19 |Hoseok|
- Wybaczcie panowie, ale chyba muszę już iść po moją kobietę – oznajmiłem.
Wstając z łóżka podtrzymywałem się wszystkiego, co tylko mogłoby pomóc mi zachować równowagę i nie przewrócić się na śpiącego już Jungkooka. Następnie chwiejnym krokiem udałem się w stronę drzwi. Żeby nie było, nie byłem aż tak pijany, ale postanowiłem troszkę poudawać.
- Powodzenia – burknął Namjoon. Zaraz po tym odwrócił się w stronę ściany i prawdopodobnie zasnął.
Nie zważając na mamrotanie Jimina, o kolorze ścian w pokoiku jego, jeszcze nienarodzonego dziecka, wyszedłem z pokoju. Na korytarzu panował półmrok. Paliły się jedynie nieliczne lampy w kształcie płatków śniegu. Nie wiem, kto wpadł na ten pomysł, ale wydawał mi się super. W ogóle wiele rzeczy po alkoholu wydawało mi się nagle lepszymi, na przykład: moje kolorowe skarpetki w konie, których nigdy w moim dotychczasowym życiu nie chciałem ubrać, a teraz popindalam w nich do pokoju obok.
Zatrzymując się pod drzwiami, zamiast od razu zapukać, postanowiłem przyłożyć do nich ucho. A może mówią coś ciekawego, co przyda się do dalszego działania. Jednak, po chwili stania pod nimi jak kołek zrezygnowałem. Po pierwsze nic nie było słychać, a po drugie właśnie minęła mnie jakaś kobieta w skąpym stroju, która omiotła mnie dziwnym spojrzeniem. Dlatego też, nie zważając na późną godzinę, mocno zapukałem w drzwi i nie czekając na zaproszenie wszedłem do środka.
Dziewczyny nie bawiły się tak ostro, jak my. Przysunęły do siebie dwa łóżka, a na stoliku ustawiły laptopa. Obstawiam, że oglądały jakąś komedię romantyczną, czy inny szajs. Jako pierwsza uwagę na mnie zwróciła Nabin.
- O Hoseok, już skończyliście? – zapytała. Zatrzymała również film, aby nie przegapić żadnej sceny.
- T-tak – wybełkotałem. No, bo w końcu miałem trochę poudawać. Przecież nie jestem jakimś amatorem, żeby upić się czterema butelkami piwa, z czego połowę wylałem do kwiatka stojącego na parapecie, ale nie mówcie chłopakom.
- Jesteś pijany? – dopytała Kyung.
- Nie e – zachwiałem się delikatnie, w związku, z czym musiałem złapać się pobliskiej komody.
- Jezu Hobi! – krzyknęła Jiyoon, po czym momentalnie znalazła się obok mnie. Wślizgnęła się pod moje ramię i objęła w pasie. – Może będzie lepiej, jak odprowadzę go do pokoju.
- Też tak myślę. Tylko wróć zaraz, bo jeszcze nie skończyłyśmy filmu - powiedziała Nabin, zanim wraz z Jiyoon zniknęliśmy w pokoju po drugiej stronie.
- Jasne – odpowiedziała.
- Już nie wróci! – pisnąłem wciągając ją do środka.
Teraz, gdy byliśmy już całkiem sami miałem większe pole do popisu.
- Połóż się, a ja idę dokończyć film – brunetka pociągnęła mnie za rękę do łóżka.
Gdy byliśmy już blisko dziewczyna delikatnie popchnęła mnie na nie. Nie spodziewałem się tego, dlatego też chwyciłem ją za rękę. W wyniku, czego leżała teraz na mnie. Objąłem ją rękami w pasie i przytuliłem mocno.
- Zostań ze mną – wyszeptałem do jej ucha. Delikatnie muskając je ustami.
- Chcę obejrzeć ten film do końca – powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu i już po chwili stała koło drzwi.
- Proszę Jiyoon – jęknąłem chowając głowę pod poduszką.
Tak bardzo nie chciałem, żeby wychodziła.
- Idź spać. Wrócę za jakieś pół godziny – rzuciła, po czym zniknęła za drzwiami.
- Jiyoon! – krzyknąłem jeszcze raz w poduszkę.
Jednak dziewczyna nie wróciła tak szybko.
***
Nie wiem nawet, kiedy zmorzył mnie sen. Śnił mi się mój czerwcowy wyjazd do Stanów, gdzie zostałem sławnym tancerzem. Towarzyszyłem na koncie samej Selenie Gomez, a to o czymś świadczy.
Nagle przeniosłem się do małego i przytulnego mieszkania. Rozejrzałem się dookoła, byłem w korytarzu. Ściany pomalowane na przeróżne odcienie żółci, aż prosiły się o odnowienie, ponieważ gościły na nich poodbijane małe rączki. Zaraz, zaraz... Małe rączki? W tym samym momencie usłyszałem cichy płacz dziecka. Podążyłem za nim, co doprowadziło mnie do przestronnego salonu. Dziewczyna siedziała na podłodze, a w ręce trzymała pustą już butelkę, po mleku.
- Kochanie nie płacz. Mama już idzie – odwróciłem się, a tam ujrzałem biegnącą w moim kierunku Jiyoon. Co jest?
- Jiyoon – powiedziałem, a raczej chciałem powiedzieć, ponieważ żaden dźwięk nie wydobył się z mojego gardła.
- Tatuś powinien zaraz wrócić i razem pojedziemy do cioci – uśmiechnęła się szeroko, a następnie pogłaskała dziecko po plecach.
Tatuś? Jaki znowu tatuś?
A ja to co, powietrze?
- Skarbie wróciłem! – znam ten głos. Nawet za dobrze.
- Jesteśmy w salonie! – odpowiedziała mu Jiyoon.
- Mam coś dla moich księżniczek – trzymajcie mnie ludzie, albowiem właśnie do pokoju wszedł mój ukochany kuzyn Minseok.
Co on w ogóle tutaj robi?
Niech trzyma łapy z dala od mojej kobiety.
Przylazł tutaj i wpakował się z tym swoim wielkim zadem na kanapę, na której zasiadała Jiyoon z dzieckiem. Przytulił je na powitanie, a we mnie aż się zagotowało. Ale to był tylko początek, kiedy ją pocałował i podął jej małe pudełeczko myślałem, że potrzebny będzie ambulans. Ten kretyn chciał się jej oświadczyć. Ruszyłem w ich stronę, po czym rzuciłem się na niego i zacząłem okładać go pięściami, jak popadnie. Jednak nic to nie dało. Coś zaczęło mnie odciągać, aż w końcu byli poza moim zasięgiem. Ostatnie, co zobaczyłem to radość na twarzy dziewczyny.
***
- O matko! – krzyknąłem.
Od razu podniosłem się do pozycji siedzącej. Byłem cały spocony, dlatego też odrzuciłem kołdrę na bok. Nie zauważyłem śpiącej obok mnie Jiyoon i niestety zepchnąłem ją z łóżka.
- Ała – pisnęła.
Momentalnie znalazłem się przy niej i przytuliłem mocno. Głaskałem delikatnie jej głowę, aby chociaż trochę pozbyć się bólu.
- Przepraszam. Naprawdę, przepraszam – mamrotałem z twarzą schowaną w zagłębieniu jej szyi.
- Okej. Nic się nie stało – odpowiedziała.
Wziąłem ją na ręce i ułożyłem z powrotem na łóżku. Oderwałem się od niej zaledwie na chwilę, żeby ponownie przykryć nas kołdrą.
Ponownie zasnęliśmy, jednak tym razem, wtuleni w siebie, co było miłym zaskoczeniem, ponieważ myślałem, że dziewczyna od razu mnie odepchnie.
Może jednak osiągnięcie celu będzie łatwiejsze niż mi się wydawało?
Wiem, że krótki, ale obiecuję, że następny będzie o wiele dłuższy :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro