samotnie w zamkniętym pokoju przez tygodnie wraz ze swoimi grami wideo. Nienawidził, kiedy ludzie o nim rozmawiali, a jednocześnie pragnął ich uwagi. Pragnął, by ktoś w końcu zobaczył, że nie jest skończonym frajerem, że również ma ciekawą osobowość i coś do powiedzenia. Jego mama zawsze powtarzała, że dlatego farbuje swoje włosy – chce zostać zauważony przez rówieśników. Ale czy to coś złego? Michael był siedemnastoletnim chłopcem, przeżywającym prawdopodobnie swój najgorszy czas. Jego mama zmarła rok temu, ojciec symbolizował słowo "patologia," on nie wiedział, kim chce być w przyszłości, nie znosił patrzeć w lustro i odczuwał seksualny pociąg do osób tej samej płci. Nie odważył się nazwać siebie gejem, ponieważ nigdy w życiu nie całował drugiego chłopca. Inną sprawą było to, że dziewczyny również nigdy nie całował. To wszystko go przerażało i sprawiało, że nienawidził siebie jeszcze bardziej, chociaż w ogóle tego nie pokazywał.

Ponieważ mimo wszystkiego, co zostało powiedziane wyżej, Michael miał przyjaciela. Był nim dwa lata starszy Ashton, który uważał Michaela za absolutnie cudowną i absolutnie silną osobę. Ashton miał ze sobą sporo problemów, ale odkąd poznał Michaela zdawał się być innym człowiekiem – często się śmiał, już nie krzywdził samego siebie. Czasem Michael myślał, że dosłownie zabrał cierpienie Ashtona na siebie i było mu z tym dobrze. Ale właśnie dlatego nie mówił o tym głośno. Nie chciał, żeby Ashton się martwił i pomyślał, że zrobił coś źle. Michael był naprawdę szczęśliwy, kiedy przebywał z Irwinem, ale potem... Potem zostawał sam ze sobą na całą noc i wszystko do niego wracało.

Michael po prostu nienawidził samego siebie.

      ─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

– Cześć, kolorowy świrze.

Michael, słysząc owe słowa, podniósł wzrok znad swojej tacki z lunchem i zobaczył plecy oddalającego się chłopaka, otoczonego grupką innych roześmianych osób. Nie musiał widzieć twarzy, by wiedzieć przez kogo został tak "uroczo" nazwany. Luke Hemmings nie nazywał go w żaden inny sposób, zapewne przez to, że nie znał jego imienia, a kolorowe włosy ostatnimi czasy stały się znakiem rozpoznawczym Michaela.

Michael się nie złościł. Uważał, że Luke rzuca takimi komentarzami od niechcenia, jakby właśnie tego od niego oczekiwano, ponieważ jest kapitanem drużyny i musi mieć reputację, a w budowanie jej wchodziło męczenie innych. Luke był jedyną osobą, która zwracała uwagę na Michaela i to tylko pogarszało sprawę, ponieważ od jakichś sześciu miesięcy Clifford zaczął patrzeć na blondyna w inny sposób. Zauważał najdrobniejsze zmiany w jego twarzy – wiedział kiedy Luke jest zły, smutny, albo zirytowany. Wiedział, że kiedy Luke pije kawę w stołówce oznacza to, iż ma ciężki dzień. Wiedział wiele, ponieważ zwracał uwagę na to, czego inni nie dostrzegali. Dla przyjaciół Luke był liderem, dla Michaela był tylko bardzo zmęczonym nastolatkiem, który starał się podtrzymać image nadany już na początku zeszłego roku szkolnego.

– Mike, mam dość, wiesz? Czekam aż mu się postawisz od dwóch lat, ale ten twój mały romans ciągle stoi ci na drodze – usłyszał Michael i ze zdziwieniem spojrzał na Ashtona, który właśnie się do niego przysiadał. 

– Jaki romans? Ashton, nie mam pojęcia o czym mówisz. Za moment mam matematykę, muszę lecieć – rzucił zielonowłosy i szybko pozbierał swoje notatki, następnie niemal wybiegając ze stołówki.

Nienawidził, kiedy Ashton na głos mówił o tym, że Luke mu się podobał. Przecież to nie jego wina, prawda? To znaczy... owszem, gdyby nie patrzył na niego tyle razy w ciągu dnia może w końcu by mu przeszło, ale to i tak trudne, bo Luke był dosłownie wszędzie.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

Pani Mercer położyła przed Michaelem oceniony test i westchnęła cicho. Chłopak podniósł kartkę i popatrzył na czerwony znaczek, mówiący mu, że po raz kolejny oblał. Nie, żeby się przejmował. Nie uważał, że matematyka będzie mu kiedykolwiek niezbędna do przeżycia. Jednak poczuł się źle, bo naprawdę lubił panią Mercer, a ona robiła wszystko, co w jej mocy, by mu pomóc. Mózg Michaela był po prostu bardzo odporny na liczby.

– Michael, cała klasa zaznaczyła poprawną odpowiedź w zadaniu osiemnastym. Dlaczego ty tego nie zrobiłeś? – spytała kobieta z lekką rezygnacją, wracając do jego ławki. Michael podniósł wzrok i uśmiechnął się lekko.

– Nie lubię iść za tłumem – odparł i wzruszył ramionami. Czy uważała go teraz za głupiego? Nie chciał, by ktoś tak o nim myślał. Michael spędzał mnóstwo czasu na nauce matematyki, ale choćby nie wiem jak się starał, nie potrafił wpoić zasad tego przedmiotu. Zdaje się, że był bardziej humanistą, ponieważ pisanie wychodziło mu całkiem nieźle, niestety szkoły to nie obchodziło i chociaż Michael co dnia się modlił, nie usunęli matematyki i chemii z listy jego zajęć.

Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek, Michael pozbierał swoje rzeczy i skierował się do wyjścia, został jednak zatrzymany przez panią Mercer, siedzącą za biurkiem.

– Poprawię ten test, obiecuję... – zaczął Michael, ale w tym samym momencie zobaczył wchodzącego do klasy Luke'a i zaniemówił. Blondyn miał lekko znudzony wyraz twarzy, jednak gdy popatrzył na Michaela na jego ustach zaczął błąkać się uśmieszek, którego Clifford nie potrafił zinterpretować.

– Chciała mnie pani widzieć – stwierdził Luke, zwracając się do nauczycielki i schował dłonie do kieszeni czarnej bluzy, językiem jeżdżąc po dolnej wardze i drażniąc swój kolczyk. Michael przez kilka sekund wpatrywał się w jego usta jak zahipnotyzowany, ale kiedy sobie to uświadomił odwrócił głowę tak szybko, że prawie skręcił kark.

– Owszem, Luke. Kojarzysz Michaela? – spytała i uśmiechnęła się szeroko, jakby właśnie robiła coś najlepszego dla świata. Prawdopodobnie tak właśnie uważała, chociaż Michael miał złe przeczucia. Była jedyną nauczycielką, którą Michael lubił, a pech chciał, że uczyła znienawidzonego przedmiotu. Mając takich uczniów jak on zapewne wątpiła w swoją pracę częściej niż raz w tygodniu.

– Kolorowy świ... Michael Clifford. Tak, kojarzę. Ale jestem prawie pewien, że nie zrobiłem mu niczego złego, więc jeśli... – zaczął Hemmings beznamiętnym tonem, rzucając Michaelowi spojrzenie kątem oka. Zielonowłosy chłopak był zbyt zaskoczony tym, że Luke faktycznie wie, jak on ma na imię, więc w ogóle się nie odzywał.

– Och, nie! Nie o to mi chodziło. Po prostu Michael ma straszne kłopoty z moim przedmiotem, a ty zawsze byłeś jednym z najlepszych uczniów i pomyślałam, że mógłbyś mu trochę pomóc. Z drugiej strony słyszałam, że Michael jest świetny z historii, a tutaj chyba tobie przydałaby się pomoc, prawda? Uznałam, że to będzie dobry układ, który przyniesie korzyści wam obojgu – wyjaśniła szybko pani Mercer, a Michael spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.

– Wcale nie trzeba mi pomagać – burknął zirytowany. Czy ta kobieta poważnie musiała powiedzieć Luke'owi, że Michael ma "straszne problemy"? Przecież to jego sprawa.

– Z chęcią pomogę Michaelowi – rzucił Luke, kołysząc się lekko na piętach i teraz już nie odrywając wzroku od młodszego ucznia. Michael przełknął ślinę i niepewnie podniósł głowę. Niebieskie oczy Luke'a wpatrywały się w jego twarz, sprawiając, iż się zarumienił. Nienawidził swojego ciała za takie reagowanie, jednak właśnie takie były uroki posiadania bladej cery.

– Wspaniale! Jeżeli chcecie mogę załatwić dla was salę, która zawsze będzie wolna w wyznaczony przez was dzień – entuzjazmowała się kobieta, a Michael właśnie umarł po raz trzeci. Niby dlaczego Luke chciał mu pomagać? Zawsze nazywał go kolorowym świrem, a teraz nagle chciał uczyć go matematyki? Michael szczerze wątpił w jego wielkie serce i empatię.

– To nie będzie konieczne – zapewnił Luke i wzruszył ramionami. – Michael i ja możemy uczyć się u mnie.

Pani Mercer była bardzo zadowolona z rezultatu swojej rozmowy i mimo tego, że Michael wiedział, że kobieta chciała tylko i wyłącznie pomóc, to nie mógł powstrzymać narastającej w nim złości. Niby jakim cudem miał sobie wybić z głowy Luke'a, przebywając z nim w jednym pomieszczeniu? 

Jak najszybciej wyszedł z sali i udał się w stronę swojej szafki, lecz już po chwili usłyszał za sobą kroki.

– Mam dzisiaj trochę czasu przed treningiem, gdybyś chciał zacząć nasze... korepetycje – rzucił Luke i dogonił Michaela, teraz idąc tuż obok niego. Luke był trochę wyższy, co tylko bardziej irytowało młodszego chłopaka, przyciskającego mocno książki do klatki piersiowej, jakby mogły mu dać ochronę, chociaż nie do końca potrafił zdefiniować przed czym chciał się chronić. 

– Nie mam zamiaru się z tobą uczyć – mruknął Michael niewyraźnie i zatrzymał się przed szafką, następnie ustawiając kod i otwierając ją. – Nie wiem, w jaki sposób chcesz mnie upokorzyć, ale wiem, że...

– Dlaczego uważasz, że chcę cię upokorzyć? – spytał Luke, a szczere zdziwienie, które brzmiało w jego głosie sprawiło, iż Michael się zawahał.

– Bo nazywasz się Luke Hemmings. A ja nazywam się Michael Clifford. Myślę, że to wystarczający powód – odparł Clifford i schował książkę do matematyki. Zamiast niej wyjął z szafki tę do historii, następnie wsuwając ją do plecaka. Luke opierał się o szafkę obok i przez moment w ciszy patrzył na Michaela, skanując wzrokiem jego twarz. Michael czuł się wyjątkowo niekomfortowo.

– To głupi powód, wiesz? A ja naprawdę chcę ci pomóc, poza tym rzeczywiście potrzebuję kogoś, kto pomoże mi z historią, bo w tym roku nie mogę jej zawalić, więc będziemy kwita. Mój samochód stoi przed szkołą – powiedział blondyn tonem nieznoszącym sprzeciwu i odwrócił się, by ruszyć korytarzem. – Idziesz, Michael? – spytał, dopiero po chwili orientując się, iż tamten nie szedł za nim.

I właśnie dlatego Michael ruszył z miejsca. Po raz pierwszy Luke nie nazwał go kolorowym świrem. To w zupełności mu wystarczyło.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

LEVEL COMPLETE

SAVE THE GAME


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro