15 |Hoseok|
- Serce to mi zaraz wyskoczy i zacznie biegać dookoła sali jak oszalałe - Jiyoon troszeczkę panikowała przed dzisiejszym konkursem. A najlepsze było to, że im bliżej naszego wyjścia tym bardziej bałem się, że po prostu mi stąd ucieknie.
- Nie denerwuj się. Ćwiczyliśmy dużo, więc mamy naprawdę wielkie szanse - objąłem ją od tyłu, po czym wtuliłem głowę w zagłębienie jej szyi.
- Łatwo ci mówić. Ty masz jakieś doświadczenie. Natomiast ja jestem świeżakiem do kwadratu.
- Przejdziemy przez to razem. Niczym się nie przejmuj, poza tym to ja prowadzę - uśmiechnąłem się, chociaż wiedziałem, że nie mogła tego zauważyć.
Miały wystąpić jeszcze 3 pary, zanim ostatecznie my znajdziemy się na scenie. Poziom był bardzo wysoki, więc wraz z każdym występem mój entuzjazm nieco opadał, ale czy nie trzeba wierzyć do samego końca? Jeśli Yoongi nie wierzyłby, w to, że uda mu się skraść serce Nabi, która swoją drogą już dawno mu je oddała, nie byłby teraz tak szczęśliwy. Czasami po prostu zazdroszczę moim przyjaciołom tego całego szajsu związanego z zakładaniem rodziny albo, chociaż mieniem dziewczyny. Może to dlatego, że sam jeszcze nie zaznałem czyjejś miłości? Tego nie wiem, jednak mam pewność, że teraz już nie potrzebuję przytulenia Jiwoo lub mamy. Teraz chcę, aby w moim życiu zagościła taka kobieta, z którą spokojnie będę mógł się zestarzeć.
- Hobi zaraz my. Jeju - dziewczyna wyrwała się z mojego uścisku, a następnie okręciła się dookoła. - Jak wyglądam? Na pewno wszystko jest w porządku? A może powinnam spiąć bardziej włosy z przodu?
- Spokojnie. Wdech i wydech - położyłem dłonie na jej ramionach i uśmiechając się do niej pokrzepiająco. - Pozwól mi się poprowadzić, a wszystko będzie dobrze.
- Ale tam jest tyle ludzi. Na pewno się pomylę i wszyscy będą się śmiać - spuściła wzrok na swoje nowe, według mnie wysokie buty, które były zbędną rzeczą, ale cóż takie wymogi. Poza tym jestem facetem, więc co ja się tam znam.
- Pomyśl, że jesteśmy sami na sali. Tak jak zazwyczaj i patrz mi w oczy, proszę - chwyciłem jej dłoń, a następnie ścisnąłem ją delikatnie, aby dodać jej otuchy. Pociągnąłem ją na scenę, ponieważ przed chwilą wyczytano nasze nazwiska oraz życzono nam powodzenia.
Kiedy już staliśmy na podwyższeniu przyciągnąłem ją blisko siebie. Zanim z głośników zaczęły lecieć pierwsze takty muzyki rozejrzałem się po auli w poszukiwaniu znajomych mi twarzy. Byli tam. Moi przyjaciele siedzieli w pierwszych rzędach i uśmiechali się szeroko. Wiele dla mnie znaczy ich obecność tutaj. W końcu oni sami zaproponowali, że przyjdą trzymać za nas kciuki, więc byłoby dziwnie, gdyby jednak nie dotarli.
Wraz z początkiem naszego podkładu skupiłem wzrok na Jiyoon, która wpatrywała się we mnie przerażona. Kiwnąłem tylko głową, na co ona delikatnie się uśmiechnęła. Oczywiście na początku dało się wyczuć jej skrępowanie oraz niepokój. Jednak z każdym kolejnym ruchem czułem jak się rozluźnia. Na całe szczęście, bo przez chwilę czułem się jakbym tańczył z kłodą.
Uwielbiałem ten stan podczas tańca, w którym czułem się całkowicie wolny. Zapominałem o tym, że w domu nie mam gotowego obiadu, że Jiwoo sprzedała mojego kochanego żółwia, że muszę jeszcze wyrzucić śmieci, które nazbierały się pod zlewem przez cały tydzień oraz, że Taehyung pociął wczoraj moją ulubioną bluzę. To wszystko nagle stawało się niczym w porównaniu do tego, co aktualnie przeżywałem. Od małego uwielbiałem tańczyć. Nie ważnie gdzie, co, kiedy lub z kim. Dla niego byłem w stanie rzucić wszystko w cholerę i wyjechać na drugi koniec kraju, żeby brać udział w warsztatach. Nigdy nie przegapiłem możliwości polepszenia swoich kwalifikacji, dlatego nie mam sobie w tej kwestii niczego do zarzucenia.
Przed wykonaniem ostatniej figury, którą opracowywaliśmy dopiero wczoraj późnym wieczorem szepnąłem do Jiyoon.
- Daj mi się porwać - po czym bez ostrzeżenia podniosłem ją do góry. Odwracałem się w miejscu, a dziewczyna wykonywała kolejno wybrane przez siebie figury. Musiało to być nie małe widowisko, ponieważ w chwili wytchnienia spojrzałem na swoich przyjaciół. Jungkook napychał się chrupkami, wyglądając przy tym jak chomik. Natomiast Jin wodził wzrokiem, za każdym chociażby najmniejszym ruchem mojej partnerki, mając przy tym otwartą buzię. Wnioskując po tym, jak szeroko rozkraczył swoje wargi czekał, aż włożę mu do buzi czarnego kota mojej siostry, zaszytego w moich starych skarpetkach. Nie bójcie się. Ten zwierzak to wcielony szatan. On nawet z zaspawanego, metalowego pudełka wyszedłby bez najmniejszego zadrapania. Jednak dla moich rodziców to nadal malutkie, bezbronne stworzątko, które nigdy nie zrobiło niczego gorszego niż małe zarysowanie paneli. Akurat. Próbowałem tą bestie nawet zagłodzić, kiedy reszta wyjechała na tydzień do babci. Lecz zlekceważyłem jego możliwości. Poszedłem spać z myślą, że zaraz pożegna się z życiem, a co zobaczyłem rano? Gówniarz, miał czelność wejść do mojego pokoju i uwalić się na największej poduszce. Tak, więc to jeden z powodów, dla który opuściłem rodzinne gniazdo.
Udało mi się zakończyć te nieprzyjemnie wspomnienia o kocie w momencie, w którym Jiyoon zakończyła swój mały pokaz. Dlatego osunąłem ją powoli na dół wzdłuż swojego ciała. Ciągle wpatrywałem się w jej piękne oczy, z których teraz biła czysta radość. Nasz występ nagrodzono wieloma brawami. Słyszeliśmy również okrzyki wyrażające niemały entuzjazm widowni. Okręciłem dziewczynę wokół własnej osi, po czym ukłoniliśmy się dwa razy i zniknęliśmy za kulisami.
- Udało nam się! - pisnęła szczęśliwa, gdy znaleźliśmy się nieopodal stolika, przy którym zostawiliśmy nasze rzeczy.
- Byłaś świetna - przytuliłem ją, chcąc wyrazić tym swoją radość. Jednak to było minimum, jakie mogłem w tej chwili uczynić.
- Nie wiem, czym się tak stresowałam. Tam na scenie było tak cudownie! - powiedziała rozmarzonym głosem, po czym opadła na jedną z siwych kanap. - Odnoszę wrażenie, że to było nasze najlepsze wykonanie, jak do tej pory.
- Mówiłem, że cię poprowadzę - zająłem miejsce obok niej. - Będzie jeszcze wiele okazji poprawić nasz wynik.
- Czy to oznacza, że nadal chcesz ze mną tańczyć? - podniosła głowę z zagłówka lekko zdziwiona.
- A czy kiedykolwiek dałem ci chodźmy powód, żebyś sądziła inaczej?
- Myślałam, że po tamtej akcji. Że to będzie nasz ostatni raz - nie, nie, nie. Atmosfera między nami zaczęła się zagęszczać. - Poza tym wtedy, z tą dziewczyną wydawałeś się być szczęśliwy, dlatego mam wrażenie, że pojawiłam się niepotrzebnie.
- Nawet tak nie mów - odwróciłem ją w swoją stronę, a następnie złapałem ją za dłonie i spoglądając głęboko w jej oczy powiedziałem. - Nie wyobrażam sobie nikogo innego na twoim miejscu. Nie przejmuj się Gayoon, to dziewczyna mojego kuzyna - kąciki moich ust powędrowały do góry, kiedy Jiyoon nieco się zaczerwieniła.
- Przepraszam. Nie wiem, co ja sobie myślałam - westchnęła. - Nie wracajmy już do tego, proszę.
- Jeśli tego chcesz to więcej nie poruszę tego tematu.
- Dziękuję - rzuciła, a później zrobiła coś, czego się nie spodziewałem, dlatego przez chwilę siedziałem jak kołek przyswajając sobie powoli informacje. Mianowicie, przytuliła mnie. Ta dziewczyna jest bardziej zmienna niż Seokjin podczas okresu. Taki sarkazm, czy coś.
- Nie ma sprawy, kochanie - odwzajemniłem jej uścisk, w którym trwaliśmy aż do momentu wywołania na scenę wszystkich dzisiejszych uczestników, ponieważ za chwilę miały się odbyć ogłoszenia wyników.
Na początku padło parę słów podsumowujących cały konkurs. Następnie jury wyszło na środek, aby podziękować wszystkim uczestnikom, a później, żeby już nie przedłużać oraz nie trzymać nas w niepewności podeszli do stolika z nagrodami oraz dyplomami i statuetkami. Najpierw odczytano trzy wyróżnienia, za które uczestnicy otrzymali gromkie brawa. Jednak, kiedy przyszedł czas na odczytanie miejsc na podium moje serce zaczęło bić jak szalone. Na scenie stało dziesięć par. Myślę, że wszyscy byli równie zdenerwowani jak ja, bo Jiyoon o dziwo była teraz oazą spokoju. Żeby jakoś się uspokoić przytuliłem ją od tyłu, na co zaskoczona dziewczyna lekko podskoczyła. Odwróciła się do mnie kładąc dłoń na policzku.
- Co jest Hoseok? - zapytała zmartwiona.
- Nic. Po prostu się denerwuję - odparłem. Jiyoon powróciła do swojej wcześniejszej pozycji, a ja oparłem swoje czoło o jej ramię. Czułem jak brunetka delikatnie ściska moją prawą dłoń, za co byłem jej niezmiernie wdzięczny, ponieważ inaczej chyba zszedłbym tu na zawał.
Ominęło nas odczytanie trzeciego miejsca, ale patrząc po minach moich przyjaciół to na pewno nie byliśmy my. Drugimi na podium okazali się być tancerze z zaprzyjaźnionej szkoły tanecznej. Kiedy nadszedł długo wyczekiwany moment, w którym mieliśmy poznać zwycięzców konkursu moje serce na moment się zatrzymało i wyskoczyło z klatki piersiowej, żeby zdążyć na darmowe przekąski do chińskiej restauracji. Dam sobie rękę uciąć, że gdy mówili, iż wygraliśmy mój mózg był zupełnie gdzieś indziej. Nie chodzi tu o planety, a o galaktyki bądź inne takie. Nie trafiało do mnie zupełnie nic, co przed chwilą powiedział przewodniczący jury. To było jak sen. Zbyt piękny sen, aby mógł być prawdziwy. Jednak, gdy uszczypnąłem się, aby sprawdzić czy moje funkcje życiowe nadal pozostały w jako takiej normie, omal nie pisnąłem ze szczęścia. Tyle ciężkiej pracy włożonej w ten piekielny układ. Tyle poświęconego czasu i nareszcie ktoś to docenił.
- Hobi udało się! - dobiegł mnie głos Jiyoon. Dziewczyna oplotła swoimi rękami mój kark i przyciągnęła do mocnego uścisku.
- Nadal w to nie wierzę - wyszeptałem z głową schowaną w jej włosach. - Dziękuję, że jednak zgodziłaś się mi towarzyszyć.
- Nie, to ja dziękuję, że dałeś mi szansę.
- Przestańcie pieprzyć i odbierzcie nagrodę, bo jestem głodny! - krzyknął gdzieś z widowni Taehyung. Oboje spojrzeliśmy w kierunku, gdzie wcześniej zasiadała moja kochana dwunastka. Trafiliśmy akurat na moment, w którym Tae oberwał od Nabin i Kyung.
Po odebraniu nagrody, którą okazał się nie tylko złoty puchar, bukiet kwiatów i dyplom, ale również darmowy tygodniowy pobyt w górach. Szczęście, że liczba osób była dopiero do uzgodnienia, bo inaczej zaczęłaby się wojna o to, kto płaci za resztę, a tego wolałbym uniknąć. Nikomu nie radzę przeżywać tego, co przed naszym ostatnim wyjazdem nad morze.
- To kiedy jedziemy? - podbiegł do nas wesoły Jimin. Tak, nie wyjechał. Po rozmowie, którą przeprowadził z nim Namjoon biedny tak się wystraszył, że wziął dwutygodniowy urlop, aby spędzić go ze swoją ciężarną żoną. Trochę mu współczuję, bo dopiero teraz zacznie mu się w domu jesień średniowiecza.
- Może pojedziemy w sobotę i zostaniemy tam na cały tydzień? - zaproponowałem, na co wszyscy zgodnie pokiwali głowami. - Jiyoon, a ty masz już jakieś plany? - zwróciłem się do dziewczyny, którą nadal obejmowałem.
- Właściwie to nie.
- No to świetnie! - klasnęła w dłonie szczęśliwa Nabin. - Czyli jesteśmy dogadani, więc teraz możemy iść na obiad do Jina!
- Jedzenie! - wrzasnął Tae na spółkę z Jungkookiem, po czym oboje wybiegli jak wariaci. Ich dziewczyny jedynie pokręciły głowami i zajęły się własną rozmową.
- To smacznego. Ja już będę się zbierać - odezwała się po chwili Jiyoon. Powoli zaczęła wyplątywać się z mojego uścisku, jednak ja jedynie przytuliłem ją mocniej.
- Nie ma mowy. Idziesz z nami. Musimy jakoś uczcić naszą wygraną - uśmiechnąłem się szeroko, co brunetka niechętnie odwzajemniła.
- Nie wiem. W końcu to twoi znajomi...
- Oj nie daj się prosić. My od dawna wyznajemy zasadę „im więcej tym weselej".
- Eh no dobrze. Tylko wezmę nasze rzeczy - oznajmiła, po czym szybkim krokiem ruszyła za kulisy po naszą torbę.
Chyba zaliczę ten dzień do jednych z najlepszych. Wygrany konkurs, o którym tyle marzyłem. Dziewczyna marzenie, o której również marzyłem. A na koniec wyjazd z przyjaciółmi i z dziewczyną, której sercem zamierzam zawładnąć.
Kiedy skończyłam pisać ten rozdział była 1:44. Jednak, gdy jest wena to trzeba korzystać, więc mimo senności postanowiłam go skończyć. Nie wiem, dlaczego jest tak, że czasami rozdziały wychodzą mi świetnie, a czasami jakby chciały krzyczeć "Marian idź ty lepiej na ogrodnika". Jednak ten rozdział to jeden z najdłuższych i najlepszych moim zdaniem xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro