Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24 - Światełko w tunelu

Pochłonięta przez dół Freja pomyślała, że umarła i trafiła w zaświaty. Mrok i miękkie, otulające ją ciepło, zdawały się to potwierdzać, jednak nieśmiałe stęknięcie szybko wyprowadziło ją z błędu.

— Jesteś cała? — wymamrotał Wiktor, powoli wypuszczając leżącą na nim siostrę z bezpiecznych objęć.

Echo ciszy zagłuszyło szuranie Frei próbującej sturlać się z brata. Dół był ciasny, mimo że w długości zdawał się nie mieć początku ani końca. Gdy dziewczynie udało się przewrócić na plecy, miała wrażenie, że czeka na pochówek w wykopanej na trumnę dziurze. Z nieba spadały płatki śniegu; na górze było tak jasno, w porównaniu do otaczającego rodzeństwo mroku.

— Co się stało? — wymamrotała, leżąc w bezruchu.

Wiktor westchnął.

— Mówiłem, że mnie nie udźwigniesz.

— Jean...

— Hm? — zaciekawił się hrabia, podnosząc głowę, by móc przyjrzeć się siostrze, której zarys powoli rysował się w ciemnościach.

Przecież... Przecież to niemożliwe — pomyślała dziewczyna. Nie chciała wierzyć, by był to Jean Chastel, którego poznała w drodze do domu. W końcu tyle rzeczy nie miało ostatnimi czasy sensu. Kolejna osobliwość mogła pozostać tylko ułudą. Tak — tłumaczyła sobie. To na pewno tylko moja wyobraźnia. Nie mógł podążyć za mną tak daleko, ani trafić do miejsca, o którym nie wspominałam.

— Co powiedziałaś? — dopytywał Wiktor. — Wszystko w porządku?

Niezdarny, choć pełen czułości dotyk na głowie Frei wyrwał ją z zadumy i sprowadził na ziemię, a raczej pod nią. Duża dłoń hrabiego ostrożnie badała głowę siostry w poszukiwaniu guzów i powodu jej dziwnego zachowania.

— Wiktor! — pisnęła, ocknąwszy się i gwałtownie usiadła. — Co my teraz zrobimy?

— Jak to co? — sarknął i kucnął przed siostrą, by pomóc jej wstać. — Znajdziemy wyjście i chyba nawet mam pomysł, jak to zrobić. Widzisz to?

Powoli oswajająca się z ciemnością Freja podążyła spojrzeniem za ruchem ręki brata, który wskazał jedną ze ścian.

— To nie jest zwykła jama w ziemi — kontynuował. — Czy to ci czegoś nie przypomina?

Freja musiała się przyjrzeć i skupić wzrok na ścianie. Sięgnęła dłonią, otrzepując z powierzchnię z nagromadzonego brudu. Zakaszlała, gdy pył zmieszał się z jej oddechem. Wtedy też zauważyła to, co wcześniej dostrzegł hrabia.

— Złoto?

— Złote żyłki, tak — potwierdził Wiktor.

— Takie jak... Czekaj — kichnęła, czując na karku nagły przeciąg i coś sobie przypomniała. — Czy to możliwe, że ten tunel prowadzi do piwnicy?

— Mam taką nadzieję.

Ciałem dziewczyny wstrząsnęły dreszcze — z zimna i znajomego lęku. Znowu ta przeklęta piwnica.

— A... A więc... w którą stronę mamy iść?

Kolejny chłodny podmuch połaskotał ich zmarznięte nosy; jakby droczył się z rodzeństwem, które dało się zwabić w kolejne kłopoty. Choć Freja z każdą kolejną chwilą denerwowała się coraz bardziej, Lwi Hrabia zachował spokój. Coś zaszeleściło w ciemności.

— Daj mi rękę — powiedział stanowczo, a dziewczyna nie oponowała. — Nie jesteś tu sama — kontynuował, ciasno splatając jej drżące palce z własnymi — więc nie karm strachu zbędnymi myślami.

— To brzmi... Ktoś mi to kiedyś powiedział.

Wiktor parsknął.

— To musiał być ktoś bardzo mądry i wart posłuchu.

Freja mocniej ścisnęła dłoń brata.

— Czujesz to?

— Co? — mruknął w odpowiedzi.

— Przeciąg. — Westchnęła głęboko, poświęcając chwilę na zebranie myśli. — Zauważyłam to na początku naszych poszukiwań w piwnicy. Płomień świecy mi to wskazał. Pomyślałam, że gdzieś musi być inne wejście, skoro wiał tam wiatr. Lekki co prawda, ale gdyby istniało tylko przejście z gabinetu, nie byłoby żadnego przewiewu, a powietrze byłoby zastałe.

Im więcej słów wypadało z ust Frei, tym Wiktor szerzej otwierał oczy i buzię ze zdumienia. W pewnym momencie zadrżało mu serce. Jaka bystra! — krzyknął w myślach i w rozrzedzającej się ciemności, nadal po omacku, mocno ją przytulił.

— Wszystko w porządku? — wymamrotała z trudem, dociśnięta do pachnącego piżmem i ziemią szustokoru, i odetchnęła, gdy Wiktor wypuścił ją z krótkiego uścisku.

— Tak. Po prostu... Po prostu jestem z ciebie dumny.

Mocniejszy wiatr, który uderzył na rodzeństwo z góry, prusząc przy tym coraz grubszymi śniegowymi płatkami, jakby ich ponaglał. Cichy świst po jednej ze stron tunelu wskazał Gallangerom drogę.

— Chodźmy — szepnęli jednocześnie, z nieco większą pewnością zatapiając się w bezkresnych ciemnościach.

Mimo że światło wydobywające się od strony polany nikło w długim, prostym korytarzu, ciemność z drugiej strony zdawała się nie mieć końca. Nawet po niemal godzinnym, bardzo powolnym spacerze w głąb ziemi. Szuranie, będące jedynym otaczającym rodzeństwo dźwiękiem, stało się tak monotonne, że aż uspokajające. W tamtym momencie każdy inny odgłos byłby co najmniej niepokojący.

Coraz wyraźniejsze powracające echo sugerowało, że przed Gallangerami pojawiła się duża przestrzeń. W pewnej chwili Wiktor stanął, zatrzymując obok siebie siostrę.

— Miałam nadzieję — zagaiła Freja — że tunel kiedyś się skończy, ale teraz... Co teraz? Tu jest tak ciemno.

Echo jej głosu, badając przestrzeń przed nimi, zamieniło się w niezrozumiały szum. Kolejne ostrożne kroki skutkowały tym samym. Dopiero gdy Wiktor zahaczył barkiem o bok solidnej gabloty, rozległ się głuchy dźwięk uderzenia i szczebiotanie szkła.

— Chyba — szept Wiktora zawibrował wśród powracającej, głuchej ciszy — dotarliśmy do piwnicy. Tak sądzę.

Freja poczuła ciarki.

— Tu jest tak ciemno — wybełkotała drżącym głosem i westchnęła ciężko, nieświadomie wbijając palce w ramię brata. — Za ciemno. Wiktorze.

Lwi Hrabia objął siostrę za plecy i przycisnął do siebie. Mimo warstwy grubego płaszcza czuł pod swoimi palcami trzęsące dziewczyną dreszcze i w porę utrzymał ją w pionie, gdy nogi odmówiły jej posłuszeństwa.

— Hej! Jestem tu. Tuż obok. Jesteś bezpieczna — zapewniał, jednak słowa te zdawały się mijać z celem.

— Niech zapalą się pochodnie — mamrotała bliska płaczu — jak wtedy, gdy pokazywałeś mi sztuczkę. Błagam.

Wiktorowi ciężko było uwierzyć, że Freja nadal tak bardzo bała się tego miejsca. Bolała go ta reakcja i fakt, że poza tuleniem jej do siebie, nie potrafił zrobić nic, by załagodzić stan siostry.

— Gdybym tylko znał sposób... — Nagle urwał, gdy usłyszał za plecami specyficzne syknięcie poprzedzające nagły rozbłysk światła. — Frejo?

— Jest za ciemno...

— Frejo!

By odkleić od siebie siostrę, Wiktor musiał użyć sporo siły. Tak bardzo przywarła do niego w strachu. Jeszcze przez moment nie chciała rozewrzeć mocno zaciśniętych powiek.

— Otwórz oczy. Już jest w porządku — zapewniał hrabia. — Otwórz oczy i zobacz.

Początkowo Freja nie chciała zawierzyć bratu, jednak gdy jej powieki zabarwiły się od jasności czerwienią, odetchnęła z ulgą i rozejrzała się dookoła.

Tajemniczy tunel wyprowadził ich na najniższe piętro piwnicy, przed wysadzany kolorowymi szklanymi płytkami herb Gallangerów. Wokół stało kilka innych gablot i półek skąpanych w cieniu rzucanym przez antresole. Samo dno podziemia okazało się mroczne i jeszcze bardziej tajemnicze, jednak przy tym paradoksalnie zdecydowanie mniej przerażające, niż Freja zdążyła sobie wyobrazić.

— Jesteśmy w domu — odetchnęła, nie kryjąc ulgi i, nadal wspierając się na ramionach Wiktora, z impetem oparła skroń jego piersi.

— Hmm... — mruknął z uśmiechem. — Brzmisz, jakbyś już niemal w pełni oswoiła się z tym miejscem. Kim jesteś i co zrobiłaś z moją zlęknioną siostrą?

Odsunąwszy się odrobinę, Freja łypnęła na brata spod zmarszczonych brwi.

— Czy ty właśnie ze mnie drwisz?

Hrabia już chciał się zaśmiać, ale przypomniał sobie zachowanie Frei wobec dżina. Postanowił więc jednak nie drażnić siostry, a przynajmniej nie w temacie jej lęków.

— Wcale — podjął cieplejszym głosem, uśmiechnął się ujmująco i poklepał czubek głowy dziewczyny. — Cieszę się, że czujesz się lepiej.

— Jestem odważniejsza, niż myślisz. — Odwzajemniając równie uroczy uśmiech, Freja wyswobodziła się z braterskich objęć. — Chodźmy.

Nagły chłód i lekkość na przedramionach Wiktora niespodziewanie popsuły mu humor, jednak bez słowa podążył za siostrą, idącą już w stronę schodów. To uczucie o czymś hrabiemu przypomniało, jednak nie wiedział jak zacząć temat. Tym bardziej, że Freja radośnie nuciła pod nosem.

— O czym tak intensywnie myślisz? — zapytała pierwsza, gdy byli już na przedostatniej antresoli, zwabiona markotnością i skupieniem na twarzy brata.

— Kiedy spadłaś za mną na dół, coś powiedziałaś.

— Co?

— Jean. Kim jest Jean?

Freja milczała, zacisnąwszy szczękę i pięści. Nagle na ramieniu brata dostrzegła srebrną ćmę, która na moment skupiła na sobie całą jej uwagę.

— Czy to jakiś chłopiec z Marsylii?

— Uważaj! — krzyknęła, kiedy Wiktor zahaczył barkiem o drewnianą półkę.

Ta zachybotała się z nieprzyjemnym dźwiękiem i mimo że Wiktor w porę przytrzymał ją dłońmi, na podłogę spadło kilka książek i luźnych kartek, rozlatując się pod nogami rodzeństwa.

— Jak tak dalej pójdzie, zdemolujesz całą piwnicę. Wszystko w porządku?

— Tak, tak — odparł hrabia, kucnąwszy przy rękopisie, którego stary grzbiet złamał się wpół.

— Na pewno? Mocno się poobijałeś i na dodatek przyjąłeś na siebie mój upadek.

— Dziwię się, że uszedłem po tym z życiem — parsknął.

— Jesteś okrutny — sarknęła Freja, klepiąc brata w ramię i kucnęła przy nim, by pomóc mu pozbierać to, co spadło. — Przecież się martwię!

— A ja to doceniam.

Freja z politowaniem spojrzała na szeroko uśmiechniętego Wiktora, układającego na miejsce najbardziej pokiereszowaną księgę. Po chwili na półce z powrotem znalazły się również luźne kartki, które rodzeństwo obiecało sobie pewnego dnia doprowadzić do należytego ładu. Ostatnia księga, obita w jasną skórę, zasiała w umyśle hrabiego pewien pomysł.

— Wiesz... Skoro zostałem zaproszony na aukcję, czemu nie miałbym się czymś na niej pochwalić?

— Zaproszony? Sam?

— Tak. Przykro mi. — Westchnął ciężko, krzywiąc się przy tym na twarzy. — Mam pojawić się osobiście i w pojedynkę.

— Och, nie — niemal krzyknęła, machając przed sobą dłońmi, jakby chciała odgonić wstrętne wspomnienia — nie jest mi smutno z tego powodu. Nie tęsknię za tamtym towarzystwem. Wolę poczekać w domu i... zamartwiać się o ciebie, jeśli udasz się tam sam. Nie ufam żadnemu z tych ludzi.

— Spokojnie. Ja tym bardziej im nie ufam. Jak miałbym to zrobić, skoro moim celem jest coś zupełnie innego.

Freja pokręciła głową. No tak, zemsta — pomyślała i położyła dłoń na twardej, spękanej okładce.

Wiktor oparł grzbiet księgi na dłoni i ostrożnie rozwarł strony mniej więcej na środku. Pociemniałe kartki z przyjemnym dla ucha szmerem sztywno rozstąpiły się na boki, ukazując wyblakły, kolorowy szkic i tekst. A raczej dziwne, niezrozumiałe bazgroły.

— Chcesz więc zabrać na aukcję ten stary rękopis?

— Zabytkowy, tak. Na pewno ma jakąś wartość, skoro znajduje się w piwnicy. Przynajmniej wartość zabytkową. Szkoda, że ciężko rozszyfrować jej tytuł. Primogenitus? Primogenitus co?

— Nie będziemy żałować, jeśli się jej pozbędziemy?

— Mało prawdopodobne — stwierdził hrabia, skupiając wzrok na siostrze. — Ojciec uwielbiał kolekcjonować nawet niepotrzebne rzeczy dla samego ich posiadania. Ten rękopis — postukał w niego palcem — nie wygląda na taki, którego chętnie by się używało. Jego zawartość ciężko rozczytać, a jeszcze trudniej byłoby to przetłumaczyć na zrozumiały język. Zapewne, jak wiele innych rzeczy, ta księga jest tu tylko zbędnym dodatkiem, w porównaniu do reszty skarbów, które się tu znajdują.

— Nie znasz nikogo, kto mógłby ją wycenić?

— Znam, jednak na tę chwilę jest nieosiągalny.

Freja przytaknęła i rozejrzała się dookoła.

— Poszukajmy jeszcze czegoś — zagaiła, uśmiechając się zadziornie. — W końcu zależy nam na dobrym wrażeniu, prawda? Im więcej rzeczy wybierzemy, tym większe szanse na znalezienie czegoś cennego.

— Mam dość tego miejsca i grzebania w tym wszystkim, ale masz rację.

Freja dygnęła w odpowiedzi na pogodny uśmiech brata, a Wiktor kiwnięciem głowy wskazał ogromny kufer, stojący obok niej i odłożył księgę na podłogę.

— Jest otwarty? Nie widzę kłódki.

Dziewczyna podeszła do skrzyni, chwyciła za wieko i z nieśmiałym sapnięciem podniosła je, odkrywając wypełnione po brzegi wnętrze skrytki. Przez moment lustrowała znajdujące się w środku, równo ułożone pakunki — jedne wykonane z drewna, niektóre ze szkła. Wokół leżały luzem inne ciekawe rzeczy.

— Wiktor. To jest... — Freja sięgnęła w głąb skrzyni, by po chwili wyciągnąć z niej naszyjnik zbudowany z prostych, złotych blaszek i okazałych bursztynów.

— Hmm... Gdzieś już to widziałem.

— Ten naszyjnik należał do mamy. Musiała go uwielbiać. W końcu miał go na sobie, gdy malowano nasz rodzinny obraz.

— Ha — parsknął Wiktor, stanąwszy koło kufra by przejrzeć jego zawartość. — To wszystko to jej rzeczy. Uporządkowane, podpisane i opisane.

— Jak nazywa się ten naszyjnik?

Wiktor sięgnął po leżący w kufrze rozwiązany sznurek przewleczony przez szarą, sztywną kartę.

— Brisingamen — odpowiedział hrabia, podając siostrze opis artefaktu, a ta od razu się weń wczytała. — Chcesz go przymierzyć?

— Hm... — mruknęła, przenosząc wzrok z notki na brata i z powrotem. — Ten naszyjnik wzmaga płodność.

— Obawiasz się zajść w ciążę? — zażartował.

Freja parsknęła.

— Nie. Obawiam się tego, że poza tym działa... pobudzająco na mężczyzn.

Parsknął również Wiktor i wyciągnął dłoń w stronę Frei.

— Pokaż.

— Nie żartuję — odparła dziewczyna, podając bratu notkę. — Tam jest napisane, że żaden mężczyzna nie może oprzeć się kobiecie, która ma go na sobie.

— Faktycznie — wymamrotał i spojrzał na siostrę znad karty, a potem znów na tekst i ponownie na Freję. — No nie wiem.

— Czego nie wiesz?

— Chcesz go przetestować?

— Czyś ty... — sarknęła i nagle nabrała powietrza w płuca. — Wiktorze, czy to możliwe, że działa, gdy trzymam go w rękach?

Złote płytki przyjemnie zabrzęczały, kiedy hrabia ściągnął brwi i ponownie wczytał się w notkę.

— Nie sądzę, by to był aż tak silny...

— Jak wyglądam? — przerwała bratku, wabiąc jego uwagę.

Wiktor gwałtownie podniósł wzrok na twarz siostry. Przez chwilę skupił się na leżącym na jej szyi artefakcie, a gdy znów spojrzał w oczy Frei, poczuł intensywne, gorące dreszcze.

— Jest strasznie ciężki i odrobinę uwiera, ale może źle go zapięłam.

— Freju... — szepnął, robiąc pół kroku w jej stronę.

— Co ci jest? — szepnęła zaniepokojona.

— Zdejmij to... — mówił cicho, jakby z bólem, zbliżając się jeszcze bardziej. — Szybko.

Gdy jęknął z bólu i złapał się za brzuch, Freja przestraszyła się i pospiesznie ściągnęła brisingamen.

— To... — jęknęła, trzymając artefakt na wyciągniętych rękach, byle daleko od szyi. — Nie sądziłam, że działa aż tak... aż tak bardzo.

— Potężny artefakt — wysapał zgięty wpół Wiktor i usiadł na podłodze; wyglądał, jakby dopadła go gorączka i stado galopujących koni.

— Niebezpieczny. Myślisz o tym, by zabrać go na aukcję?

— Przeszło mi przez myśl — westchnął — że mimo wszystko nie byłby to najlepszy pomysł. W końcu to naszyjnik samej bogini Frei. Zbyt cenny, ze względu na to i na pamięć o matce.

— Mama uwielbiała północne bóstwa i wszelkie dotyczące ich legendy, które opowiadała mi do snu — podjęła dziewczyna, pragnąć rozluźnić gęstą atmosferę. — Wspominała, że zawdzięczam życie mojej imienniczce. Teraz zastanawiam się, ile w tym było bajki, a ile prawdy.

— Nie wykluczałbym boskiej ingerencji w twoje istnienie. W końcu...

Zaciekawiona Freja spojrzała na brata, który odkaszlnął i przytknął pięść do ust. Zaśmiała się i pokręciła głową, czując mrowienie na policzkach.

— Może lepiej odłożę go na miejsce.

Wiktor rozchylił usta, by wytłumaczyć się i dodać, że przecież to prawda, a Freja jest istotnie wyjątkowa. Wolał jednak zamilknąć i głośno przełknął niewypowiedzianą głupotę. Czując wilgoć pod nosem, przetarł wierzchem dłoni cieknącą krew. Widząc czerwień na skórze, podniósł brwi.

Freja cmoknęła, przybierając zbolały wyraz twarzy.

— Przepraszam. Mogłam go nie ubierać — powiedziała łagodnie, klęknęła przed Wiktorem i wyciągnęła z kieszeni spódnicy białą chusteczkę.

— Nie wiedziałaś, co się stanie.

— Pokaż się — dodała jeszcze ciszej i jeszcze łagodniej, ignorując słowa brata i łapiąc go pod brodę. — Odchyl głowę. I nie dotykaj.

Krew błyskawicznie wsiąknęła w materiał przytknięty pod nos posłusznego hrabiego, który przymknął oczy, oddając się pod opiekę siostry.

— Pamiętasz o obietnicy, którą złożyłeś mi na polanie?

— Mmm... — mruknął, zastanawiając się przez moment. — Tę o wspólnym pieczeniu?

— Dokładnie.

— To była propozycja, a nie obietnica.

— Nie wykręcaj się.

— Nie zamierzam.

— To dobrze — skwitowała, ostrożnie przyciskając nasiąkającą czerwienią chusteczkę pod nos brata — bo robię się głodna.

Gdy ciepła dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku, Freja znieruchomiała. Próbowała zachować spokój, gdy powieki Wiktora powoli odkryły nieodgadnione spojrzenie. Czyżby artefakt nadal na niego działał? — pomyślała, obawiając się, że...

— Za mocno — szepnął hrabia.

— Och... Wybacz. — Odsunęła chusteczkę, by zobaczyć, czy krew nadal płynie. — Chyba już przestało, ale na wszelki wypadek potrzymaj ją jeszcze chwilę.

Wiktor ledwo zdążył złapać materiał, który Freja wypuściła z rąk, pospiesznie wstając. W ciszy i z zaciekawieniem przyglądał się, jak dziewczyna wyciera dłonie o spódnicę, rozglądając się dookoła, podchodzi do kufra, przez moment coś w nim układa, a na koniec staje, podpiera się pod boki i kieruje na niego pełne niezadowolenia spojrzenie.

— No chodź już — mruknęła, ponaglając brat gestem, jednak po chwili jej twarz złagodniała. — Nie możesz wstać? Boli cię głowa?

Ciepły śmiech hrabiego rozbił się głośnym echem po piwnicy.

— Ze mną wszystko w porządku — odparł w końcu, próbując przestać rechotać — ale z tobą? Dziwnie się zachowujesz.

— To z głodu — powiedziała bardzo poważnie, rumieniąc się i wyciągnęła ku Lwiemu Hrabiemu rękę. — Chodź.

Wiktor przyjął pomoc. Po wstaniu na nogi, przytrzymał dłoń siostry odrobinę dłużej.

— Na pewno? — zapytał cichym, ciepłym tonem pełnym powagi i niewypowiedzianej prośby o szczerość. — Powiedziałabyś mi, gdyby coś cię trapiło, prawda?

Freja spojrzała na niego, westchnęła cicho, uśmiechnęła się i przytaknęła.

— Chodźmy więc się przebrać — wznowił. — Co będziemy piekli?

— Jeszcze pomyślę. Raczej nic trudnego, byś się nie zniechęcił.

— Przecież lubię wyzwania.

Skupiając się na czarującym grymasie, Freja chwyciła dłoń, którą brat zachęcająco wyciągnął w jej stronę.



Jeden dzień obsuwy to nie tak źle! Sporo się zadziało w tym rozdziale. Mam nadzieję, że nie jest przytłaczający.

W tym tygodniu — do dziesiątego czerwca — mam mnóstwo pracy związanej ze studiami, więc raczej nie wyrobię się z kolejnym rozdziałem zbyt szybko i/lub raczej nie będzie on tak długi jak ten. Ach te zobowiązania i priorytety ;-;


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro