Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10


- 60 tysięcy – krzyknął ktoś za nami, podnosząc biały kartonik w górę. 

Spojrzałam na JiYonga, zastanawiając się czy na pewno powinnam zrobić to, o czym mówił. 

W sumie, czemu nie. Może być fajna zabawa podbijając bezsensownie czyjeś ceny, a dzieciaki przynajmniej na tym skorzystają.

- 70 - powiedziałam pewnie, również podnosząc kartonik. 

JiYong kiwnął głową z uznaniem, uśmiechając się do mnie szeroko.

- 70 po raz pierwszy – mówił prowadzący 

- 70 po raz drugi – dodał, a ja prawie zeszłam z tego świata. 

Mój Boże a jeśli nikt tego nie przebije? Skąd ja wezmę takie pieniądze?

- 80 – krzyknął ktoś z końca sali. 

Kamień spadł mi z serca. Co mi strzeliło w ogóle do głowy żeby brać w tym udział?

- Już myślałam, że nikt nie przebije- powiedziałam przerażona, spoglądając na śmiejącego się ze mnie JiYonga.

- Licytuj do stu dwudziestu – powiedział, na co pokręciłam głową – Spokojnie, jak coś to zapłacę. – mówił, wzruszając ramionami.

- 90 – odezwałam się ponownie. 

Kurcze, spodobało mi się to, zwłaszcza, że to nie swoimi pieniędzmi teraz szastałam.

- 120 – krzyknęła jakaś kobieta, na co wszyscy odwrócili swoje twarze w jej stronę. 

Nie był to nikt inny jak moja ulubiona CL. Spojrzałam na JiYonga, który teraz podejrzanie wpatrywał się w dziewczynę.

- 150 – krzyknął chłopak, a ja mimowolnie otworzyłam buzię. 

On zwariował, serio, zwariował. Tyle pieniędzy. 

Po chwili CL przebiła cenę, ale chłopak nie był jej dłużny. Non stop podbijali się nawzajem.

- 250 – krzyknął chłopak, na co dziewczyna zaśmiała się pod nosem, odpuszczając dalszą licytację. 

No tak... Naszyjnik trafił w ręce JiYonga. Nie mogłam uwierzyć w to, że chłopak wydał tyle pieniędzy za jakieś tam szkiełka. Oczywiście mam świadomość tego, że ten naszyjnik może być wart nawet dziesięć razy tyle, ale do cholery kto normalny daje tyle kasy za zwykły naszyjnik? I to jeszcze facet? Po jaką cholerę mu ten naszyjnik?

*

Wyszliśmy z budynku, nie mając zamiaru zostawać na dalszą część balu. Większość wielkich osobistości zwyczajnie w świecie się upiła i niektórzy z nich stawali się cholernie nachalni. Nie podobało mi się to, więc spytałam JiYonga czy nie możemy iść już do domu. Chłopak bez wahania zgodził się ze mną.

- Gdzie jedziemy? – spytałam, kiedy zauważyłam że jadąca limuzyna kieruje się w przeciwnym kierunku do mojego domu.

- Do mnie – powiedział JiYong, co bardzo mnie zaskoczyło. 

Nie mówił nic że resztę wieczora spędzimy u niego. W prawdzie nie miałam nic przeciwko, ale mógł przynajmniej mnie o tym poinformować.

- Fajnie się dzisiaj bawiłam – powiedziałam do chłopaka, na co ten posłał mi lekki uśmiech 

- Dziękuję że mnie tu zabrałeś – powiedziałam, po czym cmoknęłam delikatnie jego policzek.

 Chłopak złapał moją twarz w swoje mocne dłonie, przekręcając ją tak żeby móc spojrzeć w moje oczy, a następnie wpił się zachłannie w moje usta. Całowaliśmy się bez opamiętania. JiYong przeniósł swoją dłoń z mojego uda, miedzy moje nogi, dotykając palcami przez majtki mojej kobiecości. Zadrżałam, pod wpływem jego dotyku. Momentalnie poczułam, jak gorąco rozlewa się po moim ciele. Chciałam czegoś więcej niż tylko pocałunków, czy dotykania, chciałam go całego. Chciałam żeby wziął mnie tu i teraz... 

Jednak kierowca nam na to nie pozwolił. Zatrzymał limuzynę, a po chwili podszedł pod drzwi, otwierając je dla nas. Zdyszani wyszliśmy na zewnątrz. JiYong podziękował mężczyźnie, za usługę, po czym splatając nasze dłonie, poprowadził mnie do swojego domu.

- Grzecznie? – spytał, na co pokiwałam przecząco głową. 

Nie chciałam żeby było grzecznie, chciałam żeby mnie pieprzył, a nie się ze mną kochał. Chciałam być ponownie przez niego zdominowana. Chciałam żeby wziął wszystko to, na co miał ochotę.

Nie czekając długo, chłopak przycisnął mnie do chłodnej ściany, rozsuwając moje nogi na boki. Podciągając dół mojej sukienki w górę, uwolnił moją krągłą pupę, klepiąc ją mocno po obu stronach. Jęknęłam cicho, czując piekący, ale jakże przyjemny ból. Wypięłam pupę najdalej jak tylko mogłam umożliwiając chłopakowi łatwy dostęp. Bez ostrzeżenia, wszedł we mnie pewnym pchnięciem bioder, na co wypuściłam z ust głośny jęk. Opierając obie dłonie na moich biodrach, poruszał się we mnie szybko i mocno. Dokładnie tak, jak lubiłam... 

Pod wpływem ostrych pchnięć, szybko doprowadził mnie do skraju wytrzymałości. Wiłam się pod jego dotykiem, ciągle chcąc więcej. Moje ciało drżało niekontrolowanie, a nogi miękły z sekundy na sekundę coraz bardziej. Miałam wrażenie, że za chwilę upadnę, ale JiYong widząc mój stan, podtrzymał moje słabe ciało swoimi mocnymi ramionami. Przycisnął kciuk do mojej łechtaczki i pocierając ją szybko, wywołał falę rozlewającego się orgazmu. Krzyczałam, skomlałam, jęczałam, czując go wszędzie. 

Chłopak wyszedł ze mnie, pozwalając mi uspokoić swoje drżące ciało. Wiedziałam jednak, że sam nie skorzystał z tego tak jak należało. Uklęknęłam przed nim i bez namysłu, otwierając buzię, włożyłam jego penisa głęboko do gardła. Ssałam jego główkę, poruszając rytmicznie, po całej jego długości, ręką w górę i w dół. Wciąż trzymając go w ustach i czując jak coraz bardziej twardnieje, spojrzałam prosto w oczy chłopaka, który przyglądał się mojej twarzy z fascynacją.

- Nie patrz tak na mnie – wydusił ciężko – Nie chcę skończyć w Twoich ustach – dodał. 

Zrozumiałam, jak bardzo mój niewinny wzrok podnieca chłopaka. Postanowiłam to wykorzystać i dać mu pełną satysfakcję. Spojrzałam ponownie, zatapiając się w jego pięknych, złocisto brązowych oczach.

- Minji- wyjęczał, zalewając po chwili moje gardło ciepłą cieczą, którą z przyjemnością połknęłam. 

Otarłam wierzchem dłoni usta, po czym stanęłam na równe nogi, twarzą w twarz z chłopakiem. JiYong wsunął na pupę spodnie wraz z bokserkami, przyłożył swoje dłonie do moich rozgrzanych policzków, a następnie wpił się delikatnie w moje usta, całując je lekko. Zaprowadził mnie do swojej sypialni, w której jeszcze kilka razy tej nocy, powtórzyliśmy to co zrobiliśmy zaraz po wejściu do jego domu.

*

Obudziłam się rano sama. Rozglądnęłam się po pokoju mając nadzieję, że ujrzę w nim piękną twarz JiYonga. Nie było go jednak. Zakładając koszulę chłopaka na swoje nagie ciało, odziane jedynie w białe figi, zeszłam na dół kierując się do kuchni, w nadziei, że może tam go znajdę. 

Był... Stał oparty o kuchenny blat, przodem zwrócony w moim kierunku. Uśmiechnęłam się lekko, widząc jak cudownie wyglądał niedługo po przebudzeniu, po czym podchodząc bliżej, zarzuciłam ramiona na jego barki, tuląc twarz w zagłębieniu jego szyi.

- Dzień dobry – mruknęłam cicho, do jego ucha. 

Chłopak oplótł ramionami moją talie, przyciskając mnie jeszcze mocniej do siebie, po czym również się ze mną przywitał.

- Głodna? – spytał

- Jak cholera – odpowiedziałam, odsuwając się od niego.

- Zaraz nam coś zamówię – powiedział, sięgając na blat stołu po telefon. 

Wykręcił numer restauracji i po chwili zamówił śniadanie dla nas dwojga. Czas oczekiwania spędziliśmy w salonie na kanapie, przytulając się do siebie i rozmawiając na temat wczorajszego dnia.

Zajadając się pysznymi daniami, w dalszym ciągu rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Chłopak opowiadał mi o tym jak to się stało, że w tak młodym wieku został właścicielem tak potężnej firmy jaką była SkyFly. Dowiedziałam się że firma została założona przez ojca chłopaka, który w krytycznym momencie swojej choroby, przepisał ją na niego. Ojciec JiYonga zmarł, a młody chłopak został sam z matką i rozwijającą się firmą.

- Masz jakieś marzenia? – spytałam, przyglądając się uważnie jego twarzy. 

Zastanawiało mnie to, czy taki człowiek jak JiYong, może w ogóle jeszcze o czymś marzyć. Przecież w zasadzie wszystko już miał, a jeśli było coś jeszcze czego pragnął ale w dalszym ciągu nie posiadał, chciałam o tym wiedzieć.

- Każdy je ma- skwitował.

- A możesz zdradzić mi swoje? – poprosiłam grzecznie, na co chłopak się uśmiechnął.

- Marzy mi się spokój. – powiedział, na co spojrzałam na niego zdziwiona. 

Spokój? Serio? Nie mógł wymyślić czegoś lepszego?

- Jaśniej – zażądałam, próbując ciągnąć go za język

- No po prostu spokój. Chwila wytchnienia od tych wszystkich codziennych spraw, od natłoku myśli, od tego wszystkiego co zaprząta moją głowę. Od niepewności... - zatrzymał się, po czym zwrócił twarz w moją stronę, wgapiając się uważnie w moje oczy – A ty? – spytał –Masz jakieś marzenia?

- Chciałabym znów polecieć do Rzymu – powiedziałam. 

O tak, to w tej chwili było moje największe marzenie. Chciałam znów odwiedzić miasto, w którym kilka lat temu zakochałam się bezwarunkowo i nieodwracalnie. 

- Byłeś kiedyś w Rzymie?- spytałam, na co chłopak pokręcił przecząco głową.

- Nie. Poza Tokyo i Pekinem nie byłem nigdzie – przyznał szczerze.

- Serio? - spytałam z niedowierzaniem, co potwierdził – Boże, masz firmę która zajmuje się przelotami z Seulu do różnych krajów, różnych kontynentów, a nie byłeś praktycznie nigdzie? – mówiłam, nadal nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałam

- Minji, ja na to nie mam czasu – wyjaśnił – Cały czas siedzę w biurze doglądając spraw związanych z firmą, nie za bardzo mogę pozwolić sobie na dzień odpoczynku, a co dopiero na wypoczynek za granicą – powiedział zgaszony. 

Nie ciągnęłam dłużej tego tematu, widziałam że on niechętnie o tym rozmawia. Widać było w jego oczach, że pomimo bogactwa jakie odziedziczył, nie jest do końca szczęśliwy.


P.S Hej kochani? Jak się podoba rozdział? Na kolejny zapraszam już jutro. Dziękuję za wszystkie odsłony, gwiazdki i komentarze :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro