2. Give Me Love
Siedziałem w kącie bardzo snobistycznej restauracji obserwując, jak palce Isabelli poruszają się po wiolonczeli, potem po fortepianie. Miała niesamowity talent. Z tym się trzeba urodzić, inaczej tego nie nazwę.
Po półtorej godzinie dziewczyna skończyła swój koncert i mogliśmy stamtąd wyjść.
- Okropne miejsce. - Odetchnąłem, gdy zamknęły się za nami drzwi.
- Też tak uważasz? Nienawidzę tu pracować. Chodźmy do znacznie lepszego miejsca.
Dotarliśmy do baru, w którym rozbrzmiewała rockowa muzyka.
- Znajdź sobie jakieś miejsce, mają dobre ginger beer, ja lecę się przygotować. - Oznajmiła i ruszyła w stronę sceny.
Wkrótce później jej uroczy głos rozbrzmiał w głośnikach.
- Cześć wszystkim, mam na imię Isa, część z was mnie już zna i mam nadzieję, że umilę wam jakoś najbliższe półtorej godziny.
Szczerze? Nie słyszałem nigdy takiej aranżacji "Livin' On a Prayer". To coverowało pół świata, ale... Z tym głosem... Wydawało mi się, że rozmowy nieco przycichły.
Następnym kawałkiem było "November Rain" Guns'n'Roses, "Bring Me To Life" Evanescence oraz "Radio Gaga", ale także inne, bardziej współczesne rockowe hity.
Tym razem nawet nie wiedziałem, kiedy przeleciało półtorej godziny. Bella wyrosła przed moim stolikiem.
- I jak ci się podobało?
- Bardzo. Idziemy?
- Tak, chodźmy.
Wsiedliśmy z powrotem do jej auta. Wkrótce później byliśmy na miejscu.
- Weźmiesz gitarę, proszę? - Spytała.
- Jasne, pomogę ci.
- Jak mam cię przedstawić?
- Może być Christopher, to moje drugie imię.
Weszliśmy do środka, gdzie przywitało nas trzech mężczyzn, mniej więcej w moim wieku.
- Cześć, Bella! - Przywitał się jeden z nich, podając jej piwo.
- Cześć, chłopaki, to jest Christopher, mój znajomy, Chris, to Harry, Oliver i Jimmy. - Upiła łyk piwa.
- A ty przypadkiem nie prowadzisz? - Spytałem.
- Mieszkam w lokalu na górze.
Wkrótce potem cała czwórka zagrała "Forgive Me Friend" Smith&Thell. Wrócili na kolejkę shotów, zagrali "Bohemian Rhapsody", a potem Isabella została sama na scenie.
Spojrzała na mnie z uśmiechem i zaczęła grać na gitarze. Szybko poznałem utwór.
- Give me love like her
'Cause lately I've been waking up alone
Paint splattered teardrops on my shirt
Told you I'd let them go
And that I'll fight my corner
Maybe tonight I'll call ya
After my blood turns into alcohol
No, I just wanna hold yaGive a little time to me or burn this out
We'll play hide and seek to turn this around
All I want is the taste that your lips allow
My, my, my, my, oh give me love
My, my, my, my, oh give me love
My, my, my, my, oh give me love
My, my, my, my, oh give me love
My, my, my, my, oh give me loveGive me love like never before
'Cause lately I've been craving more
And it's been a while but I still feel the same
Maybe I should let you go
You know I'll fight my corner
And that tonight I'll call ya
After my blood is drowning in alcohol
No I just wanna hold yaGive a little time to me or burn this out
We'll play hide and seek to turn this around
All I want is the taste that your lips allow
My, my, my, my, oh give me love
Give a little time to me, or burn this out
We'll play hide and seek to turn this around
All I want is the taste that your lips allow
My, my, my, my, oh give me love
My, my, my, my, oh give me love
My, my, my, my, oh give me love
My, my, my, my, oh give me love
My my, my, my, oh give me love
Każda aranżacja piosenki, którą prezentowała, była niezmiernie magiczna. Nie miało nawet znaczenia, że to moja piosenka. Nie zorientowałem się, kiedy do mnie podeszła.
- Palisz? - Spytała. Kiwnąłem głową. - Chodź.
- Nie grasz?
- Kolej Jimmy'ego, ja już dziś mam dość.
Wyszliśmy przed bar. Dziewczyna poczęstowała mnie papierosem. Zacząłem się rozglądać, spostrzegłem tabliczkę z napisem "Grafton St" na budynku naprzeciwko.
Zacząłem wpatrywać się w dziewczynę. Jeździła starym vanem, mieszkała w klitce nad barem, zarabiała marne grosze grając to tu, to tam... Wydawało mi się, że jej historia jest bardziej złożona.
Na szczęście alkohol rozwiązał jej język.
- Sześć lat temu miałam z rodzicami wypadek. Zginęli na miejscu. Jak jeszcze żyli, miałam normalne dzieciństwo. Może nie spaliśmy na pieniądzach, ale starczało na szkołę muzyczną dla mnie. Rodzice uwielbiali muzykę, tą miłość do niej przekazali mnie... Jasne było, że w przyszłości będę się zajmować muzyką. Ale miałam marzenia na wielką karierę, koncerty na stadionach... Nie granie w restauracjach i barach żeby związać koniec z końcem. Mieszkanie mam dzięki Jimmy'emu. On jest właścicielem całego tego przybytku i pozwolił mi tam zamieszkać w zamian, za granie z nimi. - Westchnęła. - Skończyłam. Idziemy?
Zaczęliśmy pić drink za drinkiem. Widać było, że dla Isabelli to chleb powszedni, chociaż sam coś o tym wiem - taka praca. Mi płacili alkoholem. Jameson, Jack Daniel's, Guinness, Johnnie Walker - kolejka za kolejką. Oboje byliśmy już całkiem mocno wstawieni, z resztą znajomi dziewczyny też.
- Ej, zróbmy sobie amatorską Cèilidh! - Zaproponował Harry.
Cèilidh to impreza, na której tańczy się i śpiewa do szkockiej lub irlandzkiej muzyki. Świetna zabawa, jeśli kiedykolwiek będziecie mieli okazję to spróbujcie, gwarantuję, że nie pożałujecie.
Zabawa się rozkręciła. Po około pół godzinie ktoś powiedział:
- Bella, twoja kolej!
- A więc co sobie życzycie? - Spytała.
- Carrickfergus! - Zażądał Jimmy.
Z tego, co później tłumaczył mi Oliver wiem, że to tradycyjna irlandzka pieśń.
Isa śpiewała utwór, wystukując melodię butem o podłogę - skutecznie, miała na sobie białe kowbojki. Uśmiechnęła się do mnie i mógłbym przysiąc, że śpiewała tylko dla mnie.
Gdy skończyła, zrezygnowaliśmy z gry i poszliśmy grać w darta.
- Jestem mistrzem tej gry, poniesiesz sromotną porażkę.
- Nie mój drogi. Ja jestem królową tej gry.
Wygrała. W bilarda też. Muszę więc zadowolić się tytułem mistrza piwnego ping-ponga.
- Mój Boże, czy to szafa grająca? - Zaśmiałem się.
- Tak! Korzystamy z niej nawet często.
Za swe dalsze czyny nie odpowiadam, byłem zbyt pijany. Stanąłem za nią, objąłem ją, pocałowałem w szyję i powiedziałem:
- Chcę zatańczyć.
Bella dopiła drinka, wstała, włączyła na szafie grające kawałek Grety Van Fleet i podeszła ze mną zatańczyć.
Było już bardzo późno, choć lepszym określeniem będzie "wcześnie", bar znacznie opustoszał, choć nadal było tam sporo ludzi. Gdy nasz utwór dobiegał końca, Isa przyciągnęła mnie bliżej i pocałowała. Mówiłem, zwalmy wszystko na alkohol.
Wkrótce późnie Isabella postanowiła wrócić do domu. Odprowadziłem ją.
- Wejdziesz na chwilę? - Spytała. - Mam nadzieję, że lubisz wino i Doritosy?
- Kto nie lubi?
Miały być tylko chipsy i wino, skończyło się wspólnie spędzoną nocą.
Zwalmy to na alkohol.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro