Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24


Rano wstałam z lekko pulsującą od alkoholu głową. Wzięłam szybką kąpiel, założyłam bieliznę od JiYonga i ubrałam się, a następnie praktycznie w biegu, wyszłam do pracy. Miałam zaledwie godzinę, by dotrzeć na czas. Normalnie potrzebowałam jakichś piętnastu minut, ale teraz chciałam przyjść do pracy przed Teresą. Wiedziałam że JiYong jest już w firmie. Zawsze przychodził pierwszy. Czasami jedynie spóźniał się z jakiegoś konkretnego powodu, ale nikogo to nie obchodziło. To szef, może robić co chce i przychodzić sobie kiedy mu pasuje. 

Wsiadłam do windy, czując kłębiące się w podbrzuszu napięcie. Potrzebowałam w tej chwili JiYonga. Potrzebowałam już wczoraj, ale mnie olał.

Weszłam do gabinetu JiYonga, mając ochotę na odrobinę szaleństwa na jego biurku. Podeszłam do zdziwionego moją obecnością chłopaka, po czym siadając na jego kolanach, wpiłam się zachłannie w jego usta, nie mówiąc nic.

- Minji przestań – powiedział chłopak, odsuwając się ode mnie, uniemożliwiając dalsze pocałunki

- No weź – jęknęłam, przeciągając nieco końcówkę - Zabawmy się trochę – dodałam, całując jego szyję

- Jestem zajęty – mówił, kompletnie nie zwracając uwagi na moje pieszczoty

- JiYong, chcę się z Tobą kochać – zaskomlałam spoglądając błagalnie w jego oczy

- Mówiłem że jestem zajęty. Od wczoraj siedzę nad tymi papierami – był nie ugięty.

Wstał z fotela podnosząc moje ciało w górę, po czym stawiając mnie na podłodze, zrobił kilka kroków w tył, odwracając się do mnie plecami.

Acha, rozumiem.

Jak najszybciej opuściłam jego gabinet, mając świadomość tego, że on najzwyczajniej w świecie mnie nie chce. Usiadłam za swoim biurkiem, myśląc o tym co się stało. 

Jak on mógł mnie tak potraktować? Kiedy on ma ochotę, bierze ode mnie wszystko czego potrzebuje, bez najmniejszego wahania. A ja? Ja nie mogę? Ja też do cholery mam swoje potrzeby. 

Czułam się źle z faktem, że kiedy ja desperacko prosiłam o to żeby się mną zajął, on mnie zwyczajnie odrzucił.

Od jakichś trzech godzin siedzę przy biurku, przeglądając papiery związane z pracownikami. Umowy, CV, dyplomy, kursy które pokończyli. Ostatnio wychwyciłam wiele niezgodności, na co JiYong nakazał sprawdzić mi wszystkich po kolei. Począwszy od prezesów czy kierowników, przez stewardessy czy stewardów, skończywszy na paniach sprzątających. Kilka dokumentów mi się nie zgadzało. Głównie chodziło o miejsce zameldowania, czy zmienione nazwiska. Były też umowy, na których nie było podpisu szefa. Musiałam to jak najszybciej załatwić. 

Wziąwszy papiery do ręki skierowałam się do gabinetu JiYonga. Przyznam szczerze, że po tym co zdarzyło się zaledwie kilka godzin temu, wcale nie miałam ochoty go teraz widzieć.

- Szef u siebie? – spytałam Theresy, w zasadzie nie czekając na odpowiedź. 

Nacisnąwszy na klamkę, popchnęłam drzwi, wchodząc z impetem do pomieszczenia

- JiYong musisz podp... - zatrzymałam się, w momencie kiedy po uniesieniu głowy znad papierów, ujrzałam siedzącą z nogami opartymi o uda chłopaka, piękną kobietę.

- Ymmm, przepraszam – wydukałam pospiesznie – nie wiedziałam, że jest Pan zajęty – zmieniłam formę wypowiedzi. 

Kiedy miałam opuszczać gabinet, kobieta zatrzymała mnie w połowie stawianego kroku.

- Skarbie podejdź tu – powiedziała, kiwając na mnie palcem. 

Spojrzałam na kobietę, krzywiąc twarz w grymasie, po czym posłusznie wykonałam jej polecenie. Podeszłam bliżej siedzącej dwójki, posyłając kobiecie lekki, wymuszony uśmiech

- Proszę Cię, zrób mi mocnej czarnej kawy – poprosiła, spoglądając prosto w moje oczy. Uniosłam brwi w zdziwieniu.

- Przepraszam, ale ja nie jestem tu od robienia kawy – powiedziałam zdenerwowana i nie czekając na reakcję kobiety, odwróciłam się na pięcie i odeszłam

- Myślałam, że potrafisz wychować sobie pracowników – powiedziała z wyrzutem dziewczyna do JiYonga.

- Panno Wong – ponownie zostałam zatrzymana, tym razem przez chłopaka – Proszę zrobić to, o co poprosiła Panna Smith – powiedział, a ja zamarłam. – Dla mnie też proszę zrobić – dodał. 

Nie no, to jakaś kpina. 

Wkurzona wyszłam z pomieszczenia, udając się do kuchni w celu zrobienia tej pieprzonej kawy. Nie wierzyłam w to co usłyszałam. 

Jak on do cholery mógł mnie tak potraktować? 

 Nalałam świeżo zaparzonej kawy do obu filiżanek, po czym stawiając je na tacy, zaniosłam do gabinetu szefa

- Państwa kawa – powiedziałam z przekąsem, patrząc w oczy chłopaka. 

Wydawał się być zawstydzony i zmieszany. Posłałam mu pełne wyrzutów spojrzenie, po czym jak najszybciej się tylko dało opuściłam pomieszczenie.

Znów zasiadłam nad tymi pieprzonymi papierami. Tym razem nawet ich nie czytałam, gapiłam się w nie bezsensownie, w dalszym ciągu rozpamiętując to, co się przed chwilą stało. 

Mam już tego serdecznie dość. On traktuje mnie jak zwykłą szmatę. Pieprzy mnie kiedy chce, pomiata mną kiedy chce, ma mnie w dupie. Jestem dla niego tylko żywą zabawką. W ogóle się ze mną nie liczy. On po prostu mnie wykorzystuje, a ja głupia i naiwna mu na to pozwalam. Raz jest miły, kochany czuły, a raz oschły i zachowuje się dokładnie tak jakbym mu się należała. Mam dość tych humorków i zmiennych nastroi. 

Wkurzona wstałam od biurka, rzucając papiery w kąt i wyszłam z biura do kuchni.

- Hej Minji – przywitał mnie Jiwon. 

Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, więc odburknęłam mu jedynie marnym cześć. Nie lubiłam tego chłopaka, rozpowiadał plotki po firmie i był cholernie fałszywy. Nie chciałam z nim gadać. Bez słowa podeszłam do lodówki, wyciągnęłam z niej butelkę z wodą i odkręcając ją, napiłam się łyka. W momencie w którym upijałam kolejnego łyka, zobaczyłam jak JiYong wychodzi z kobietą ze swojego gabinetu. Nie myśląc wiele, podeszłam do Jiwona mówiąc

- Wybacz mi to, co teraz zrobię – zarzuciłam mu ręce na szyję, po czym wpiłam się w jego suche usta. 

Z początku chłopak chyba nie wiedział co się dzieje, bo momentalnie spiął się na mój gest, ale już chwilę później, odwzajemnił pocałunek. Całowaliśmy się, masując nawzajem językami nasze podniebienia. Nie podobało mi się. Całował zupełnie inaczej niż JiYong. Ten pocałunek był obrzydliwy

- Panno Wong! – usłyszałam głos za sobą, na co mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, odsuwając się od chłopaka

- Jiwon, drażnisz mnie – wysyczał JiYong, w twarz zdezorientowanego chłopaka – Zbieraj swoje rzeczy i już tu nie pracujesz – powiedział wkurzony. 

Spojrzałam na Jiwona posyłając mu przepraszający uśmiech. Wiedziałam że JiYong tak właśnie zareaguje jak zobaczy nas razem, ale nie było mi jakoś specjalnie smutno z tego powodu że zwolnił przeze mnie chłopaka.

- A my Panno Wong – zwrócił się do mnie, wskazując na mnie palcem – My sobie jeszcze porozmawiamy – dodał, po czym odwracając się na pięcie ruszył w kierunku czekającej na niego kobiety. 

Przybiłam sobie piątkę w duchu, wiedząc dokładnie że przez to co zrobiłam, JiYong był cholernie zazdrosny. Odpychając się od kuchennego blatu, poszłam do łazienki umyć zęby po tym nieszczęsnym pocałunku. Dokładnie wyczyściłam swoją jamę ustną, żeby przypadkiem nie nabawić się jakichś zarazków, opłukałam twarz zimną wodą, po czym naciskając na klamkę miałam zamiar opuścić pomieszczenie. 

Nie pozwoliły mi na to mocne męskie ręce, które w tym momencie popchnęły mnie z powrotem do środka

- Co to miało być?! – spytał czerwony ze złości JiYong

- No co? – wzruszyłam ramionami, udając, że nic takiego się nie stało – Co to była za kobieta? – spytałam, chłopak spuścił głowę kręcąc nią na boki

- Kobieta z którą załatwiam interesy– powiedział – Nikt więcej

- Acha i dlatego mnie tak potraktowałeś?

- Odgrywasz się na mnie za to że kazałem ci zrobić kawę, czy może za to że nie chciałem uprawiać z Tobą seksu, kiedy byłem cholernie zajęty? – spytał, w dalszym ciągu podnosząc na mnie głos

- I to i to – odpowiedziałam beznamiętnie – Tak jak i ty, też mam swoje potrzeby, które muszę jakoś zaspokoić – mówiłam, wgapiając się w czarne ze złości oczy chłopaka.

- Już ja zaspokoję te twoje potrzeby – powiedział, po czym odwrócił się do mnie tyłem i zamknął drzwi łazienki na klucz. 

Ponownie stanął na wprost mnie i popychając mnie na ścianę, przylgnął mocno do mojego ciała, nachylając się do mojego ucha

- Odwróć się i wypnij – szepnął, na co dreszcz przeszedł całe moje ciało. 

Posłusznie wykonałam to co nakazał chłopak. Odwróciłam się plecami do JiYonga, po czym wypięłam swoją pupę, jak najbardziej się da. Chłopak podniósł dół mojej sukienki, szybkim ruchem zerwał moje nowe, cieniutkie stringi i bez ostrzeżenia, bez zbędnego czekania i bez żadnych pieszczot, wszedł we mnie pewnym pchnięciem bioder. 

Jęknęłam cicho na tak ostre posunięcie, zastanawiając się przy tym, jak to jest możliwe, że on jest zawsze w gotowości.

- Ucisz się, albo już nigdy więcej tego nie powtórzymy – powiedział cicho, na co kiwnęłam głową, dając znać że zrozumiałam jego polecenie. 

Chłopak położył obie dłonie na moich biodrach, po czym zaczął posuwać mnie szybko i mocno. To nie miało nic wspólnego z jakimikolwiek uczuciami. Nie było czułych słówek, nie było pocałunków, nie było ciepłego, delikatnego dotyku. Było jedynie ostre rżnięcie, na przemian z klapsami składanymi na moją pupę. Czułam jak moje uda robią się coraz bardziej mokre pod wpływem soków przyjemności, które po nich spływały. Chłopak dyszał nierównomiernie wchodząc i wychodząc ze mnie.

-Jesteś taka ciasna Minji... Tak bardzo ciasna – jęknął tuż przy moim uchu, posuwają mnie coraz szybciej i jeszcze mocniej. 

Jego ruchy były dzikie, a wydobywające się z gardła pomruki, niewyobrażalnie niskie, co dawało mi pewność, że jest wyraźnie pobudzony. Odgłos odbijających się o siebie ciał, roznosił się po pomieszczeniu. Chłopak zatrzymał się w bezruchu, tylko po to, by za chwilę znów wsunąć się w moje rozgrzane wnętrze z ogromną siłą.

Podniosłam dłoń i zaciskając ją w pieść wgryzłam w nią swoje zęby, żeby w ten sposób jakoś uniknąć jęków które wydobywały się co chwile z moich ust. Po chwili chłopak odwrócił mnie przodem do siebie, ścisnął mocno moje pośladki w swoich dłoniach, po czym podnosząc moje ciało, posuwał dalej. Przylgnęłam rozgrzanymi plecami do zimnej ściany, mimo że w dalszym ciągu miałam na sobie sukienkę, czułam jak chłód od niej bijący przeszywa moje ciało na wskroś. Zimno mieszało się z gorącem, co dawało mi jeszcze większą przyjemność. 

Po kilku głębokich i szybkich ruchach chłopaka, zarzuciłam ręce na jego barki, po czym wtulając twarz w zagłębienie jego szyi jęknęłam cichutko, czując jak fala rozkoszy rozlewa się po moim podbrzuszu. Chłopak trzymał mocno moje drżące ciało, w dalszym ciągu poruszając się we mnie. Wiedząc jednak co w tym momencie przechodzę, robił to znacznie wolniej i lżej niż do tej pory. 

Kiedy już się nieco uspokoiłam, chłopak postawił mnie na podłogę , odwrócił do siebie plecami i skończył, tryskając nasieniem na moją pupę. Wziął do ręki papierowy ręcznik, wytarł dokładnie moje ciało z dowodów naszej chwili uniesienia, po czym wyrzucając go do śmieci, odwrócił się na pięcie, otworzył drzwi i zniknął za nimi bez słowa, zostawiając mnie samą. 

Stałam jak słup soli, nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. To wszystko było takie popieprzone. Nie podobało mi się to. Mimo tego, że lubię kiedy nade mną dominuje, kiedy jest ostry i kiedy pewnością swoich ruchów doprowadza mnie do szaleństwa, to w tym momencie przeszkadzało mi to. Poczułam się z tym źle. 

Wziął mnie, zrobił co miał zrobić i po prostu wyszedł, nie licząc się z tym jak się będę z tym czuła. Zwyczajnie w świecie byłam wkurzona i było mi przykro.


P.s Drama time :) Jak kochani podoba się rozdział? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro