Epilog
4 lata później...
Stałam w drzwiach kościoła w pięknej sukni. Wszystkie oczy zwrócone były w tym momencie w moją stronę, ale ja szukałam tych jedynych.
Znalazłam...
Stał tam ubrany w granatowy garnitur, jego czarne jak smoła włosy zaczesane były do tyłu, a na ustach gościł piękny, szczery uśmiech. Wyciągną w moją stronę dłoń, zachęcając do podejścia.
Nie czekałam długo...
Ruszyłam przed siebie, uważając tylko, żeby się nie potknąć.
Podeszłam do chłopaka, łapiąc ciepłą dłoń i całując go w policzek
- Już myślałem, że nie zdążysz – powiedział, kładąc rękę w dole moich pleców i przysuwając mnie do siebie, ucałował moje czoło
- No coś Ty. Wiesz jak się spieszyłam – powiedziałam, uśmiechając się szeroko.
- Wyglądasz pięknie – powiedział JiYong, wodząc wzrokiem po moim ciele.
- Ty też, przystojniaku – odpowiedziałam, przytulając się do niego.
Wtulona w jego bok, czekałam na rozpoczęcie ceremonii.
Po chwili w kościele zapanowała idealna cisza, a naszym oczom ukazał się ksiądz
- Zebraliśmy się tu po to – zaczął przemawiać, spojrzałam na JiYonga, uśmiechając się lekko, chłopak złapał delikatnie moją dłoń, splatając nasze palce
- Żeby połączyć węzłem małżeńskim Song Minho i Lee YooBi – dokończył, a ja prawie zaklaskałam w dłonie ze szczęścia.
Nie mogłam uwierzyć w to, że mój najlepszy przyjaciel bierze ślub. Wyglądali razem tak pięknie, jak z obrazka.
I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno, dokładnie dwa lata temu, to my z JiYongiem staliśmy tutaj, na ślubnym kobiercu, przysięgając sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
W tamtym momencie, czekałam z niecierpliwością na jedno zdanie :
"Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci" - które JiYong wypowiedział z pewnością.
Wiedziałam, że tak właśnie będzie.
Ufałam mu...
- Wygląda pięknie, prawda? – powiedziałam, wskazując kiwnięciem głowy na pannę młodą, kiedy tańczyliśmy na parkiecie podczas przyjęcia weselnego
- Tak – odpowiedział, przyglądając się młodej parze
- Ale i tak, to Ty jesteś najpiękniejszą dziewczyną tego świata – dodał, cmokając mój nos.
- Chodź – powiedział chłopak, łapiąc moją rękę i pociągając mnie za sobą w stronę wyjścia. Staliśmy teraz na małym drewnianym molo, które prowadziło do otaczającego posiadłość jeziora, napawając się ciszą, świeżym powietrzem i swoją obecnością.
- Kocham Cię, wiesz? – spytał chłopak, patrząc wprost w moje oczy
- Wiem – odpowiedziałam, uśmiechając się do niego
- Ja Ciebie też kocham JiYong – dodałam.
Chłopak złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Myślisz, że są ze mnie dumne? – spytałam, odrywając się od niego.
- Na pewno, są – zapewnił chłopak, ocierając kciukiem z mojego policzka pojedynczą łzę, która właśnie powoli po nim spływała.
Miałam nadzieję, że było dokładnie tak, jak zapewniał chłopak.
Miałam nadzieję, że mama i babcia spoglądają teraz na nas, ciesząc się naszym szczęściem.
Miałam nadzieję, że były dumne z tego jak wspólnie z JiYongiem ułożyliśmy nasze życie.
I wreszcie, miałam nadzieję, że będziemy razem już na zawsze.
Nie...
Ja nie miałam nadziei...
Ja miałam pewność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro