Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15 - Rozdział 21

Rozdział 15. Podroż część 1

—Jak ja się nienawidzę!— Jęknęłam zasłaniając twarz poduszką. Wskazówki na drewnianym zegarze wybijały już godzinę drugą w nocy a ja oczywiście nie byłam w stanie zasnąć. Kręciłam się z boku na bok starając znaleźć dogodną dla siebie pozycję, niestety wszystko poszło na marne. Niezadowolona leżałam jeszcze na łóżku żałując, że sen przysparza mi tyle problemów.

Może Gaara jest wyjątkowy przez tą swoją ''inność", czuje jak serce mi przyśpiesza na jego widok. Do tego dlaczego do cholery pożegnał się ze mną na dobranoc? Może to sugestia, że wpadnie do mnie? Może powinnam otworzyć okno?

—Matko Yuki Ty jesteś debilem!— Klepnęłam się delikatnie dłonią w czoło. Powoli uniosłam się z łóżka stwierdzając, że nie jest mi dzisiaj dane udać się do krainy Morfeusza i mojego idealnego świata.

Powoli poszłam do łazienki biorąc szybki prysznic oraz zakładając na siebie wcześniej przygotowane ubrania. Jak zawsze zrobiłam sobie herbatę i jak to przed swoją pierwszą misją wyszłam z nią na taras. Usiadłam wygodnie na krześle zaciągając się pięknym zapachem rumianku. Musiałam uspokoić swoje nerwy a moją jedyną opoką zawsze jest herbata.

A Shikamaru? Chyba zależy mi na nim, był moim pierwszym przyjacielem i osobą z którą byłam w bliższej relacji. Ale w sumie sam zaczął i nagle mu się odwidziało. Ludzie trzymajcie mnie bo normalnie będę zabijać!

Zdenerwowana schowałam twarz w dłoniach próbując się uspokoić. Chciałam w tym momencie zmienić się z kimś na głowy by takie bzdury nie zawracały mi głowy. Chwyciłam za kubek delikatnie kosztując ciepłego napoju. Po głębszym wdechu oraz próbach uspokojenia własnych myśli, oddałam się całkowicie ilustrowaniu wioski jak powoli budzi się do życia.

***************

Po wybiciu godziny piątej, byłam już gotowa do rozpoczęcia kolejnej misji. Pośpiesznie złapałam za zwoje chowając je do naszykowanego plecaka by przypadkiem mi nie zaginęły. Miałam spotkać się z piaskowym rodzeństwem przy bramie.

No i co ja mam z Tobą zrobić piaskowy chłopcze? Może niewypowiedziane słowa oraz uczucia będące nie do opisania, nie zaliczają się do miana bycia prawdziwymi.. Westchnęłam cicho przypominając sobie wczorajsze pożegnanie z miętowookim.

Założyłam plecak w tym samym czasie otwierając drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu na żółtej wycieraczce próbował nieudolnie umiejscowić się Gaara. Na widok tego komicznego zjawiska zaśmiałam się mimowolnie. Chłopak od razu uniósł się dumą nawet na mnie nie spoglądając.

—Stwierdziłem, że lepiej będzie po Ciebie podejść. Mamy ciężki dzień przed sobą. Nie chciałem byś zepsuła misje przez swoje zaspanie, a do tego zwoje otrzymane przez piątą muszą być dobrze pilnowane.— Odparł stanowczo chłopak.

Nie reagując na jego słowa zamknęłam drzwi po czym ruszyliśmy w stronę głównego wyjścia wioski. Przy bramie zastał nas uśmiechnięty Kankuro oraz zniesmaczona Temari. Nie rozumiałam dlaczego mnie nie lubi, na początku myślałam, że ma uraz do Gaary, jednak szybko doszłam do wniosku, że nie możliwe jest by miała coś do swojego brata.

Niczym zgrana drużyna, podskoczyliśmy w tym samym czasie, kierując się w stronę Sunagakure. Przy dobrej pogodzie czekały nas tylko dwa dni drogi, a rodzeństwu bardzo się śpieszyło.

***************

—Możesz wrócić na ziemię? — Zimno odparła blondynka —Jak gdybyś jeszcze nie zauważyła to leje i w ten sposób nie dojdziemy na czas, ewentualnie możemy spaść przez tą mokrą nawierzchnię.— Odparła ponuro.

Deszcz? Wzdrygnęłam się czując jak zimne krople opadają na moje ciało. Nie byłam świadoma tego, że pogoda aż tak się pogorszyła, a do tego całkowicie przemokłam. Gdy przez moje ciało przeszła kolejna fala chłodu od razu zaplotłam ręce na piersi chcąc nieudolnie się ogrzać. Chłopcy stali niewzruszeni spoglądając na siostrę.

Gaara wskazał bym zeskoczyła na dół, a następnie schroniliśmy się w wyżłobionej jaskini.

Na początku poczułam do niej wstręt na samą myśl o znajdujących się tam pająkach, jednak szybko dostrzegłam, że nie jest to normalna jaskinia. Prawdopodobnie została wydrążona przez czas oraz przebiegające tutaj niegdyś walki.

Czując narastające fale zimna ukucnęłam układając podbródek na zaplecionych przez ręce kolanach. Westchnęłam cicho marząc by panująca teraz ulewa nareszcie ustąpiła. Kankuro z Temari zniknęli mi z pola widzenia. Prawdopodobnie poszli poszukać drewna byśmy mogli się ogrzać, ale czy to wyjdzie?

Przytłaczające mnie ciało sprawiło, że mój umysł wrócił na ziemię. Zimny wzrok Gaary cały czas skierowany był w stronę opadającego deszczu, jednak tym razem siedział obok a lewą ręką mocno mnie do siebie przytulając. Nie miałam pojęcia jak się zachować. Czułam jak moja prawa część ciała doznała całkowitego paraliżu. Szok sprawił, że nie byłam w stanie się poruszyć, jednak nareszcie poczułam jak moje ciało zaczyna się ogrzewać. Szybkość bijącego teraz serca sprawiała, że czułam jak gdybym zaraz miała zemdleć.

—Co mówi kat do skazańca pod szubienicą?— Z zaskoczeniem uniosłam wzrok by móc spojrzeć w miętowe oczy chłopaka.

—Głowa do góry.

Beznamiętnie odpowiedział, jednak chwilę później dostrzegłam na jego twarzy delikatnie podnoszący się kącik ust. Uśmiechnęłam się na sam ten widok i mimo tak tragicznego żartu, bądź poczucia humoru chłopaka, to z radością posłałam w jego stronę szeroki uśmiech. Jakikolwiek promyk zaangażowania z jego strony sprawił mi ogromną radość. Nie byłam świadoma tego, że jest wstanie zrobić coś takiego.

—Można powiedzieć, że żarty się Ciebie trzymają.— Zaśmiałam się melodyjnie czując jak jego dłoń zaczyna mnie mocniej obejmować. Nie było to nic nachalnego, raczej można było wyczuć poczucie odpowiedzialności z jego strony. Pewnie chce się odwdzięczyć.

—Yuki chciałbym żebyś wiedziała, że w moich oczach nie jesteś jakąś tam dziewczyną którą można od tak zostawić. Jak taki ''geniusz" mógł zrobić taką głupotę..— Całkowicie zamarłam. Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć chłopakowi, nie rozumiałam co ma konkretnie na myśli. Przecież jest dziwny. Cholera ale dlaczego ja to w nim lubię?

—Gaara..

Wyszeptałam a już po chwili prawie doznałam zawału. Jego prawa dłoń znalazła się na moim policzku delikatnie kciukiem go masując. Przez jego zachowanie poczułam jak nabieram na twarzy koloru purpury. Nie chciałam by przestał, jego dłoń była taka ciepła i silna. Czułam się w tym momencie bezpiecznie.

Chłopak nagle, delikatnie przekręcił moją twarzy w jego stronę. Serce zaczęło mi bić szybciej z każdą sekundą gdy tylko się zbliżał. Nasze nosy już się stykały, a oddechy wirowały ze sobą. Już prawie czułam jego usta na swoich, gdy w oddali ktoś zaczął krzyczeć.

—Pomóż mi do cholery Gaara!!

Ostatni raz pogładził mnie po policzku i ponownie z delikatnym uśmiechem spojrzał na mnie. Szybko pobiegł do siostry a ja nie byłam w stanie spowolnić bicia swojego serca. Biło niczym oszalałe, gdyby mogło już dawno wyskoczyłoby z mojej klatki piersiowej. Mimowolnie uśmiechnęłam się przypominając jego dotyk. Schowałam głupkowaty wyraz twarzy w dłoniach starając się szybko doprowadzić do normalności.

—Ktoś tutaj jest w skowroneczkach!— Odparł brązowowłosy z zadziornym uśmiechem przyglądając się mojej osobie. Żałowałam w tym momencie, że jestem blondynką i że wszelkie zarumienienia są u mnie dwukrotnie bardziej widoczne.

—Oby nie. — Wycedziła Temari siadając wygodnie obok mnie. Chciałam coś powiedzieć, załagodzić sytuację między nami, jednak dziewczyna cały czas unikała mojego wzroku. Gdy jej młodszy brat chciał zasiąść pomiędzy nami ta niespodziewanie się przysunęła. Czerwonowłosy westchnął tylko zajmując miejsce obok swojego brata.

***************

Ulewa przeszła szybciej niż się spodziewałam. Jedynym moim kompanem do rozmowy był Kankuro, jako jedyny wyszedł z inicjatywą do bliższego poznania mnie.

—Zbieramy się. Trzeba przed zmrokiem dotrzeć do Kraju Rzeki, tam zrobimy sobie nocleg i z samego rana wrócimy do domu..— kończąc zdanie mimowolnie westchnął. Zastanawiałam się co męczyło tego czerwonowłosego.

Skakaliśmy między gałęziami niczym ptaki chcące wybić się w powietrze. Kochałam to uczucie i za każdym razem gdy mogłam się w ten sposób przemieszczać chciałam czerpać z tego jak najwięcej radości.

—On zawsze taki wygadany?— Spytałam Kankuro który od razu wiedział o co chodzi.

—Akurat ostatnio gada jak najęty!— Zaśmialiśmy się wspólnie na co podążające przed nami rodzeństwo widocznie się zdenerwowało. Wzięłam głębszy oddech widząc pojawiającej się już powoli zarysy wioski. Byłam przemęczona i jak najszybciej chciałam móc odpocząć w pokoju.

***************

—Yuki, możemy porozmawiać?— Zapytał Gaara gdy jego rodzeństwo już całkowicie się od nas oddaliło.

—Daj mi chwile, muszę zostawić rzeczy i wziąć prysznic.

—To za trzydzieści minut spotkajmy się pod wejściem.


Rozdział 16. Podróż część 2

W błyskawicznym tempie ogarnęłam swoje ciało oraz założyłam czyste ubrania. Miałam nadzieję na chwilę spokoju, jednak czas spędzony z Gaarą wydawał się być równie kuszący. Spojrzałam na plecak i znajdujące się w nim zwoje.

—Mógłbyś je popilnować?— Spojrzałam na Kankuro trzymającego jedną ze swoich lalek. Jak widać to była pierwszą rzecz którą chciał zrobić po przybyciu, czyli udoskonalenie ich. Przeszłam przez próg jego pokoju odkładając plecak przy łóżku.

—Wybierasz się gdzie?— Uniósł delikatnie jeden ze swoich łuków brwiowych szeroko się uśmiechając.

—Tylko na chwilę.

—Oczywiście.. — Odparł zadowolony zamykając mi drzwi przed nosem. Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi, jednak powoli dochodzę do wniosku, że całkowicie nie rozumiem całej ich trójki.

***********

Gaara już stał na drewnianym ganku widocznie o czymś myśląc. Wydawał się być taki spokojny i zarazem szczęśliwy, nie chciałam mu przeszkadzać. Niestety ma większą wprawę w byciu shinobi przez co już chwilę po moim przybyciu wiedział o mojej obecności.

—Chciałeś o czymś porozmawiać?

—Tak, ale nie tu.— Odparł chłopak kierując się w stronę znajdującego nieopodal lasu. Nie rozumiałam jego zachowania, raz miły a zaraz znowu wydobywał się z niego chłód.

Milczeliśmy przez całą drogę, co chwile wpatrując się w granatowe niebo, zalane milionami złotych punkcików. To miejsce było takie spokojne. Kątem oka spojrzałam na jego twarz, blade policzki i miętowe oczy, uśmiechnęłam się sama do siebie. Wpatrywała się w niego intensywnie, jakby próbując nauczyć się go na pamięć.

Nareszcie dotarliśmy do lazurowego jeziora. Blask księżyca odbijał się w nim w towarzystwie małych gwiazd. Staliśmy pod śpiącym niebem, z dala od gwaru świata. Wpatrywaliśmy się w siebie bez słów i zważając na upływające minuty.

—Skąd wiedziałeś o tym miejscu?

—Często podróżowałem pomiędzy naszymi wioskami. Z racji tego, że jestem wybredny co do towarzystwa to całkowicie przypadkowo odnalazłem to miejsce.

Znajdowaliśmy się jakieś piętnaście minut od naszego miejsca postoju. Otaczały nas wysokie drzewa które niczym rywalizując ze sobą wspinały się coraz wyżej ku górze. Byłam oczarowana urokiem tego miejsca jak i gwieździstą nocą która nas zastała.

—Dziewczyny muszą być zachwycone taki widokiem.— Uśmiechnęłam się zadziornie nie spoglądając na towarzysza.

—Tylko jedna, i to ona jest dużo piękniejsza niż ten widok.

Zaskoczona zwróciłam wzrok ku niemu. Gdy okazało się, że nasza ciała znajdują się niebezpiecznie blisko siebie wzięłam głębszy oddech.

Gaara Point of view

Tak bardzo pragnąłem już móc stwierdzić, że jej serce bije dla mnie. Przejechałem opuszkami palców po jej jedwabistym policzku. Widząc jak rumieńce wkraczają na jej twarz nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Miałem swoje szczęście na wyciągnięcie ręki. Nie obchodziło mnie w tym momencie sprawy wioski, pozna nią nic się dla mnie nie liczyło.

Kochałem w niej wszystko. Od pełnych dobroci oczu, po sposób w jaki ze mną rozmawiała. Traktowała mnie inaczej niż inni. Znała mnie lepiej, niż ktokolwiek inny. Czułem to za każdym razem, gdy patrzyłem w jej oczy, ilustrowała mnie tymi pięknymi węgielkami doprowadzając przy tym do szaleństwa.

—Gaara ja...

Nie pozwoliłem jej dokończyć. Moja chęć skosztowania jej z każdą sekundą wzrastała coś bardziej. Wbiłem się w jej delikatnie wargi zachłannie je całując. Jej malinowe usta oddawały pocałunek z coraz większą intensywnością. Złapałem ją mocniej za plecy przyciągając przy tym do siebie by nie mogła mi się wydostać. Chciałem ją dla siebie, nie dam jej już odejść.

Czułem na swoim ciele przylegające do mnie jej drobne ciało. Była doskonała pod każdy względem. Odsunąłem się na chwilę chcąc pozwolić jej zaczerpnąć powietrza. Była oblana purpurą a w oczach dostrzegłem wirujące iskierki. Była niesamowita. Nigdy bym nie powiedział, że stracę głowę dla jakiejś kobiety.

—Ja nie wiem czy to... my przecież... prawie Cię nie znam...— Wydukała cicho a ja poczułem dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Przecież mnie znasz, to Ty mnie zmieniłaś, zrobiłaś ze mnie normalnego człowieka.

—Gdy dojdziemy do wioski wszystko sobie przypomnisz, obiecuję.. — Delikatnie musnąłem jej policzek czując ciepło jej twarzy.

—Jak to..?

—Wiedz tylko, że to dzięki Tobie jestem tym kim jestem. Zmieniłaś mnie Yuki..

W tym momencie ona jak gdyby zamarła. Przyglądała mi się uważnie analizując wypowiedziane przeze mnie słowa. Jak gdyby pustka którą posiadała w swojej głowie nareszcie zdawała się wypełniać. Tak delikatna a jednocześnie silna, nigdy w życiu nie spotkałem tak wyjątkowej dziewczyny.

Nagle poczułem jej ręce na swoich ramionach. Teraz to ona złożyła pocałunek na moich ustach delikatnie przy tym stając na palcach. Szalałem wewnętrznie czując jej ciepło, jej dotyk. Objąłem ją w talii dłoń wplątując między jej złote włosy. Pragnąłem by ten moment trwał wiecznie, byśmy nie musieli wracać do rzeczywistości.

Nareszcie Gaara...— Głos zadowolonego Shukaku zaczął rozbrzmiewać w mojej głowie. Zaśmiałem się mimowolnie w tym samym czasie odrywając go od możliwości śledzenia kolejnych wydarzeń.

Yukiko Point of view

Nie wiedziałam kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju. Staliśmy złączeni ze sobą w kolejnym pocałunku. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego tak bardzo go pragnę. Jednak przez każdy jego gest dostawałam ciarek, ciszy szept, dotyk jego dłoni na moim ciele. Nie byłam w stanie zapanować nad rosnącym między nami pragnieniem.

Delikatnie odepchnęłam go na łózko siadając w tym samym czasie okrakiem na jego kolanach. Z zadziornym uśmiechem spoglądał na mnie przyciągając mnie mocniej do siebie. Uwielbiałam widzieć uśmiech na jego twarzy, a dzisiejszego wieczora pojawiał się on dużo częściej.

Czerwonowłosy położył mnie delikatnie na łóżku stale błądząc ustami po moich wargach. Nasze języki złączone były w namiętnym tańcu nie chcąc przestać. Nie wiedziałam dlaczego, ale złapałam za spód jego koszulki by za chwilę móc ją ściągnąć z niego. Zatrzymałam się chwilę wzrokiem na jego torsie, dłonią powoli zjeżdżając od jego szyi do brzucha. Nie spodziewałam się, że pod bluzką skrywa tyle mięśni. Idealnie zbudowanym ciałem przylgnął do mnie utrudniając mi przy tym oddychanie.

—Daj mi się również nacieszyć.. — Wyszeptał mi wprost do ucha a po moim ciele automatycznie przeszła fala zimnych dreszczy. Nie czekając na moją odpowiedz zwinnie ściągnął ze mnie koszulkę. Unosił się na rękach uważnie mnie ilustrując. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, za to ja już czułam że moja jest w odcieniu buraczanym.

Nachylił się delikatnie muskając każdy skrawek mojej szyi, będąc przy obojczyku delikatnie zakleszczył zębami kawałek skóry. Jęknęłam cicho czując rozchodzące się po moim ciele ciepło. Nim się spostrzegłam chłopak wsunął dłonie pod moje plecy delikatnie rozpinając stanik by następnie uwolnić mój biust od niego. Nie spodziewając się jego posunięcia automatycznie zasłoniłam piersi swoimi dłońmi.

—Jesteś piękna, nie ukrywaj tego.— Wyszeptał ponownie składając pocałunki na mojej szyi. Jednak tym razem schodził coraz niżej w między czasie dłonią co raz ściskając moją lewą pierś. Pragnęłam czuć jego dotyk, moje myśli już całkowicie oszalały.

Gdy dłonią doszedł do znajdującej się na moim brzuchu blizny zaprzestał pocałunków. Pytająco spojrzałam na niego a on niczym zahipnotyzowany spoglądał na ranę. Po chwili nachylił się by złożyć na niej kilka delikatnych pocałunków.

—Jest to chyba dowód Twoich uczuć.— Uśmiechnął się zadziornie chwytając za górę od moich spodni. Szybkim ruchem ściągnął je ze mnie pozostawiając w samych majtkach. Uniósł powoli moją lewą nogę a następnie całował ją od kostki aż po udo. Czując go bliżej swojego intymnego miejsca aż pisnęłam. Nie mogłam zapanować nad swoimi emocjami. Zagryzł delikatnie kawałek majtek by następnie go ściągnąć.

Zasłoniłam twarzy gdy on ilustrował moje gołe ciało od stóp do głów. Delikatnie jeździł dłonią po mojej kobiecości. Już całkowicie nie mogłam nad sobą zapanować. Złapałam dłonią za jego włosy przyciągając go przy tym do swoich ust. Pragnęłam go czuć, by cały czas wprawiał mnie w to cudowne uczucie.

Gdy nasze języki zachłannie się pieściły, on w tym czasie stale masował moją kobiecość. Aż delikatnie uniosłam się na plecach gdy powoli chciał włożyć tam swój palec.

Z nieopisaną radością spoglądał na mnie gdy zrozumiał, że to on jest moim pierwszym partnerem. Ściągnął z siebie spodnie ukazując mi pokaźnych rozmiarów członka. Przerażenie wdało się na moją twarz. Przecież on się tam nie zmieści!

Zadrżałam czując jak chłopak powoli się nade mną pochyla. Moje wcześniejsze wyobrażenia o pierwszym razie całkowicie uleciały z mojej głowy, gdyż właśnie dzisiejszy wieczór jest dla mnie bardziej niż idealny.

Czułam jego klatkę piersiową na swojej, prawą dłonią złapał za mój podbródek by złączyć nasze usta. Były dla mnie niczym powietrze bez których nie wyobrażałam sobie życia. Chwilę później poczułam na sobie jego męskość. Drugą dłonią przejechał delikatnie po moim już wilgotnym miejscu, po czym wprowadził tam wolnym ruchem swojego członka.

Ból aż wygiął mnie w pół. Nie przypuszczałam, że to jest aż tak nieprzyjemne. Nagle w kącikach oczu zaczęły mimowolnie zbierać mi się łzy, Gaara pośpiesznie je wytarł palcem, składając czuły pocałunek na moich ustach.

—Zaraz wszystko będzie dobrze...— Wyszeptał mi prosto do ucha cały czas poruszając biodrami.

Nie mylił się. Po kilku minutach ból zastąpiło niewyobrażalne poczucie rozkoszy. Jęczałam coraz głośniej oplatając nogami biodra chłopaka by ten miał wygodny dostęp. Mocne pchnięcia wprawiały mnie w ekstazę. Czułam, że moje uzależnienie się od niego z każda sekundą narasta.

Nagle jego męskość wydała się bardziej mnie wypełniać, a po kilku głębszych ruchach Gaara szybko wyszedł doprowadzając tym do szczytowania mnie jak i siebie.

Wspaniałe uczucie wypełniało mnie od środka. Nigdy bym nie pomyślała, że swoje dziewictwo stracę z tym mężczyzną, jednak byłam przeszczęśliwa, że tak się stało. Skrywane przeze mnie uczucia nareszcie mogły wyjść na światło dzienne, przez co nareszcie mogłam być szczęśliwa.

Gaara zmęczony opadł obok mnie starając zapanować nad przyśpieszonym oddechem. Przyglądałam się uważnie jego przymkniętym oczom i unoszącemu się torsowi. Przejechałam dłonią po jego mięśniach, gdy nagle on złapał ją w swoją, delikatnie musnął zewnętrzną część mojej ręki.

—Yuki tylko z Tobą jestem naprawdę szczęśliwy...— Wyszeptał a do moich oczu ponownie napłynęły łzy. W tym momencie byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Delikatnie musnęłam jego usta, a dłonią stale błądziłam po jego brzuchu, gdy nagle poczułam coś twardego na swojej drodze.

—Tak szybko?— Zaskoczona spojrzałam na uśmiechniętą twarz kochanka.

—To Ty tak na mnie działasz.. — Delikatnie przygryzłam dolną wargę. Chłopak chwycił mnie w biodrach usiadając na swoim kroczu.

Nie pamiętam ile razy razem szczytowaliśmy. Była to najpiękniejsza noc mojego życia. Szczęście moje potęgował fakt, że po pracowitym wieczorze mogliśmy w swoich objęciach uciec do krainy snów.


Rozdział 17. Witaj Kazekage

Przetarłam leniwie oczy starając ponownie nie zasnąć. Przekręcając się na prawy bok ujrzałam leżącego obok mnie Gaarę. Chłopak leżał spkojnie a jego nagi tors unosił się z każdym kolejnym oddechem.

—Chodź do mnie.. — Nagle wyszeptał, a ja tylko zaskoczona spojrzałam na niego. Niewiele myśląc wtuliłam się w jego klatkę piersiową, po czym on objął mnie ramieniem. Leżeliśmy złączeni ze sobą w ciszy, słuchając muzyki naszych serc.

Nie miałam ochoty na zbędną pogawędkę. Chciałam tak trwać w jego silnych ramionach zapominając o otaczającym mnie świecie. Chłopak przycisnął mnie do siebie pozbawiając przy tym oddechu. Nigdy bym nie pomyślała, że za jego tarczą znajduje się tak cudowna osoba.

—Cholera!— Krzyknęłam zrywając się pośpiesznie z łózka. Dopiero teraz do mnie doszło, że zostawiłam zwoje u lalkarza, który zapewne zastanawia się dlaczego ich nie odebrałam.

—Co się stało?— Spytał czerwonowłosy spoglądając jak demoluję mu pokój w poszukiwaniu swojej garderoby. Cały czas mnie ilustrował.

—Przestań! To jest krępujące.. — Zasłoniłam nagie ciało bluzką na co on wybuchł śmiechem. Wyglądał na szczęśliwego, przez co się uśmiechnęłam.

—Zapomniałam o czymś, zobaczymy się już pewnie przed podróżą, tak?

—Najpierw śniadanie.

Wyszeptał obejmując mnie od tyłu. Jego twarz skryła się w moich gęstych blond włosach. Ponownie poczułam te przyjemne ciarki.

—Do później!— Odwróciłam się muskając jego policzek, po czym szybko poleciałam po swoją przesyłkę.

Gaara Point of view

Gdy tylko zniknęła z mojego pokoju wróciłem na łózko. Zmęczony usiadłem czując jak uśmiech nie schodzi z mojej twarzy. Przejechałem dłonią po włosach opadając plecami na nagrzany jeszcze materac.

Warto było? — Spytał zadowolony Shukaku.

—Miałeś racje.. — Wyszeptałem uświadamiając sobie jak bardzo ta jedna noc mnie zmieniła. Wszelkie bariery zostały zerwane, a ja nareszcie poczułem się wolny.

—Do jasnej cholery ile będziesz to ciągnąć?— Damski głos rozbrzmiał w pokoju. Niestety nie była nią moja wybranka. —Byś chociaż się ubrał a nie siedział w samych gaciach!

Oburzony powoli się podniosłem zakładając koszulkę która o dziwo znajdowała się na drugim krańcu pokoju. Uśmiechnąłem się do siebie mimowolnie przypominając wcześniejszą noc.

—Ty świnio!— Po odwróceniu się zobaczyłem siostrę której dłoń, zatrzymana przez piasek, znajdowała się tuż przy mojej głowie. Jej oczy były pełne nienawiści.

—Przestań Temari...

—Oczywiście!— Przerwała mi. —Zrań jeszcze kolejną dziewczynę. Czy Ty w ogóle z nią rozmawiałeś? Ja nie wierzę... Ty naprawdę jesteś potworem.

Wyrwała swoją dłoń wychodząc z pokoju. Ponownie zostałem sam, jednak tym razem w mojej głowie toczyła się walka najcięższa w całym moim życiu, było to starcie serca i rozumu. Złapałem za dolną część garderoby kierując się do łazienki.


Yukiko Point of view

Niepewnie krążyłam pod pokojem Kankuro starając się znaleźć odpowiednia wymówkę. Przecież nie powiem mu, że nie przyszłam po plecak bo byłam zajęta jego młodszym bratem.

Zebrałam w sobie krztę odwagi by za chwilę delikatnie zastukać w drewniane drzwi. Po chwili otworzyły się a w nich stał brązowowłosy z uśmiechem od ucha do ucha. Nie mógł przestać się uśmiechać, w dłoniach trzymał moją własność.

—Nic się nie stało. Widzimy się na śniadaniu.

Odparł a ja tylko kiwnęłam głową. Trzymając plecak szybko skierowałam się do pokoju. Byłam strasznie głodna i nie miałam ochoty myśleć o tym czy Kankuro coś wie.

Śniadanie zjedliśmy w milczeniu. Nie wiedziałam o co chodzi bo nawet Gaara ze spuszczoną głową spoglądał w swój talerz. Po zakończonym posiłku ruszyliśmy w drogę do Suny.

***************

Cała trójka jest dla mnie zagadką. Nie rozumiałam dlaczego nagle nie chcą ze mną rozmawiać. Temarii to jeszcze rozumiem, nie pała do mnie sympatią, ale chłopcy.. Westchnęłam cicho uświadamiając sobie, że nasz grunt z zielonej trawy zmienił się w miękki piasek.

Rozejrzałam się dookoła. Słońce paliło skórę niczym chcąc wedrzeć się do środka człowieka. Jest to największy minus tej krainy. Słońce jest piękne, ale tylko w odpowiedniej ilości.

Może złotego piasku rozlewało się przed naszymi oczyma. Niestety został nam jeszcze kawałek drogi do wyznaczonego miejsca. Poczułam jak mój organizm zaczyna się męczyć, pogoda całkowicie nie działała na moją korzyść. Westchnęłam ściskając mocniej rączki plecaka. Chciałabym już dotrzeć na miejsce i załatwić sprawę dla piątej.

—Dobrze się czujesz?— Odezwał się dobrze znany mi głos. Gaara podszedł bliżej palcami delikatnie przejeżdżając po mojej dłoni. Uśmiechnęłam się do niego wesoło wywołując taką samą relacje na jego twarzy.

—Ja nie wiem jak wy wytrzymujecie taką pogodę.

—Przyzwyczaiłabyś się.

Spojrzałam na niego ponownie. Jego wzrok był skupiony gdzieś w oddali, podążając za jego śladem ujrzałam wyłaniającą się wioskę. Tak właściwie był to kanion w którym znajdowało się miasto. Wiele korytarzy na skale ponad miastem były wręcz idealne do pilnowania wioski.

Przeszliśmy powoli przez bramę a mieszkańcy jak gdyby zaklęci spoglądali na naszą czwórkę. Nie odzywali się, zaprzestali rozmowy nawet które trwały zanim się pojawiliśmy. Na niektórych twarzach malowały się radosne uśmiechy. Widząc szczęście w oczach mieszkańców również odwzajemniałam każde ich miłe spojrzenie.

Nareszcie dotarliśmy do budynku administracyjnego. Mieliśmy stanąć przed kazekage. Yamato coś wspominał, że Rasa – czwarty kazekge, miał podobno jakieś problemy zdrowotne.

Szliśmy tym samym korytarzem którym niegdyś szłam z drużyną 8. Uśmiechnęłam się mimowolnie przypominając tamten dzień. To właśnie wtedy poznałam mężczyznę swoich snów, jednak tamtego dnia wydawał się być tylko i wyłącznie problemem.

Ta sama sekretarka ukłoniła się nam, a następnie weszliśmy do pokoju kage. Był on duży, utrzymany w kolorach suchych liści, w sumie tak samo jak cała wioska. Największym dla mnie zaskoczeniem było to, że w pokoju nie było panującego. Stojący nieopodal biurka mężczyzna spoglądał na nas. Na głowie miał białe, materiałowe nakrycie z ochraniaczem swojej wioski.

—Witaj Piąty.— Powiedział mężczyzna delikatnie się skłaniając spoglądając na czerwonowłosego.

—Witaj Isago. Działo się coś ciekawego jak mnie nie było?— Jak gdyby nigdy nic zasiadł na krześle za biurkiem. Na nim leżała czapka przekazywana następcom kazeage z niebieskimi akcentami.

Opadłam na krzesło naprzeciwko Gaary. Ten niewzruszony zaczął wypełniać jakieś papiery które znajdowały się na biurku. Zastanawiałam się kiedy chciał mnie o tym poinformować. Ale ciekawe do jasnej kiedy cholery nim został skoro cały czas był w Konosze?!

Czułam wzrok jego rodzeństwa na siebie. Podniosłam się na równe nogi z powagą spoglądając na czerwonowłosego.

—Miałam dostarczyć zwoje. — Położyłam przesyłkę przed jego nosem zdobywając przy tym zainteresowanie. Patrzyłam teraz w jego miętowe oczy zastanawiając się co mu chodzi po głowie.

—Zaraz się tym zajmiemy. One nie są dla mnie tylko dla jednej osoby z naszej rady.

—Mogę je sama dostarczyć. Wystarczy mi tylko wytłumaczyć gdzie. — Burknęłam spoglądając na uśmiechającą się blondynkę, chyba cieszyło ją moje nieszczęście.

—Powiedziałem już, zaraz się tym zajmiemy. Muszę podpisać te akta i już tam idziemy.

—Poczekam na zewnątrz. — Odwracając się na pięcie zostawiłam w pokoju tutejszych mieszkańców. O wyjściu oparłam się o ścianę nieopodal drzwi. Czułam dziwne uczucie kłębiące się wewnątrz mnie. W sumie nie musiał mi o tym mówić, jednak byłam pewna, że jestem dla niego na tyle ważna by podzielił się taką informacją.

—Porozmawiamy?— Spytał niepewnie gdy przemierzaliśmy ulice jego wioski. Ludzie kłaniali mu się z widocznym uśmiechem. Już znałam powód dlaczego tak jest, a podobno był uważany za potwora. Kiedy niby zmienili o nim zdanie?

—Wydaje mi się, że powinieneś mi o tym powiedzieć. Nie mówię, że masz mi się spowiadać, chyba, że uważasz mnie za dziewczynę na jedną noc, jeżeli tak to nie mamy już o czym rozmawiać.

—Yuki...— Wyszeptał zatrzymując mnie by następnie dłonią podnieść mój podbródek. Wpatrywałam się w te jego piękne oczy starając trzymać zdrowych zmysłów a nie uczuć względem niego. —Chciałem Ci powiedzieć, ale nie chciałem też byś czuła się dziwnie w mojej obecności.. — Wyszeptał na co ja tylko westchnęłam.

—To gdzie znajdziemy tego starca? — Zmieniłam temat starając się dokończyć wyznaczoną misję. Za kogo on się niby uważa?!

—Chodź tędy.

Wskazał drogę do jednej z krypt, posłusznie ruszyłam za nim trzymając dwa zwoje. Byłam zdenerwowana całą zaistniałą sytuacją, nie dość, że osoba na której mi zależy nie powiedziała mi prawdy to jeszcze muszę przebywać w tej wiosce i spotykać się z jakimś dziwnym człowiekiem.

—Nareszcie znowu się spotykamy, Yukiko.. — Głos starca wyrwał mnie z zadumy. Zaskoczona spoglądałam na jego blade oczy, ręką wskazywał miejsce na krześle obok.


Rozdział 18. Kolejny puzzel układanki

Nie wiedziałam co się dzieje. Powoli weszłam do mrocznego pomieszczenia z uwagą przyglądając się najmniejszym detalom. Ku mojemu zaskoczeniu w pokoju dało się poczuć wilgoć, co jest sprzeczne z panującą tutaj pogodą.

Zapach kadzidła roznosił się po pomieszczeniu. Siedzący na środku mężczyzna patrzył się gdzieś w dal. Gaara chwycił mnie za dłoń prowadząc w jego stronę.

Po zajęciu miejsca obok dostrzegłam, że mężczyzna jest niewidomy. Patrzył się cały czas w jeden punkt wsłuchując w dźwięk opadających kropli.

—Tyle czas. Pewnie wyrosłaś. — Stwierdził mężczyzna przekręcając głowę w moją stronę. Przerażenie wzięło górę nad rozsądkiem przez co delikatnie się odsunęłam. —Podaj mi dłoń..

Odłożyłam zwoje na stoliczek znajdujący się przed nim, po czym posłusznie wykonałam jego polecenie podając mu rękę. Jeździł palcami po wewnętrznej stronie dłoni pobudzając przy tym delikatne łaskotki.

—Wiesz co tutaj robisz?— Spytał na co ja pokręciłam przecząco głową. Idiotka...

—Nie.

—Było kiedyś małżeństwo. Bardzo się kochali, a owocem ich miłości było dziecko. Silna pociecha o kruczoczarnych włosach i czarnym niczym noc oczach. Wszystko wydawało się idealne, do czasu. Z upływem lat na świat przyszło kolejne maleństwo..— Mężczyzna przerwał swoją opowieść, niespodziewanie łapiąc zwoje powoli je otwierając.

—Jednak wraz z nim przyszło szaleństwo, zagłada i rozpacz... Ludzie postradali zmysły, powróciły kontakty z zapomnianymi członkami rodziny którzy zostali już dawno przeklęci. Dzień obrócił się w mrok niszcząc piękno które je otaczało.— Starzec zaczął tworzyć dziwne pieczęcie nad otworzonymi płótnami. Zaczął szeptać coś jak gdyby w innym języku, nagle tworząc pieczęć tygrysa skierował się w moją stronę wydobywając ze swoich płuc dziwny szarawy dym.

—Jednak dobro przenikające przez dwa najczystsze serca doprowadziły do ich przetrwania oraz przeznaczenia do przyszłego spotkania...— Nagle siły całkowicie się ze mnie ulotniły. Powieki mimowolnie zaczęły opadać, a ciało zaprzestając posłuszeństwa osunęło się na podłogę.


Gaara Point of view

Tak jak przewidywałem. Jej organizm musi sam stawić z tym czoła przez co dziewczyna straciła przytomność. Mędrzec skierował swoją głowę na mnie, jak gdyby nagle jego wzrok powrócił.

—Wykonałem swoje zadanie, pozwól mi teraz odejść z tego miejsca. Twoja wnuczka już jest sobą.. — Wypowiadał te słowa w moją stronę, ale jak gdyby jego rozmówcą była inna osoba.

—Daj mi nareszcie odpocząć...— Wyszeptał, a za chwili z jego nosa zaczęła sączyć się krew. Grube strugi opadały na brudne tkaniny. Ta sama czerwień zaczęła wydobywać się z jego oczu oraz uszu. On z uśmiechem zamknął powieki wypowiadając przy tym jakieś słowa.

Gdy wyszło z niego ostatnie tchnienie, jego ciało opadło na ziemię. Podszedłem do drzwi chcąc zawołać idącego za nami Isago by zabrał stąd mędrca.

Gdy wróciliśmy z powrotem do pomieszczenia okazało się, że jego ciało zniknęło, jednak została po nim słodka woń oraz unoszący się pył. Podszedłem do dalej nieprzytomnej Yuki, po wyrazie jej twarzy można było dostrzec jej wewnętrzną walkę. Chwyciłem dziewczynę w ramiona udając się z nią na zewnątrz.

***************

—Wyjdzie z tego? — Kankuro podszedł do mnie, a ja niczym zaklęty patrzyłem na śpiącą blondynkę. Tak bardzo chciałbym móc upiększać każdy jej dzień.

—Byli u niej specjaliści. Powiedzieli, że to normalne po tym rutyale i, że nie ma czym się przejmować..

—I nie przejmujesz się?

—Chyba zwariowałeś.— Zaśmiałem się spoglądając na brata. —Nieważne jaką decyzję podejmie masz być jej cieniem, rozumiesz?— Z głupowatym uśmiechem Kankuro spoglądał na mnie.

—A co z..

—Nie waż się o tym wspominać. — Przerwałem mu podchodząc do okna które znajdowało się przy łóżku dziewczyny. —Teraz wyjdź. — Oznajmiłem na co chłopak posłusznie wykonał moje zadanie.

Usiadłem obok najpiękniejszej istoty na świecie wpatrując się w jej delikatne rysy twarzy. Pragnąłem zapamiętać idealnie każdy skrawek jej ciała. Spoglądałem na nią, czekając z nadzieją na szybkie jej przebudzenie.


Yukiko Point of view

Mętlik powracających wspomnień zaczął napierać do mojego mózgu. Jak gdyby zamknięte wrota zostały otworzone wypuszczając na światło dzienne najciemniejsze sekrety.

Obrazy których nigdy nie widziałam, ludzie których nie poznawałam, ale przede wszystkim ból. W tym wszystkim górował ból, każde wspomnienie było z nim związane.

Promyk? Spojrzałam niepewnie na kolejny album wspomnień. Dziecięcy śmiech, radość oraz miłość zaczęły momentalnie mnie wypełniać. Wytężyłam wzrok próbując przyjrzeć się maluchom.

—Gaara!— Niespodziewanie krzyknęłam unosząc się z łózka. Cała roztrzęsiona rozejrzałam się po pomieszczeniu nie wiedząc gdzie się znajdują. Obok mnie siedział zaskoczony czerwonowłosy, dłonią przejechał po moim policzku.

—Spokojnie, jestem tutaj.— Wyszeptał przyciągając moją głowę do swojego torsu. Czując bliskość jego ciała z moich oczu zaczęły wydobywać się łzy. Niepohamowane strugi spływały po policzkach doprowadzając mnie przy tym do jąkania. Zbyt wiele przykrych wydarzeń było mi dane dzisiaj zobaczyć, nie mogłam już dłużej kontrolować swoich emocji.

Chłopak zaczął powoli gładzić moją dłoń starając się w jakimś stopniu mnie uspokoić. Przymknęłam oczy, tylko na chwilkę. Nim się spostrzegłam zmęczona odpłynęłam do krainy snów.

***************

—Długo spałam?— Spojrzałam na siedzącego przy niewielkim biurku Gaare. Trzymał w dłoni kubek z unoszącą się parą, a w drugiej dłoni znajdowały się jakieś papiery. Gdy usłyszał mój głos od razu zerwał się na równe nogi podchodząc do mnie.

—Jak się czujesz?

—Chyba dobrze...— Zaczęłam, delikatnie masować bolącą głowę. Powracające wspomnienia były niczym gwóźdź wbijany w głowę. Przymknęłam oczy pragnąc by cierpienie już odeszło.

—Wypełnił wszystkie luki? — Spojrzał dociekliwie chwytając moją dłoń w mocnym uścisku.

—Nie do końca.. — Westchnęłam spoglądając w jego zmartwione oczy. —Jednak najważniejsze jest to, że pamiętam nasz wspólny czas spędzony w dzieciństwie.

Uśmiechnęłam się delikatnie muskając jego usta. Chłopak od razu złapał mnie za tylną część głowy dodając pocałunkowi namiętności. Położyłam dłoń na jego biodrze delikatnie się przysuwając.

Przycisnął mnie swoim ciałem do łóżka nie dając możliwości ucieczki. Błądziłam dłońmi po jego plecach cały czas oddając pocałunki. Nim się spostrzegłam zostałam pozbawiona swojej garderoby. Najwidoczniej nie tylko ja pragnęłam już poczuć jego blisko. Niestety nie chciałam mu ułatwiać sprawy.

Gdy zaczął ściągać spodnie wykorzystałam moment by zamienić się z nim na pozycje. W tym momencie ja siedziałam na nim. Widząc zaskoczenie na twarzy chłopaka uśmiechnęłam się zadowolona. W obecnej sytuacji boląca głowa przestała mieć dla mnie znaczenie.

Nachyliłam się nad uchem chłopaka delikatnie je przygryzając. Mimowolnie pomruki wydobywały się z jego ust tylko mnie satysfakcjonując. Złapałam dłonią za jego twardego członka wykonując płynne ruchy. Gdy jego oddech przyśpieszył postanowiłam udać się na dół sprawiając kolejną przyjemność. ***

Chłopak pociągnął mnie do siebie pewnie wchodząc w moją kobiecość. Jęki z każdą sekundą stawały się głośniejsze, czułam jak co chwile moje ciało wypełnia rozkosz. Żądza pożądania mojego ciała aż biła od Gaary. Mocne pchnięcia we mnie całkowicie doprowadzały mnie do szaleństwa.

Ułożył mnie na plecach z każdą sekundą przyśpieszając ruchów. Dłonią zjechał do mojej kobiecości z wierzchu ją intensywnie masując. Pojękiwałam coraz głośniej czując narastającą falę rozkoszy. Chłopak szybko wyciągnął go ze mnie upuszczając swoje podniecenie na mój brzuch. Zmarszczyłam widocznie nos na co chłopak tylko się zaśmiał.

Gdy już leżeliśmy wygodnie na łóżku ułożyłam się na swoim partnerze głowę układając na jego torsie. Siedzieliśmy w ciszy, a on co jakiś czas gładził moje lekko potargane włosy. Unosiłam się powoli z każdym jego kolejny oddechem. Czułam się szczęśliwa będąc w jego objęciach.

—Gaara, co to był za starzec?

—Um.. — Westchnął zbierając myśli by za chwilę skupić na mnie swój wzrok. —Mogę powiedzieć Ci tyle, że odszedł. Więcej go nie spotkasz. Jest osobą o której nie mogę Ci wiele zdradzić.

—Świetnie...— Burknęłam pod nosem. Po chwili podniosłam się spoglądając na niego. —Ale w takim razie kto mi pomoże uporządkować ten chaos? Dowiedziałam się może jednym, ewentualnie, dwóch lat ze swojego życia. A gdzie początki?

—Więc co zrobisz?— Spytał po chwili skupiając na mnie swój wzrok.

—Muszę odnaleźć drugie serca!— Niemal krzyknęłam wstając na równe nogi przypominając sobie słowa mężczyzny. —Chyba jest sposób znaleźć kogoś o kim nie mam zielonego pojęcia. Prawda?— Potwierdziłam tym pytaniem swoją głupotę. Przecież jest to niewykonalne.

—Ostatnio na granicach pomiędzy naszym krajem a Amegakure kręciły się jakieś nieznane nam osoby.

—Nie ma szans by to było... nawet nie wiem czy to kobieta czy mężczyzna. Boże to jest to moje rodzeństwo? Niemożliwe! Może jakieś kuzynostwo? Albo ktoś z klanu?

Upadłam na krzesło próbując opanować nawałnicę przeplatających się myśli. Gaara uśmiechnął się do mnie z widocznym przekonaniem o swojej słuszności.

—Będzie dobrze. — Podchodząc do mnie musnął mnie w czoło. Chwycił mą dłoń by zaraz znowu zaprowadzić mnie do łóżka.


Rozdział 19. Zanim pojawiła się Yuki

Arisu Point of view

Siedziałam podekscytowana w klasie zastanawiając się kiedy nareszcie przyjdzie nasz nauczyciel który ma oznajmić nam skład naszych nowych drużyn. Szczęście przepełniało każdy skrawek mojego ciała wiedząc, że nareszcie ja też mogę zostać w przyszłości joninem i dorównać moim braciom. Dlaczego jestem najmłodsza? Zajmie mi to najdłużej..

—Aris do jasnej cholery możesz przestać cały czas tak odlatywać? Staje się to uciążliwe.. — Burknęła siedząca obok mnie Saya. Zarzuciła swoje długie kucyki za plecy uwodząc siedzących za sobą chłopców.

—Tobie tylko chłopcy w głowie..

—A Tobie tylko jakaś rywalizacja z braćmi. Kiyoshi jest cudowny, do tego taki dojrzały! Chciałabym móc z nim chodzić, załatwisz mi to? Pamiętaj, że się przyjaźnimy!

—Słyszysz się? Nie mam zamiaru swatać Cię z bratem! Postradałaś zmysły, on jest dla Ciebie za stary, ale jak chcesz to przecież.. — Uśmiechnęłam się zadziornie przysuwając do przyjaciółki która momentalnie mi przerwała.

—Oszalałaś?! To że ten drugi dureń jest starszy tylko o rok nic nie zmienia!

—Kiyo jest starszy o sześć, więc nie wiem dlaczego nagle uważasz, że on jest bardziej odpowiedni dla Ciebie. — Zaśmiałam się i w tym samym momencie do pokoju wszedł nasz nauczyciel.

Kobieta uśmiechnęła się pogodnie rozglądając po całej klasie. Nie byliśmy zbyt licznym rocznikiem, jednak tylko najbardziej uzdolnieni wytrwali do tego momentu. W tym roku przeszli samych siebie, wymyślili tak ciężkie egzaminy, że przesiew był tylko kwestią czasu. Jednak ja dumnie mogłam chodzić z podniesioną głową, gdyż na to wszystko zapracowałam sama.

—Spokojnie moi drodzy! Zaraz przeczytam wam przydziały, ostatnio wrócił do wioski jeden z Sanninów który zgodził się poprowadzić jedną z drużyn..

Już dalej nie słuchałam jej kazania. Serce mi przyśpieszyło na samą myśl o tym, że jeden z wielkich Sanninów powrócił do Konohy. Niech to będzie Jiraya błagam.. Jiraya, Jiraya, Jiraya..

—Boże jestem z tym dziwnym Umino w drużynie, jak on się w ogóle nazywa? Iraku? Tak jest mi obojętny, że nawet nie usłyszałam.. A on nie jest za młody by być w naszej grupie? To przecież jakiś dzieciak!

—Cicho, cicho.. — Sygnalizowałam przyjaciółkę by się uciszyła. Niczym na szpilkach siedziałam na krześle modlącą się o dobrego nauczyciela. Nie ważna jest dla mnie reszta członków, chce by to właśnie białowłosy szkolił mnie tak jak wyszkolił czwartego.

—Zostali nam Nao, Hayato oraz Arisu. Dostąpicie zaszczytu bycia uczniami Orochimaru!

—Ja się zabije.. — Jęknęłam osuwając się powoli z krzesła. Moje wszelkie marzenia zostały zniszczone, jak również bycie najwspanialszym shoinobi wioski liścia, bo cholera moim mistrzem okazał się być wąż. Dlaczego nie żaba?! Ewentualnie ślimak! Powinnam zmienić nazwisko!

—TAK!— Głośny krzyk z końca sali przywrócił mnie z rozmyślań samobójczych. Odwróciłam się spoglądając na osobę która zaczęła wydawać te krzyki. Czarnowłosy z szerokim uśmiechem spoglądał na mnie kiwając przy tym głową.

—Zostaniesz moją żoną cudowna Arisu-chan!— Wykrzykiwał chłopak, a ja zasłoniłam tylko twarz dłońmi starając panować nad emocjami.

—Aris spokojnie...— Prosiła niebieskowłosa a ja czułam jak wszystko zaczyna się we mnie gotować. Przez to całe zamieszanie z Orochimaru nie dotarło do mnie, że będę musiała być w drużynie z tym stalkerem.

—Zabij mnie, teraz...— Wydukałam spoglądając na śmiejącą się dziewczynę.

***************

Siedziałam w towarzystwie dwóch chłopaków którzy wesoło rozmawiali między sobą. Starałam całkowicie nie skupiać się na ich bełkocie by całkowicie oddać się swojemu zadaniu. Polana na której znajdowaliśmy się była w kolorze soczystej zieleni, wiosna w tym roku była łaskawa dla naszej wioski. Wiatr delikatnie rozwiewał moje długie blond włosy przez co mimowolnie moje oczy się zamknęły.

—Marzysz o czymś?— Chichoczący ton rozbrzmiał w moich uszach.

—Zajmij się sobą!— Odepchnęłam bruneta który z zawiedzioną miną wrócił na swoje wcześniejsze miejsce. Na całe szczęście pojawił się mistrz Orochimaru i nie musiałam zmierzać się z tym błaznem.

—Witajcie. Zapewne wiecie kim jestem więc moje przedstawianie jest zbędne.— Wypowiedział te słowa tak niskim tonem, że aż przez moje ciało przeszły ciarki. Jego oczy błyszczały dziwnie w świetle słońca wyraźnie nas obserwując. —Jako wasz mistrz mam obowiązek spytać się o wasze plany na przyszłość, kilka słów o sobie. Kto pierwszy?— Spojrzał pojedynczo po naszych twarzach uważnie im się przyglądając.

—Nazywam się Hayato! Moją naturą jest sutton, kompatybilny z naturą znajdującej się tutaj piękności. A moim celem jest skradnięcie jej serca oraz mieć z nią wspaniałą rodzinę! O Tobie mówię Arisu-chan!!

Udawałam obojętność próbując opanować kłębiące się we mnie emocje. Chciałam w tym momencie zrobić mu krzywdę by zamknąć tę jego gębę i robiąc przez to przysługę dla całego świata.

Przyszła pora na Nao który stwierdził, że chce byś leczącym ninja i ratować życie na froncie. Bardzo słodkie, niczym za bardzo, ale na szczęście będziemy mieć kogoś do uleczenia. W sumie jestem tak silna, że byłabym w stanie robić za całą drużynę.

—Ciekawy kąsek został nam na koniec, Arisu, a Ty co nam powiesz o sobie?— Sannin spoglądał na mnie swoimi żółtymi ślepiami, dopiero teraz zauważyłam że jego język jest nienaturalnie długi.

—Chce zostać wspaniałą kunoichi. Już prawie tego dokonałam, potrzebuję tylko udoskonalić kilka swoich technik i obstawiam, że już będę mogła zostać joninem. Będę szkolić pokolenie młodych wojowników. A wracając do Hayato, przestań snuć niedorzeczne plany. Marzenia są dla głupców, w życiu liczy się cel.

—Jak możesz tak mówić mając tak cudowną rodzinę...— Burknął smutny niebieskooki, jednak długo to nie trwało gdyż po chwili znowu na jego twarz wdarł się uśmiech.

—No dobrze!— Po krótkiej chwili odezwał się Orochimaru. —Chcę sprawdzić wasze zdolności, Arisu, Hayato. Chcę byście zmierzyli się ze sobą. Będzie to dla was pewna forma treningu.

Uśmiechnęłam się do siebie pewnie wstając. Naprzeciwko mnie stanął brunet, dopiero teraz zauważyłam, że po prawej części włosów ma białe pasemko. Chwyciłam za kunai a po zgodzie mężczyzny ruszyłam na niebieskookiego.

Nasze ostrza stykały się ze sobą wydając przy tym nieprzyjemny odgłos. Chwyciłam za shurikeny niestety chłopak z łatwością ominął moje narzędzia. Nagle Hayato wykonując pieczęcie zaczął niebezpiecznie się zbliżać. Wodna ściana wyrosła przede mną pozwalając schować się chłopkowi. Za pomocą swojej natury trzymane przeze mnie kunai iskrzyło się od wiązanek elektrycznych.

Czarnowłosy wyskoczył niespodziewanie skacząc prosto na mnie, rzuciłam w niego kunai na którym zaczepiłam w między czasie wybuchową notkę.

—Niemożliwe...— Szepnęłam widząc jak chłopak z łatwością omija mój atak, nawet nie pozwolił do nastąpienia wybuchu. Jego oczy nagle z niebieskich stały się czerwone, jednolite niczym krew. Zrobiłam krok w tył, a za chwilę leżałam przykuta do ziemi. Pokonał mnie.

—Świetna robota! Będzie z was pożytek! Teraz wracajcie do domu i odpocznijcie.. Hayato, chciałbym żebyś został na chwilę.

Oczywiście! Pacan zrobił jakiś trik z oczami całkowicie mnie rozpraszając i nagle staje się pupilkiem. Muszę naj najszybciej wrócić do domu by następnym razem skopać porządnie jego tyłek.

***************

Wieczór postanowiłam spędzić z Sayą. Dziewczyna koniecznie chciała wybrać się do nowo otwartej restauracji z ramen. Stojąc pod budką z napisem Ichiraku powoli weszłyśmy do środka widząc jak tłum już musi jeść na stojąco gdyż miejsca siedzące były pozajmowane.

Mimo swoich niewielkich gabarytów, knajpka w tym momencie mieściła jakieś dwadzieścia osób. Wszyscy podekscytowani chcieli spróbować specjałów szefa kuchni. Próbowałyśmy dostać się do kelnerki by móc złożyć swoje zamówienie.

—Saya ja się poddaje, idź się tam wepchnij. — Zadowolona dziewczyna, niczym będąc w swoim żywiole, omijała zwinnie znajdujących się ludzi. Niestety mi przyszło stać w towarzystwie dziwnych dorosłych.

—Arisu kochana!— Westchnęłam doskonale znając zwracającą się do mnie osobę. Gai z wyszczerzonymi białymi zębami spoglądał na mnie. Niestety był w towarzystwie reszty swoich znajomych.

—Jak Twoja nowa drużyna, z kim jesteś?— Spytała Kurenai jednak nie było dane mi odpowiedzieć, gdyż ludzie nagle postanowili opuścić lokal. Czułam jak powoli tracę równowagę, jednak w tym czasie poczułam czyjeś dłonie przytrzymujące moje ramiona.

—Uważaj. — Stwierdził Kakashi dalej mnie trzymając. Jak z pod ziemi wyrósł denerwujący mnie Hayato przejmując mnie w swoje ramiona.

—Zostaw mnie...— Burknęłam a ten tylko zaśmiał się pod nosem triumfalnie spoglądając na szarowłosego. Wszyscy starsi koledzy spoglądali teraz na nas starając się nie zaśmiać. Oburzona odwróciłam się na pięcie udając się do domu.

Kilka następnych dni spędziliśmy na porządnych treningach jako grupa bardzo się rozwinęliśmy. Wraz z Hayato podnosiliśmy swoje umiejętności widocznie zadowalając naszego mistrza, a Nao wspierał nas swoimi medycznymi technikami. Z czasem stawaliśmy się coraz silniejsi przez co drużyna Orochimaru, nasza drużyna, zaczęła dostawać dużo więcej misji.


Rozdział 20. Zanim pojawiła się Yuki II

—Drużyno Orochimaru, mam dla was kolejne zadanie.— Uśmiechnięty blondyn siedzący za biurkiem spoglądał na nas.

Minęły już dwa lata odkąd staliśmy się drużyną. Wiele sytuacji nauczyło nas współpracy oraz bezwzględnego zaufania na członkach drużyny. Tylko z nimi tak naprawdę czułam się bezpieczna, żadna misja którą miałabym wykonać z nimi nie sprawiłaby mi trudności. Jedynie mistrz Orochimaru z dystansem podchodził do naszej trójki. Miał dziwne pobudki widząc umiejętności mojego oraz Hayato, wydawało się to dziwne jednak z czasem stwierdziłam, że to jest zwykła duma ze swoich uczniów.

Spoglądaliśmy na czwartego który z serdecznym uśmiechem utkwił wzrok w mojej osobie.

—Och Arisu jak Ty szybko dorosłaś, do tego te wszystkie umiejętności.— Przekręcał plik kartek na którego wierzchu widniało moje imię wraz z nazwiskiem. —Rodzice muszę być z Ciebie bardzo dumni. Mówiąc już o nich, koniecznie muszę się z nimi spotkać!

Cały Minato-san od zawsze pełen pozytywnej energii, do tego jego umiejętności były by w stanie przewyższyć umiejętności nawet jego własnego mistrasza – Jirayę. Odwzajemniłam uśmiech starając się nie myśleć o swojej rodzinie.

Nie byłam osobą wredną, no może nie często, jednak miałam przeciwne poglądy. Ojciec chciał bym została zwykłą mieszkanką wioski, bym nie zostawała shinobi mimo tego, że moich braci prawie siłą zmusił do podjęcia edukacji.

Po wysłuchaniu zlecenia czwartego opuściliśmy jego gabinet. Hokage dostał wiadomość z grupy zwiadowczej o tym, że nasze wioska jest pod obserwacją nieznanych nam shinobi. Namikaze stwierdził, że idealnie będziemy nadawać się do obrony wioski poza jej murami, po odnalezieniu szpiegów mieliśmy ich schwytać i wydobyć informacje.

—Taki piękny dzisiaj dzień mamy!— Stwierdził Hayato udając ziewanie by za chwilę położyć dłoń na moim ramieniu.

Niewiele myśląc odwróciłam się na pięcie uderzając pięścią w jego brzuch. Chłopak cicho jękną odsuwając się ode mnie. Nao zapłakany ze śmiechu próbował starał się złapać oddech. Niewzruszony mistrz szedł przed nami.

—Hayato kiedy nauczysz się, że nigdy między nami nic nie będzie?

—Kiedy powiesz tak przed ołtarzem!— Uśmiechnął się w moją stronę na co ja tylko westchnęłam. Chłopak snuł plany które nigdy się nie ziszczą.

—Wracajcie do domów i przygotujcie jakieś jedzenie. Za godzinę mam was widzieć pod bramą.

—Tak!— Cała trójka zgodnie zaakceptowała polecenie mistrza, a następnie każde z nas udało się w swoim kierunku.

Zdjęłam buty jeszcze na ganku przed domem. Weszłam powoli do domu idąc na palcach by przypadkiem nikt z domowników nie dowiedział się o moim powrocie. Chciałam jak najszybciej się zorganizować ze wszystkim by móc przejść do zadania wyznaczonego przez hokage.

—Arisu kochanie to Ty?— Głos matki dochodził z kuchni. Nie rozumiałam dlaczego zawsze wie które z jej dzieci weszło do domu, musi mieć jakieś ukryte zdolności o których nam nie mówi.

—Tak.. — Westchnęłam zawiedziona, że jeszcze nigdy nie udało mi się niepostrzeżenie ominąć rodzicielki. —Gdzie ojciec i chłopaki?

Po wejściu do kuchni ujrzałam mamę stojącą przy wrzącej kuchni. Zawsze zastanawiałam się jak to jest możliwe, że znajduje czas na obowiązki jako medyk i jeszcze zdąży przyrządzić obiad. Niesforne kosmyki brązowych włosów opadały na jej ramiona, a czarnymi oczami spojrzała prosto na mnie.

—Ile będziesz ich omijać są Twoją rodziną. Wiesz, że Kiyoshi i..

Nie dałam jej dokończyć. Zdenerwowana podniosłam się z krzesła wychodząc z pomieszczenia.

—Nie chce o nich rozmawiać...

Opadłam na łóżko zasłaniając twarz dłońmi. Nienawidziłam rozczarowywać rodziców, jednak moje relacje z braćmi nie były za kolorowe. Z najstarszym jeszcze szło się dogadać, widać było zaangażowanie z jego strony co zachęcało mnie do jakiejkolwiek rozmowy z nim. Za to ten środkowy wybryk natury.. Normalnie nie mam słów by go opisać. Zaborczy, wredny, zapatrzony w siebie, zdecydowanie zbyt pewny siebie, nie słucha tego co do niego mówię i do tego przechwala się tym, że szybciej ode mnie będzie joninem. No nie znoszę go..

Po chwili odpoczynku przebrałam się w kostium który zazwyczaj zakładałam na misje. Kremowy komplet który widocznie odkrywał mój brzuch, nie miałam czego się wstydzić. Wyrzeźbionym ciałem trzeba się chwalić, takie jest moje zdanie.

Złapałam za plecak próbując złapać najpotrzebniejsze rzeczy i w jakiś sposób schować je w ten materiałowy worek. Niestety lubiłam wszelakie zabaweczki zbrojne więc najczęściej brakowało mi miejsca by gdzieś to upchać.

Po zejściu na dół na stoliku leżało pudełko zapakowane w torbę z napisem ''Powodzenia, mama". Westchnęłam mimowolnie się uśmiechając. Mimo jej ciężkiego charakteru nie dało się jej nie kochać. Ledwo upychając paczuszkę do plecaka pośpiesznie opuściłam mieszkanie by nie spóźnić się na zbiórkę.

***************

[Time skip]

—Słoneczko czekaj na mnie!— Głośny ton Hayato rozbrzmiewał w mojej głowie. Spojrzałam się na niego z uśmiechem, a gdy się zbliżył delikatnie musnął mój policzek.

—Musisz być taka oschła?— Mruknął niczym małe dziecko przysuwając mnie do siebie.

Nie mogłam dalej uwierzyć, że po tylu latach starań uda się chłopakowi zdobyć moje serca. Broniłam się walecznie, niestety po pewnym czasie jego urok osobisty całkowicie mnie zaślepił.

—Weźmiesz ze mną ślub? — Prawie się krztusząc spojrzałam na chłopaka, a gdy już mogłam dojść do słowa wzięłam głębszy oddech.

—Padło Ci na głowę.

—Ale ja Cię kocham.. — Odparł a mnie zamurowało. Błękitne niczym lazur oceanu oczy spoglądały na mnie z tak wielką szczerością, że uśmiech mimowolnie wkradł się na moją twarz. Pogładziłam go po policzku.

Już tak dorósł, nie, oboje dorośliśmy. Jego włosy stały się dużo dłuższe niż za młodzieńczych lat, moim zdaniem dodawało mu to uroku. Ja natomiast nic się nie zmieniłam, ta sama fryzura, ten sam strój, ta sama Arisu.

Jednak największą zmianą w naszym życiu było dołączenie do ANBU. Chcieliśmy bronić wioski, jednak nie być jakimiś wielkimi bohaterami, woleliśmy pracować w cieniu. Na misjach maski zasłaniały nasze twarze, byliśmy pachołkami Konohy. Cała nasza drużyna dołączyła do tej organizacji.

Podjęliśmy tą decyzję gdy dwa lata temu, gdy mieliśmy pilnować wioski przed nieznanymi shinobi. Podczas tej, jak się wtedy wydawało, prostej misji już nikt z naszej trójki nie był taki sam. Zostaliśmy zaatakowani przez tych nieznanych ninja, jednak najgorszy był fakt, że nasz mistrz był po ich stronie. Orochimaru odwrócił się od nas gdy go najbardziej potrzebowaliśmy, dźgnął mnie jakimś dziwnym mieczem doprowadzając Hayato do furii. To była rzeź. Kawałki ciał latały ponad głowami, a ja niemogąc się ruszyć byłam leczona przez Nao.

Tamtego dnia nasze serca pękły. Wiedzieliśmy, że nasz mistrz był specyficzny, jednak nie sądziliśmy, że będzie w stanie nas zaatakować, a przede wszystkim skrzywdzić. Czwarty kazał oddziałom ANBU poszukiwać wężowatego, jednak ten zapadł niczym kamień w wodę. Od tamtego dnia został uznany za zdrajcę, a nasz zespół najnormalniej w świecie przestał istnieć.

—Idziemy? — Zadowolony różowowłosy spojrzał na nas. Uśmiechnięci kiwnęliśmy głowami i po założeniu masek opuściliśmy terytorium Konohy.

Mieliśmy za zadanie odszukać uciekinierów z wioski. Jakimś cudem wyrwali się z naszych więzień dwa dni temu. Byli to shinobi z wioski deszczy, wszyscy wojownicy z tej wioski są bezwzględnymi zabójcami.

Mimo, że zawsze grupy ANBU wysyłane przez hokage składały się z pięciu osób to dając nam zadanie nawet nie rozważał opcji dodania kogoś do nas. Hayato ze swoim kekkei genkai, Nao inteligentny medyk oraz ja, zabójcza broń.

***************

Byliśmy już daleko poza obszarem naszej wioski. Czas nas naglił więc co sił w nogach staraliśmy się pokonywać jak najszybciej każdy kolejny metr. Musieliśmy zdążyć zanim uciekinierzy dojdą do granic swojego kraju, wtedy nie mamy nic do gadania.

Nao był liderem w naszej drużynie. Podczas walki staliśmy przed nim by go bronić, a gdy chłopak był bezpieczny mógł za pomocą swoich technik likwidować nasze rany bądź zmęczenie. Wraz z medykiem byliśmy niczym małe wojsko mogące stawić czoło największemu złu.

—Uśmiechniesz się dla mnie?

—Chryste Hayato.. co ja się z Tobą mam.. — Zaśmiałam się nie zwalniając kroku. Brunet zawsze starał podnosić się mnie na duchu. Zastanawiam się dlaczego tak bardzo go do mnie ciągnęło, już od najmłodszych lat wiedział, że chce mnie mieć dla siebie. Niepojęte.

—Co słychać u braci? — Spytał całkowicie odbierając mi mowę. Nie umiałam mu odpowiedzieć na to pytanie, za bardzo pochłonęłam się w sprawy organizacji.

—Nie wiem...— Szepnęłam spuszczając głowę starając powtrzymać falę napływających wyrzutów sumienia.

—Wiesz co? Zazdroszczę Ci. Zawsze chciałem mieć rodzinę, z dumą nosić nazwisko klanu... Żadnych wzmianek o mojej młodości nie było w aktach, jestem nikim.

—Hej. — Zatrzymałam się łapiąc przy tym chłopaka za dłoń. O mało się nie wywrócił jednak pomogłam mu złapać równowagę. Zaskoczony spoglądał na mnie, opuściłam delikatnie znajdującą się na jego twarzy maskę by po chwili pozbyć się swojej.

Błękit jego oczu całkowicie mnie zaślepiał, nie wiedziałam czy na starość głupieje, jednak mój puls mimowolnie się zwiększał na jego widok. Niesforne czarne kosmyki opadały na jego twarz, a biały kosmyk co raz znikał w czarnej otchłani jego włosów. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie czując przepełniającą mnie radość.

—Zakochani! Nie mamy czasu! — Wykrzyczał Nao w naszym kierunku. Pośpiesznie założyliśmy nasze maski z powrotem, jednak tym razem Hayato był szczęśliwy i to za moją sprawą.

***************

—Uważaj Nao!— Krzyknęłam zasłaniając chłopka własnym ciałem. Odbiłam atak nieprzyjaciela za pomocą kunaia. Chłopak schował się za mną starając zachować spokój.

Mieliśmy wielkiego pecha. Szukana przez nas dwójka zdążyła dojść do granic swojego kraju przez co nie mieliśmy innego wyjścia jak za nimi podążyć.

Pogoda w Amegakure były taka sama jak za każdym razem gdy wkraczam na jego terytorium. Niebo zasłonięte kłębiącymi się cumulonimbusami, które zasłaniając słońce nie pozwalało mu się wydostać. Narastający deszcz opadał na nasze ciała przyprawiając o dreszcze. Wicher błądził pomiędzy naszymi włosami potęgując nieprzyjemne uczucie chłodu. Nigdy nie lubiłam przybywać do tej wioski.

Wraz z Hayato ruszyliśmy w stronę naszych napastników. Chłopak za sprawą zmiennego koloru swoich oczu był w stanie powalić przeciwnika bez mruknięcia okiem. Ja miałam większy problem, z którym ostatecznie sobie poradziła. Po chwyceniu kunai rzuciłam go w stronę łysego shinobi który tylko się uśmiechnął. Jego szczęście zniknęło z twarzy gdy zauważył przyczepioną wybuchową notkę. Gdy powstała zamierzona przeze mnie mgła, wykonałam technikę i podskakując do przeciwnika powaliłam go za pomocą błyskawic.

—Arisu!— Zdenerwowana odwróciłam się słysząc głos różwowłosego. Stał za nim mężczyzna przytrzymując kunai do jego szyi.

Trzeci? Przecież było ich tylko dwóch?!

Przerażona spoglądałam na zaistniałą sytuację. Gdy chciałam się ruszyć mężczyzna zaczął robić nacięcie na szyi mężczyzny doprowadzając do wydobycia się krwi z jego szyi. Rozwścieczona rzuciłam się na napastnika, jednak śmieć zniknął szybciej niż się pojawił. Rozpłynął się w powietrzu.

Zdenerwowana wraz z brunetem podskoczyłam do krwawiącego przyjaciela. Oddychanie sprawiało mu problem. Powoli zaczynał dławić się napływającą do jego ust krwią.

—Skopcie....Orochimaru.... tyłek....— Z trudnością wyszeptał przymykając zmęczone już powieki.

—Biedny malec.. Taki zdolny medyk. — Dobrze mi znany głos byłego mistrza rozdźwięczał niespodziewanie. Odwróciłam się i po zobaczeniu znienawidzonej twarzy chwyciłam za shurikeny rzucając je w jego stronę.

—Do zobaczenia Arisu...— Wyszeptał niespodziewanie znajdując się obok mnie. Gdy wzięłam zamach chcąc zranić wężowatego okazało się, że był to zwyczajny klon. Upadłam na ziemie czując jak bezradność przejmuje moje ciało. Łzy niepowstrzymanie nareszcie wydostały się z oczu, a ja ze szlochem zasłoniłam twarz dłońmi. Hayato podszedł do mnie delikatnie mnie obejmując.

Jeszcze chwilę siedzieliśmy tak razem, czując ciepło własnych ciał. Gdy deszcz na chwilę przestał padać mogliśmy związać uciekinierów. Brunet wziął byłego członka drużyny Orochimaru i z bólem w sercu ruszyliśmy do wioski.


Rozdział 21. Zanim pojawiła się Yuki III

Siedziałam wyczekując powrotu męża, fotel na którym się znajdowałam był wyjątkowo wygodny. Miękki o fioletowym kolorze. Całe mieszkanie było w stonowanych kolorach, górowały odcienie kremowe przez co tylko ten fotel się wyróżniał.

Mała kuchnia połącznia ze średniej wielkości salonem. W całym domu panował porządek, nienawidziłam kurzu więc robiłam wszystko by utrzymać tam ład. Uniosłam się kierując do nakrytego stołu. Dzisiejszy dzień spędziłam cały w kuchni przez co byłam dumna gdyż nienawidziłam gotować.

Mój wzrok nagle zatrzymał się na dwóch maskach wiszących po przeciwnej stronie mieszkania. Była to nasza przeszłość o której nie dane nam było zapomnieć.

Nadal z Hayato piastowaliśmy stanowisko shinobich wioski, jednak od czasu utraty Nao nasz zapał do zabija znacznie się zmniejszył. Do tego Orochimaru i te wszystkie sny które ostatnimi dniami spędzał mi sen z powiek. Podstawą podjętej przez nas decyzji był strach.

Jednak dzisiejszy dzień miał być inny niż wszystkie. Zaraz miałam świętować urodziny najwspanialszego chłopaka na świecie. Przeleciałam jeszcze wzrokiem po znajdujących się na komodzie ramkach ze zdjęciami. Zdjęcie ze ślubu, moje zdjęcie z Saya oraz z braćmi. Westchnęłam cicho a widząc w oknie nadchodzącego męża uśmiechnęłam się radośnie.

—Mama!— Usłyszałam przyjemny głos swojego chłopca. Nachyliłam się by móc go chwycić w ramiona.

—Kaname.. — Objęłam dłonią jego małą główkę czując na jego ciele zapach skoszonej trawy. Musnęłam delikatnie jego czoło a następnie puściłam malca by ten mógł pobiec po swoje zabawki.

Był idealnym połączeniem mnie oraz Hayato. Miał jego kruczoczarne włosy i moje czarne oczy. Był idealną odpowiedzią naszej miłości.

—Był grzeczny?— Spojrzałam na bruneta który z zadziornym uśmiechem przyciągnął mnie do siebie.

—A Ty byłaś? — Zaśmiałam się melodyjnie gdy ten musnął moją szyję by następnie złożyć namiętny pocałunek na moich ustach.

—Nie przeszkadzam?— Zza pleców jak z podziemi wyskoczył Minato uśmiechając się do nas serdecznie.

—Hokage jest zawsze mile widziany. — Odpowiedział Hayato kierując się do kuchni by nastawić wodę na herbatę. Wiedział, że ciężko byłoby mi zostać typową matką więc dzieliliśmy się w obowiązkach bym za bardzo nie czuła się tym wszystkim obarczona.

Czwarty usiadł na kanapie znajdującej się nieopodal fotela na którym siedział teraz mój syn. Podniosłam dwulatka by następnie usadzić go na swoich. Szczęśliwy blondyn spoglądał na moją małą pociechę.

—Jak się czuje Kushina?— Wyrwałam mężczyznę z transu, a po usłyszeniu moich słów od razu się uśmiechnął.

—Już niedługo się urodzi. Powiedzieli, że to kwestia kilku dni. — Odparł na co ja również się uśmiechnęłam.

—A co Cię do nas sprowadza? — Dociekliwie spojrzałam na niego.

—Ja go poprosiłem o przybycie. Odnośnie tych snów.— Powiedział Hayato wchodząc z dwoma kubkami herbaty. Podał jedną gościowi a drugą podał mi zdejmując ze mnie chłopca.

Faktycznie ostatnimi dniami te sny stały się coraz bardziej męczące. Cały czas miałam przed oczami sytuację sprzed pięciu lat kiedy to Orochimaru dźgnął mnie mieczem. Ból towarzyszący tamtego dnia wracał z dwojoną siłą budząc mnie za sprawą krzyku. Po obudzeniu zawsze czuje dziwne uczucie w brzuchu, jednak wmawiałam sobie, że to tylko głupie koszmary.

Problem zaczął się kiedy Orochimaru zaczął się zwracać bezpośrednio do mnie. Podczas snu mówił, że potrzebuje silnego przedstawiciela mojego klanu, że takie jest jego przeznaczenie. Najdziwniejsze jest to, że zawsze w trakcie tego snu przewijało się jedno słowo ''shoujo". Przypominając sobie wężowatego czułam przychodzącą odrazę. Z całego serca nienawidziłam tego człowieka mimo, że tak naprawdę to on zrobił ze mnie i Tadashiego tego kim teraz jesteśmy.

Namikaze ze spokojem wysłuchał każdego mojego słowa na temat powracających snów. Gdy zakończyłam już mu wszystko opowiadać tylko westchnął ciężko.

—Jednak bycie hokage nie jest takie fajne jak się wydaje. — Zaśmiał się drapiąc dłonią w tył głowy. Ja natomiast spojrzałam na męża który z przejęciem przyglądał się blondynowi.

—Stale nie mogę uwierzyć, że jesteście tak młodzi.— Westchnął spoglądając na czarnowłosego chłopca. —Arisu zrób może sobie badania, lepiej się upewni...

—Niemożliwe! — Krzyknął Hayato delikatnie zaciskając pięść. —Nie chcemy mieć kolejnego dziecka.

Czwarty wydawał się być już w świecie swojego umysłu. Pustym wzrokiem spoglądał się w niewiadome mi miejsce. Po krótkiej chwili kaszlnął cicho spoglądając na rozgniewanego rozmówcę.

—Tylko się upewnijcie..

Nawet gdy Namikaze już nas opuścił to cały czas w głowie brzmiały mi jego słowa. Czy to możliwe bym była w kolejnej ciąży? Co jeśli..? Westchnęłam cicho gładząc płaski brzuch i zastanawiając się jak w to wszystko się wplątałam.

Wraz z Hayato staraliśmy się zachowywać normalnie, jak gdyby nic się nie stało. Wieczór całkowicie był poświęcony dla Kaname. Chłopczyk grzecznie zdmuchnął świeczki, a ja cieszyłam się wspólnie spędzonym czasem z rodziną. Gdy już maluszka zmorzył sen, postanowiłam go ułożyć do snu by mąż mógł zająć się sprzątaniem.

***************

Głośny wybuch zdawał się roztrzaskiwać mi głowę. Niechętnie otworzyłam oczy będąc pewna, że kolejny koszmar zaczyna niszczyć mój umysł. Po uniesieniu się z łóżka oraz ponawiających wybuchach byłam pewna, że zaistniała sytuacja jest prawdziwa. Widząc brak ukochanego w łóżku zbiegłam szybko po schodach na dół.

—Całe szczęście Aris, uciekajcie.. — Mężczyzna podał mi na wpół przytomnego chłopca. Zastanawiałam się dlaczego Hayato ubrany był w strój shinobi.

—Co tu się wyrabia? — Spytałam powoli wracając do trzeźwego myślenia.

—Dziewięcioogoniasty..

Wyszeptał, a mnie całkowicie zamurowało. Wychodząc z domu starałam się jak najlepiej zasłonić trzymającego w rękach chłopca.

—Zajmij się nim! — Krzyknęłam do matki która znajdowała się w schronie wioski sprawując opiekę nad ocalałymi.

—Co Ty do cholery chcesz zrobić?

—Nie mogę siedzieć z założonymi rękami rozumiesz? Moim obowiązkiem jest obrona wioski!

—A co jeśli osierocisz syna?! — Wskazała na malca który spał nie przejmując się zaistniałą sytuacją.

—Zawsze wracam. — Odparłam oschle składając delikatny pocałunek na czole chłopca. Ubrana w swój strój przewiązałam ochraniacz wioski kierując się do wyjścia z bunkru.

—Jesteś w ciąży..

Starałam się nie zwracać uwagi na wypowiedziane słowa matki. Nie zmieniając planów wydostałam się na powierzchnię chcąc ocalić uwiezionych mieszańców.

Lisi demon bezlitośnie zniszczył wszystko co kochaliśmy. Miasto zostało prawie wyrównywane z ziemią zmuszając nas do całkowitego jego odbudowania. Niestety największym ciosem jaki nam zadał było zabójstwo Minato oraz Kushiny. Za ich przykładem jestem w stanie potwierdzić słowa, że miłość rodziców do dziecka nie zna granic. Ponieśli śmierć w obronie swojego jedynego dziecka.

Od tamtego dnia nic w wiosce nie było takie samo. Władzę na nowo przejął emerytowany Hiruzen starając się odbudować wioskę. Mimo ogromu śmierci jaką przypłacili shinobi liścia, mi oraz Hayato udało się przeżyć. Dzielnie towarzyszyliśmy innym oddziałom by wspólnie ochronić chociaż namiastkę naszego szczęścia.

Niestety jednak jak później się okazało słowa wypowiedziane przez moją matkę okazały się prawdą.

***************

Rok później.

—Jak się trzymasz?— Spytał Hayato czule spoglądając na swoją ukochaną. Kobieta ledwo toczyła się wraz ze swoim brzuchem, który sprawiał jej już nie lada trudności.

—Niech on już wyjdzie.. — Syknęła cicho, delikatnie złapała za brzuch czując kolejne skurcze.

—Może Ci pomogę...

—Chciałabym by tutaj była.. — Wyszeptała blondynka wracając myślami do swojej rodzicielki. Odeszła miesiąc po ataku ogoniastej bestii, żadne medyczne metody nie były w stanie poprawić jej zdrowia. Śmierć nieubłagalnie pukała do jej drzwi.

Gdy już para była w stanie dotrzeć do odbudowanego szpitala szybko zgłosili się do jednej z przebywających tam lekarek. Kobieta widząc stan w jakim jest Arisu bez wahania zaprowadziła parę do pokoju gdzie nadejdzie dla blondynki moment rozwiązania.

Ułożyła się wygodnie na łóżku spoglądając na wybranka. Wiedziała doskonale jakie maleństwo leży znajduje się pod jej sercem, już dawno pogodziła się z tą myślą, jednak zdawała sobie sprawę, że brunet całkowicie sobie z tym nie radził.

—Pamiętasz jakie głupoty wygadywałeś jak byliśmy młodsi? Skąd wiedziałeś, że te bujdy się ziszczą? — Wyszeptała cicho spoglądając na mężczyznę.

—Czułem, że to ja mam być z Tobą. — Odpowiedział chwytając jej drobną dłoń by zaraz złożyć na niej delikatny pocałunek.

Chwilę spoglądali w swoje oczy przypominając wszystkie wspólne momenty swojego życia. Ich pierwsze misje, ślub oraz błogi czas spędzony z Kaname. Serca tej dwójki radowały się mimo czującego zbliżającego się zagrożenia.

—Proszę opuścić pokój. — Powiedziała kobieta stając przy blondynce która starała ukrywać ból spowodowany powtarzającymi się skurczami. Mężczyzna musnął ust dziewczyny a następnie pozostawił ją pod opieką lekarki.

**********

—To dziewczynka. — Głos kobiety wybudził Hayato z przemyśleń. Niczym oparzony wbiegł do sali, a widok który tam go zastał całkowicie zniszczył jego świat.

Blondynka stała nad płaczącym dzieckiem. Jej oczy mieniły się na fioletowo, zdawały się być puste i bez uczuć. Na ustach widniał szaleńczy uśmiech. Jej włosy opadły na czoło przyklejając się do spoconej głowy. Kobieta chwyciła małe zawiniątko uciekając przez okno.

—Zawiadom Hiruzena! — Krzyknął mężczyzna udając się w pogoń za ukochaną.

Dlaczego ona z tym nie walczy? Czy ona wie co robi? Pytania bez odpowiedzi cisnęły teraz do głowy bruneta. Czuł, że Arisu coś przed nim ukrywa, jednak nie zdawał sobie sprawy z jakim ciężarem musiała się borykać.

Cały czas miał przed oczami szaleńczy wyraz jej twarzy. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko sprawiła osoba która stworzyła z nich bohaterów wioski. Zaskoczony był również stanem zdrowia małżonki, mimo sześciogodzinnego porodu kobieta była w formie jak przed porodem. Domyślał się, że panujący w niej obłęd musiał postawić ją do pionu.

Gdy doszedł do głównej bramy dostrzegł blondynkę której drogę zagrodzili Kiyoshi wraz z Asumą. Jego wzrok przykuł brak dziecka, ich mała dziewczynka zniknęła.

—Gdzie jest dziecko?! — Krzyknął Asuma którego uspokajał starszy chłopak. W jego oczach kipiała złość oraz obrzydzenie do dziewczyny.

—Dlaczego się nią przejmujesz. Idę do mistrza.. — Wysyczała cicho biegnąc w stronę wyjścia. Trzymając w ręku kunai odpowiadała na atak brunetów.

Zwinnie wymieniali swoje ataki. Kiyoshi stał z boku nie mogąc uwierzyć co stało się z jego małą siostrzyczką. Asuma bezlitośnie odpowiadał na ataki dziewczyny, zdawał sobie sprawę z tego, że w tym momencie jest pod działaniem Orochmiaru i jest tylko jeden sposób by ją od tego uwolnić.

—Co do...?!?— Hayato spojrzał na zaistniałą sytuację. Z ust jego ukochanej zaczęła wydobywać się krew. Kierując swój wzrok niżej dostrzegł Asumę wbijającego kunai w ciało swojej ukochanej.

—Ty pierdolony...— Już chcąc ruszać ku swojej miłości poczuł dłoń na swoim ramieniu. Stał przy nim trzeci spoglądając na całe wydarzenie.

Po czole Asumy zaczęły opadać delikatne krople potu. Blondynka ponownie plunęła krwią, tym razem spoglądając na niego zdawała się być normalna.

—Zawsze byłeś debilem... ale wiedziałeś co robić... dziękuję. — Wyszeptała dziewczyna delikatnie się uśmiechając.

—Dlaczego byłaś taka głupia, co?!— Wbijający w nią ostrze mężczyzna wykrzyczał starając się nie oszaleć. —Gdzie jest dziecko..?

—Nie wiem...— Wyszeptała a łzy powoli zaczęły spływać po jej policzkach. —Pomóż Hayato, błagam Cię Asuma.. — Z bólem powiedziała czując jak krew ponownie napływa do jej ust.

—Od zawsze były z Tobą problemy! Chciałaś udowodnić swoja wyższość i teraz mam ganiać za Twoimi dzieciakami?! — Wykrzyczał przez łzy całkowicie już nad sobą nie panując. Rozżalenie całkowicie zaczęło przejmować nad nim kontrolę.

—Bądź dla nich lepszym wujkiem niż byłeś bratem...

—W końcu noszą moje nazwisko. Nie będę w stanie nimi się zająć rozumieć, ten szkodnik Cię zniszczył to przez niego znalazłaś się w tej sytuacji.. — Krzyczał przez łzy całkowicie dając ponieść się emocjom.

—Yuki, Asuma. Twoja siostrzenica ma na imię Yuki...— Z wielkim trudem wypowiedziała te słowa a następnie martwe ciało opadło na stojącego naprzeciwko bruneta. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro