1
- Dzień dobry, witam Państwa bardzo serdecznie, na pokładzie samolotu linii lotniczych SkyFly. Nazywam się Wong Minji i dotrzymam Państwu towarzystwa podczas lotu. Wszystkie wyjścia awaryjne, są zaznaczone właściwymi znakami <exit>. Samolot posiada osiem wyjść awaryjnych. Dwa przez drzwi w przedniej części samolotu. Cztery wyjścia awaryjne przez drzwi w części środkowej oraz dwa w ostatniej części samolotu. Podświetlana ścieżka w podłodze, pozwoli państwu odnaleźć drogę do wyjścia. Jeżeli ciśnienie w samolocie spadnie, maski tlenowe spadną z paneli. Instrukcja pokładu SkyFly znajduje się przed państwa fotelami. Państwa komfort jest dla nas bardzo ważny. Życzymy miłej podróży
Wypowiadałam te słowa automatycznie. Po kilkusetnym już locie, znałam je na pamięć. Z początku musiałam zerkać na kartkę, a teraz w nocy o północy, wybudzona z głębokiego snu, potrafię wyrecytować dokładnie, zdanie w zdanie.
W SkyFly pracowałam już drugi rok. Firma należała do młodego mężczyzny o dźwięcznym imieniu JiYong, mimo iż wielokrotnie bywałam w głównym budynku SkyFly, nigdy go nie widziałam. Nie wiedziałam jak wygląda, rzadko kiedy bywał w biurze. W zasadzie to nawet nikt o nim nie mówił, nikt o nim nic nie wiedział. Taki człowiek zagadka.
Szef nie interesował się takimi pracownikami jak ja. Byłam zwykłą stewardessą, jedną z wielu, więc dla niego nie istniałam. No ale nie ma się co dziwić, moim zadaniem była obsługa pasażerów podczas lotu, a nie latanie za szefem i chęć poznania go.
Nasze samoloty kursowały w zasadzie po całym świecie, od Azji przez Afrykę, Europę, obie Ameryki, po Australię. Jedynie Grenlandia i Antarktyda była poza naszym zasięgiem.
Kochałam tą pracę. Dzięki niej poznałam wielu wspaniałych ludzi, zobaczyłam wiele ciekawych miejsc, poznałam przeróżne kultury, przeżyłam niezapomniane chwile.
Ta praca była całym moim życiem i nie zamieniłabym jej na żadną inną.
- Minji, sprawdź czy biznes klasa czegoś nie potrzebuje – powiedziała Lisa, kiedy samolot wyrównał wysokość.
Lisa była Amerykanką, meksykańskiego pochodzenia. Bardzo się lubiłyśmy. W zasadzie mogę powiedzieć, że jest moją przyjaciółką. W prawdzie nigdy otwarcie sobie tego nie powiedziałyśmy, ale wiedziałam że zawsze mogę na nią liczyć w każdej sytuacji. Dziewczyna była miła i zabawna. Czasami dawała mi w kość, za bardzo wczuwając się w rolę kierowniczki stewardess i stewardów, którą była. Rządziła nami, miała nad nami władzę, mogła zwolnić któreś z nas, za najmniejszą głupotę, za najmniejszy błąd. Nigdy jednak tego nie zrobiła. Dziewczyna miała dobre serce i nawet jeśli ktoś kompletnie nawalił, zawsze starała się zrozumieć tą osobę i dawała jej drugą szansę.
Podniosłam się niechętnie ze swojego miejsca i skierowałam się do przedziału klasy biznesowej. Zazwyczaj było to miejsce podróży biznesmenów z różnych krajów, jak i różnego pokroju 'gwiazd'. Aktorów, piosenkarzy, ogólnie sławnych ludzi.
Raz miałam przyjemność obsługiwać taką postać jak Madonna.
Tak, tego typu ludzie podróżowali naszymi liniami...
- Życzy sobie Pan czegoś do picia? – spytałam starszego mężczyzny, czytającego gazetę.
Pan pokręcił głową na boki, dziękując za zainteresowanie. Przeszłam po przedziale pytając wszystkich czy czegoś nie potrzebują.
- Czy miałby Pan na coś ochotę? – tym razem skierowałam pytanie do młodego, przystojnego mężczyzny.
Patrzyłam wprost w jego oczy, zatapiając się w ich idealny, głęboki brąz. Mężczyzna uśmiechnął się figlarnie, po czym powiedział
- Na Ciebie kotku.
Wmurowało mnie w podłogę, ale nie mogłam dać po sobie poznać, że wypowiedziane przez mężczyznę słowa w jakikolwiek sposób zrobiły na mnie wrażenie.
Zrobiły i to cholernie duże. Nie dość, że przystojny, to jeszcze ten głos. Męski, niski po prostu raj dla uszu.
- Obawiam się, że tego nie mogę Panu dać, ale może mogę zaproponować coś do picia? – powiedziałam, uśmiechając się lekko.
Mężczyzna spuścił głowę, śmiejąc się, po czym poprosił o czerwone wino. Dygając lekko, odwróciłam się na pięcie, a następnie zniknęłam w pomieszczeniu dla personelu.
Wyjęłam z szafki specjalny kieliszek i nalałam do niego najlepszego czerwonego wina jakie mogliśmy zaoferować. Pan Kwon nie oszczędzał i trunki jakie mieliśmy w zaopatrzeniu zawsze były cholernie drogie i z najwyższej półki. Ułożyłam kieliszek na tacy, po czym wycierając ją dokładnie, tak by nie pozostały na niej żadne plamy, podniosłam ją i ruszyłam w stronę mężczyzny. Siedział naprzeciwko, uważnie spoglądając w ekran swojego laptopa.
Podeszłam bliżej i w momencie kiedy już miałam poinformować o przyniesionym winie, mężczyzna spojrzał na mnie tymi cholernie boskimi oczami, wpatrując się intensywnie w moją twarz. Speszyłam się, chciałam uniknąć tego spojrzenia odwracając głowę w bok, ale niestety, nie zdążyłam tego zrobić...
Moje nogi poplątały się o siebie i na skutek potknięcia się, wylałam całą zawartość kieliszka wprost na białą koszulę mężczyzny.
- Cholera jasna – powiedział podniesionym głosem, zrywając się z miejsca na równe nogi.
- O mój Boże – wydukałam, zasłaniając dłońmi usta
- Przepraszam Pana, najmocniej Pana przepraszam – mówiłam, mając nadzieję że moje przeprosiny jakoś załagodzą sprawę.
- Nic się nie stało Panno... Wong – powiedział, czytając moje nazwisko z plakietki przyczepionej do marynarki którą miałam na sobie.
- Proszę się nie przejmować, powinienem mieć tu drugą koszulę – powiedział, posyłając mi pocieszający uśmiech, po czym sięgnął do górnej półki bagażowej.
Wyciągnął z niej nowiuśką, jeszcze nie odpakowaną koszulę
- Mogłaby Pani to dla mnie rozprasować – poprosił grzecznie, na co ja ochoczo pokiwałam głową.
Praktycznie w biegu pokonałam dzielącą mnie od pomieszczenia dla personelu odległość, po czym wyciągając żelazko na parę, przeprasowałam koszule. Ponownie ruszyłam w kierunku mężczyzny, a kiedy byłam już blisko, podałam mu, jeszcze raz przepraszając za sytuację która miała miejsce przed chwilą. Mężczyzna po raz kolejny zapewnił, że to nic takiego i powiedział żebym się nie martwiła.
Oblana koszula poszła do kosza, a ja wróciłam na swoje miejsce, mając jedynie nadzieję, że sytuacja spowodowana moją niezdarnością, nie dojdzie do uszu Pana Kwona.
P.S No i tak o to mamy pierwszy rozdział :) Jak się podoba? Zapraszam do czytania, komentowania i głosowania. Jutro pojawi się kolejny. Mam nadzieję, że będzie się podobać i wytrwacie do samego końca :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro