26
Postanowiłam, że zrobię sobie wolne w pracy. Zaszyłam się na dwa tygodnie w domu, praktycznie z niego nie wychodząc. JiYong dzwonił do mnie prawie codziennie, ale ja nie odbierałam jego telefonów. Nie chciałam z nim rozmawiać, nie miałam na to najmniejszej ochoty. To wszystko mnie przerastało. To wszystko tak cholernie bolało. Nie wiedziałam co myśleć, nie miałam pojęcia czy coś w ogóle między nami jest. Chciałam z nim być, ale najwyraźniej on nie chciał tego samego co ja. Widocznie to co było między nami, jemu wystarczało. Ale mi nie, ja chciałam czegoś więcej. Chciałam jakiejś relacji, chciałam związku, chciałam wiedzieć na czym stoję. Przecież do cholery to co jest między nami nie może jedynie opierać się na seksie. Ja tak nie umiem. Być może on nic do mnie nie czuje, być może jestem mu potrzebna jedynie do zaspokojenia jego potrzeb, ale ja tak nie chcę. Chcę żeby mnie kochał, tak jak ja kocham jego. Chcę być dla niego ważna, tak jak on jest ważny dla mnie. Chcę żeby zależało mu na mnie, tak jak mi zależy na nim. Fajnie było się przez chwilę zabawić, ale teraz to już nie wystarcza...
Postanowiłam, że złożę wypowiedzenie. Nie, nie przyszło mi to łatwo. Naprawdę całymi dniami siedziałam i zastanawiałam się, czy na pewno dobrze robię. Jednak, po przypomnieniu sobie tych wszystkich sytuacji, tego cierpienia jaki mi zadawał za każdym razem... Nie mogłam znieść myśli, że on się tylko mną bawi. Że nic dla niego nie znaczę. Stwierdziłam że to jest jedyne słuszne wyjście z sytuacji. Dłużej nie dam rady.
Wysłałam dokument mówiący o mojej rezygnacji ze stanowiska które pełniłam, ogólnie o rezygnacji z pracy i czekałam aż Theresa prześle mi odpowiedź.
Odmowa
Próbowałam kilkukrotnie, ale za każdym razem sekretarka JiYonga wysyłała mi jego odmowę na moje wypowiedzenie.
Nie no, to się nigdy nie uda.
Nie myśląc wiele, postanowiłam osobiście wręczyć moją rezygnację szefowi. Z dokumentem w ręku udałam się do siedziby firmy, w której w dalszym ciągu, niestety pracowałam.
Serce waliło mi jak młotem, kiedy wjeżdżałam na ostatnie piętro budynku. Wiedziałam, że czeka mnie trudna rozmowa. Nie rozumiałam jedynie, dlaczego JiYong tak uparcie chce mnie u siebie zostawić, skoro i tak nic dla niego nie znaczę. Przecież równie dobrze do pieprzenia może znaleźć sobie kolejną głupią, naiwną laskę. Równie dobrze może zająć się teraz dziewczyną, którą jeszcze nie tak dawno pieprzył na swoim biurku, albo taką jak ta z tego cholernego koncertu.
- Szef jest u siebie? – spytałam, zatrzymując się przy biurku Theresy
- Tak – powiedziała dziewczyna, kiwając potwierdzająco głową – Minji, jeśli idziesz do niego dać mu wypowiedzenie, to daruj sobie. On go nie przyjmie – ostrzegła, spoglądając na mnie pocieszająco.
Uśmiechnęłam się lekko do dziewczyny, po czym poinformowałam ją, że i tak mimo tego co powiedziała, wejdę tam i zrobię to co mam zrobić. Dziewczyna nie powiedziała więcej nic.
Nie pukając, nacisnęłam na klamkę i popychając drzwi, weszłam do środka. Chłopak siedział za swoim biurkiem, wpatrując się teraz szeroko otwartymi oczami w moją twarz.
- Podpisz to – nakazałam, rzucając papiery na biurko JiYonga.
Wziął zapisane kartki do ręki, po czym czytając je uważnie, przedarł dokument na pół, a następnie wrzucił go do kosza.
- Nie podpiszę tego gówna. – powiedział, kręcąc głową na boki.
- Nie chcę tu dłużej pracować. Chcę się zwolnić, nie rozumiesz tego? – mówiłam podniesionym głosem.
Chłopak wstał ze swojego miejsca, po czym oparł obie dłonie na blacie dębowego biurka.
- Nie, nie rozumiem – powiedział spokojnie.
- Czemu mi to robisz? – spytałam z żalem, spoglądając uważnie na chłopaka. – Dlaczego do cholery nie pozwolisz mi odejść? – dodałam.
Chłopak, spuścił głowę, kręcąc ją na boki.
- Bo jesteś dobrym pracownikiem – powiedział cicho.
No tak, jestem dobrym pracownikiem.
Tylko pracownikiem, nikim więcej.
Zabolało.
- Po prostu to podpisz, znajdziesz kogoś innego na moje miejsce – mówiłam.
Chłopak uniósł twarz, po czym spojrzał głęboko w moje oczy.
- I tak już to podarłem, więc nawet nie mam co podpisać – powiedział, myśląc że w ten sposób wygra naszą małą wojnę.
- Mam drugi egzemplarz – powiedziałam, wyciągając teczkę z kopią dokumentu.
- Nie podpiszę tego.
- Podpiszesz
- Nie
- Dlaczego?
- Bo Cię kurwa kocham! – wykrzyczał, patrząc w moje oczy.
Zaniemówiłam, kompletnie nie spodziewałam się tego, że to powie.
Nie, nie teraz.
Nie kiedy jestem już pewna, że opuszczenie tego miejsca i tego mężczyzny jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem.
- Nie chcę żebyś odchodziła – powiedział, po czym ponownie spuścił głowę.
Nie powiedziałam nic, nie wiedziałam co powiedzieć. Podeszłam do chłopaka, po czym oplatając jego talie ramionami, przytuliłam się do jego pleców. Wiem, że dałam mu w ten sposób złudną nadzieję na to że jednak zostanę, ale nie potrafiłam postąpić inaczej widząc jak desperacko próbuje mnie zatrzymać.
Szkoda, że dopiero teraz.
- Nie zostawiaj mnie, proszę – powiedział cicho, obracając się przodem w moją stronę.
- Ta dziewczyna na koncercie, to była tylko moja koleżanka – tłumaczył się – Poprosiła mnie żebym jej pomógł, bo auto rozkraczyło się jej na skrzyżowaniu, tuż pod stadionem. Nie zrobiłem nic złego. Odkąd tu jesteś, pomijając ten dzień w którym nakryłaś mnie z moją pracownicą, nie tknąłem żadnej innej. Nie mogłem. Nie chciałem, wiedząc że jesteś tuż obok. Chciałem tylko Ciebie Minji. – powiedział, a ja zamarłam.
Myślałam, że po raz kolejny mnie zdradził. O ile, nie będąc z kimś oficjalnie w związku, można w ogóle mówić o zdradzie.
- W takim razie skoro tego nie zrobiłeś, dlaczego się przyznałeś? – spytałam, czekając na odpowiedź
- Nie wiem – wzruszył ramionami – Byłem wkurzony, ciągle się mnie o coś czepiałaś, a ja nie robiłem nic złego. – mówił z żalem – Chciałem cię mieć przy sobie, ale nie miałem pojęcia jak to zrobić. Ciągle coś się pieprzyło. – ciągnął – Ale teraz już wiem, że chcę z Tobą być, daj mi szanse zacząć od nowa. Zrobię wszystko co będziesz chciała, tylko mi na to pozwól – poprosił.
Uniosłam twarz, żeby móc spojrzeć w jego oczy. Były zaszklone. Wiedziałam, że to co powiedział było prawdą. Najprawdziwszą prawdą.
Pierwszy raz, odkąd się znamy, odkąd łączą nas jakiekolwiek relacje, chłopak powiedział co do mnie czuje. Niestety jednak, zrobił to w złym momencie...
Było za późno. Ja już zdecydowałam.
- Za późno JiYong – powiedziałam cicho, nie patrząc na niego.
Chłopak dotknął dłońmi moich policzków, po czym podniósł delikatnie moją twarz, spoglądając w moje oczy. Widziałam ból malujący się na jego twarzy, widziałam łzy zbierające się w kącikach oczu, widziałam usta wykrzywiające się lekko w podkówkę. Ale to wszystko, to wszystko to było nic w porównaniu z tym, co ja teraz przeżywałam.
Kiedy ja czekałam aż chłopak powie wreszcie co do mnie czuje, on miał to gdzieś, a teraz kiedy już postanowiłam, on mówi mi że mnie kocha i że chce ze mną być.
- Podpisz to proszę – poprosiłam cicho. – Wyjeżdżam, chcę żebyś to podpisał – mówiłam, przełykając gorzkie łzy.
- Jest Pani tego pewna, Panno Wong? – spytał, zmieniając ton na formalny.
- Tak Panie Kwon – powiedziałam, kiwając głową.
Chłopak wziął długopis do ręki, po czym wreszcie zrobił to o co go prosiłam. Podziękowałam, wzięłam papier do ręki i nie czekając dłużej, odwróciłam się na pięcie, mając zamiar opuścić jego gabinet.
- Panno Wong – zatrzymał mnie przy samych drzwiach.
Odwróciłam się przodem, by móc na niego spojrzeć. Stał koło biurka, gapiąc się w podłogę.
- Jeśli jednak zdecyduje się Pani wrócić, to moje drzwi stoją otworem, będę na Panią czekał – powiedział, po czym odwrócił się w stronę okna.
Przełknęłam rosnącą gulę w gardle, a następnie opuszczając jego gabinet ruszyłam do windy.
Tak, to jest jedyne słuszne wyjście
Perspektywa JiYonga (Po prostu, wysłuchajcie piosenki Korteza i przeczytajcie jej tekst, który jest pod spodem:) )
https://youtu.be/YiXaqfHqEd0
Zostań, jak nikt mnie znasz
Przecież dobrze wiesz
Boję się być sam
Zostań do rana raz
Może zwykły dzień
Nic nie zmieni w nas
Zostań, choć nie stać mnie
Na to wszystko
Co mi możesz dać
Zostań, kiedyś przyjdzie czas
Na pytania
I to co teraz wciąż jeszcze przerasta nas
Zostań, nie szukaj już
Gdzieś daleko
Tego co masz tu
Zostań, bez zbędnych słów
Tak jak teraz
Cierpliwie obok bądź po prostu dzień po dniu
Zostań
Zostań
Zostań, nie powiem ci
Że to miłość
Choć jesteś wszystkim czego w życiu trzeba mi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro