Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13 |Yoongi|

- Kochanie możemy w końcu odbyć ten spacer, a nie maraton? - zapytałem przystając przy najbliższej ławeczce, ponieważ te wyjście wykończyło mnie bardziej niż niektóre nasze wspólne noce. Mieliśmy iść na spokojną wędrówkę, aby rozkoszować się ostatnim dniem w Tokio, ponieważ już jutro wracaliśmy do Korei. Jednak Nabi była podekscytowana tak samo jak na początku naszego przyjazdu, więc nie było mowy o jakimkolwiek odpoczynku. Wszystko robiliśmy biegiem, gdyż ona chciała zwiedzić i obejrzeć wszystko, co tylko możliwe.

- Nie przesadzaj staruszku - momentalnie znalazła się przy moim boku. – Chciałabym jeszcze tyle zobaczyć- pisnęła, po czym zajęła miejsce na ławce. – Jeśli chcesz to możesz wrócić do domu. Sama też dam sobie radę.

- Nie! – zaprzeczyłem niemal od razu. Jakoś niekoniecznie kręciła mnie wizja samotnej Nabin w tym ogromnym mieście. Jeszcze jakiś napalony nastolatek zakręciłby się koło niej, a ja nie mam zamiaru na to pozwolić.

- To nie narzekaj tylko chodź – wstała i chwyciła mnie za rękę ciągnąc przed siebie. Ludzie w parku oglądali się za nami, jakbyśmy byli jakimiś wariatami. Co nadzwyczajnego jest w tym, że mała dziewczyna ciągnie niewiele od siebie wyższego chłopaka? Otóż nic.

***

Po godzinie łażenia, a raczej biegania w tą i z powrotem nadszedł dla mnie długo wyczekiwany odpoczynek. Leżałem teraz w naszym pokoju, w domu Jaebuma i oglądałem jakiś kiczowaty program rozrywkowy. Nic interesującego, ale co miałem robić, kiedy mój brat był jeszcze w pracy, a Jihyun postanowiła wybrać się z Nabin na zakupy. I tak oto zostałem sam ze sobą, pustą lodówką i nędznymi filmami na półce. Jeśli to kolekcja mojego brata to współczuję jego żonie.

Naszła mnie myśl, żeby zadzwonić do Taehyunga i sprawdzić jak się trzyma. Od naszego przyjazdu do Tokio nie kontaktowałem się z nim ani razu, dlatego myślę, że to może być dobry pomysł. W końcu przyjaźnimy się od małego, więc zdałoby się zainteresować jego losami. Tym bardziej, że kiedy wyjeżdżaliśmy był załamany. Chociaż nie wiem, czy to dobre określenie, bo gdy do nas przyszedł wyglądał jak istny wrak człowieka.

Chwilę później wystukiwałem już numer Tae. Czekając aż szanowny książę odbierze mogłem posłuchać sobie jednej z piosenek Big Bang. Co miesiąc inna. Tak samo jak u Jungkooka.

- Cześć hyung! - z zamyślenia wyrwał mnie głos V.

- Co tam młody? – zapytałem z powrotem układając się wygodnie na miękkich poduszkach.

- Wszystko w najlepszym porządku, a u was? – mówił to z takim zadowoleniem, jakby co najmniej wygrał na loterii pokaźną sumkę pieniędzy i właśnie wykupił sobie Taeyanga na własność.

- Świetnie. Tylko następnym razem uprzedź mnie, że Nabin wygrała maraton czy coś, bo czuję, że moje ciało więcej nie wytrzyma– odpowiedziałem, na co po drugiej stronie rozległ się donośny śmiech Kima, który po chwili zapewne próbował zagłuszyć poduszką.

- Oj staruszku – zaskomlał nadal chichotając. – Czyżby czas już przejść na emeryturę?

- Nie bądź taki mądry, bo jak przyjadę to inaczej pogadamy – uśmiechnąłem się szeroko mimo, iż wiedziałem, że on i tak nie mógł tego zobaczyć. – A teraz mów, jak na spowiedzi. Co się stało?

- Ale ja nie wiem, o co ci chodzi hyung.

- Nie zgrywaj głupiego. Kiedy wyjeżdżaliśmy byłeś kompletnie załamany, a teraz wręcz tryskasz energią. Kogo, jak kogo, ale mnie nie oszukasz.

- No dobra – westchnął. – Pogodziłem się z Kyung.

- To świetnie! Chociaż myślałem, że dłużej ci to zajmie. Ale na szczęście się myliłem.

- Trochę wiary w ludzi i ich możliwości.

- Ty w sumie nic nie musiałeś robić tylko jej wysłuchać. W sumie to do ciebie należała ostateczna decyzja – no cóż taka racja. Przecież to ona była podejrzana o zdradę, a Tae był tym poszkodowanym.

- Gdybym dał jej dojść wtedy do słowa to oszczędziłbym nam niepotrzebnego smutku przez cały tydzień. Jednak sądzę, że teraz może być lepiej niż przedtem, bo w końcu ją pocałowałem! – pisnął szczęśliwy, na co odsunąłem telefon od ucha, ponieważ bałem się, że popękają mi bębenki. Mimo, że był chłopakiem o dosyć niskiej barwie głosu to, gdy zapiszczał brzmiał niczym płaczące dziecko.

- Moje gratulacje – odpowiedziałem, gdy tamten się uspokoił. – Ja mam mały plan, co do Nabi – wyszeptałem pomimo tego, że byłem sam w domu. Jednak pamiętajmy. Przezorny zawsze ubezpieczony.

- Zamieniam się w słuch.

***

- Nabin zbieraj się wychodzimy! – krzyknąłem zbiegając z góry po schodach. Głowa mojej dziewczyny wychyliła się z kuchni. Spojrzała na mnie nic nie rozumiejąc, przez co musiałem całkowicie przejąć inicjatywę. Złapałem ją za ręce i wyciągnąłem na korytarz.

- Przecież mieliśmy spędzić ten wieczór we czwórkę – powiedziała marszcząc nosek. Wyglądała wtedy tak słodko, że miałem chęć porwać ją w ramiona i zamknąć nas w sypialni na długie godziny. Jednak na spełnienie tych marzeń musiałem trochę poczekać.

- Jaebum i Jihyun na pewno ucieszą się z chwili prywatności – cmoknąłem ją w policzek, po czym ściągnąłem jej kurtkę z wieszaka i zarzuciłem ją na jej ramiona. – No dalej ubieraj się.

- Jak chcesz – westchnęła, po czym zaczęła zakładać trampki.

Po 10 minutach przygotowań w końcu ruszyliśmy w drogę. Nabin nie do końca podzielała mój entuzjazm, jednak ja o mało co nie wychodziłem z siebie. To stanie się zaraz za dokładnie 5 minut, a przynajmniej tylko pokazywała nawigacja.

Dziewczyna utkwiła wzrok za oknem. Na pierwszy rzut oka widać, że wcale nie podoba jej się mój pomysł wieczornego wyjścia. Może najpierw mogłem z nią to uzgodnić, bo przecież mogła mieć inne plany. Kurde! Marny ze mnie chłopak.

- Kochanie, uśmiechnij się – położyłem swoją dłoń na jej kolanie. Blondynka odwróciła się do mnie, a ja zacząłem zataczać palcem małe kółeczko na jej skórze.

- Nie za bardzo wiem gdzie mnie wywozisz, więc trochę się boję.

- Boisz się, że coś ci zrobię? – zapytałem gwałtownie zatrzymując samochód. Odwróciłem się w jej stronę. Nie wiem czy w tym momencie z moich oczu można było wyczytać cokolwiek innego niż ból i smutek. Myślałem, że skoro jesteśmy ze sobą już 5 lat, a znamy jeszcze więcej to etap nabierania zaufania mamy już za sobą. Najwidoczniej się myliłem.

- Nie, to nie tak. Mam do ciebie ogromne przeświadczenie i wiem, że nigdy byś mnie nie skrzywdził – złapała moje policzki w swoje dłonie, po czym złożyła na moich ustach krótki, a zarazem delikatny pocałunek.

- Ruszajmy dalej – uśmiechnąłem się do niej szeroko, co zresztą odwzajemniła. Odwróciłem się przodem do kierunku jazdy i ponownie włączyłem się do ruchu.

***

- Zamknij oczy – powiedziałem, gdy byliśmy już całkiem niedaleko parku Yoyogi.

- No dobrze tylko się nie przewróćmy – zaśmiała się, po czym zakryła całą twarz dłońmi.

Objąłem ją w pasie i ruszyliśmy przed siebie. Po drodze mijaliśmy nielicznych przechodniów, którzy spoglądali na nas uśmiechnięci. Dziwne, że jest tu jeszcze jakakolwiek żywa dusza. W końcu za parę minut będzie dwudziesta trzecia.

- Yoongi długo jeszcze?

- Co ty taka zniecierpliwiona? – zachichotałem. Czułem się jak małe dziecko, które ma za chwilę dostać swoją wymarzoną zabawkę.

- Chcę już zobaczyć, co przede mną ukrywasz kochanie – wiedziałem, że właśnie w tym momencie na jej twarzy zagościł uśmiech.

- Jeszcze kawałek.

- Ugh szybciej. Już nie mogę się doczekać.

- Już możesz otworzyć oczy – oznajmiłem, gdy stanęliśmy dokładnie na środku mostku.

Nabin rozejrzała się dookoła. Przez cały ten czas poruszała ustami, jednak nie wydobywało się z nich żadne słowo. Wiedziałem, że spodoba jej się tutaj w nocy. Na drzewach za nami porozwieszane były białe lampki, które wraz z nielicznymi już liśćmi nadawały cudowny klimat. Szkoda, że nie zabrałem jej tutaj wiosną. Zapewne byłoby tutaj jeszcze piękniej.

- I jak podoba się? – zapytałem uśmiechnięty. Wtedy wydarzyło się coś czego wcale się nie spodziewałem. Dziewczyna wskoczyła na mnie oplatając mnie nogami w pasie i zarzucając ręce na szyję. Wtuliła się we mnie i wyszeptała ciche „Nawet nie wiesz jak bardzo".

Zabrałem jedną rękę z jej pleców i wsadziłem ją do kieszeni swojej bluzy. Zacisnąłem palce na małym pudełeczku, po czym zanurzyłem nos w jej włosach.

- Nabin? – zapytałem po chwili.

- Tak? - w ostatniej chwili powstrzymałem się od wyciągnięcia przedmiotu z mojej kieszeni.

- Dziękuję, że jesteś .



Suguś jeszcze się nie odważył, ale wiedzcie, że na oficjalne zaręczyny naszej kochanej parki szykuję coś PIĘKNEGO <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro