11
Siedziałam za biurkiem swojego gabinetu, przygotowując umowę dotyczącą Theresy, młodej sekretarki JiYonga. Właściwie wszystko było już gotowe, ale wciąż brakowało podpisu samego szefa. Wziąwszy zapisane kartki do ręki i zamykając za sobą drzwi swojego gabinetu, ruszyłam pewnym krokiem w stronę biura JiYonga.
Nie zastanawiając się wiele i nie prosząc o pozwolenie na spotkanie z szefem, minęłam biurko dziewczyny, podchodząc od razu do drzwi.
- Nie może tam Pani wejść – już miałam naciskać na klamkę, kiedy wystraszona dziewczyna powstrzymała mnie odciągając moją dłoń jak najdalej drzwi.
Spojrzałam zdziwiona jej zachowaniem, czekając na jakieś wyjaśnienia
- Pan Kwon jest teraz bardzo zajęty. Ma spotkanie.
- Te papiery, to Twoja umowa. Właśnie idę do niego żeby je podpisał, więc lepiej będzie dla Ciebie jeśli pozwolisz mi tam wejść – powiedziałam, puszczając mimo uszu to, co powiedziała przed chwilą dziewczyna.
Doskonale znałam jego plan dnia i wiedziałam, że w tej chwili nie może mieć żadnego ważnego spotkania, w którym mogłabym mu przeszkodzić.
- Pan Kwon jest zajęty – powiedziała, wypowiadając dokładnie każdy wyraz.
- Jak chcesz – powiedziałam wzruszając ramionami, po czym odwróciłam się na pięcie w zamiarze udania się z powrotem do siebie.
Po zrobieniu zaledwie jednego kroku, usłyszałam głośny kobiecy jęk. Odwróciłam głowę w stronę miejsca z którego dochodził, po czym spojrzałam na dziewczynę stojącą obok mnie mrużąc przy tym oczy. Nie czekając długo, nacisnęłam na klamkę i popychając mocno drzwi, otworzyłam je szeroko. Zobaczyłam JiYonga, pieprzącego na biurku jedną ze swoich pracownic. Stanęłam jak wryta widząc ich razem. Chłopak kiedy tylko mnie zobaczył wyszedł z dziewczyny w pośpiechu zakładając spodnie.
- Minji – powiedział zszokowany.
Nic nie mówiłam, stałam tam i zwyczajnie w świecie się gapiłam
- Wyjdź! – krzyknął chłopak, co posłusznie wykonałam.
- Nie cholera, nie Ty – powiedział na co odwróciłam głowę zdezorientowana – Ty się wynoś – powiedział do dziewczyny, wskazując jej palcem drzwi
- A Ty zostań – skierował słowa do mnie.
Dziewczyna w mgnieniu oka opuściła pomieszczenie, mijając mnie w drzwiach. Powiodłam za nią wzrokiem, a kiedy zniknęła z mojego pola widzenia, podeszłam do chłopaka siadając na fotelu czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Masz do mnie jakąś sprawę? – spytał jak gdyby nigdy nic, drapiąc się w czubek głowy.
No tak, mogłam się domyślić, że nie miał zamiaru mi niczego wyjaśniać.
- Umowa Theresy – powiedziałam, podając mu kartki – Podpisz ją – nakazałam, co chłopak zrobił posłusznie.
- Słuchaj, ja... -zaczął, ale mu przerwałam
- Tak wiem. Nie tłumacz się, przecież nas nic nie łączy – powiedziałam, po czym wstając z fotela, opuściłam jak najszybciej tylko się da jego gabinet.
Mijając zaciekawione spojrzenie siedzącej za biurkiem Theresy, weszłam do swojego biura, zabrałam swoją torebkę, pozbierałam z biurka potrzebne rzeczy i nie zastanawiając się długo, wyszłam do domu, nie mówiąc nic nikomu.
Przekraczając próg swojego apartamentu, ściągnęłam tylko buty i ruszyłam w pośpiechu do swojej sypialni. Rzuciłam się na łóżko, wyjąc w poduszkę jak małe dziecko.
Boże jaka ja jestem głupia. Dlaczego to tak cholernie boli?
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Wiedziałam, że między nami nie ma nic oprócz seksu, a mimo to potrafiłam się w nim zakochać. Cholernie mocno, bez opamiętania. Kochałam go całą sobą, jego głos, oczy, usta, dotyk... Wszystko, kochałam wszystko co oferował mi za każdym razem, podczas naszych zbliżeń. Gdybym była nieco mądrzejsza, wiedziałabym że dla niego jestem tylko zwykłą, nic nie znaczącą, zabawką. W prawdzie oprócz dzisiejszego dnia, nigdy wcześniej nie widziałam go z żadną inną kobietą, ale domyślałam się że ja nie byłam pierwszą, ani ostatnią. Nie wiem co sobie myślałam, mając nadzieję że coś może między nami być.
Coś więcej niż tylko seks... Jestem głupia i tyle!
Obudziłam się rano z mocno spuchniętymi od płaczu oczami. Nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, sięgnęłam po telefon i wybierając numer Theresy, poinformowałam ją o tym że przez najbliższe dni nie pojawię się w pracy, kręcąc że źle się czuję. Wiedziałam, że JiYong będzie znał powód mojej nieobecności, ale dziewczyna go znać nie musiała. Praktycznie cały dzień przeleżałam nie robiąc nic. Ciągle tylko myślałam o tym, co zobaczyłam i zastanawiałam się nad tym, jak dalej będzie wyglądała nasza współpraca.
Drugiego dnia, poszłam na siłownię wyładować stres. Po kilku uderzeniach w worek, wyobrażając sobie przed sobą stojącego JiYonga, ból powoli zaczął ze mnie schodzić, zmieniając się w złość . Z tym też sobie poradziłam. W zasadzie nawet nie wiem kiedy minęły cztery godziny mojego pobytu w tym miejscu. Byłam tak zaaferowana zadawaniem workowi mocnych ciosów, że straciłam poczucie czasu. Spocona i śmierdząca wróciłam do domu. Wzięłam odprężająca kąpiel, po czym położyłam się spać.
Kolejne dwa dni minęły całkiem w porządku. Nie płakałam, nie złościłam się, nie cierpiałam. Miałam to po prostu w dupie. Jego miałam w dupie.
*
Wróciłam do biura, mając nadzieje że JiYonga dzisiaj nie będzie. Miał w planie kilka spotkań, więc cicho liczyłam na to, że w ogóle się nie zobaczymy.
No niestety, przeliczyłam się...
- Cześć – powiedział, otwierając nieproszony drzwi mojego gabinetu.
- Cześć – odpowiedziałam posyłając mu lekki uśmiech.
Wcale nie było mi do śmiechu, ale nie chciałam żeby pomyślał że w jakikolwiek sposób zraniło mnie to co zrobił
- Nie było Cię kilka dni – mówił, podchodząc do mojego biurka
- Tak, złapał mnie jakiś wirus, więc stwierdziłam że lepiej będzie jak zostanę w domu – skłamałam
- Minji – chłopak dał do zrozumienia, że nie wierzy w moje słowa.
- Po prostu o tym nie gadajmy – poprosiłam, na co chłopak westchnął ciężko – Przecież nie jesteśmy razem, więc nie mogę mieć do ciebie pretensji o to, że uprawiasz seks z innymi dziewczynami– powiedziałam – Jest w porządku, nie martw się – dodałam, posyłając wymuszony uśmiech
- Na pewno? – spytał z wyraźną troską, na co przytaknęłam głową.
Chłopak podniósł się z miejsca na którym siedział, po czym wyszedł zostawiając mnie sam na sam z głową pełną myśli. Kiedy tylko drzwi zamknęły się z drugiej strony, wybuchłam płaczem. Starałam się być cicho, żeby nikt nie mógł usłyszeć tego jak w tym momencie cierpiałam.
Wstałam z fotela i podchodząc do okna, próbowałam jakoś zapanować nad swoimi emocjami, wyłączyć myślenie i przestać zachowywać się jak zakochana idiotka, którą tak naprawdę byłam.
- Jeśli jest w porządku to dlaczego płaczesz? – spytał cicho JiYong, stając nagle, tuż za moimi plecami, zaplatając ramiona wokół mojej talii i przyciągając mnie do siebie.
Nie powiedziałam nic, nawet nie wiem kiedy tu wszedł.
- Minji, ja... - zaczął, ale mu przerwałam
- Nie JiYong, jest w porządku – powiedziałam, odsuwając się od chłopaka.
Odwróciłam się przodem do niego i posyłając lekki uśmiech, wytarłam dłońmi zapłakaną twarz
- Po prostu wróćmy do pracy i nie przejmujmy się tym co było – powiedziałam, sama nie wierząc w swoje słowa.
Chłopak przytaknął tylko głową i wzdychając ciężko, ponownie opuścił mój gabinet.
P.S Hej kochani, trochę się namieszało między naszą dwójką :) Ale tak jak mówiłam, nudno nie będzie :) Mam nadzieję, że rozdział się podoba i jeśli są jakieś błędy, to z góry przepraszam :)
Zapraszam jutro na kolejny rozdział :) Miłego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro