Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tato, poznaj Hana...

Leia niecierpliwie siedziała w salonie przy małym stoliczku. Piła herbatę i wyglądała za okno, czy znajomy jej Sokół Millenium się nie zbliża. Naprzeciwko niej siedział jej ojciec. Wpatrywał się w nią nic nie mówiąc, aż...

- No, myślę że twój ukochany się nie zjawi...- uśmiechnął się wrednie - Niby taki wspaniały, a po roku znajomości z tobą boi się poznać mnie i matkę.

-Tato przestań! Przyjdzie, jestem tego pewna.

W tym momencie słychać było dzwonek do drzwi.

-Luke! Otwórz! - zawołał Anakin do syna.

-Nie mogę, gram! Mama ma bliżej. - dochodziły krzyki z pokoju nastolatka.

W tym momencie w holu rozległy się głośne rozmowy Padme i gościa, którym był Han Solo, chłopak Lei. Po kilku komplementach i wręczeniu kwiatów Amidali Han wszedł niepewnie do dużego salonu.

- Hanuś! - Leia wstała radośnie i podbiegła do Hana, by go przytulić.

- Hej. Pięknie wyglądasz. - uśmiechnął się starszy od niej chłopak. Dopiero później zorientował się, kto oprócz nich znajduje się w pomieszczeniu. - Dzień dobry... - wybełkotał niepewnie. Nieprzyjazny wygląd ojca jego dziewczyny był nieprzyjemny.

-Han Solo? - wstał Anakin - Leia mi dużo o tobie opowiadała.

-Mam nadzieję, że same dobre rzeczy! -podał dłoń Slywalkerowi.

-Siadaj. - westchnął Anakin. - Napijesz się czegoś?

-Macie...Znaczy poprosiłbym Coca Cole.

Skywalker uniósł brwi.

- My nie pijemy takich świństw. Wiesz ile to ma cukru? Gdyby Jedi pili to coś, to dziś Sithowie mieliby przewagę.

Han zamilczał i spojrzał na siedzącą obok niego Leie.

-No to...Czyli na pewno nie macie Fanty, Sprite'a...Poproszę lemoniade.

-A nie odpowiada ci herbata, sok lub zwykła woda? - zapytał Anakin z uśmiechem, który starał się ukryć.

-A więc poproszę sok jabłkowy.

-Skąd wiesz jakie soki mamy? - westchnął mężczyzna.

-Nie macie soku jabłkowego? To podstawa! Niech będzie pomarańczowy lub bananowy.

-Brak.

-Porzeczkowy? No to jakikolwiek mają państwo.

Kilka minut później do salonu weszła Padme ze szklankami soku.

Han wziął łyk.

-Ymmm...Co to za sok? - spojrzał z obawą na szklankę.

-Pomidorowy z cukrem. - skończył pić Anakin. - Samo zdrowie.

Po tych słowach Han niechętnie wypił do końca sok i wyprostował się.

-Jak ty i moja córka się poznaliście? Bo jesteś od niej trochę starszy...

-By dorobić organizowałem darmowe wycieczki Sokołem i...

-Masz prawko?

-Tak...Znaczy, no tak jakby... -wyszeptał cicho Han.

-Posiadasz książeczkę zdrowia? - pytał dalej Skywalker.

-Co to jest? Aaaa! Tak! - uśmiechnął się głupio po czym objął Leie.

-Nie dotykaj jej przy mnie!

-Dlaczego? - uniósł ręce - To moja dziewczyna!

- I moja kochana córeczka! - uniósł ton, po czym sięgnął po coś. - Czy wiesz co to jest? - położył na stole miecz świetlny.

-Jakaś...Latarka?

Dopiero, gdy mężczyzna włączył broń Han przypomniał sobie.

-A miecz świetlny! Zapomniałem, że Leia coś wspominała, że jest pan Jedi i jakimś wybrańcem.

-Coś wspominała?! - oburzył się - Mam najwięcej midichlorianów, jestem potezniejszy niż sam mistrz Yoda i...

-Super, a kto to Yoda? I co to mikroploriany?

-MIDICHLORIANY! - poprawił chłopaka - A więc mało wiesz. Pozwól, że zajmiemy się teraz moją wspaniałą historią i razem z Leią posłuchacie moich opowiadań o...

-Tato...Słyszałam o twoich przygodach tysiąc razy! - syknęła znudzona Leia.

-Nie zaszkodzi ci. Twoja mama lubi je słuchać! A więc...

Skywalker zaczął opowiadać, a Han przełknął ślinę i szepnął do swojej dziewczyny...

-Zapowiada się długie popołudnie.

Ostatecznie wszyscy po 4 godzinach "wspaniałych" opowiadań Anakina zasnęli wraz z nim.

-Patrz mamo! -stanął Luke w drzwiach wejściowych do salonu. - Zasnęli! Pewnie opowiadania ojca. - zaśmiał się.

-Przestań Luke! Wcale nie są takie złe...Myślisz, że Han zyska sympatię taty? - spojrzała na syna.

-Nieeee! - razem rzekli w tym samym czasie śmiejąc się.

-Mamy Cole? - spytał Luke.

- Oczywiście! Przecież takie napoje to u nas podstawa!

Zamknęli drzwi od salonu i powędrowali do kuchni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro