I will protect You
Leżałam pobita i zgwałcona, w ciemnej, ciasnej uliczce.
Moi oprawcy, właśnie zasuwali rozporki i odwracając się na pięcie, powoli odchodzili, zostawiając mnie samą.
Nie miałam siły by się poruszyć.
Ból rozrywał mnie od środka.
Czułam go wszędzie.
To nie był tylko ból fizyczny, ale i psychiczny. Ten drugi odczuwałam bardziej.
Czułam się jak brudna, zużyta szmata...
Do końca życia, nie zapomnę tych paskudnych facjat.
Zwłaszcza jednej...
***
Wracaliśmy wraz z Taeyangiem, z mocno zakrapianej imprezy, kiedy do moich uszu doszedł jakiś przerażający jęk, dobiegający z ciemnej uliczki. Zatrzymaliśmy się zdziwieni, nie wiedząc co to za dźwięk i skąd dokładnie pochodził.
Z początku pomyślałem, że to jakieś zwierzę, ale kiedy do przeraźliwego jęku doszedł cichy szloch, zorientowałem się, że dźwięki pochodziły od jakiejś kobiety.
Chwyciłem przyjaciela za rękę i pociągając go za sobą, poszliśmy to sprawdzić.
Za dwoma, zielonymi kontenerami na śmieci, zauważyliśmy zwijającą się z bólu postać.
Podszedłem bliżej, tak żeby jej nie wystraszyć...
Po chwili, moim oczom ukazał się obraz półnagiej, wykorzystanej i pobitej młodej dziewczyny.
Uklęknąłem przy kobiecie, wyciągając do niej rękę.
Dziewczyna wzdrygnęła się, po czym spojrzała na mnie oczami pełnymi bólu i łez.
Cofnąłem dłoń, nie chcąc jeszcze bardziej jej wystraszyć. Jakąś chwilę temu, musiała przeżyć tu niezłe piekło.
- Dzwoń po pogotowie – rzuciłem do Taeyanga.
Chłopak wykonał moje polecenie i po chwili, wyciągając telefon z kieszeni spodni, połączył się z dyżurką szpitala.
- Zostaw mnie – powiedziała słabo, kiedy próbowałem ponownie jej dotknąć.
- Nie bój się. Chcę Ci pomóc – wyjaśniłem.
Dziewczyna poruszyła się lekko, co wyraźnie sprawiło jej ogromny ból
- Nie ruszaj się. Zaraz przyjedzie karetka – powiedziałem.
Twarz dziewczyny była spuchnięta i miejscami czerwona od uderzeń, jakie zapewne otrzymała. Tusz rozmazany po całej twarzy, przecinały ścieżki łez.
Nie była Koreanką. Obstawiałem, że jest turystką z Europy.
Była młoda i wyglądała pięknie, pomimo stanu w jakim ją zastaliśmy.
Było mi jej szkoda...
Nie rozumiałem jak ktokolwiek mógł zrobić taką krzywdę, dziewczynie jak ta. W ogóle jak można komukolwiek wyrządzić coś takiego.
Miałem ochotę zabić tego gościa, który jej to zrobił, mimo tego, że kompletnie jej nie znałem.
Staliśmy z boku, obserwując jak ratownicy medyczni pomagają dziewczynie wstać z zimnej ziemi. Nie mogła utrzymać się o własnych siłach na nogach. Widać było, że każdy ruch, sprawiał jej cholerny ból.
- Panowie ją znaleźli? – spytał policjant, który powiadomiony o tym co się stało, przyjechał na miejsce zdarzenia.
- Tak – odpowiedzieliśmy zgodnie.
Mężczyzna zadał nam kilka pytań i poprosił żebyśmy razem z nim udali się do szpitala do którego przewożą dziewczynę a następnie na komisariat, złożyć zeznania.
W szpitalu dowiedzieliśmy się, że był to gwałt zbiorowy.
Czyli, jednym słowem nie zrobił tego jeden mężczyzna a, dokładnie, trzech.
Nie wiem dlaczego, ale w chwili kiedy policjant nam o tym powiedział, poczułem jak mój żołądek podchodzi mi do gardła.
Pomyślałem wtedy o mojej siostrze.
Przecież to mogłoby się przydarzyć jej.
Zajebał bym człowieka, który by ją skrzywdził...
Było mi cholernie szkoda tej dziewczyny. Nie chciałem nawet myśleć o tym co mogła czuć.
Nie wiem czemu, ale chciałem ją przytulić i zapewnić że wszystko jest już dobrze. Chciałem się nią zaopiekować i sprawić żeby zapomniała o dzisiejszym zdarzeniu.
Pojechaliśmy na komisariat złożyć zeznania. Nie wiele mogliśmy pomóc, bo w zasadzie nie wiedzieliśmy niczego więcej niż policja. Nie było nas tam w trakcie tego kiedy się to stało, więc mogliśmy opowiedzieć jedynie o tym, jak już ją znaleźliśmy. Policjant przepytywał nas bardzo szczegółowo. W pewnym momencie, zadawał tak skonstruowane pytania, jakby chciał żebyśmy się przyznali do czynu wyrządzonego dziewczynie. Nie wiem czy chciał zrzucić winę na nas żeby mieć święty spokój czy po prostu takie były procedury.
Po skończonym przesłuchaniu pojechaliśmy do swoich domów.
Nie mogłem zasnąć. Cały czas myślałem o tej biednej dziewczynie i o jej pięknej twarzy.
Wyglądała tak niewinnie...
***
Odwiedzałem dziewczynę codziennie. Z początku nie chciała mnie widzieć, ale ja byłem nieugięty. Coś mnie do niej przyciągało i coś mówiło mi że powinienem z w tej chwili przy niej być.
W końcu dzięki mojej upartości, dziewczyna odezwała się do mnie
- Dziękuję, że nie zostawiłeś mnie tam – powiedziała słabo.
Uśmiechnąłem się jedynie do niej, nie odpowiadając.
Od tej chwili zaczynała mówić coraz więcej...
Dowiedziałem się, że przyjechała tu na studia. Że dzień w którym została zgwałcona, był jej trzecim dniem w Korei. Wracała wtedy z uczelni. Zabłądziła i poszła nie w tą stronę co trzeba. Zauważyła, że od dłuższego czasu śledzi ją trzech mężczyzn, nie spuszczając z niej wzroku. Wystraszona, skręciła w ciemna uliczkę, nie mając pojęcia że był to ślepy zaułek.
Została okradziona, pobita i zgwałcona.
Nie miała jak wrócić do kraju z którego przyjechała. Z resztą, nawet nie chciała tam wracać. Nie miała do czego. Wychowywała się w domu dziecka. Jej rodzice zostawili ją kiedy miała zaledwie pół roku. Przyjeżdżając tutaj miała nadzieję na lepsze życie.
Niestety nadzieja szybko prysła...
***
Zaproponowałem jej zamieszkanie u mnie. Dziewczyna początkowo nie chciała się zgodzić, ale po przemyśleniu propozycji, w końcu uległa. Widocznie zorientowała się że nie mam zamiaru jej skrzywdzić, więc postanowiła mi zaufać.
Chciałem się nią zająć. Zaopiekować się, zapewnić wszystko to na co tylko miała ochotę. Chciałem żeby zapomniała i żeby w miarę możliwości, powróciła do normalnego życia.
Dużo rozmawialiśmy. Zaczęła się przede mną powoli otwierać i pozwoliła mi się poznać. Była bardzo inteligentną i ambitną dziewczyną. Miała swój plan na życie. Im bardziej ją poznawałem, tym bardziej nie mogłem uwierzyć w to, jak można skrzywdzić tak piękną i wspaniałą istotę.
Zaczęliśmy powoli, małymi krokami do siebie docierać.
Bywały dni, w których pozwalała się przytulić, czy nawet pocałować w policzek. Może się to wydawać śmieszne, że tak małe gesty jak dotknięcie dłoni, pocałunek w policzek, czy przytulenie, mogą kogoś tak przerażać.
Ale nie wtedy jeśli chodzi o osobę, która przeżyła to co ta dziewczyna...
***
Po paru długich miesiącach, doszła w końcu do siebie. Zaczęła się uśmiechać, ponownie podjęła naukę na uczelni, pozwalała się dotykać czy całować.
Oczywiście do wszystkiego dochodziliśmy bardzo powoli. Mimo tego, że miałem ochotę na coś więcej, nie mogłem sobie na to pozwolić...
Nie chciałem jej skrzywdzić. Postanowiłem dać jej na wszystko czas.
Zakochałem się. Zakochałem się w tej dziewczynie po uszy. Nawet nie wiem kiedy to się stało, ale teraz była dla mnie wszystkim. Zrobiłbym dla niej co tylko by chciała.
Chciałem ją chronić.
***
W jej urodziny, zrobiliśmy małą domówkę. Zaprosiłem przyjaciół z zespołu i kilku jeszcze innych znajomych. Dziewczyna cieszyła się, że wszyscy Ci ludzie zebrali się tu dla niej.
Każdy prezent, który dostała, otwierała z wielkim uśmiechem na buzi.
Cieszyłem się widząc ja taką. Taką chciałem ją już zawsze.
Po udanej imprezie, wszyscy powoli zaczęli rozchodzić się do domów. Zostaliśmy z dziewczyną i Taeyangiem sami. Rozmawialiśmy, sprzątając bałagan jaki zostawili znajomi. Dziewczyna polubiła Taeyanga, ze wzajemnością. Czasami miałem wrażenie, że on potrafi dotrzeć do niej bardziej niż ja. Nie byłem zazdrosny.
Byłem wdzięczny, że dziewczyna staje się przy nim bardziej wyluzowana niż przy kimkolwiek innym.
- Już! – krzyknąłem w kierunku drzwi wejściowych, kiedy rozległ się głośny dzwonek.
Podszedłem do drzwi uchylając je lekko. Do mieszkania wparował, niezapowiedziany, mój dawny 'kolega' Boho. Właściwie to nie kolega, a dealer u którego kupowałem towar. Kiedyś miałem problem z narkotykami, ale w momencie, w którym wyszedł na światło dzienne, skończyłem z tym.
Nie mogłem pozwolić sobie na to, żeby moi fani zmienili opinię na mój temat, przez głupie zioło.
- Siema – powiedział, uśmiechając się szeroko.
- Co tam? – spytałem i poszedłem za chłopakiem, który właśnie kierował się do salonu.
Przy korytarzu łączącym salon z kuchnią, w którym była dziewczyna z Taeyangiem, chłopak stanął nieruchomo w miejscu. Odbiłem się nie chcący od jego pleców, po czym spojrzałem na niego zdziwiony.
Wgapiał się wielkimi oczami w dziewczynę. Przeniosłem swój wzrok na kobietę, której właśnie wypadł z ręki talerz, roztrzaskując się na małe kawałeczki. Spojrzałem na jej twarz i zamarłem.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i momentalnie zalała się łzami.
Doskonale wiedziałem co było powodem jej zachowania...
Podszedłem do dziewczyny, w ostatniej chwili, łapiąc jej bezwładne ciało.
Zemdlała.
- Zabierz ją stąd – powiedziałem do Taeyanga, po czym wróciłem do stojącego, nadal w tym samym miejscu 'kolegi'.
- Powiedz mi, że mi się to tylko wydaje – wycedziłem przez zęby.
Chłopak ocknął się z letargu w którym trwał jakąś już chwilę, po czym spojrzał na mnie przerażony.
Nie mówiąc nic, odwrócił się ode mnie i ruszył w stronę wyjścia. Rzuciłem się do drzwi, uniemożliwiając mu opuszczenie mojego mieszkania.
- Coś Ty kurwa narobił! – krzyknąłem do chłopaka, rzucając się z pięściami na jego wstrętną mordę.
Uderzałem tak mocno, że momentalnie krew zaczęła zalewać mu twarz. Nie potrafiłem się opanować. Zadawałem cios za ciosem. Popchnąłem go z całych sił, tak że chłopak wylądował plecami na podłodze. Usiadłem na nim okrakiem i zacząłem zadawać nowe, jeszcze mocniejsze ciosy. Nawet się nie bronił. Patrzyłem z wielką satysfakcją na jego krwawiącą gębę.
To i tak było nic w porównaniu do tego co zrobił mojej dziewczynie.
- Wystarczy – powiedział Taeyang, stając nagle za mną i odciągając mnie od leżącego, półprzytomnego chłopaka. – On ma już dość. Wystarczy – dodał spokojnie.
Wstałem na równe nogi w dalszym ciągu zaciskając mocno pięści. Oddychałem tak szybko, że miałem wrażenie, że moje płuca za chwilę wybuchnął.
- Pomóż mi go stąd wynieść - powiedziałem do kolegi, na co ten tylko kiwnął głową.
Złapaliśmy bezwładne ciało chłopaka za nogi i ręce i otwierając drzwi na oścież, wyrzuciliśmy go z mojego mieszkania.
- Zajebię Cię, jeśli jeszcze raz mi się pokażesz na oczy! – wydarłem się kopiąc na koniec jego brzuch. Chłopak jęknął głośno, kuląc się z bólu.
Pożegnałem Taeyanga i wróciłem do środka.
Nigdzie nie mogłem znaleźć dziewczyny. Przeszukałem całe mieszkanie. Myślałem, że będzie leżała skulona na moim łóżku, ale jej tam nie było. Wchodziłem do każdego, jednego pomieszczenia sprawdzając czy jest. Nie było jej tam.
Poszedłem do swojej sypialni i sprawdziłem łazienkę... też nic.
Usiadłem na łóżku, zastanawiając się gdzie ona się podziała.
W pewnym momencie, usłyszałem cichy szloch dobiegający z... Szafy?
Rozsunąłem drzwi i zobaczyłem...
Siedziała skulona, chowając się za ciuchami.
Okropny dreszcz, przeszył całe moje ciało.
Boże jak ona musi być przerażona
- Kochanie – powiedziałem delikatnie, rozsuwając stertę ciuchów, na prawą i na lewą stronę.
Nie patrzyła na mnie. Siedziała z nogami pod brodą, oplatając je ramionami.
Dotknąłem delikatnie jej dłoni, ale cofnąłem ją w momencie kiedy dziewczyna się wzdrygnęła.
Wszystko to nad czym tak długo pracowałem, poszło się jebać w ułamku sekundy. Znów powróciła do stanu w jakim była zaraz po tym jak ją pierwszy raz zobaczyłem.
- Nie bój się – mówiłem.
Dziewczyna podniosła powoli głowę, przenosząc spojrzenie na moją twarz. Wyglądała strasznie. Cała się trzęsła, była blada jak ściana, a tusz płynął po jej twarzy, formując czarne ścieżki.
W końcu dziewczyna wyciągnęła do mnie dłoń... złapałem ją, pomagając wyjść z kryjówki.
Wziąłem ją na ręce, oplatając jej nogi wokół swojej talii i posadziłem nasze ciała na łóżku. Dziewczyna wtuliła się mocno we mnie, chowając swoją twarz w zagłębieniu mojej szyi, po czym wypuściła głośny płacz. Oplotłem ramionami jej drżące ciało, przysuwając ją jeszcze bardziej do siebie i zacząłem delikatnie pocierać dłonią jej plecy, w celu uspokojenia jej.
Nie chciałem nawet myśleć o tym, co ona teraz czuje i z jaką siłą to wszystko do nie wróciło.
- Ciii... Cicho, wszystko będzie dobrze. Już wszystko się skończyło – próbowałem pocieszyć
- To się nigdy nie skończy JiYong – powiedziała słabo do mojego ucha – Zniszczyli mnie, rozbili na małe części – dodała, patrząc w moje oczy.
- Pozwól mi się naprawić. Pozwól mi poskładać Cię w jeden kawałek – powiedziałem.
Dziewczyna spojrzała na mnie swoimi pięknymi, pełnymi łez oczami.
- Kocham Cię i zawsze będę Cię chronił. Nie pozwolę na to, żeby ktokolwiek Cię skrzywdził po raz kolejny. – dodałem.
Dziewczyna posłała mi delikatny uśmiech i wzdychając ciężko oparła swoje czoło o moje.
Zawsze Ci ę znajdę... Zawsze będę Cię chronił... Nigdy nie pozwolę Ci upaść... Moje serce będzie Twoim schronieniem, a moje ramiona Twym domem...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro