2 |TaeHyung|
Nabi z Yoongim postanowili zostać dzisiaj u nas na noc. Obiecuję, że jak usłyszę w nocy jakieś jęki to wparuję tam z siekierą i odrąbie Sudze to i owo. Pamiętam jak kiedyś przez przypadek wbiłem im do pokoju. Dobrze, że wtedy tylko się całowali, bo gdybym zobaczył cokolwiek więcej wydłubałbym sobie oczy, po czym wrzuciłbym je do wrzącej lawy. Prawdopodobnie po tym sam bym do niej wpadł, bo nie mógłbym żyć ze świadomością, że widziałem swoją malutką siostrzyczkę z moim najlepszym przyjacielem podczas stosunku seksualnego.
Aktualnie leżałem na łóżku w swoim pokoju. Wpatrywałem się w sufit, a w dłoni niespokojnie obracałem telefonem. Jeden gwałtowny ruch, a pozbędę się tego dziadostwa i będę miał wymówkę, żeby nie dzwonić do Kyung. Albo może zadzwonię dopiero w piątek? Zapewne wtedy nie zdąży kupić biletu na pociąg i nie przyjedzie tutaj. Plan idealny, ale matka by mnie zabiła. Zanim wszedłem do pokoju zdążyła dać mi godzinny wykład na temat tego jaki to jestem dziecinny i nieodpowiedzialny. Ja nieodpowiedzialny? Chyba zapomniała jak to zawsze dzielnie i wytrwale opiekowałem się tym rozwydrzonym bachorem, zwanym też moją siostrą. Nikt w tym domu mnie nie docenia. Przewróciłem się na brzuch i wtedy poczułem delikatne wibracje oraz dźwięk nowego połączenia. Przystawiłem sobie telefon do twarzy i widząc napis "Kyung<3" przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Halo?- odebrałem wkładając całe swoje opanowanie w to, aby mój głos wydawał się taki jak zwykle, czyli wyprany z emocji. Nie wiem, jak mi się to udawało, skoro moje wnętrzności ze szczęściem tańczyły macarenę.
- Hej Tae- przywitała mnie jak zwykle wesoło.
- Właśnie miałem do ciebie dzwonić- odwróciłem się z powrotem na plecy, ponieważ pasek od jeansów, który kazała mi ubrać Nabi nieprzyjemnie mnie uwierał.
- Naprawdę? Najwidoczniej czytam ci w myślach- odparła cicho się śmiejąc. Uwielbiałem jej śmiech, ale nigdy w życiu nie powiem tego na głos. Po pierwsze to przereklamowane. Po drugie pewnie i tak niedługo mnie zostawi, więc po co mam się kompromitować.- Em, więc po co chciałeś zadzwonić?- zapytała po chwili ciszy.
- Jakby ci to powiedzieć- chwilę układałem poprawne zdanie w głowie. Chciałem wyjść na kogoś kto naprawdę skończył jakieś poważne studia, a nie jedynie szkołę podstawową czy coś.- Moja mama zaprasza cię na obiad w przyszłą sobotę- w końcu i tak zdecydowałem się na skróconą wersję.
- Naprawdę? To znaczy bardzo się cieszę, ale nie wiem czy za tydzień nie będę musiała wyjechać do Tokio- kiedy to mówiła dało się wyczuć w jej głosie smutek. Ona chyba pomyślała, że to ja powiedziałem o niej rodzicom. W sumie może nich tak pozostanie skoro ma to dla niej jakieś znaczenie.
- Rozumiem. To nic, powiem mamie, że akurat w tym tygodniu nie możesz- odparłem niby smutny, a w głębi ducha cieszyłem się jak dziecko. Uniknę tych durnych osobistych pytań.
- Ale nie jestem pewna. Mogę dać ci odpowiedz w czwartek?- zapamiętać: nigdy nie cieszyć się na zapas.
- Jasne.
- Ty się w ogóle nie cieszysz z tego zaproszenia, prawda?
- Kochanie, bardzo cię kocham i cieszę się, że w końcu poznasz moich rodziców. Poza tym moja miłość do ciebie jest tak wielka jak odległość między Merkurym i Neptunem- zawsze działa. Polecam sprawdzony sposób.
- Zawsze tak mówisz, a później się rozłączasz- chyba jednak nie zawsze. Będę musiał opracować kolejny tekst, dzięki któremu nie będzie się na mnie gniewać. W sumie to wróciliśmy do punktu wyjścia każdej z naszych rozmów. Ona momentalnie staje się smutna, a ja muszę zapewniać jak to bardzo ją kocham. Chciałem coś powiedzieć, jednak ona nie dopuściła mnie do głosu.- Ale dzisiaj to ja zakończę naszą pogawędkę- nagle usłyszałem tylko cichy dźwięk oznajmujący zakończenie połączenia.
To wszystko przez te głupie dziecko! Gdyby siedziała cicho ja dalej mógłbym żyć w spokoju, a Kyung właśnie teraz nie wściekałaby się na mnie. Czy ja zaglądam jej do łóżka? Czy włażę z butami w jej życie? Nie, więc tego samego oczekuję od niej.
Szybko podniosłem się z łóżka i biegiem ruszyłem na dół do kuchni. Moja mama siedziała przy blacie rozwiązując krzyżówki. Posłała mi zaciekawione spojrzenie, kiedy to z jednej z szafek wyciągnąłem różową patelnie.
- Nie pytaj- rzuciłem, kiedy to z powrotem wbiegałem na górę. Tym razem kierując się do pokoju Nabin. Nie czekając ani chwili wszedłem do środka.
Strzeż mnie Panie, bo chyba zaraz zaliczę zgon na miejscu. Moje biedne oczy. Nigdy więcej nie wejdę tu ani do ich domu bez pytania. To co zobaczyłem pozostanie ze mną do końca życia.
- Czy możecie przestać?- zapytałem zakrywając się patelnią. Momentalnie jęki ustały, a w pomieszczeniu zapadła cisza.- Dziękuję- odparłem opuszczając przedmiot. Myślałem, że się chociaż przykryli czy coś, ale po co. Leżeli w pozycji, w której ich zastałem i najwyraźniej w ogóle im to nie przeszkadzało.
- Co chciałeś?- zapytała Nabi podśmiewając się pod nosem.
- Chciałem cię pobić jednak najwyraźniej w czymś wam przeszkodziłem- wskazałem na nich ręką, na co Suga parskną śmiechem. To dziwne, kiedy widzisz swojego najlepszego przyjaciela kochającego się z twoją siostrą w twoim domu, w pokoju obok twojego.
- Czym sobie zasłużyłam na bicie?
- A tym, że przez ciebie Kyung jest na mnie zła, a matka dawała mi godzinny wykład!- rzuciłem patelnią. Na moje nieszczęście odbiła się od ściany i spadła na ziemię. Następnym razem wyceluję lepiej.
- Wybacz, ale już dawno powinieneś im powiedziec- wzruszyła ramionami uprzednio całując Yoongiego.
- Jeśli to już wszystko to mógłbyś wyjść? Chcielibyśmy dokończyć to co zaczęliśmy- odezwał się w końcu Suga.
- Jasne- podniosłem ręce w obronnym geście.- Jednak pamiętajcie, że jestem w pokoju obok i nie życzę sobie żadnych spadających ze ściany półek- powiedziałem zatrzaskując drzwi. Momentalnie po drugiej stronie rozległy się śmiechy, a ja zaczerwieniłem się zapewne jak buraczek.
Jasne śmiejcie się ze mnie, ale później jak będzie dziecko to nie przychodźcie do mnie w łaskę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro