3
Po dłuuugiej chwili namysłu, stwierdziłam, że WYJĄTKOWO wrzucę dzisiaj jeszcze jeden rozdział. Na kolejny zapraszam jutro ;)
P.s Od teraz rozdziały ( nie zależnie od tego czy długie czy krótkie) będę wrzucała po jednym każdego dnia :) Mam nadzieję, że opowiadanie sprosta Waszym oczekiwaniom ;)
Następnego dnia, kiedy tylko mój budzik dał znać, że pora już wstawać, zerwałam się na równe nogi, ogarnęłam trochę bałagan w pokoju, wzięłam szybki prysznic i ubrana w ciuchy z wczorajszego dnia, wybiegłam z domu do szpitala.
Nie mogłam włożyć nic świeżego, ponieważ niestety ostatnio nie miałam czasu żeby zrobić pranie. Dziś jak tylko wrócę z próby, będę musiała uprać sobie ciuchy. Niestety ręcznie, bo pralka bez prądu nie zadziała. Było mi wstyd, że wszyscy zobaczą mnie w tych samych ciuchach, ale nic nie mogłam na to poradzić. Będę musiała jakoś znieść ich dziwne spojrzenia, czy szepty na mój temat.
Dziewczyny z grupy, w której tańczyłam, nie przepadały za mną. Nie mogę powiedzieć, że jakoś specjalnie mnie nie lubiły, że robiły mi na złość czy coś, ale zdecydowanie nie przypadłam im do gustu. Jedyną osobą, która choć w jakimś stopniu była po mojej stronie, był Bae.
Podchodząc pod salę w której leżała moja babcia, zauważyłam lekarza który się nią opiekował.
- Panie doktorze – zawołałam do mężczyzny.
Siwy pan odwrócił się w moją stronę, posyłając lekki uśmiech.
– Co z babcią? – spytałam
- Pani Kang, na razie bez zmian. Pani babcia musi odpoczywać, jest bardzo słaba, a leki które jej podajemy, z dnia na dzień przestają działać – mówił. – Wie Pani co to znaczy? – spytał, posyłając mi pocieszający uśmiech.
- Tak – powiedziałam, przenosząc wzrok z mężczyzny na kafelki podłogowe.
Dokładnie wiedziałam co to znaczy. Kiedy lekarz mówi, że leki które podają przestają działać, to może oznaczać tylko jedno...
Podziękowałam mężczyźnie za rozmowę i ruszyłam do pomieszczenia gdzie leżała babcia. Chciałam z nią spędzić jak najwięcej czasu się da, w końcu nie wiem ile nam go jeszcze zostało. Babcia jak zwykle leżała na szpitalnym łóżku, oczy miała zamknięte, a na twarzy wyraźne zmęczenie i ból. Podpięta była do kroplówki, a na jej ustach widniała maska tlenowa. Serce mi pękało, widząc ją taką. Moja babcia zawsze była uśmiechnięta, pełna energii, a teraz leży tu, nie mogąc nawet otworzyć oczu, żeby na mnie spojrzeć.
- Cześć babciu – powiedziałam do kobiety, całując ją w policzek.
Odpowiedziała mi głucha cisza.
Usiadłam na plastikowym krześle i złapałam babcie za rękę. Wyjęłam z torby dzisiejszą gazetę i zaczęłam czytać na głos. Zawsze to robiłam, kiedy ją odwiedzałam. Babcia lubiła wiedzieć co się dzieje na świecie, dlatego też, pomimo tego że nie wiem nawet czy mnie słyszy, postanowiłam codziennie przynosić jej porcję świeżych informacji z kraju i całego świata.
Kiedy już przeczytałam od deski do deski, całą prasę, spojrzałam na wiszący zegar i westchnęłam ciężko
- Muszę już iść – powiedziałam, składając pocałunek na jej dłoni – Do jutra babciu – pożegnałam się i wyszłam z pomieszczenia.
Biegiem udałam się do metra. Miałam dziesięć minut do rozpoczęcia próby. Normalne było to, że się spóźnię.
Jak zwykle.
Wpadłam na salę jak burza, przerywając tym trwającą już od trzydziestu minut próbę. Taeyang zaśmiał się na mój widok, a JiYong jak zwykle zgromił mnie swoim spojrzeniem.
- Przepraszam – powiedziałam cicho, ale wystarczająco głośno żeby mogli usłyszeć.
Widziałam jak dziewczyny z grupy kręcą głową z niedowierzaniem wypisanym na twarzach. Odłożyłam w pośpiechu swoją torbę i dołączyłam do reszty.
- Czy ona ma na sobie wczorajsze ciuchy, czy mi się tylko wydaje? – szepnęła jedna do drugiej. Spojrzałam na rozmawiające ze sobą dziewczyny, oblewając się rumieńcem
- Cisza! – krzyknął JiYong, na co podskoczyłam prawie pod sufit z przerażenia.
Dziewczyny w końcu zamknęły buzie i zabrały się do roboty. Chłopak o dziwo nie skomentował mojego spóźnienia, z czego byłam zadowolona. Ustawiliśmy się na swoich miejscach i już po chwili, wykonywaliśmy układ na 'sucho'.
Dzisiaj szło mi o niebo lepiej, niż w poprzednich dniach.
- Lin – zwrócił się do mnie JiYong.
Taaa, chyba jednak nie szło mi za dobrze.
- Tak? – spytałam.
Chłopak spojrzał na mnie i wypuszczając głośno powietrze, pokręcił głową na boki. Chyba nie miał już do mnie siły.
- YoungBae Ci pokaże teraz kroki, a Ty je powtórzysz – powiedział
- Po co? – spytałam, nie wiedząc w jakim celu mam niby to robić
- Bo ich nie umiesz – wyjaśnił – Reszta dziewczyn, zajmijcie miejsca na ławkach i dokładnie obserwujcie kroki, które YoungBae pokaże. Uczcie się – dodał.
Westchnęłam ciężko i stanęłam za brunetem, który właśnie pokazywał mi całą choreografię. Patrzyłam jak jego ciało doskonale porusza się w rytm muzyki. Wyglądał tak, jakby był do tego stworzony. Młody, utalentowany, sympatyczny, przystojny. Lubiłam go i chyba jak większości dziewczyn na całym świecie, podobał mi się.
Niestety był zajęty, a ja nie odczepiam pasujących do siebie wagonów.
- Twoja kolej – powiedział Bae, kończąc swój występ, posyłając mi przyjazny uśmiech. Wypuściłam głośno powietrze i kiedy tylko muzyka zaczęła grać, starałam się wykonać każdy jeden krok tak, jak pokazał to Bae.
Nie mogłam się skupić na tym co robię, widząc mordercze spojrzenie JiYonga i słysząc szepczące o mnie dziewczyny. Podczas wykonywania obrotu, potknęłam się o własną stopę, lądując prawie na parkiecie. Jednak w porę podparłam się ręką, więc w efekcie końcowym jedynie mocno się zachwiałam. Bae spojrzał na mnie zawiedziony i przerywając muzykę, podszedł do mnie mówiąc
- Chodź ze mną na chwilę.
Posłusznie wykonałam to, co chłopak do mnie powiedział i ruszyłam tuż za nim, na korytarz. Bae odwrócił się do mnie przodem, co spowodowało że wpadłam na chłopaka, odbijając się od jego umięśnionego brzucha.
- Przepraszam – powiedziałam cicho, spoglądając na twarz chłopaka.
Nie powiedział nic na moją niezdarność, posyłając mi jedynie pocieszający uśmiech.
- A teraz się skup i powtórz wszystkie kroki jakie pokazałem Ci na Sali. – mówił.
Spojrzałam na niego zdziwiona, ale kiwnęłam głową, pokazując w ten sposób że zrozumiałam. Chłopak policzył do trzech, po czym zaczął wystukiwać rytm o swoje udo, nadając tym samym tempo. Przymknęłam oczy i przypominając sobie kroki, zaczęłam tańczyć. Rozluźniłam się, wczuwając się w rytm nadawany przez chłopaka. Kroki wyszły mi idealnie. Niczego nie pominęłam, o niczym nie zapomniałam, czułam się pewnie w tym co robię i wiedziałam że to co pokazuję, może się podobać.
Kiedy już skończyłam spojrzałam na chłopaka, który teraz uśmiechał się do mnie szeroko.
- I Jak? – spytałam.
Chłopak złączył swoje dłonie i zaczął bić brawo, co dało mi pewność że było dobrze
- Idealnie – powiedział, na co się uśmiechnęłam – Wytłumacz mi, dlaczego tam Ci to nie wychodzi? – spytał, wskazując ręką na salę prób.
- To przez JiYonga – powiedziałam, spuszczając wzrok na kafelki.
- Dlaczego? – spytał rozbawiony.
- On mnie peszy – odpowiedziałam, zalewając się rumieńcem – Od początku się o wszystko czepia, nie mogę się przy nim rozluźnić. – wyjaśniłam.
Chłopak westchnął ciężko i podchodząc do mnie położył swoją dłoń na moim ramieniu, pocierając je lekko.
- Nie przejmuj się nim i pokaż wszystkim że potrafisz. Okej? – powiedział uśmiechając się. Przytaknęłam głową i po chwili wróciliśmy do sali prób.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro