Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Parszywa Obietnica (Część 3) - Przedszkolne Brudy

            Członkowie Parszywej Zgrai nie mieli najmniejszego zamiaru znudzić się mieczami świetlnymi. Zupełnie jakby chcieli zrobić Rexowi na złość!

Za każdym razem, gdy miał odetchnąć z ulgą... gdy powtarzał sobie „o matko, o Mocy, to już to, zaraz ta nerwówka się skończy", pojawiał się KOLEJNY kreatywny pomysł spędzenia czasu z udziałem broni Jedi.

Zaczęło się od sesji zdjęciowej.

Oczywiście Hunter miał zdolność perswazji zawodowego magika i przy każdym okrzyku protestu Cody'ego czy Rexa, wyciągał z rękawa szczegółowe wytłumaczenie, dlaczego „nie było powodu do obaw".

- Powiemy, że to fotomontaż – rzucił, gdy znajdujący się za jego plecami Wrecker kładł się na stosie droidów i udawał, że odpalony miecz świetlny to wystające spomiędzy nóg przyrodzenie. – Wiecie, ile po Holonecie krąży memów z udziałem mieczy świetlnych? Są nawet takie z waszymi Generałami! Jak chcecie, możecie sobie... Chociaż, nie, lepiej tego nie sprawdzajcie. Bo skończycie ze zrytą psychiką, tak jak ja.

On to naprawdę potrafił w czarodziejski sposób dobrać słowa. Bo chociaż Rex i Cody byliby skłonni założyć się, że zmyślił całą tę gatkę o memach z mieczami świetlnymi fruwającymi po Holonecie, z miejsca odechciało im się sprawdzania czegokolwiek. No bo... co jeśli mówił prawdę i gdzieś tam, w najmroczniejszych czeluściach sieci, znajdowali się Generał Skywalker i Generał Kenobi w jakieś... dziwnej sytuacji?

Rex widział już mem z udziałem Kanclerza. To mu w zupełności wystarczyło!

Zresztą, to nie tak, że był całkowicie przeciwny sesji zdjęciowej.

Jakaś część jego – ta bardziej niegrzeczna, ukryta w najgłębszych zakamarkach umysłu część – po cichutku cieszyła się z faktu, że po całej tej akcji zostanie im jakaś pamiątka.

Znaczy... okej, niektóre zdjęcia były totalnie porąbane i głupie (jak te z udziałem Wreckera, który miał jakąś dziwną obsesję na punkcie udawania, że miecz świetlny to jego penis), ale niektóre wyszły tak epicko, że zasługiwały na powieszenie w muzeum! Albo przynajmniej w saloniku na Kamino.

Na przykład Echo stojący w majestatycznym płaszczu z kapturem, dzierżący w dłoniach dwa miecze świetlne (tak bardzo przypominał dowódcę Tano, że Rex uronił łzę wzruszenia). Albo Hunter obcinający głowę pięciu droidom za jednym zamachem (aparat Techa uchwycił idealny moment, gdy błękitne ostrze przedzierało się przez metalowe szyje). Czy nawet ten sztywniak Crosshair pozujący z karabinem w jednej ręce i bronią Jedi w drugiej (cóż za ironia, że ze wszystkich członków Parszywej Zgrai właśnie ten aspołeczny koleś okazał się najbardziej fotogeniczny!).

- Powinniśmy wrzucić sobie te fotki do CV! –stwierdził Wrecker po zakończonej sesji. – Gdy wojna się skończy, robota gwarantowana!

- Nie powiedziałbym – odparł Tech. – Zdjęcie z mieczem świetlnym wygląda cool, ale samo w sobie nic nie mówi o zdolnościach pracownika. Jak chcesz zrobić dobre wrażenie, powinieneś przede wszystkim coś na temat tej broni wiedzieć!

I tak oto w zgrabniutki sposób przeszli od sesji zdjęciowej do konkursu wiedzy.

Siedzące w kółku Klony podawały sobie miecze świetlne, a ten, kto w przeciągu dziesięciu sekund nie wymienił przynajmniej jednej cechy broni Jedi, dostawał punkt karny. Dwa oddelegowane przez Huntera droidy zapisywały wynik na przedszkolnej tablicy.

Przyszła kolej Crosshaira. Gdy podano mu miecz świetlny, na jego twarzy odmalował się dylemat. Widać było, że chętnie potrzymałby broń jak najdłużej, ale z drugiej strony, nie miał najmniejszej ochoty się odzywać. W dodatku nie czuł się zbyt komfortowo, czując na sobie wzrok całego towarzystwa.

- Można go przypiąć do pasa – rzucił wreszcie.

- Już było! – radośnie odparł Hunter. – Wysil się trochę bardziej. Zostało ci już tylko pięć sekund.

Crosshair zacisnął zęby.

- Posiada przycisk bezpieczeństwa.

- Ej, a ja nie wpadłem, by to powiedzieć! – pożalił się Wrecker.

- Ja wpadłem, ale on był szybszy – Echo głęboko westchnął i wziął od Crosshaira miecz świetlny. – Kurde, teraz nie mam pomysłu! – wpatrywał się w broń jak w bardzo skomplikowany plan budynku. – Było już o środku ciężkości?

- Było! – odpowiedział chórek głosów.

- A o krysztale kyber?

- Było!

- A o...

- Wybacz, koniec czasu! – Jednym zgrabnym ruchem Tech wyrwał urażonemu koledze cenny przedmiot. – Ej, wy! – zwrócił się do droidów. – Dopiszcie mu punkt karny.

- Rozkaz! Rozkaz!

Okularnik chwycił miecz obiema rękami i wziął głęboki oddech. Był jedynym, który nie zgromadził jeszcze żadnych minusowych punktów.

- Emiter ostrza. Bardzo ważny element broni Jedi. Może ważyć od jeden przecinek pięć tysięcy trzysta dwadzieścia jeden...

- Dobra, Tech, wystarczy! – Huter przewrócił oczami. – Wszyscy zrozumieli, jak bardzo przodujesz w tej konkurencji. A teraz może wymyślimy nową zabawę, by inni nie nabawili się kompleksów?

Okularnik obrażalsko nadął policzki, a w oczach Cody'ego pojawiły się przebłyski paniki.

- Ale jaką „inną zabawę"?! – zaprotestował Komandor. – Macie pojęcie, ile czasu już minęło? Porobiliście sobie zdjęcia, zorganizowaliście pogadankę w kółeczku... czego jeszcze chcecie?

- Ja tam chciałbym porzucać do celu. – Crosshair bezceremonialnie wyrwał broń Techowi. – Te blaszak! Ustaw się.

Wszystkie droidy stanęły na baczność. Snajper odpalił broń, użył pokrętła, by nieco skrócić ostrze i zamachnął się w stronę żółtego kółka na piersi jednego z robotów.

Jednak zamiast wbić się w cel, miecz świetlny... dezaktywował się w powietrzu, odbił się od torsu blaszaka i ze stukotem spadł na podłogę. Droid podrapał się po głowie.

- Coś nie pykło, szefie!

Szczęka Crosshaira poleciała w dół. Przez chwilę snajper po prostu stał w bezruchu z ramionami zwieszonymi jak u zawiedzionego szympansa, wytrzeszczając oczy na miecz świetlny.

- A-ale... ale jak to? – wykrztusił wreszcie. – Gdy Generał Skywalker nim rzucał, zawsze mu wychodziło!

- Generał Skywalker jest Jedi! – zarozumiałym tonem przemówił Tech. – A zatem może użyć Mocy i sprawić, że miecz mu nie gaśnie, nawet kiedy zostaje rzucony. Ach! Bo warto przy tym wspomnieć, że wszystkie bronie Jedi mają specjalny mechanizm, który dezaktywuje je, gdy nie pozostają w niczyjej dłoni. Powiedziałbym wam o tym, gdybyście mi nie przerwali!

Po zakończonym wywodzie skrzyżował ramiona i uraczył towarzystwo mściwym uśmieszkiem. Crosshair podziękował mu za wyjaśnienie morderczym spojrzeniem.

- No dobra, dzieci, rzucania może nie będzie, ale wujek Hunter ma dla was propozycję nie do odrzucenia! – Szef Parszywej Zgrai porozumiewawczo mrugnął do pozostałych. – Blaszaki... ładować mechanizm do paint balla!

- TAK! – wykrzyknęli równocześnie Echo i Wrecker, zagłuszając droidy mamroczące „rozkaz, rozkaz!"

Tech i Crosshair zareagowali nieco mniej entuzjastycznie, ale kąciki ich ust wyraźnie drgnęły. Nawet Rex poczuł się podekscytowany i postanowił jeszcze ten jeden, ostatni raz, zagłuszyć głos sumienia.

Głos sumienia, który aktualnie był głosem Cody'ego.

- Panowie, naprawdę... – nerwowo przełykając ślinę, jęknął Komandor. – Wiem, że to tekst Generała Kenobiego, ale mam naprawdę złe przeczucia. Jak zaraz nie odniesiemy tych mieczy...

- No weź, to już ostatnia zabawa! – Hunter objął dowódcę ramieniem i poczochrał mu włosy. – Obiecuję. Słowo żołnierza!

Cody otworzył usta, jakby chciał poprosić o zapewnienie na piśmie, ale nie zdążył, bo szef Parszywej Zgrai kompletnie stracił nim zainteresowanie i krzyknął do okularnika:

- Ej, Tech! Ile mamy sprawnych droidów?

- Z tego, co się orientuję, jakąś setkę.

- No dobra, to weźmiemy siedemdziesiąt, by wszystkich Wreckerowi nie wytłuc. Każdy dostanie po dziesięć. Będziemy je załatwiać na czas, a kto potnie swoją turę najszybciej, zostanie Honorowym Jedi!

- Awww! – Wielkolud potarł ręce. – Już nie mogę się doczekać!

- Mamy miecze świetlne, więc wprowadzam całkowity zakaz korzystania z blasterów. Punktu bonusowe za obcięcie droidowi głowy albo ręki. Punkty karne za zniszczenie blaszaka w inny sposób, niż za pomocą miecza świetlnego. A! No i oczywiście punkty karne za niszczenie otoczenia, bo nigdy nie widziałem, by Generałowie coś psuli, gdy walczyli u naszego boku.

Wreckerowi zrzedła mina. Rex zachichotał. Nie mógł się pozbyć wrażenia, że Hunter celowo wprowadził ostatnią zasadę, by uniemożliwić rozochoconemu podwładnemu zwycięstwo.

Zresztą, i bez dodatkowych reguł zawody były sporym wyzwaniem. Wszystko przez miejsce, w którym się odbywały. Szef Parszywej Zgrai wybrał do tego celu specjalny, duży pokój w przedszkolu, w którym z kilkudziesięciu materacy ułożono labirynt. Jak chciało się zwyciężyć, trzeba było nie tylko nie dać się zastrzelić, nie uszkodzić żadnej z kolorowych ścian, ale przede wszystkim nie stracić orientacji w terenie. A z tym nie wszyscy radzili sobie dobrze...

Czekając na swoją kolej, Rex stał na balkonie obserwacyjnym, opierał ramiona o balustradę i z rozbawionym uśmieszkiem obserwował, jak kolejno Echo, Crosshair i Tech ganiali z mieczami świetlnymi w dłoniach, bez ładu i składu, bezskutecznie próbując ustalić swoją lokalizację. Hunter radził sobie już zdecydowanie lepiej, ale i on kilka razy został zmuszony do nabicia sobie punktów karnych, gdy za pomocą błękitnego ostrza wycinał dziurę w materacu i uciekał przed droidami ze ślepej uliczki. Za to Cody...

Ach! Cody zabłysnął takimi umiejętnościami, że członkowie Parszywej Zgrai nieraz przecierali sobie oczy, by upewnić się, czy aby na pewno nie podmieniono im brata. Hunter podśpiewywał coś „cichej wodzie rwącej brzegi Galaktyki", ale Rex miał w związku z tym zupełnie inną teorię.

Pfft! Jak pozostali mogli tego nie widzieć? Cody wcale nie przeszedł nagłej przemiany w super Klona. On był po prostu cholernie zdeterminowany, by jak najszybciej oddać ukochanemu Generałowi jego własność! A że to wiązało się z błyskawicznym ukończeniem zadania... No cóż.

Tak czy siak, rezultatem był rekordowy czas, który chwilę później Rex usiłował pobić, ale widowiskowo dał dupy, na sam koniec obrywając farbą w plecy.

- Było blisko, Kapitanie! – Hunter skomentował jego porażkę głośnym śmiechem i energicznym klaskaniem. – Było blisko!

Choć zarył twarzą o podłogę, Rex uśmiechnął się pod nosem. Bawił się na tyle dobrze, że nawet przegrana nie popsuła mu humoru. Jak przystało na honorowego żołnierza, podniósł się i złożył Cody'emu szczere gratulacje.

Ostatni w kolejności był Wrecker.

W jego przypadku żadnych wątpliwości nie było, bo już po dziesięciu sekundach stało się jasne, że nie pobije rekordowego czasu. Biedaczek robił dokładnie to samo, co wcześniej na statku. Z tą różnicą, że tym razem nie demolował niczego istotnego, więc pozostawali obserwowali jego występ, trzęsąc się ze śmiechu. Wciąż zmieniał kierunek, gwałtownie się obracał i wymachiwał ręką, zapominając, że trzyma miecz świetlny.

A na dodatek jeszcze się potykał.

No bo przecież te wszystkie części poobcinanych materacy musiały gdzieś spaść, a najczęściej leciały właśnie pod nogi Wreckera!

Gdy dziewięć z dziesięciu droidów zostało zlikwidowanych, po labiryncie nie zostało zupełnie nic, a Echo miał taką głupawkę, że Tech i Hunter musieli go przytrzymać, by nie wyleciał za barierkę.

I właśnie wtedy... Akurat wtedy, w tej radosnej atmosferze, gdy wszyscy tak świetnie się bawili i NIKT niczego się nie spodziewał, wydarzyło się TO.

Wrecker stanął na środku pomieszczenia, dysząc jak szczeniak po całodziennym ganianiu za piłką, uniósł dłonie i zawył, że się poddaje, ale ostatni droid chyba tego nie dosłyszał, bo obrócił się i wystrzelił pocisk. Sekundę później rozległ się rozpaczliwy wrzask Cody'ego:

- NIEEEE!

Rexowi omal nie rozerwało bębenków. Kapitan odruchowo szarpnął głową w stronę Cody'ego i spiorunował go wzrokiem. Przecież to nie tak, że Wrecker oberwał prawdziwym strzałem! Raczej nie było powodów, by fundować otoczeniu trwały uszczerbek na słuchu. Nie?

Dopiero, gdy Komandor zbiegł po schodach na dół i klęknął przed Wreckerem, Rex zrozumiał, na czym polegała tragedia.

Ręce wielkoluda oraz miecz świetlny były całe w różowej farbie.

O cholera!

Generał Kenobi... Człowiek, którego Cody traktował praktycznie jak Bóstwo, wkrótce dowie się, że jego drogocenna własność została przefarbowana na różowo. No, nie da się ukryć - przechlapane na całej linii!

Czy raczej: pochlapane.

Ale to chyba da się zmyć? – pomyślał Rex, nerwowo przełykając ślinę. – Prawda? Prawda?!

Cody najwyraźniej snuł w związku z tym niezbyt optymistyczne prognozy. Wciąż klęczał przed Wreckerem i rozpaczliwie chwytał powietrze, jak astmatyk, którego w kluczowym momencie odcięto od respiratora. Wyglądał, jakby nie mógł się zdecydować, czy wpaść w histerię, czy może rozerwać wielkoluda na strzępy. Wrecker był wyraźnie przerażony jego stanem.

- Eee... bo ja... tego...

-Tech! – Hunter błyskawicznie przejął inicjatywę. – Sprawdź, czy da się to wyczyścić! Byle szybko, bo zaraz będziemy musieli reanimować Komandora.

Wszechwiedzący ważniak chyba wyczuł powagę sytuację, bo w rekordowym tempie przyniósł z magazynu środki do czyszczenia i zaczął wycierać miecz. Wszyscy wstrzymali oddechy. Przez moment słychać było jedynie charakterystyczny pisk pocierającej metal szmatki. Różowa rękojeść miecza świetlnego odbijała się w szkłach okularów Techa, który mrużył oczy w skupieniu. Wreszcie podniósł na Huntera wzrok, zacisnął wargi i bardzo stanowczo pokręcił głową.

Ten drobny gest rozpętał piekło. s

- Co żeście zrobili?! – głos Cody'ego brzmiał piskliwie, ale miał w sobie tyle agresji, że wszystkim włosy stanęły dęby.

- Spokojnie. - Echo uniósł ręce. – Grunt to nie panikować...

- Jaja sobie robisz?! Mówiłem... MÓWIŁEM, że to źle się skończy!

Komandor chodził tam i z powrotem, nerwowo obgryzając paznokcie.

- Wyrzuci mnie za to z oddziału... Jak nic rozkaże mi się przenieść... Och, nie, po tym wszystkim na pewno nie będzie chciał widzieć mnie na oczy!

Rex i Hunter wymienili zmartwione spojrzenia.

- Słuchaj... może nie będzie aż tak źle? - Wrecker ostrożnie położył Cody'emu dłoń na ramieniu. – Może... No nie wiem... Może pomyśli, że sam go pobrudził, albo coś?

- Generał Kenobi miałby SAM pobrudzić swój miecz?! Takie coś mogłoby jeszcze przejść, gdyby chodziło o JEGO Generała. – Komandor wściekle pokazał Rexa. – Ale na pewno nie MOJEGO!

- Okej, rozumiemy, że sprawa jest poważna, ale jak mamy się z tego wykaraskać, musisz przede wszystkim przestać panikować! – Hunter odsunął przerażonego wielkoluda na bok i stanął przed Codym z dłońmi opartymi o biodra. – Przeżywasz to wszystko, jak jakaś żonka, która niechcący upaćkała ulubioną furę męża.

- Ja upaćkałem... JA upaćkałem?! – Podwładny Kenobiego wpadł w taką złość, że nawet szef Parszywej Zgrai zaczął pękać i cofnął się o krok. – Ja nawet nie chciałem brać w tym udziału! Wszystko szło gładko... WSZYSTKO! Jak już obejrzeliśmy miecze świetlne, mogliśmy po prostu odnieść je Generałom i cała akcja uszłaby nam płazem... ale nieeee, gdzie tam, przecież dla naszych Cudownych Chłopców gardzących szarakami to za mało adrenaliny, o nie!

- Twoje histeria tylko upewnia nas w przekonaniu, że słusznie patrzymy na ciebie z góry – prychnął Crosshair, arogancko zadzierając nos. – To takie typowe dla szaraka: założyć, że znalazło się w sytuacji bez wyjścia i jęczeć jak dziecko. A wystarczy trochę nieszablonowego myślenia, by znaleźć rozwiązanie.

Brew Cody'ego zadrgała wściekle. Natomiast Tech entuzjastycznie pokiwał głową.

- Co racja to racja – stwierdził, energicznie uderzając palcami o ekranik datapada. – Płakanie nad rozlanym mlekiem... czy raczej farbą, jest kompletnie bezproduktywne. Nie bez powodu jesteśmy nazywani „Jednostką Specjalną". Przyzwyczailiśmy się do rzeczy nieidących zgodnie z planem, więc powinniśmy bez problemu dostosować naszą strategię do zaistniałych okoliczności. Oddanie Generałom ich własności „jak gdyby nigdy nic" już nie wchodzi w grę, dlatego proponuję...

Oderwał wzrok od datapada, delikatnie popchnął szkła okularów i rzeczowym tonem dokończył:

- Byśmy zabrudzili także drugi miecz, a następnie zanieśli Jedi obie bronie i zostawili je w pokoju razem z droidem, któremu wcześniej wykasujemy pamięć. Generałowie uznają, że sami grali w paintballa i nie będą nikogo obwiniać.

Zbiorowe westchnienie ulgi zmieszało się z dwoma jękami przerażenia. Które, rzecz jasna, wydali Kapitan i Komandor.

- Żartujecie, prawda? – wykrztusił Cody.

- Dlaczego? – odparł Hunter. – Przepraszam, że moi chłopcy w tak dobitny sposób obrazili wasz brak kreatywności, ale chyba zgodzicie, że w tej sytuacji to...

- ... najgorsze, co możemy zrobić! – gniewnie dokończył Rex. – Generałowie pomyślą, że sami są odpowiedzialni za stan swoich mieczy.

- A to problem, bo...? – Crosshair lekceważąco przypatrywał się swoim paznokciom.

- Bo jesteśmy uczciwymi żołnierzami i mamy swój honor. Nie możemy pozwolić, by Generałowie obwiniali się o coś, co jest naszą winą! Podobne rozwiązanie jest po prostu... haniebne!

- A poza tym, naprawdę myślicie, że to przejdzie? – dodał Cody. – Że Generałowie obudzą się obok droida ze sprzętem do paint balla, spojrzą na swoje miecze świetlne i tak po prostu uznają, że sami sobie zgotowali ten bigos?

- Szczerze? – Lekko zawstydzony Wrecker rozmasował kark. – Myślę, że mało co jest w stanie ich zdziwić. Na pewno nie po tym, jak Obi-Wanek obudził się obok eopie, która miała obrożę z napisem „Pani Kenobi".

- Quinlan Vos mu ją podrzucił – przeczytał zapatrzony w datapada Tech. – Chwali się tym na Świątynnym Blogu.

- Noo, ale zanim się przyznał, to nikt nie domyślał się prawdy, nie? – lekceważąco rzucił Crosshair.

- To nie ma żadnego znaczenia – wycedził Cody. – Jestem tutaj najwyższy stopniem i NIE pozwolę wam podchodzić do tego w tak wyrachowany sposób.

- A ja się z nim zgadzam – Rex dumnie uniósł podbródek. – Tak więc, jeśli nadal chcecie zrealizować ten swój głupi plan, będziecie musieli użyć siły.

Zapanowała złowroga cisza. Członkowie Parszywej Zgrai popatrzyli na siebie i choć nie powiedzieli ani słowa, dało się wyczuć, że coś postanowili.

I Rex chyba nawet wiedział, co. Odruchowo przytulił do piersi miecz świetlny Generała Skywalkera. Niech to szlag! Powinien ostrożniej dobierać słowa. Kiedy mówił o „użyciu siły", nie przyszło mu do głowy, że zgromadzeni potraktują to jak... zaproszenie.

Teraz jednak nie było odwrotu.

Trzy... dwa... jeden!

Wokół Rexa zaroiło się od rąk, a on z rozpaczą zdał sobie sprawę, że pomimo tych wszystkich wymagających kursów, które ukończył na Kamino, nie ma pojęcia, jak zrzucić siebie kilku rosłych facetów, nie robiąc im przy tym poważnej krzywdy.

- Podaj! – krzyczał do niego Cody. – Podaj!

Jasne, chętnie! Tylko, kurwa, JAK?!

Miecz świetlny był aktualnie ściskany przez co najmniej cztery pary dłoni.

- Oszaleliście?! – ryknął Rex. – Macie natychmiast przestać! Żołnierze, to rozkaz! Czy wy w ogóle nie myślicie?! A jeśli niechcący go aktywujecie i któryś z nas...

Perspektywa przypadkowego wypalenia sobie dziury w czole okazała się na tyle przekonująca, że członkowie Parszywej Zgrai wypuścili miecz świetlny i odskoczyli od niego jak oparzeni. Rzecz w tym, że Rex zupełnie się tego nie spodziewał i kiedy pozostali nagle zwolnili uścisk, fiknął koziołka do tyłu, a bezcenna broń wysunęła mu się spomiędzy palców.

Cylindryczny przedmiot pomknął jak pocisk, obracając się tak szybko, że mógłby zostać pomylony ze śmigłem helikoptera. Zgromadzeni wokół mężczyźni zagapili się na niego z nieznacznie rozchylonymi ustami. Po długim locie odbił się od ściany, wylądował na podłodze, wturlał się na metalową kratę i jakby w zwolnionym tempie wpadł pomiędzy szczeliny.

Prosto do kanału ściekowego.

- NIEEEE!

W ciągu całej swojej kariery armii, Rex jeszcze nigdy nie widział takiego wybuchu paniki. Nikt już nie uśmiechał się pod nosem i nie rzucał głupich tekstów, o tym jak to „nie ma powodów do histerii, bo wystarczy uruchomić kreatywne myślenie i wszystko będzie cacy". Hunter i jego chłopcy mieli miny, jakby dostali zaproszenie na pogrzeb. A sądząc po rosnącym przerażeniu w ich oczach, powoli zdawali sobie sprawę, że jeśli zaraz czegoś nie wymyślą, to będzie to ICH pogrzeb!

Choć i tak nie byli nawet w połowie tak załamani jak Cody, który znajdował się w stanie niemal agonalnym. Wciąż skakał wzrokiem od szczeliny w podłodze do ściskanego w spoconych dłoniach różowego miecza świetlnego i mamrotał pod nosem: „to sen, zaraz się obudzę, to nieprawda!" A potem rozpłakał się i zaczął jęczeć rzeczy w stylu: „Generał Kenobi... odepchnie... odrzuci!".

Rexowi zastanawiał się, czy powinien powiedzieć pozostałym, o swoim podwładnym, który zaginął bez wieści po tym, jak zgubił portfel Generała Skywalkera.

Niee, chyba lepiej zachować tę informację dla siebie. Morale towarzystwa już i tak były wystarczająco niskie.

Optymizm! Rozpaczliwie potrzebowali optymizmu.

Rex przełknął ślinę, wyprostował się i zmuszając się do dziarskiego tonu, zaanonsował:

- E-ej, panowie, uszy do góry!. To tylko głupi kanał ściekowy, a my jesteśmy elitą Armii Republiki. Przecież ten miecz nie spadł do ściśle strzeżonego bunkra Dooku. Raz dwa go wyciągniemy!

Kilka godzin później

- Poświeć trochę bardziej w lewo!

Coraz bardziej zirytowany Crosshair przesunął latarkę.

- Moje lewo – sprostował Tech.

Snajper spojrzał na niego jak na cel do ustrzelenia.

- Ten twój głupi dron nie ma wbudowanej podczerwieni?

- Miał – poprawiając okulary, westchnął ekspert od technologii. – Zapomniałeś już, że została uszkodzona, gdy pozwoliliśmy Wreckerowi sterować?

Z wnętrza kanału dobiegło ciche „plum".

- Czy to był dźwięk rozładowanej baterii? – spytał Rex.

- Bingo! – westchnął Tech.

- Po prostu, kurwa, zajebiście! – Crosshair cisnął latarkę do dziury.

- Składanie sprzętu w ofierze nie pomoże – fachowym tonem podsumował okularnik.

- Spójrzmy prawdzie w oczy i przyznajmy, że NIC nam nie pomoże! – Snajper załamał ręce. – Macie pojęcie, jak długo już tu sterczymy?

- Wystarczająco długo, że zacząłeś okazywać emocje – westchnął Hunter, wycierając spod oka łzę wzruszenia. – Nawet nie musiałem wysyłać cię do psychologa dziecięcego.

- Jeśli ktoś tutaj potrzebuje terapii – Rex nieznacznie podniósł głos – to on. – Skinął głową w stronę Cody'ego, który siedział z Echo i Wreckerem. – Jak idzie czyszczenie, chłopaki?

Trzej mężczyźni nieznacznie się odsunęli, pozwalając pozostałym dostrzec leżący na podłodze, wciąż nieprzyzwoicie różowy miecz świetlny.

- Trzymasz się, chłopie? – Hunter pokrzepiająco poklepał Cody'ego po ramieniu.

Komandor odpowiedział rozżalonym spojrzeniem.

- Chyba nie ma innego wyjścia, panowie – powiedział Tech. – Trzeba się przyznać.

- Że co?! – oburzył się Crosshair. – Męczyliśmy się z tym całą cholerną noc, a ty chcesz tak po prostu...

- Nie o to chodzi.

Okularnik uniósł nadgarstek, do którego przypięty był złowieszczo migający komlink.

- Wzywają nas – zaanonsował ponuro. 

Ciąg dalszy wkrótce!

Przepraszam za ewentualne błędy - bardzo mi zależało, by wrzucić coś na święto Gwiezdnych Wojen i nie zdążyłam zrobić porządnej korekty. 

Być może, jeśli nic nie stanie mi na przeszkodzie, zdołam wrzucić coś także jutro na Revenge of the Fifth! 

A tymczasem May the Fourth be With You!

ps. Widział ktoś nowy zwiastun "Obi-Wana Kenobiego"? Czy jest tu ktoś, kto jara się tym tak bardzo, jak ja ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro