Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wywiad z Ariqhue

Witajcie, z tej strony Nihilistyczna. W tym numerze przychodzę do was z wywiadem z osobą, której książki już dłuższy czas zajmują pierwsze miejsca w kategorii fantasy. Jak sama twierdzi na swoim profilu, jest oderwaną od rzeczywistości nastolatką oraz zapaloną czytelniczką. Przedstawiam wam Ariqhue – naszą protektorkę.

Nihilistyczna: Witaj, cieszę się, że mam szansę przeprowadzić z tobą wywiad. Przeczytałam twoje książki i muszę przyznać, że wszystkie trzy są naprawdę ciekawe, a zwłaszcza "Stypendium Pentagramu", która wciągnęła mnie tak bardzo, że czytałam ją w szkole pod ławką. Każda opowieść ma swoją własną oryginalną fabułę, a uniwersa są rozbudowane i przemyślane. I tutaj pojawia się pierwsze pytanie - skąd czerpiesz inspiracje? Czy jesteś natchniona cały czas, czy musisz czekać na rzadko pojawiającą się wenę?

Ariqhue: Hejka, bardzo miło mi to słyszeć (tzn. czytać). Wena raczej mnie nie opuszcza i przez to rozpraszać mnie może praktycznie wszystko. Zwłaszcza, gdy akurat chcę zacząć pisać coś konkretnego, a w głowie fabuły na następne opowiadania już same mi się układają. Dużym pomocnikiem w skupianiu się na jednej historii jest muzyka, a poszczególnych sytuacjach - zdjęcia. Dlatego też jestem uzależniona (zaraz po Wattpadzie, rzecz jasna) od Pinteresta. Jednak konkretne pomysły i tak przychodzą same, niezależnie od sytuacji, więc moi znajomi, nawet jeśli dostatecznie mnie znają, nadal dziwnie reagują, kiedy nagle stwierdzam: "Mam to!" i zaczynam coś zapisywać w telefonie.

Nihilistyczna: Przeczytałam na twoim profilu, że dzielisz moją miłość do takich zespołów jak Panic! At The Disco czy Fall Out Boy, więc bardzo ciekawi mnie, czy inspirujesz się też ich piosenkami? Jak tak, to którymi?

Arique: I tutaj mogę kogoś zaskoczyć, ale moje ulubione zespoły czy piosenki niewiele mają wspólnego z moją twórczością. W szczególności w przypadku Fall Out Boy bardzo dbam, żeby ich utwory nie kojarzyły mi się z żadnymi pracami. To taki mój powiedzmy azyl, z którego korzystam, kiedy czuję, że powinnam odsapnąć, bo jako osoba zajmująca się pisaniem, praktycznie wszystko do niego sprowadzam. Np. jakaś dziewczyna się dusi i chyba umiera, Ari obserwuje, żeby umieć tą sytuację jak najlepiej opisać. Taki dosyć drastyczny przykład, ale w przybliżeniu tak to wygląda. Za to piosenki, które pomagają mi przy rozdziałach, znajduję przez przypadek, właściwie dzięki intuicji. Usłyszę sam początek i już wiem, że ta i ta będą do tego tańczyć wtedy i wtedy.

Nihilistyczna: Czyli twoje prace są w całości tylko twoją zasługą?

Ariqhue: Nie, tak tego bym nie nazwała. Chociaż bardzo się staram, żeby wszystko w moich pracach było autorskie, zdarza mi się coś zapożyczyć w mniejszym lub większym stopniu. Choćby samych bohaterów z "Niech nikt nie wie" scharakteryzowałam w oparciu o znaleziony na moim ukochanym Pintereście fanart. W przypadku samej fabuły pomysły faktycznie są moje, co jednak nie zmienia faktu, że choćby w jakimś minimalnym stopniu mogą nawiązywać do przeczytanej książki lub obejrzanego filmu. Mimo że wenę mam praktycznie przez cały czas, czasami przydaje się odrobina dodatkowej inspiracji, której źródłem w moim przypadku może być zarówno wyśmienity oscarowy film, jak i stary, żółty taboret. Co prawda pilnuję, żeby moje chwilowe zauroczenie, tak to nazwijmy, nie odbiło się za bardzo, albo najlepiej w ogóle na pracach, to z inspiracjami tak czasem bywa, że nie zawsze da się nad nimi zapanować.

Nihilistyczna: Wszystkie twoje tytuły są znane z gatunku fantasy. Czemu akurat ten rodzaj sobie tak upodobałaś? Jest w nim coś magicznego, czy po prostu inne ci nie przypadły do gustu?

Ariqhue: Zacznę od tego, że nigdy nie myślałam nawet, żeby pisać o Polsce. Nie wiem dlaczego - do bohaterów z Polskimi korzeniami nic nie mam, wręcz przeciwnie, ale sama Polska jako miejsce akcji niespecjalnie mi się widzi. A o innych państwach wiem za mało, tym bardziej, że jestem osobą, która z powodu jednego zdania potrafi zacząć się doszukiwać, czy w stanie Oregon rzeczywiście produkują drzwi z sosen. Fantastyka pozwala więcej uwagi przekierowywać na swoją "fantastyczność" w pracach, na którą tylko twórca ma wpływ, a nie te głupie importy drewna sosnowego! Ekhem, w każdym razie uznałam, że ten gatunek to całkiem rozsądne wyjście jak na początki z pisaniem, a kto nie kocha magii? I dodam, że opisywanie niektórych zaklęć i innych raczej niespotykanych zjawisk to czasami niezłe wyzwanie i trening dla warsztatu.

Nihilistyczna: Czyli mam rozumieć, że "Stypendium Pentagramu", "Niech Nikt Nie Wie" i "Sześć Elementów" to tylko początek twojej twórczości?

Ariqhue: Zdecydowanie tak, ale wszystko po kolei. Już z dwiema książkami w trakcie pisania średnio sobie radzę, więc zanim sobie jeszcze dołożę zajęć, lepiej, żeby pomysły poukładały się od A do Z, ale tych zdecydowanie mi nie brakuje i oby się to zmieniało!

Nihilistyczna: Sama wiem jak trudno jest pogodzić szkołę, życie prywatne i pisanie. Zwłaszcza, gdy do głowy znikąd napływają pomysły w ważnym momencie i nie można wszystkiego rzucić i ich spisać. Jak jest z tobą? I, skoro ciągle masz wenę i pomysły na opowiadania, gdzie je magazynujesz?

Ariqhue: Szczerze powiedziawszy, niby mam zeszyty, w których teoretycznie zapisuję swoje pomysły, ale w rzeczywistości często kończy się na wymienieniu bohaterów. Pozytyw jest przynajmniej taki, że w tym wypadku (bo jeśli chodzi o naukę, to nie bardzo) naprawdę bardzo dużo pamiętam, a właściwie nie zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć choćby fragmentu fabuły. Nazwy to już swoją drogą, ale te akurat zapisuję systematycznie, choćby na karteczkach samoprzylepnych, którymi zagracone mam całe biurko. Ale nikt mi nie wmówi, że mam bałagan; to jest niezbędnik mojego przyszłego artyzmu! Taką mam przynajmniej nadzieję. Nigdy nie byłam zbytnio poukładana - taka dusza artystyczna - więc jeśli coś już się pojawia w moim notatniku, jest to zazwyczaj właśnie jakaś nazwa albo wyrwana z kontekstu sytuacja bądź sam dialog.

Nihilistyczna: Zaintrygowało mnie określenie "przyszły artyzm". Pisząc je masz na myśli przyszłe prace na Wattpadzie, czy wybiegasz już myślami w przyszłość, bo chcesz zostać pisarką z zawodu?

Ariqhue: "Chcieć" to dobre określenie. I tak, w pewnym sensie marzy mi się utrzymywanie tylko z pisania i to jako twórca, chociaż zdaję sobie sprawę, że może trochę czasu minąć, zanim dopnę swego, ale determinacji mam dość. W każdym razie na początku przydałaby się jakaś mniej "niezależna" posada, dzięki której mogłabym przynajmniej nie głodować i do tego czasu, choć przypuszczam, że jeszcze dłużej; na razie Wattpad jest moim priorytetem. Zawsze byłam niepoprawną marzycielką i kiedy po latach spędzonych z nosem w książce odkryłam, że sama mogę pisać, olałam dosłownie wszystko inne i nie żałuję. "Są rzeczy ważne i arcyważne", a jeśli uda mi się połączyć pasję z pracą, będę chyba najszczęśliwszą osobą na Ziemi. Ale to kiedyś.

Nihilistyczna: Zaczęłaś już publikować swoje prace w internecie. To pierwszy krok w dobrą stronę.

Ariqhue: Też tak myślę, ale jeszcze sporo pracy przede mną i w gruncie rzeczy się z tego cieszę. Poza poznawaniem innych pasjonatów, pisania jak i czytania, najszerzej się uśmiecham, widząc postęp swojego warsztatu, a energii dodaje mi tylko świadomość, że mam jeszcze co poprawiać. Plus oczywiście fakt, że ktoś czyta i docenia moje wypociny, bo to chyba największy komplement.

Nihilistyczna: Nie widzę powodu dlaczego twoje dzieła miałyby nie być doceniane. Z rozdziału na rozdział widać postęp w twoim stylu pisania. Jeśli już mówimy o Twoich początkach, to muszę się spytać jak natrafiłaś na Wattpad i co skłoniło cię do napisania Twojej pierwszej książki?

Ariqhue: Na aplikację mobilną portalu na początku trafiła moja koleżanka, która chyba następne pół roku truła mi, że też muszę ją sobie pobrać. Jako że miałam swojego kindle - a i tak nadal preferuję papier - niespecjalnie widziałam sens w czytaniu czegoś, co piszą inni. Ale kiedyś, właściwie przez przypadek i z kompletnych nudów, zaczęłam czytać coś na jej [koleżanki] telefonie i stwierdziłam, że to jest tak cudowne, iż warte założenia konta. Niedługo po dotarciu do ostatniego opublikowanego rozdziału, zaczęłam się dołować, że przecież nie dotrwam do kolejnego, a poczytałabym coś podobnego. Dokładnie wtedy poczułam się, jakby ktoś mi walnął patelnią w łeb. I tak nastała era "Wow. Przecież ja też mogę pisać!". Aktualnie mojej pierwszej książki nie ma na Wattpadzie wśród tych opublikowanych, bo porzuciłam ją po czternastu rozdziałach, kiedy to odkryłam fanart, będący późniejszą inspiracją dla "Niech nikt nie wie", a było pomiędzy nimi zbyt wiele elementów wspólnych, żeby ją zostawić, ale jeśli ktoś pamięta "Saiden", to mogę mu wysłać czekoladę jako wyraz szacunku i szoku. Później już jakoś poszło z górki i od dwóch lat (poza tygodniem w Londynie, do którego pojechałam przede wszystkim z powodu 3NW, którego akcja rozgrywa się właśnie tam, więc w sumie... ) nie było dnia, żebym nie odwiedziła Wattpada. Takie moje małe uzależnienie.

Nihilistyczna: Zarówno ta strona jak i społeczność, jaka się na niej wytworzyła jest czymś, co można porównać do biblioteki, którą każdy może tworzyć i ulepszać. Są jednak błędy (np. samokasujące się rozdziały), które naprawdę wytrącają z równowagi. Czy ty też często narzekasz na nią i jej czasem absurdalne bugi?

Ariqhue: Pewnie! Nigdy nie zapomnę jak cały długi rozdział mi nagle zniknął i gdyby nie fakt, że miałam go otworzony na telefonie i szybko wszystko zescreenowałam, pewnie musiałabym się z nim na stałe pożegnać. Od tego czasu obiecałam sobie, że będę mieć gdzieś na komputerze kopię zapasową swoich prac, ale muszę się przyznać, że często o tym zapominam. W przypadku innych wattpadowych błędów, w większości bardziej mnie bawią, choć gdy zdarza mi się czytać taki wybrakowany rozdział czasami mam ochotę rzucić telefonem (ale go kocham, więc zazwyczaj poprzestaję na niecenzuralnym zwrocie) to częściej naprawdę się uśmiecham, bo w końcu żaden program nie jest idealny, a Wattpad, jakby nie było, to jeszcze świeżak wśród internetowych potęg, choć potencjał ma niezły i nawet jeśli czasem poutrudnia mi życie, dobrze, że w ogóle jest.

Nihilistyczna: Pogadajmy jeszcze na koniec trochę o tobie. To, że uwielbiasz czytać książki już wiemy. Jakie tytuły, gatunki, autorzy mają specjalne miejsce w twoim sercu i dlaczego?

Ariqhue: Meg Cabot. To pierwsze nazwisko, które przychodzi mi na myśl, kiedy ktoś pyta o moje ulubione książki. W dużej mierze to właśnie dzięki Meg zakochałam się w słowie pisanym i to wcale nie przez serię "Pamiętnik księżniczki", która właściwie średnio mi przypadła do gustu, ale "Pośredniczkę". Paranormalny romans czy nie, ja od pierwszych stron widziałam, że główna bohaterka nie opuści mnie jeszcze przez długi czas i się nie pomyliłam. Drugą serią, którą wprost uwielbiam, jest "GONE: zniknęli" Michaela Granta, po którą odważyłam się sięgnąć, gdy już nie miałam co czytać na dziale młodzieżowym, a na dział dla dorosłych nie chcieli mnie wpuścić, dasz wiarę? Może i byłam smarkata, ale żeby dziecko pozbawiać szerszego dostępu do literatury... Po "GONE" miałam książkowego kaca przez następne dwa lata i chyba jeszcze mi całkiem nie przeszedł. Na koniec jeszcze "muszę" wymienić moje ostatnie odkrycie - Lisę Unger i jej "Kruche więzi" oraz drugą część pt."Mój przyjaciel mrok". Fabuła jak na thriller przyzwoita, ale to styl sprawił, że autorka stała się moim guru od spraw pisarskich. Pomiędzy było jeszcze sporo mniejszych tytułów, ale poza "Córką Laguny", "Pamiętnikiem z przyszłości" i "Motylkami", niewiele zapadło mi w pamięć

Nihilistyczna: Mam nadzieję, że naszych czytelników zainteresuje chociaż jeden z wyżej wymienionych tytułów i przeczytają je, bo wiem, że warto. Czytając twoją odpowiedź, przypomniał mi się tekst z tegorocznego egzaminu gimnazjalnego. Autor powołał się tam na cytat, który mówił, żeby nie sięgać po książki, które mają mniej niż rok. Jakie jest twoje zdanie na ten temat?

Ariqhue: Myślę, że tak naprawdę to nie ma znaczenia. Znaczy, ufanie wszystkim mediom często promującym "zarabiające odmóżdżacze", jak ja to nazywam, faktycznie nie zawsze jest rozsądne, ale nowa książka, nie oznacza zła. Po prostu trzeba trafić i najlepiej nie sugerować się reklamami, tylko samemu iść do księgarni i trochę poszperać. Zresztą, ja i tak częściej urzęduję w bibliotekach publicznych, a tam aż tak dużo nowości nie ma, ale jeśli jakieś się już pojawiają, ryzyko przeczytania jest mniejsze, bo w końcu nic nas to nie kosztuje, więc zawsze można książkę oddać, a ciekawość wobec nieznanego tekstu - przynajmniej w przypadku czegoś, co można pomacać, powąchać, ewentualnie zatańczyć wokół tego - popycha mnie właśnie ku takim lekturom.

Nihilistyczna: Święte słowa na zakończenie naszego wywiadu. Może wśród naszych czytelników są też osoby, które niedawno przystępowały do tego testu? Dziękuję bardzo za inspirującą rozmowę i życzę powodzenia w dalszej twórczości oraz czekam na twoją pierwszą papierową książkę!

Ariqhue: To ja Ci bardzo dziękuję, że zechciałaś ze mną ten wywiad przeprowadzić. Do zobaczenia.

Jak widać, Ariqhue jest osobą jedyną w swoim rodzaju. Autorka pełna pomysłów i ambicji, oryginalna i, co najważniejsze, ma wyśmienity gust muzyczny. Posiada też coś, czego wiele z nas jej zazdrości – niekończące się "wenowe źródełko pomysłów". Jednego możemy być pewni: ujrzymy jeszcze wiele książek jej autorstwa. Każda kolejna będzie lepsza od poprzedniej, bo, jak sama powiedziała, cały czas ulepsza swój warsztat.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro