Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17


Szłam wkurzona ulicami miasta, kiedy zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na ekran i od razu się we mnie zagotowało, widząc kto do mnie dzwoni

- Idiota – mruknęłam do siebie, po czym cisnęłam urządzenie z powrotem do torebki. 

Dźwięk dzwoniącego telefonu, nie ustawał nawet na minutę. JiYong non stop do mnie dzwonił, ale ja miałam go teraz w dupie. Nie chciałam z nim gadać, nie mogłam uwierzyć w to że uwierzył jej słowom, a nie moim. Myślałam, że się znamy, że doskonale wie o tym jaka jestem i że wie że nigdy w życiu nikomu nie zrobiłabym krzywdy. Fakt czasami potrafiłam komuś nieźle dogadać, ale na tym się kończyło. Nigdy nie wdawałam się w żadne bójki. Od zawsze uważałam że przemoc niczego nie rozwiąże.

Przekraczając próg swojego mieszkania, rzuciłam torebkę w kąt, zdjęłam buty i ruszyłam w kierunku kuchni, wziąć jakieś tabletki na uspokojenie. Jedyne co w tym momencie miałam pod ręką, była melisa w kapsułkach. Wzięłam dwie, mając nadzieję że to w jakiś sposób uciszy moje skołatane nerwy. Po kilku minutach leki zaczęły działać, ale ja zamiast się uspokoić zaczęłam zanosić się łzami. Złość ustąpiła miejsca rozpaczy. 

Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, chodziłam bez celu po pokoju, zastanawiając się nad tą całą popieprzoną sytuacją.

- Nie wierzę – jęknęłam, po czym opadłam bezsilnie na podłogę. 

Rozpłakałam się na dobre. Za nic nie mogłam się uspokoić. W tym momencie mogłabym podać do sądu firmę produkującą kapsułki, za to że ich tabletki nie pomagają tak jak zapewniają, że pomogą. Wcale nie byłam spokojna, wręcz przeciwnie. Leżałam na podłodze, waląc wściekle pięściami o drewniany parkiet. Pierwszy raz odkąd tylko zaczełam pracę , coś takiego mi się przydaża. Pierwszy raz, ktokolwiek oskarżył mnie o pobicie. Ci którzy mnie dobrze znają, nigdy nie uwierzyliby w słowa dziewczyny. Najwidoczniej JiYong nie znał mnie wcale... 

Zwijając się z bólu, wywołanego w mojej psychice, usłyszałam pukanie do drzwi. Nie myśląc wiele, podniosłam się z zimnej podłogi, po czym poszłam otworzyć.

 No tak, mogłam się domyślić. Wiedziałam że prędzej, czy później się zjawi. Nie odbierałam jego telefonów, więc musiał nawiedzić mnie w moim własnym mieszkaniu

- Ja tego nie zrobiłam – powiedziałam, zalewając się na nowo łzami, po czym zarzucając ręce na barki chłopaka, przytuliłam się do niego mocno. 

W tej chwili nie myślałam racjonalnie, a cała złość na chłopaka zniknęła w momencie kiedy go zobaczyłam. Chciałam po prostu się do niego przytulić. Chciałam żeby powiedział, że wszystko jest okej i że wcale nie jest na mnie zły 

- Uwierz mi proszę – błagałam – Ja jej nie uderzyłam – powiedziałam, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. 

Chłopak nie powiedział nic, przycisnął mnie jedynie mocniej do siebie, gładząc delikatnie moje plecy

- Ciii... cicho, nie płacz – mówił cicho do mojego ucha, w dalszym ciągu pocierając moje plecy. 

Po długim wypłakiwaniu się w jego rękaw, odsunęłam się od chłopaka i spoglądając mu prosto w oczy, ponownie zapewniłam go o tym, że dziewczyna kłamie

- Wiem – powiedział, posyłając mi lekki uśmiech – Wiem, że kłamie – mówił, a ja patrzyłam na niego z niedowierzaniem. 

Skoro wie, to dlaczego mnie tak potraktował? 

- Wiem, że nie mogłabyś jej uderzyć i wiem że GyuRi to zwykła suka, która zrobi wszystko żeby tylko zwrócić na nią uwagę – dodał.

- To dlaczego mnie zawiesiłeś? – spytałam, nie wiedząc dlaczego podjął taką decyzję. 

Chłopak pogładził opuszkami palców mój policzek, po czym przesuwając dłoń na mój kark, przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w słodkim pocałunku.

- Musiałem tak zrobić – odezwał się po chwili, odrywając się ode mnie – Nie chciałem, żeby pomyślała że masz jakieś specjale względy. Wtedy plotki były by jeszcze większe i już nijak nie dało by się z tego wybrnąć – powiedział, posyłając lekki uśmiech. 

- A tego chyba oboje nie chcemy? – spytał, spoglądając w moje oczy, na co kiwnęłam głową.

- Myślałam, że mi po prostu nie wierzysz – powiedziałam cicho, na co chłopak pokręcił głową na boki i przyłożył swoje czoło do mojego, wzdychając ciężko

- Wierzę Ci Minji– powiedział cicho. 

Uśmiechnęłam się lekko, po czym pocałowałam chłopaka. Złapałam za jego rękę i poprowadziłam nas do salonu. 

*

Leżeliśmy na kanapie, oglądając jakiś mało ciekawy film. Na stoliku przed nami walały się opakowania po zjedzonym, zamówionym wcześniej obiedzie. Byłam tak cholernie głodna, że kiedy tylko mój brzuch wydał ten śmieszny dźwięk, oznajmiający że domaga się jedzenia, chłopak nie pytając mnie o zdanie chwycił za telefon i zamówił nam cholernie pysznego kurczaka, w sosie słodko kwaśnym. Teraz kiedy już nasze brzuchy były najedzone, mogliśmy spokojnie zrelaksować się na kanapie, nie robiąc zupełnie nic. 

Leżałam wtulona w bok chłopaka, spoglądając na jego profil. Nie mogłam się nadziwić jak można mieć tak piękną i idealną twarz jak on.

- Czemu mi się tak przyglądasz? – spytał chłopak, pstrykając lekko palcem mój nos.

- Ładny jesteś – powiedziałam, na co się zasmiał

- Ładna to jesteś ty, ja jestem cholernie przystojny – powiedział, poruszając przy tym brwiami, na co tym razem to ja się zaśmiałam.

- Co Ty na to, żebym wziął sobie tydzień wolnego od pracy i żebyśmy gdzieś razem pojechali? – spytał, na co popatrzyłam na niego zdziwiona. 

Serio? Chce sobie zrobić urlop? 

No nie wierzę. Pan Kwon, chce sobie zrobić urlop?

- Ymmm, no ja jestem za. Uważam że należy Ci się odpoczynek, a mi taka forma przeprosin – powiedziałam, całując jego brodę, na co się zaśmiał słodko.

- W takim razie pakuj się – powiedział, na co spojrzałam na niego jak na kretyna 

- No co? Nie mamy czasu do stracenia. – dodał, całując moje czoło – No już, już wstawaj leniu i idź się pakuj – ponaglił. 

Wypuściłam głośno powietrze, kręcąc głową na boki, po czym śmiejąc się pod nosem poszłam do pokoju spakować swoją walizkę.


P.S Jutro zapraszam na kolejny rozdział :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro