9
Wbiegłam do domu jak burza, od razu rzucając się w kierunku biurka w którym trzymałam wszystkie ważne dokumenty. Musiałam znaleźć tą cholerną umowę i przeczytać ją dokładnie. W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć w to co JiYong mi powiedział.
Jak on mógł to zrobić? Jak ktokolwiek może tak postąpić w stosunku do drugiego człowieka, przecież to jest w pewnym stopniu zniewolenie.
- Jest – powiedziałam do siebie, wyciągając zszyte ze sobą zapisane białe kartki.
Zaczęłam uważnie i bardzo dokładnie, od zdania do zdania czytać podpisaną przez siebie umowę. Wertując kartki, szukałam choćby jednej małej wzmianki na temat sumy, która miałaby zadośćuczynić moje odejście z pracy.
Po długim wgapianiu się w małe wydrukowane literki, stwierdziłam że nic takiego tu nie ma.
- Okłamał mnie – powiedziałam do siebie, wybuchając głośnym śmiechem.
Ten palant mnie po prostu okłamał, a ja głupia, naiwna idiotka mu uwierzyłam.
Złapałam za telefon i przeciągając palcem po ekranie, wybrałam numer do JiYonga.
- Tak Panno Wong? Coś się stało? – spytał, dokładnie wiedząc po co do niego dzwonię
- Zrobiłeś sobie ze mnie jaja, a ja głupia idiotka Ci uwierzyłam – powiedziałam oburzona, na co chłopak zaśmiał się głośno.
Słuchałam teraz, jak zachodzi się ze śmiechu po drugiej stronie telefonu.
Baran
- To nie jest śmieszne, o mały włos nie dostałam zawału przez Ciebie – powiedziałam.
- Przepraszam Minji – mówił, próbując się uspokoić – Gdybyś tylko widziała swoją twarz w momencie kiedy Ci to powiedziałem, bezcenna – ciągnął, na nowo wybuchając śmiechem.
Rozłączyłam się, miałam go dość, zachowywał się jak małe dziecko. W niedługim czasie dostałam od chłopaka przepraszającego smsa, poinformował mnie w nim również o tym, że jutrzejszy dzień mam wolny, po to tylko żeby przygotować się na wieczorny bal charytatywny.
*
Wypoczęta i radosna, podniosłam się ze swojego łóżka, kierując się w stronę łazienki w celu wzięcia relaksującej kąpieli. Koło południa, przyszła do mnie kobieta która przyniosła mi kupioną przez JiYonga sukienkę, a po piętnastej nawiedziły mnie fryzjerka i makijażystka, mające doprowadzić mój wygląd do perfekcji. JiYong zadbał o wszystko...
Ubrana, wymalowana i z nienaganną fryzurą, wyszłam z domu kierując się do czekającej na mnie limuzyny. W dalszym ciągu nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie jedziemy samochodem JiYonga, no ale najwyraźniej chłopak chciał pokazać klasę, dlatego też zdecydował się na przemieszczanie długim, czarnym, ekskluzywnym lincolnem.
- Wyglądasz niesamowicie – powiedział chłopak, otwierając przede mną drzwi.
Uśmiechnęłam się na miłe słowa, po czym również pochwaliłam jego wygląd. Był cholernie seksowny kiedy wkładał dobrze skrojony, najwyższej jakości garnitur. Wyglądał tak pięknie, że aż miałam ochotę go z niego zerwać... Paradoks.
- Mam tremę – powiedziałam, przytulając się do boku JiYonga kiedy siedzieliśmy już w środku. Chłopak objął mnie ramieniem, przysuwając mnie do siebie jeszcze bardziej
- Nie masz się czym przejmować. Będzie fajnie – pocieszał.
Weszliśmy do wielkiej sali, w której roiło się od bogatych biznesmenów, czy sławnych ludzi, których wcześniej widziałam jedynie w ekranie telewizora.
- O mój Boże, patrz – powiedziałam do chłopaka wskazując lekko głową w stronę stojącej piosenkarki, którą uwielbiałam – To CL – dodałam, płacząc prawie ze szczęścia.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, po czym kręcąc głową na boki, zaśmiał się pod nosem. Złapał moją rękę i pociągnął mnie w kierunku w którym stała dziewczyna
- Co Ty robisz? – spytałam nie będąc pewna, gdzie idziemy
- Chcę Cię przedstawić – powiedział, ponownie się do mnie uśmiechając.
Zatrzymałam się, zapierając się mocno nogami, na co chłopak odwrócił twarz w moją stronę, przyglądając mi się uważnie
- Zwariowałeś? – spytałam cicho – Weźmie mnie za jakąś kretynkę – powiedziałam, marszcząc brwi.
Chłopak przewrócił oczami, po czym ponownie pociągnął mnie za sobą.
- ChaeLin – zwrócił się do dziewczyny, na co ta momentalnie rzuciła mu się na szyję, witając się z nim. – Dobrze Cię widzieć, jesteś jeszcze piękniejsza niż gdy widziałem Cię ostatnim razem – komplementował ją, spoglądając na dziewczynę z góry do dołu
- A Ty, coraz częściej kłamiesz – powiedziała, puszczając chłopakowi oczko.
Stałam tam jak słup soli, czekając aż któreś z nich w końcu zwróci na mnie swoją uwagę. Dziewczyna po chwili przyglądnęła mi się, po czym przeniosła wzrok na chłopaka i otwierając buzię spytała:
- To Twoja... - zaczęła, ale chłopak jej przerwał
- To Minji – powiedział, gestem ręki przywołując mnie żebym podeszła bliżej – Kierowniczka działu personalnego – wyjaśnił.
Okej, nie myślałam, że od razu przedstawi mnie jako swoją dziewczynę czy coś, ale może jako przyjaciółkę, albo chociaż koleżankę, ale nie, on przedstawił mnie jako swojego pracownika.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny, kłaniając się w pas. Piosenkarka odwzajemniła mój gest, również się kłaniając
- Miło mi Cię poznać Minji – powiedziała, uśmiechając się szeroko – Bardzo ładna sukienka – stwierdziła, na co podziękowałam.
Zamieniliśmy we trójkę jeszcze kilka słów, po czym razem z chłopakiem udaliśmy się do baru po coś do picia.
Siedzieliśmy przy barze, popijając czerwone wino. Mężczyzna po kolei objaśniał mi przybyłych gości. Kto jest kim, kto z kim współpracuje, kto z kim ma romans, kto jest ważny, a kogo najlepiej omijać szerokim łukiem. Po półgodzinnej pogadance, wiedziałam już wszystko o otaczających mnie osobach. Większość z nich to typowe snoby, szczycące się ilością pieniędzy spoczywających na swoich kontach. Z tego co mówił JiYong, wywnioskowałam, że chłopak wcale nie lubił tego typu imprez i pojawiał się na nich jedynie dlatego, że w ten właśnie sposób mógł pomóc biednym, czy chorym dzieciom, na które zbierane były pieniądze.
- Chodź, idziemy na licytację – powiedział wstając ze swojego miejsca, ciągnąc mnie mocno za sobą.
Weszliśmy do osobnego pomieszczenia, które powoli zaczynało się wypełniać po brzegi. Usiedliśmy na krzesłach obok jakichś ludzi, z którymi oczywiście JiYong grzecznie się przywitał, przedstawiając mnie przy tym.
Przyznam szczerze, że trochę mi się tam nudziło. Nie widziałam nic fascynującego w tym, jak ludzie przebijali się nawzajem oferując coraz to wyższe ceny, za jakiś beznadziejny szmelc. Jedynym plusem tej licytacji było to, że pieniądze szły na potrzebujące dzieci.
- Drodzy Państwo, teraz będziemy licytować ten piękny naszyjnik, ozdobiony ponad 407-karatowym diamentem i 90- mniejszymi białymi diamentami. Dzieło sztuki jubilerskiej wykonała firma Mouawad. Naszyjnik został przekazany do licytacji przez samą Donatelle Versace. Cena wyjściowa to 50 tysięcy. Zaczynamy licytację – powiedział mężczyzna prowadzący, a mi na widok tego cudeńka zabłyszczały oczy.
- Wow, jest piękny – powiedziałam cicho, ale JiYong to usłyszał.
- Chcesz go mieć? – spytał, na co się zaśmiałam
- Chcę – powiedziałam przytakując głową – Ale nie mam nawet na cenę wyjściową – dodałam, kręcąc głową na boki z rozbawienia.
- Zacznij go licytować – powiedział, na co zrobiłam wielkie oczy
- Pobaw się tym trochę, zacznij licytować, a ktoś na pewno Cię przebije – dodał...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro