Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24 |Taehyung|

Jeśli kiedykolwiek ktoś powiedział wam, iż rodzinne wyjazdy bądź spotkania to cudowna sprawa, to wiedźcie, że kłamał.

Miałem dosyć już na wczoraj, kiedy mama zaczęła krzyczeć na mnie, żebym się pakował, bo rano nie będzie na to czasu. A przecież muszę zrobić dobre wrażenie na rodzicach swojej dziewczyny. Jakbym o tym nie wiedział. Chociaż z jej ojcem zapewne nie będzie tak łatwo, ale coś się wymyśli. W końcu musi to zaakceptować. No chyba, że chce, abym zrobił coś, czego nie odkręcę ani ja, ani on. Nie wnikajmy.

- Taehyung, czy możesz z łaski swojej przestać się wiercić, tak jakbyś miał robaki w dupie? – zapytała moja mama, odwracając się do tyłu. Zamarłem z głową opartą o zagłówek jej fotela, a nogami podwiniętymi pod sobą.

- Mogliście kupić wygodniejszy samochód – odparłem, po czym znowu zmieniłem pozycję.

- Zaraz możesz iść pieszo, skoro ci nie pasuje – rzuciła, ponownie wlepiając swój wzrok w drogę przed nami.

- Właściwie to mogę już wysiąść, bo jesteśmy pod ich domem – zaśmiałem się, po czym odpiąłem pasy, a następnie wyskoczyłem z auta zanim jeszcze tata zdążył je zatrzymać. – No Taehyung, dodaj sobie dziesięć punktów do kaskadera – wymamrotałem sam do siebie, z uznaniem kiwając głową.

- Czyś ty oszalał do reszty? – momentalnie obok mnie zmaterializowała się moja mama. – Nie tak cię wychowałam! Wiedziałam, że jesteś bardziej porywczy niż Nabin, ale nie, że aż do takiego stopnia.

- Dobrze, że nie widziałaś, co robiłem w wakacje pięć lat temu – zaśmiałem się po nosem, za co oberwałem od niej w tył głowy.

Kochałem tą kobietę całym sercem, bo to w końcu ona mnie urodziła, wychowała, no i co najważniejsze dawała jeść. Jednak czasami potrafiła zaleźć za skórę nie tylko mi, ale i ojcu. Wiecie mieszkanie z rodzicami to nie są same plusy.

Kiedyś babcia opowiadała mi, jak to się poznali. Mówiła, że ojciec miał wtedy przydługą grzywkę, zaczesaną na bok i włosy sięgające za ramiona. A matka była ponoć obcięta w coś na styl garnka. No i tu dopiero nasuwa się pytanie, na które zapewne odpowiedź chciałaby poznać cała ludzkość. CO ONI W SOBIE WIDZIELI?

Tego to ja, babcia oraz reszta rodziny nie wiemy. Może ta dziwaczność przyciągnęła ich do siebie? Któż wie.

- Tae! – odwróciłem się przodem do domu, a tam ujrzałem już biegnącą do mnie Kyung. Chciałem, żeby było romantycznie, bo przecież dziewczyny lubią takie duperele, więc wybiegłem jej naprzeciw. Jednak wtedy stało się coś, czego nawet wszechwiedzący Kim Namjoon nie przewidział. Mianowicie między nami, jakby z popiołów, zrodziła się moja matka.

- Kyungsoon, jak miło cię widzieć. Piękny macie ten domek i okolica też niczego sobie – przytuliła ją mocno. Dziewczyna stała jak kołek, podczas gdy szanowana wszędzie pani Minju wyciskała z niej ostatnie tchnienia.

- Kochanie, daj młodym przywitać się tak, jak należy – ojciec podszedł i odciągnął mamę od mojej dziewczyny.

Czy ja kiedykolwiek wspominałem, jak bardzo go kocham?

Nie?

To teraz mówię.

TATO, KOCHAM CIĘ, ŻE AŻ MI TO WĄTROBĄ WYCHODZI!

- Tae – westchnęła brunetka i szybko podeszła do mnie, jakby bała się ponownego ataku czułości ze strony swojej przyszłej teściowej. – Tęskniłam – powiedziała całując moje oba policzki, po czym oplotła mnie ramionami w pasie.

- Nie widzieliśmy się zaledwie trzy dni – szepnąłem, po czym złożyłem delikatnego całusa na jej czole.

- Dla mnie to długo.

- Pomyśl, o tym, że cały weekend będziemy razem – odsunąłem ją na długość swoich ramion i uśmiechnąłem się szeroko.

- Chodźmy do domu. Mama czeka z ciastem i herbatą – poinformowała mnie.

Następnie za rękę pociągnęła mnie ku wejściu do domu. Oczywiście już na samym początku musiałem natrafić na jej głupiego ojca. Ten stary pryk gapił się na mnie, jakbym mu, co najmniej pół lodówki wyjadł i zostawił karteczkę z napisem „Było pyszne".

Gdy spostrzegł się, że wpatruje się w niego z taką samą grozą w oczach, podszedł do nas i chwycił Kyung za rękę. Potem po prostu wciągnął ją do domu i z chytrym uśmieszkiem zamknął mi drzwi przed nosem.

Czy on właśnie wypowiedział mi niemą wojnę? Jeśli tak to przyjmuję to wyzwanie. Jeszcze zobaczymy staruszku.

***

Gości zgromadziło się naprawdę dużo. Nie wiem, może to imprezka z wolnym wstępem, bo takiego tłumu to pozazdrościłby sam G-Dragon. Jedynymi osobami, które tutaj znałem byli moi rodzice, państwo Jeon, Kyung, Kookie oraz Chaebin. Wiem, zacne towarzystwo, ale lepsze takie niż wcale.

Co do ojca Soon, to cały dzień łaziłem za nim krok w krok. Udało mi się kilka razy doprowadzić go prawie do kresu wytrzymałości. Skąd wiem? Robił się czerwony jak burak, a gdyby ludzie i lokomotywy były jednością to z jego uszu na sto procent poleciała by para. Widziałem też, jak wielokrotnie powstrzymywał się przed krzyknięciem na mnie. Tak, więc wychodzi na to, że na razie prowadzę w tej wojnie.

- Hyung, chodź zaraz podadzą jedzenie – poinformował mnie Jungkook, za co przyznam byłem mu wdzięczny, ponieważ mój żołądek już od dobrej godziny domagał się kolejnej dawki kalorii.

Chwilę później siedzieliśmy już przy stole. Zająłem miejsce pomiędzy Kyung, a swoją matką, co nie było zbyt dobrym posunięciem. Dlaczego? Kiedy chciałem złapać MOJĄ dziewczynę za rękę albo chociaż położyć dłoń na jej kolanie dostawałem z łokcia w bok lub mama prosiła mnie, żebym podał jej coś z drugiego końca blatu, bo jak na gwałt tego potrzebowała.

Nie wiem, o co jej chodziło. Przecież takie rzeczy są normalne dla par. A z tego, co wiem to jestem w związku, więc mam prawo dotknąć Kyung od czasu do czasu.

- Bardzo się cieszę, że w końcu mogę państwa poznać. Moja córka dużo opowiadała mi o swoich wyjazdach do Seulu. A szczególnie zachwalała sobie pani kuchnie – rozpoczęła rozmowę pani Jeon. Kobieta nalewała właśnie sobie i swojemu mężowi soku do szklanki.

- Też bardzo się z tego cieszę – odpowiedziała mama. – Tae dopiero niedawno wspomniał nam, że się z kimś spotyka.

Boże, mamo!

Przecież to będzie pretekst, żeby szanowny pan Hyesung mógł mi dowalić.

- No proszę bardzo. A teraz, co? Tak wielce zakochanego zgrywa – pokiwał w rozbawieniu głową. Jednak ja wiedziałem, że to dopiero początek naszej wymiany zdań.

- Cały czas mi się podobała. Czekałem tylko na odpowiedni moment, żeby o tym powiedzieć – powiedziałem wlepiając w niego swój wzrok. Myślę, że chociaż w dwóch procentach wyglądam groźnie, ale nigdy nic nie wiadomo.

- I na odpowiednią chwilę czekałeś przez pięć lat? – dopytał z chytrym uśmieszkiem.

- Hyesung, opanuj się – warknęła na niego pani Yeonrin. Facet jedynie skulił ramiona i odwrócił ode mnie wzrok.

Kolejny punkt dla Tae! Chociaż może dla pani Jeon?

Nie ważne. Ona nie bierze w tym udziału, więc sobie przyznam.


Pół godziny później byłem już tak znudzony, że z ledwością powstrzymywałem się przed tym, aby nie paść plackiem na stół. Pewnie, mama kazałaby mi wtedy samemu prać tą cholernie drogą koszulę, na którą wydałem prawie połowę pieniędzy uzbieranych w skarbonce. I jak ja teraz przeżyję do kolejnej wypłaty?

Kyung najwyraźniej zauważając moje znudzenie położyła dłoń na moim kolanie, po czym delikatnie je ścisnęła. Jakby chciała pokazać mi, że jest ze mną w tych trudnych dla mnie chwilach. Taki znudzony nie byłem nawet podczas godzinnych mszy ślubnych moich przyjaciół.

Tutaj każdy rozmawiał o czymś innym. Nawet nie wiedziałem, do kogo mogłem się odezwać, żeby nie zarobić w łeb od mamy, która dzisiaj nadzwyczaj dzielnie mnie pilnowała. To aż dziwne, iż nie zwróciła uwagi Kyungsoon, gdy chociażby dotknęła mojego kolana.

- Chce mi się spać –wymruczałem do ucha brunetki.

- Jeśli chcesz to możemy iść do mojego pokoju – odpowiedziała również szeptem, spoglądając na mnie z uśmiechem.

- Chcę – pocałowałem ją w policzek, a potem zacząłem się podnosić. Jednak w ostatniej chwili zatrzymał nas głos pana Jeona.

- A wy dokąd?

- Jesteśmy śpiący, więc idziemy do mnie – odpowiedziała Kyung chwytając mnie za rękę.

- Tylko nie zrób mi wnuka, gówniarzu.

- Tato, wiesz co? Mógłbyś darować sobie te komentarze – dziewczyna zmierzyła go ostrym spojrzeniem, po czym bez większych ceregieli udaliśmy się na górę. – Przepraszam za niego. Nie wiem, co w niego dzisiaj wstąpiło – westchnęła zamykając za nami drzwi.

- Nic się nie stało. Najważniejsze, że jesteśmy teraz sami i możemy troszkę sobie posłodzić – przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w szczelnym uścisku. Cały dzień bez prawie żadnych czułości to dla mnie jak katorga. – Kocham cię. Bardzo mocno – powiedziałem patrząc prosto w jej piękne, brązowe oczy.

Nawet nie dałem jej czasu na odpowiedź, ponieważ złączyłem nasze usta w pocałunku.




Chyba może być... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro