28 |Yoongi|
To już jutro.
Dzień ślubu zbliżał się nieubłagalnie szybko, przez co stawałem się coraz bardziej podenerwowany. Niby wszystko było już dopięte na ostatni guzik, a jednak ja nie byłem tego w stu procentach pewien. A ponoć to kobiety bardziej stresują się takimi wydarzeniami. Może nią jestem?
Chciałem resztę tego dnia spędzić w samotności, ponieważ Nabin umówiła się z dziewczynami na ostatni wolny wieczór, który zaczynał się już od czternastej. Nigdy nie zrozumiem kobiet do końca, ale skoro chciała spędzić ten czas razem z przyjaciółkami to nie będę jej tego zabraniał. Nawet nie pomyślałem, o tym, żeby po ślubie zacząć trzymać ją na uwięzi, dlatego nie wiem, czemu nazwały ich wypad ostatnim wolnym. Nie miałem zamiaru zamykać jej dróg do kariery zawodowej lub zabraniać jej spotkań ze znajomymi. Przecież związek dwóch osób nie polega na tym, aby się ograniczać. Byliśmy razem już pięć lat, a ślub miał tylko przypieczętować naszą wzajemną miłość.
Leżałem na kanapie w salonie i przyglądałem się Nabin, która w pośpiechu szykowała się do wyjścia. Nie będę ukrywał tego, że troszeczkę nam się przysnęło, lecz cóż się dziwić. Jutro nasz wielki dzień, więc mamy prawo poleniuchować.
- W lodówce masz wczorajszy makaron. Stoi na górnej półce w fioletowym pojemniku – powiedziała Nabi w biegu nakładając buty. – Sos jest w pomarańczowym pudełku obok brokułów – skinąłem głową na jej słowa i dalej w ciszy przyglądałem się jej poczynaniom. – A i Yoongi! – krzyknęła, jakby zapominając, że jestem tuż obok niej i wszystko doskonale słyszę. – Chłopaki wpadną za jakąś godzinę i błagam. Nie roznieście mieszkania – spojrzała na mnie lekko się uśmiechając. No i tyle z mojej samotności.
- Bądź spokojna. Przecież jutro musimy wyglądać jak ludzie, więc na pewno nie będzie żadnego alkoholu – podniosłem się z kanapy i powoli podszedłem do dziewczyny. Przytuliłem ją mocno do siebie, a następnie złożyłem lekki pocałunek na jej głowie. – Baw się dobrze.
- Ty również – odparła, po czym cmoknęła mnie przelotnie w usta i wybiegła z mieszkania.
- Ugh – westchnąłem opadając na kanapę. Położyłem się na plecach, a następnie zakryłem twarz poduszką. Chciałem spać. Spanie to była jedyna rzecz, jaka w tym momencie była mi potrzebna do szczęścia. Oczywiście, gdyby Nabi spała wtedy obok mnie to nie wiem czy znalazłbym skalę, aby opisać swoje zadowolenie. Jednak, nie można mieć wszystkiego.
W chwili, gdy już prawie odpłynąłem do świata, gdzie nie ma hałasu oraz problemów po domu rozniósł się dźwięk dzwonka. Niech ich szlak trafi.
Bardzo niechętnie wstałem. Każdy mój ruch wykonywałem dziesięć razy wolniej, ponieważ myślałem, że może, jeśli długo nie będę otwierał to moi przyjaciele się znudzą i sobie pójdą. Po około trzech minutach, w ciągu, których udało mi się doczłapać zaledwie do komody nastała cisza. Pukanie ustało. Nadstawiłem uszu, aby upewnić się czy aby na pewno sobie poszli.
- Min Yoongi, otwieraj te drzwi, bo inaczej nie dożyjesz jutra! – wrzasnął Jin. Jego wkurzony głos poznam wszędzie. Chociaż byłbym na końcu świata to i tak bym go rozpoznał. Cóż, lata przyjaźni robią swoje.
- Po co krzyczysz? – zapytałem, jak gdyby nigdy nic otwierając drzwi i witając przyjaciół uśmiechem.
- Bo trzymasz nas na korytarzu, jakbyśmy byli co najmniej jakimiś obcymi, którzy przyszli wykraść ci te wszystkie pyszności z lodówki – odpowiedział Jimin, po czym wepchnął się do mieszkania, co po chwili uczyniła i reszta.
- Jasne, wejdźcie i czujcie się jak u siebie – mruknąłem pod nosem, gdy zauważyłem, jak reszta zadowolona rozsiada się na kanapie oraz fotelach w salonie. Zamknąłem drzwi, a następnie dołączyłem do nich.
Przez chwilę jedynie przysłuchiwałem się ich zaciekłej konwersacji. Dotyczyła ona wyjazdu Namjoona do Tokio, o którym nikt nie raczył mnie wcześniej poinformować.
- Chce ktoś może herbaty? – zapytałem uznając, że moment, w którym Jin w akcie wściekłości niemal rzucił się na Mona jest odpowiedni. Nie byłem do końca pewien, czemu najstarszy aż tak emocjonalnie zareagował na wyjazd Kima, ale chciałbym dowiedzieć się tego jak najszybciej. – Seokjin, może pójdziesz ze mną i mi pomożesz?
- Jasne. Wszystko jest lepsze od siedzenia w jego towarzystwie – wskazał dłonią na Mona, który zdezorientowany przeskakiwał wzrokiem z mojej osoby na bruneta stojącego obok mnie. Następnie wstał i bez czekania na mnie udał się do kuchni. Przejechałem spojrzeniem po zaskoczonych chłopakach, po czym wzruszyłem ramionami i czym prędzej udałem się do pomieszczenia, w którym zniknął Jin.
- Zostaw te biedne szklanki! – wrzasnąłem stając w progu. Zastałem widok Kima prawie, że rzucającego naszą nową zastawą. Kto wie czy miałbym, co zbierać, gdybym przyszedł tu chwilę później. Kto wie czy dożyłbym do jutra, jeśli Nabin po powrocie do domu nie mogła znaleźć ani jednego kubka.
- Przepraszam – westchnął opierając się dłońmi o blat przed nim. Z zamkniętymi oczami próbował wyrównać oddech, co po upływie paru minut mu się udało, ponieważ już ze spokojem spojrzał na mnie. – Naprawdę przepraszam. Odkupię tę nadpękniętą szklankę.
- Hyung, nie trzeba – podszedłem do niego i poklepałem go delikatnie po plecach. – Powiedz mi, czemu tak się wściekasz, o ten wyjazd? Czy to nie dobrze, że Namjoon chce rozwinąć interes poza krajem?
- Nic nie rozumiesz – odparł.
- To mi wytłumacz.
- Nie widzisz, że się do siebie oddalamy? To już nie to samo, co kiedyś. Rozumiem, że teraz mamy już dziewczyny bądź żony, jednak nie w tym problem. Problem leży w naszym wzajemnym stosunku do siebie. Może ty nie zauważyłeś pewniej przepaści, która od pewnego czasu zaczęła nas dzielić – wymamrotał szybko. Schował twarz w dłonie, po czym westchnął. – Nie chcę, żeby nasza przyjaźń się rozpadła, a jak na razie wszystko jest na dobrej drodze.
- Nie snuj czarnych scenariuszy – zganiłem go. – Byliśmy razem, kiedy Jungkook złamał nogę grając w siatkę. Kiedy siostra Namjoona trafiła do szpitala. Kiedy Taehyung starał się przemóc, aby jego związek z Kyung w końcu zaczął wyglądać jak normalny. Kiedy ty, Mon oraz Jimin braliście ślub. Kiedy ja snułem swój plan poderwania Nabin. Kiedy Hoseok miał swój pierwszy w życiu poważny występ. Przeżyliśmy większe i mniejsze sprzeczki i jakoś nadal wszyscy tutaj jesteśmy. A jutro będziemy się bawić wspólnie ma moim ślubie. To, że chłopacy pragną wyjechać z kraju i rozwinąć skrzydła nie oznacza końca naszej przyjaźni – podsumowałem. – Zawsze będziemy mieli gdzie jechać na wakacje – dodałem na koniec, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Dzięki Yoongi – powiedział Jin, kiedy doprowadziliśmy się do porządku.
- Jakie to było słodkie –podniosłem wzrok, a na mojej twarzy musiał zagościć nie mały szok, gdy w progu ujrzałem resztę swoich przyjaciół.
- Jin hyung, nie martw się. To, że się wyprowadzam nie oznacza, że o was zapomnę. Przecież Japonia to nie koniec świata – powiedział Namjoon. Podszedł do bruneta i objął go ramieniem. Rozczulający widok.
Rozumiałem Seokjina w końcu to z Monem przyjaźnił się najdłużej. Byli ze sobą wychowywani niemal od małego, ponieważ ich rodzice żyli ze sobą w przyjacielskich stosunkach. Sam nie wiem, co zrobiłbym, gdyby to Taehyung nagle oznajmił, że wyjeżdża z kraju. Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
- To, co grupowy przytulas? – zapytał Jungkook, na co reszta uśmiechnęła się szeroko.
W jednej chwili wszyscy znaleźliśmy się koło siebie, a zaraz po tym byłem już obejmowany w pasie przez Jimina i Hoseoka.
Lepszych przyjaciół nie mógłbym sobie wymarzyć.
Halo, halo, czy ktoś tu jeszcze jest? Chciałam tylko poinformować, że został nam już tylko jeden rozdział ;;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro