Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16 |Jimin|

- Jimin, spakowałeś już wszystko? - obejrzałem się za siebie. W progu z założonymi rękami stała Sunhi i dokładnie skanowała mnie wzrokiem.

- Tyle tego zabierasz, że ledwo walizka się dopina - warknąłem w jej stronę i jakby na podkreślenie swoich słów usiadłem na wcześniej wspomnianej rzeczy.

- Trzeba było zastanowić się wcześniej nad tym, co planowałeś - odgryzła się, po czym wyszła.

- Świetnie - mruknąłem sam do siebie.

W skrócie. Dzień po tym jak oznajmiłem jej, że zamierzam wyjechać wparował do nas Namjoon. Oczywiście musiał wbić wtedy, gdy brałem gorącą kąpiel. Dosłownie wyciągnął mnie z wanny i nie czekając, aż przynajmniej owinę się ręcznikiem przyłożył mi z pięści w szczękę. Następnie, kolanem uderzył w moją najukochańszą część ciała. Zwyzywał mnie od najgorszych śmieci i zagroził, że jeśli teraz ją zostawię to mogę już w ogóle nie wracać. Mówił też coś o jakimś rozwodzie, gdzie nie zostawi na mnie nawet suchej nitki, dlatego wolałem zostać w domu. Przynajmniej miałem tu jakiś dobry obiad. Chociaż od paru dni moja żona traktuje mnie jak służącego, który jest na każde jej najmniejsze skinienie palcem.

- Jimin, pośpiesz się do cholery!

- Boże, co za zrzędliwa baba - przewróciłem oczami, a następnie chwytając za rączkę walizki skierowałem się do drzwi wyjściowych.

- Słyszałam - szepnęła mi na ucho, a ja wzruszyłem ramionami.

- I bardzo dobrze.

Wzięła głęboki wdech, po czym chwyciła swoją brązową kurtkę i wyminęła mnie w progu. Boże, czym ja ci zawiniłem, żeś pokarał mnie taką kobietą!

***

- Możesz przestać się dąsać? Zachowujesz się gorzej niż mój młodszy brat - powiedziałem wjeżdżając samochodem na parking koło dworca.

- Nie dąsam się. Nie wiem, co sobie znowu ubzdurałeś - prychnęła zaczynając odpinać pasy.

- Zaczekaj - zablokowałem jej drzwi, a następnie chwyciłem ją za rękę, którą momentalnie wyrwała z mojego uścisku. - Czy nie możemy spędzić tego wyjazdu w zgodzie?

- Nie, a teraz wypuść mnie z tego cholernego samochodu!

- Dobrze - westchnąłem. - Ale żebyś później nie mówiła, że nie liczę się z twoim zdaniem.

- Jeszcze zobaczymy - obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem i trzasnęła drzwiami w ogóle nie przejmując się tym, że jest to moje nowe auto.

Gdy zabrałem bagaż udałem się w kierunku naszego umówionego miejsca zbiórki. Byli tam już wszyscy, dlatego kiedy zobaczyli mnie idącego w ich kierunku pomachali mi.

- Jimin hyung! - krzyknął entuzjastycznie Jungkook, a już chwilę później czułem ręce młodego oplatające mnie w talii.

- Ile chcesz? - zapytałem znudzony.

- Tylko na kawę - uśmiechnął się szeroko. - No może na dwie -kiwnął głową w kierunku Taehyunga.

- Trzymaj - powiedziałem wyciągając z kieszeni portfel, a następnie wyciągając z niego pieniądze.

- Jesteś najlepszy hyung - rzucił i tyle go widziałem.

Podszedłem nieco bliżej moich przyjaciół. Przystanąłem obok Sugi i Nabin oraz Chaebin.

- Nie powinieneś dawać mu tych pieniędzy - skarciła mnie brunetka.

- Nie potrafię mu odmówić. W końcu znamy się od najmłodszych lat i jest dla mnie jak brat - odpowiedziałem spoglądając w kierunku, w którym udali się Kookie i Tae. Akurat wybiegli zza zakrętu z kubkami wypełnionymi kawą w ręce.

- Skoro jesteśmy już wszyscy to możemy jechać? - zapytał Jin. Dopiero teraz zwróciłem na niego uwagę. Stał obok Hoseoka i obejmował swoją żonę w pasie. Oboje uśmiechali się szeroko i najwidoczniej cieszyli się z naszego wspólnego wyjazdu. No, a kto się nie cieszył, w końcu ostatnio nie mamy w ogóle czasu na wspólne wypady. Każdemu najwięcej czasu zajmuje praca, a kiedy z niej wraca jest wykończony, więc nic dziwnego, że troszeczkę zaniedbaliśmy swoje stosunki.

- Pociąg odjeżdża za 5 minut, więc radzę się sprężyć kochani - skwitował Namjoon spoglądając na rozkład jazdy.

Jak na zawołanie wszyscy chwycili za walizki i pognali w stronę kontrolera biletów. Prawie w ostatniej chwili zdążyliśmy zapakować się do swoich przedziałów, a to wszystko tylko dlatego, że Seokjin musiał porozmawiać z tym przemiłym panem o pogodzie panującej teraz w górach. Coraz częściej zastanawiam się jak wytrzymałem z nimi przez tyle lat.

Siedziałem w przedziale z Hobim, Jiyoon, Jinem oraz Sohyun. Całe szczęście, że nie było z nami Sunhi, bo do końca drogi nie zaznałbym odrobiny spokoju. Pewnie teraz gada reszcie, jakim to jestem wyrodnym mężem. Skąd wiem? Powtarza to mi i prawie każdemu spotkanemu człowiekowi od dobrych trzech dni.

- Czemu Sun jest na ciebie taka cięta? - zwrócił się do mnie Kim. No fakt, oni jeszcze o niczym nie wiedzą.

- Dostałem propozycje wyjazdu na pół roku do Tajlandii.

- To świetnie! - krzyknęła Sohyun. Spojrzałem na nią i posłałem jej blady uśmiech.

- Wiem, ale niestety nie mogę jechać - wszyscy popatrzyli na mnie jakby, co najmniej wyrosła mi druga głowa. - Oczywiście rozmawiałem o tym z Sunhi. Na początku trochę popłakała, ale się zgodziła. Następnego dnia wparował do nas Namjoon i zaczął się wygrażać. Krótko mówiąc nie mogę jechać, bo Mon mnie wykastruje i powiesi moje wnętrzności w ramce nad łóżkiem dla upamiętnienia tego pięknego dnia.

- Ale to może być twoja szansa, żeby się stąd wyrwać! - wrzasnął nagle Hoseok. - Ja dostałem propozycję wyjazdu do Stanów na stałe i nie zamierzam jej zmarnować.

- Kiedy? -zapytałem.

- Co?

- Kiedy wyjeżdżasz?

- Na początku czerwca

- To za pół roku - westchnęła Jiyoon. Od razu na nią spojrzałem. Siedziała obok Hoseoka przygarbiona, ze wzrokiem wbitym w czubki swoich butów. Nie mogłem nic odczytać z jej twarzy, jednak po tonie jej głosu, którym raczyła nas przed chwilą zaszczycić wywnioskowałem, że na pewno nie ucieszyła jej ta wiadomość.

- Którego masz ten lot do Tajlandii? - do rozmowy ponownie włączył się Jin.

- Chyba za dwa tygodnie.

- Nie odmawiaj wyjazdu od razu. Sunhi powinna zrozumieć, że mimo tego, że jest w ciąży taka szansa może się już więcej nie powtórzyć. Poza tym, co stoi jej na przeszkodzie, żeby wyjechać tam na pół roku z tobą? Przecież i tak zaraz nie będzie mogła pracować. A co to za różnica, czy będzie siedzieć tutaj czy w Tajlandii. Przed porodem i tak wrócicie.

- Nie myślałem o tym w ten sposób. W sumie to możemy lecieć razem. Nawet mój szef mi to zaproponował - uśmiechnąłem się szeroko, żeby zamaskować swoje prawdziwe oblicze w tej sytuacji. Nikt nie wiedział, że byłem taki skory do wyjazdu, ponieważ bałem się odpowiedzialności i za wszelką cenę chciałem od niej uciec. Chociaż na chwilę. - Teraz tylko pozostaje pytanie, czy ona chce ze mną gdziekolwiek jechać.

- Musisz... - zaczął Jin, jednak przerwał mu donośny krzyk Jungkooka, który rozniósł się bodajże po całym pociągu.

- Jimin hyung, muszę do łazienki!

Nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać. Czy on właśnie zakomunikował parunastu ludziom, że musi iść ze mną siku? Jeszcze wezmą mnie za jakiegoś zboczeńca, a on po prostu boi się potwora, który może wyskoczyć mu zza ściany. No, a przynamniej tak mi kiedyś powiedział.

- Już idę Kookie! - odkrzyknąłem i wybiegłem na korytarz śmiejąc się niczym hiena. W końcu jesteśmy jeszcze młodzi, więc co stoi na przeszkodzie do rozpoczęcia dobrej zabawy już tutaj? Nic.



hehehehe jest rozdzialik c:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro