Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21 |Yoongi|

Ja chyba dzisiaj wyjdę z siebie i stanę obok. Nie dość, że stresuje się, jakbym co najmniej miał wygłosić przemówienie przed całym światem, to jeszcze Nabi ciągle chodzi za mną i pyta się czy wszystko w porządku. Za każdym razem zdawkowo odpowiadam jej, że tak, bo po co ma się martwić, ale ona i tak nie daje za wygraną.

Jesteśmy już razem pięć lat, więc nie wiem, skąd we mnie tyle niepewności. Dziewczyna zapewnia mnie o swoich uczuciach cały czas. Opiekuje się mną, kiedy jestem chory. Pomaga mi przy zrealizowaniu wszelkich projektów w pracy. Przytula mnie i całuje, kiedy leżymy razem w łóżku oraz mówi, że mnie kocha za każdym razem, kiedy wychodzę do pracy. Dlatego, nie wiem, dlaczego stałem się jeszcze większą, ciepłą kluchą niż byłem.

- Yoongi, może coś razem obejrzymy? - zapytała Nabi układając się wygodnie, pomiędzy moimi nogami. Oparła swój podbródek na moim mostku i popatrzyła na mnie z wielkim uśmiechem. Kilkukrotnie przeczesałem jej blond włosy palcami, a następnie zamknąłem jej dłoń w mocnym uścisku. Jakby chcąc tym samym dodać sobie otuchy, która na pewno mi się dzisiaj przyda.

- A nie wolałabyś się poprzytulać?

- Robimy to codziennie i... - wiedziałem, wiedziałem, że jej się znudzę i zostawi mnie samego, na pastwę losu. Czemu życie musi mnie tak bardzo nienawidzić? - Chociaż jeśli chcesz to możemy - powiedziała, po chwili.

Widocznie zobaczyła smutek, wymalowany na mojej twarzy. Tak, to pewnie dlatego się zgodziła.

- Jeśli ty nie chcesz, to nie musimy - odpowiedziałem, po czym jak gdyby nigdy nic odwróciłem się na prawy bok, żeby nie musieć patrzeć jej w oczy.

- Yoongi? - usłyszałem po chwili za plecami, jednak nie odezwałem się ani słowem. - Yoongi, kochanie - tym razem poczułem na swoim ramieniu zimną dłoń blondynki. Przesuwała ją powoli w górę i w dół. - Yoongi, powiedz mi. Czy, czy ja zrobiłam coś źle? - zapytała łamiącym się głosem. Kiedy go usłyszałem otworzyłem szeroko oczy, a następnie szybko odwróciłem się do niej przodem.

Miała zaszklone oczy. O, nie! Nie chciałem, żeby poczuła się odepchnięta. Nigdy nie chciałem jej zranić. Nawet bym, o tym nie pomyślał.
Nie zważając na moje wcześniejsze załamanie przytuliłem ją mocno do siebie.

- Nie płacz. Po prostu mam gorszy dzień - złożyłem na jej czole delikatny pocałunek.

- Wiesz, że cię kocham? - zapytała, po chwili odsuwając się ode mnie. Złapała moją twarz w swoje dłonie i spojrzała prosto w oczy.

- Wiem, kochanie. Wiem.

Chyba popadam w paranoje.

***

- Yoongi, możemy już wracać robi się zimno – jęknęła Nabin, kiedy byliśmy już blisko wyznaczonego przeze mnie celu.

- Jeszcze kawałek – odpowiedziałem, po czym przyciągnąłem ją do siebie, żeby chociaż w najmniejszym stopniu ją ogrzać. Gdybym wiedział, że po drodze zdąży się tak ochłodzić to kazałbym założyć jej te grube futro z szafy mojej matki, które całkiem przypadkiem zabrałem ze sobą.

- Mówisz tak już przeszło godzinę.

- Nie marudź, bo zobaczysz, że warto – cmoknąłem ją w czoło.

Jakoś po naszym wspólnie spędzonym popołudniu z powrotem wstąpiły we mnie siły. Możliwe, że ze zdwojoną siłą. Nie wiem, jak to opisać, ale po prostu czułem się jak zregenerowany pokemon.

Stwierdziłem, że jesteśmy już blisko, ponieważ w oddali ujrzałem małe świecące lampeczki, o których mówił mi wcześniej Hobi. Dlatego chwyciłem Nabin za rękę i pędem ruszyłem w tamtym kierunku. Zdezorientowana dziewczyna kilkukrotnie pytała się mnie, dlaczego biegniemy, ale ja pozostawiałem jej pytania bez odpowiedzi.

- Yoongi... - zdążyłem jedynie usłyszeć, zanim zaliczyłem bliskie spotkanie z ziemią. Musicie wiedzieć, że zmarznięta ziemia, to zła ziemia, ponieważ zapewne złamałem nos. Jednak nie popsuję nam tego szczególnego dnia.

- Nic ci nie jest? – zapytałem szybko się podnosząc. Podciągnąłem dziewczynę do góry i złapałem ją za policzki, spoglądając przy tym prosto w oczy. Nabi jedynie potrząsnęła głową, po czym posłała mi swój piękny uśmiech, od którego za każdym razem miękną mi kolana. – To chodźmy dalej. Już prawie jesteśmy – tym razem nie protestowała.

Gdy dotarliśmy do dosyć wielkiego mostu, który poprowadzony został nad zamarzającą rzeką. Nie mówię, że u nas to jak na Syberii lub czymś takim. Jednak w niektórych miejscach dało zauważyć się już pierwsze warstwy lodu.

- Co to jest? – wydukała blondynka wskazując dłonią w stronę oświeconego wiaduktu. Na co ja, jedynie uśmiechnąłem się cwanie i pociągnąłem ją dalej.

Zatrzymaliśmy się, przy jednym z pięciu koszyków. Wszystkie wypełnione były różami, ponieważ żadna z kwiaciarni nie potrafiła sprowadzić dla mnie chabrów. Oczywiście, ja byłem gotów lecieć po nie na drugi koniec świata, jednak przyjaciele odwiedli mnie od tego pomysłu. I tak to, co planowaliśmy zrobić za chwilę prawdopodobnie będzie jedną z najbardziej szalonych rzeczy, jakie zrobiłem kiedykolwiek w całym swoim dwudziestosześcioletnim życiu.

- Jak tu pięknie! – krzyknęła Nabin okręcając się dookoła. Później podeszła do każdego z koszyków i obejrzała dokładnie wszystkie kwiaty. Wydawała się wtedy taka szczęśliwa, a to motywowało mnie do dalszego działania. Chciałbym, żeby już do końca swojego życia nie była smutna, nigdy. Chciałbym, żeby każdą złą, ale i dobrą chwilę dzieliła ze mną. Chciałbym ją mieć dla siebie na zawsze.

- Nabin – zacząłem. Muszę sobie później pogratulować, ponieważ mój głos nie zadrżał ani nie załamał się podczas wypowiadania jej imienia, co ostatnio zdarzało się bardzo często. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i posłała mi szeroki uśmiech.

Za sobą usłyszałem jakieś szmery. Po chwili zza długich materiałów wyłonił się Jimin oraz Hoseok, którzy ubrani byli w zwiewne spódniczki i koszulki z napisem „Yoonbin". Mieli zacząć tańczyć, gdy ja uklęknę na jedno kolano, więc to zrobiłem. Wtedy rozległy się pierwsze takty, jakiegoś mało znanego utworu, którego nawet ja, boski nauczyciel w najlepszej szkole muzycznej w Seulu, nie znał.

Nagle z góry zaczęły spadać płatki róż. Tego nie planowaliśmy, ale przecież nie zrobiliby nic, co mogłoby mi zaszkodzić. Ponownie spojrzałem na Nabi. Na twarzy była cała czerwona. W kącikach oczu zaczęły zbierać się jej już pierwsze łzy, ale mimo wszystko śmiała się z układu chłopaków.

- Nabin, czy uczynisz mi ten zaszczyt i... - nie dokończyłem, ponieważ Jin i Namjoon zaczęli opuszczać na dół Tae i Jungkooka, którzy zaczęli śpiewać głośno „ba ba ba ba ba ba ba ba ba ba". Tak, więc będę musiał podziękować im później za wybranie odpowiedniej chwili.

Te dwa osły ubrały na siebie pieluszki i przyozdobili je brokatem oraz serduszkami w przeróżnych kolorach. Z kim, ja się przyjaźnię.

- Nabin, czy ty – znowu, ktoś mi przerwał.

- Za Yoongiego wyjdź! Nie ma, co się kryć – zaczął Jeon.

- On pragnie cię. Ty pragniesz go – dołączył do niego V.

- Więc zgódź się zgódź i pozwól wam szczęśliwym być – dokończyli wspólnie.

- Yoongi, ja...

- Nabin, wyjdziesz za mnie? – zapytałem, a dookoła nas zapanowała cisza.

NA SKARPETKI W KSIĘŻNICZKI HOSEOKA I KRAWAT W BARANKI NAMJOONA ZROBIŁEM TO!

- Jasne, że tak – szepnęła, po czym zalała się łzami, a ja wsunąłem jej pierścionek na palec.

Przyglądałem mu się dłuższą chwilę. Nie wierzyłem, że naprawdę jest już moją narzeczoną, tylko moją. Na koniec złożyłem na nim delikatny pocałunek i ścisnąłem jej dłoń.

- Kocham cię, Yoongi – powiedziała przyciągając mnie do siebie.

- Ja ciebie też kocham, Nabin – odpowiedziałem i przylgnąłem do niej. Oplotłem ją ramionami w pasie, a następnie przycisnąłem do jej czoła swoje usta.

Nie ma słów, które dokładnie opisałyby to, co właśnie czuję.



Dodałam również rozdział do exo, więc serdecznie zapraszam :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro