Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34


Postanowiłam, że zbiorę się szybko i pójdę do banku po pieniądze, na uregulowanie długu u JiYonga. Teraz kwota znacznie się powiększyła, przez ten cholerny remont jaki mi zafundował, ale wiedziałam że mam odpowiednią sumę. Ostatnio sporo zarobiłam i odłożyłam tyle ile było trzeba. 

Kiedy już opuściłam bank, ruszyłam w kierunku wytwórni, mając nadzieję, że właśnie tam zastanę chłopaka. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. 

Weszłam jak burza do pomieszczenia i zaczęłam szukać JiYonga. Przeszukałam wszystkie możliwe miejsca w których mógłby się znajdować i dopiero tu go znalazłam. Był w studiu. 

Że też tam od razu nie poszłam, mogłam się domyślić że właśnie tu go znajdę.

Spojrzałam na chłopaka, który w tym momencie patrzył się przerażony w moje oczy, po czym rzuciłam plik pieniędzy na jego uda

- Dziękuję za wszystko. Teraz już nic Ci nie zawdzięczam – powiedziałam, po czym nie czekając na jego reakcję, wyszłam z pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi.

 Usłyszałam za sobą wołającego moje imię JiYonga, ale nie odwróciłam się. Biegłam przed siebie ile sił w nogach. Chciałam się znaleźć jak najdalej od tego miejsca i być jak najdalej od tego pieprzonego chłopaka. Miałam wszystkiego serdecznie dość. Łzy spływały, mocząc dokładnie moje policzki. W zasadzie to nie widziałam nic, biegłam na oślep nie zważając na przechodzących obok mnie ludzi. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu w którym czułam się bezpiecznie. 

Byłam cholernie zraniona...

Opadłam bezsilnie na kanapę, próbując wyrównać oddech, gdy po chwili do moich uszu doszedł dźwięk dzwonka. Podniosłam się z miejsca i poszłam otworzyć drzwi. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak własnie ten chłopak, przed którym od dwudziestu minut tak szybko uciekałam.

  No tak on miał samochód, a ja tylko nogi. 

Chłopak stał w drzwiach ze spuszczoną głową, w dłoni trzymając piękny bukiet kwiatów.

 Kiedy podniósł głowę, spoglądając przy tym na moją twarz, zobaczyłam w jego oczach ból, smutek, cierpienie i wstyd. Mimowolnie na ten widok, wypuściłam z ust cichy szloch. 

Byłam już całkowicie wyczerpana tą sytuacją. Z jednej strony pragnęłam go jak cholera, a z drugiej bałam się z nim wiązać... 

JiYong w sekundzie znalazł się przy mnie, oplatając szczelnie ramionami moje ciało. Zarzuciłam ręce na jego barki i wtuliłam się mocniej.

- Przepraszam – powiedział łamiącym się głosem, na co jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Trzęsłam się z emocji jakie teraz przeze mnie przechodziły

- Tak bardzo Cię przepraszam – powiedział jeszcze raz.

- Zamknij się już – wydukałam. 

Chłopak zacieśnił swój uścisk i poprowadził mnie do salonu. Nie odrywając się od niego, szłam tyłem, do momentu kiedy chłopak usiadł na kanapie i pociągnął moje ciało na swoje kolana. Położyłam nogi po obu stronach jego ud, nadal kurczowo oplatając ramionami jego barki. Chłopak przeniósł swoje dłonie z moich bioder, na plecy i pocierał je delikatnie, chcąc mnie trochę uspokoić, ale ja nie byłam w stanie się uspokoić. Płakałam jak mała dziewczynka, potrzebowałam go tak cholernie bardzo, ale nie byłam pewna tego, czy mogę go mieć. 

To tak cholernie bolało...

- Lin, spójrz na mnie – powiedział cicho, dotykając tyłu mojej głowy. 

Niechętnie zrobiłam co kazał i spojrzałam w jego piękne, zaszklone oczy

- Chce być przy Tobie, pozwól mi – powiedział, patrząc na mnie

- Nie JiYong – odpowiedziałam, ponownie zatapiając twarz w zagłębieniu jego szyi

- Przepraszam za to co powiedziałem, wiem że Cię tym zraniłem, ale uwierz mi, ja tak wcale nie myślę, byłem cholernie wkurzony, widząc jak Mino trzyma swoje łapska na Twoim ciele. Wiem, że nie miałem prawa tego powiedzieć, ty niczemu nie jesteś winna. Uwierz mi, proszę Cię– mówił cicho, na co oderwałam się na chwilę od niego, spoglądając w jego oczy.

- Wiem, ale to nie o to chodzi – powiedziałam, kręcąc głową na boki

- Nie mogę być z Tobą – wydukałam, nadal pacząc.

- Dlaczego? Dlaczego tak ciągle ode mnie uciekasz? – pytał 

- Czego Ty się tak boisz? – dodał prawie płaczliwie

- Tego, że mnie zostawisz – odpowiedziałam cicho, po chwili milczenia. 

Poczułam jak chłopak cały się spina i używając swojej siły, powili zaczyna mnie od siebie odciągać. 

Tym razem na niego nie spojrzałam

- Dlaczego tak myślisz? – spytał, łapiąc w palce moją brodę i unosząc ją tak, żebym mogła na niego patrzeć

- Bo wszyscy mówią że przy mnie będą, a potem każdy odchodzi – powiedziałam i ponownie się rozpłakałam

- Ja zostanę, obiecuję

- Nie składaj obietnic których nie jesteś pewien JiYong – powiedziałam cicho do jego ucha, ponownie chowając twarz w zagłębieniu jego szyi

- Wiem co w życiu przeszłaś i mówię poważnie, nie mam zamiaru Cię zostawiać. Będę przy Tobie, będę się Tobą opiekował, tylko mi pozwól – powiedział pewny swoich słów, ale ja pewna nie byłam. 

Oderwałam się od niego i spojrzałam po raz kolejny w jego piękne oczy. Dotknęłam delikatnie, opuszkami palców jego ust i nie mówiąc nic pocałowałam je. 

Całowaliśmy się powoli, bez pośpiechu, ale tak jakbyśmy nigdy nie mieli zamiaru się od siebie oderwać.

- Nie odrzucaj mnie – powiedział JiYong, między pocałunkami.

- Nie odrzucam – odpowiedziałam. 

Chłopak oderwał się ode mnie, po czym spojrzał najpierw na moje usta, a następnie w moje oczy.

- Co to znaczy? - spytał. 

Wiem, że moje słowa trochę namieszały mu w głowie, ale ja sama nie byłam do końca niczego pewna. Nie wiedziałam czy dobrze robię. Mój rozum podpowiadał mi, żebym się wstrzymała, że mogę cierpieć przez tą decyzję, ale serce mówiło mi, żebym przestała się bać, żebym dała się pokochać i żebym sama pokochała... 

Tyle że ja już dawno pokochałam... 

Postanowiłam więc iść za głosem serca...

- To, że możemy spróbować – powiedziałam powoli, na co w oczach chłopaka pojawiła się malutka iskierka nadziei

- Ale jak mnie zostawisz, to Cie zabiję – powiedziałam 

- Nie żartuję, masz być przy mnie zawsze. Nawet jeśli nie będziemy już razem – dodałam, uśmiechając się lekko.

- Dobrze, ale pamiętaj – zaczął, po czym pocałował moje usta delikatnie 

- Dopóki Ty nie będziesz tego chciała, ja nie odejdę. – dodał, ponownie składając pocałunek, tym razem na moim czole 

- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo – skończył, uśmiechając się do mnie. 

Odwzajemniłam jego uśmiech i wpiłam się zachłannie w jego usta. 

Po kilku minutach namiętnego, słodkiego pocałunku JiYong oderwał się o de mnie i sięgając do kieszeni kurtki, wyjął z niej plik pieniędzy

- To Twoje – powiedział, podając mi je

- Nie chcę ich – odpowiedziałam cicho, wtulając się ponownie w chłopaka. 

- Jeśli przez to mamy się kłócić, czy ranić, to ja ich nie chcę – powiedziałam szeptem do ucha chłopaka. 

JiYong ponownie mnie od siebie odciągną i zakładając kosmyk włosów za moje ucho, spojrzał głęboko w moje oczy

- Skarbie, to Twoje pieniądze. Ciężko na nie pracowałaś, obiecuję że już nigdy więcej nie powiem nic na temat pieniędzy i tego że coś Ci dałem, czy kupiłem. Nigdy nie chciałem żebyś musiała się czuć mi za coś wdzięczna. Robiłem to z przyjemnością. – powiedział, całując moje usta. Pokiwałam tylko głową, nie mówiąc już więcej nic.

- Kocham Cię Lin – powiedział cicho JiYong, na co uśmiechnęłam się szeroko i odpowiadając mu tym samym, pocałowałam jego cudowne, malinowe usta...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro