6
O mój Boże, nie wierzę w to co się stało....
I to z własnym szefem?
Jechałam windą w górę, zastanawiając się jak będzie wyglądał dzisiejszy dzień, jak ja spojrzę mu w oczy po tym, co się stało. Po otwarciu się metalowych drzwi, zobaczyłam że na miejscu Kang siedzi jakaś nowa, młoda dziewczyna. Nie miałam pojęcia kim była, pierwszy raz ją tu widziałam.
Spojrzałam na dziewczynę, po czym kierując się w jej stronę, podeszłam do niej.
- Przepraszam, gdzie jest Panna Kang? – spytałam, na co dziewczyna zrobiła zdziwioną minę.
- Panna Kang tu nie pracuje, od dziś ja przejmuję jej obowiązki – powiedziała z dumą.
Co do cholery? Przecież JiYong powiedział, że jeśli pójdę z nim na kolację to jej nie zwolni.
- Nie rozumiem - powiedziałam, marszcząc brwi, spoglądając przymrużonymi oczami na dziewczynę.
- To proste - prychnęła smarkula, dokładnie tak, jakby rzeczywiście było to oczywiste - Teraz ja jestem sekretarką Pana Kwona - dodała wyjaśniając.
- Proszę mnie poinformować kiedy szef będzie u siebie – powiedziałam, na co młoda dziewczyna pokręciła głową na boki.
- Przykro mi, ale szef ma dzisiaj napięty grafik, więc nie sądzę że będzie miał ochotę się z panią widzieć – powiedziała z głupkowatym uśmiechem na twarzy.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
Co za smarkula...
- Powiedziałam, że masz mnie poinformować, kiedy szef przyjdzie do biura – wysyczałam, nachylając się nad dziewczyną.
Odwróciłam się na pięcie i kierując się do swojego gabinetu, ruszyłam z miejsca. Byłam tak cholernie wkurzona, że aż czułam jak krew gotuje się w moich żyłach.
Jak on mógł? Przecież powiedział, że jej nie zwolni.
Na myśl o tym co zaszło miedzy mną, a JiYongiem poprzedniego wieczoru, mój żołądek wywrócił się o sto osiemdziesiąt stopni.
-Panno Wong, szef jest u siebie – poinformowała mnie dziewczyna.
W jednej sekundzie podniosłam się z miejsca, odkładając na bok wszystko nad czym jeszcze przed chwilą siedziałam.
Weszłam jak burza do jego biura, zatrzaskując za sobą drzwi. Chłopak stał przodem do okna, spoglądając na widok rozciągający się przed oczami.
- Ty gnoju! Jak mogłeś?! – krzyczałam wkurzona.
Nie panowałam nad sobą, emocje wzięły górę. Mężczyzna odwrócił się przodem do mnie z wymalowanym na twarzy zaskoczeniem.
- Dlaczego ją do cholery zwolniłeś? – spytałam.
- Panno Wong, nie takim tonem – powiedział.
Och, to teraz po nazwisku się do mnie zwracasz tak?
Jeszcze wczoraj jęczał moje imię, wchodząc we mnie po same jądra, a dziś traktuje mnie jak podrzędną pracownicę?
- Panno Wong? – parsknęłam, kręcąc głową na boki. – Jesteś zwykłym dupkiem, wiesz?– powiedziałam, po czym opuściłam jego gabinet dokładnie tak samo jak do niego weszłam.
Boże, co ze mnie za idiotka. Jak mogłam pomyśleć, że ten idiota bez uczuć zrobi to, co wtedy powiedział? On zwyczajnie chciał mnie zaliczyć, nic więcej. W dupie miał to, że obiecał zostawić Kang na swoim stanowisku. Zwolnił ją, a teraz zatrudnił sobie jakąś młodą dupę zapewne tylko po to, żeby pieprzyć ją dokładnie tak jak mnie.
Z zapłakaną twarzą stałam w oknie wpatrując się w rozciągającą się przede mną panoramę miasta. Przetarłam szybko oczy, słysząc jak Kwon wchodzi z impetem do mojego biura. Chłopak złapał mnie mocno za ramię, po czym odwracając mnie przodem do siebie, wykrzyczał:
- Nigdy więcej masz się tak do mnie nie zwracać! Zrozumiałaś?!
Potrząsnął mną, kiedy nie odpowiadałam
- Pytam do cholery, czy zrozumiałaś?! – nadal wrzeszczał.
- Daj mi spokój! – również wydarłam mu się w twarz, na nowo zalewając się łzami.
Nie chciałam przy nim płakać, nie chciałam żeby wiedział że słowa które do mnie mówił i to, w jaki sposób je wypowiadał, mają jakikolwiek na mnie wpływ.
Mężczyzna przyglądnął się uważnie mojej twarzy, po czym przyciągnął mnie mocno do siebie.
- Nie płacz – powiedział łagodnie, głaskając moją głowę – Musiałem ją zwolnić – dodał , na co się od niego odsunęłam.
- Dlaczego? Przez to, że nie skończyła wyższej szkoły? Jesteś śmieszny – powiedziałam z żalem
- Nie, nie przez to – powiedział, podchodząc do mnie, ale ja zrobiłam krok w tył uniemożliwiając mu ponowne zbliżenie
Chłopak wziął głęboki wdech i patrząc prosto w moje oczy, otworzył buzię mówiąc:
- Kang, mnie okradała z pieniędzy – wyjaśnił, na te słowa spojrzałam na niego marszcząc brwi, czekając na dalsze wyjaśnienia – Miała dostęp do wszystkich moich kont, już dawno zorientowałem się, że pieniądze w niewyjaśnionych okolicznościach znikają. Poleciłem zaufanej osobie, żeby to sprawdziła, a kiedy dowiedziałem się że to moja sekretarka mnie okrada, wkurzyłem się, ale dałem jej drugą szansę, nie mówiąc jej o tym czego się dowiedziałem – mówił.
Patrzyłam prosto w jego oczy chcąc zauważyć coś, co powiedziałoby mi że kłamie, ale nic takiego nie zauważyłam.
Mówił prawdę...
- Dlatego teraz, kiedy dowiedziałem się że skłamała na temat swojego wykształcenia, musiałem ją zwolnić. Nie chcę mieć w swoich szeregach, osób którym nie mogę ufać – skończył, a ja kręciłam głową z niedowierzaniem w to, co usłyszałam.
Usiadłam na kanapie, a chłopak zrobił dokładnie to samo. Nie wiedziałam co powiedzieć, siedziałam z łokciami opartymi na kolanach, chowając twarz w dłoniach.
To wszystko było takie do dupy.
Tak szybko się to potoczyło.
- To co było wczoraj, to... - zaczęłam, nie wiedząc jak skończyć.
Podniosłam twarz, spoglądając chłopakowi prosto w oczy
- Byłam pijana, zapomnijmy o tym – powiedziałam cicho.
Myślałam, że JiYong się wkurzy, że zaboli go w jakiś sposób to, co powiedziałam, ale nic z tych rzeczy nie miało miejsca.
- Tak, też tak myślę. – powiedział pewnie, na co mimowolnie zmarszczyłam twarz ze zdziwienia.
W prawdzie trochę mi ulżyło, że nie krzyczy teraz na mnie i że nie jest zły, ale w głębi duszy miałam nadzieję że to chociaż w jakiś sposób go ruszy. – Za kilka godzin leci Pani ze mną do Tokyo, więc proszę się zbierać – przybrał formalny ton, wstając z miejsca i ruszając w stronę drzwi.
- Słucham? – spytałam, zatrzymując go w połowie kroku.
- Czy Pani ma problemy ze słuchem? – odpowiedział pytaniem na pytanie – Za każdym razem kiedy do Pani coś mówię, Panno Wong, muszę powtarzać bo Pani nie dosłyszała. Naprawdę powinna Pani udać się z tym do lekarza – powiedział, po czym wzdychając ciężko, wyszedł z mojego biura.
Opadłam bezsilnie na kanapę, zastanawiając się nad tą całą popieprzoną sytuacją.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro