29
Siedzieliśmy w kawiarni, czekając aż kelnerka przyniesie nasze zamówienie. JiYong patrzył na mnie nie spuszczając wzroku, co mnie cholernie krępowało
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? – spytałam, na moje słowa chłopak się speszył i momentalnie skupił wzrok na czymś innym.
Zaśmiałam się widząc jego reakcję, ale nie ciągnęłam tego więcej
– Nie boisz się, że ktoś nas razem zobaczy i zacznie robić nam zdjęcia? - spytałam właściwie nie wiem po co. To pytanie było głupie, ale było już za późno na cofnięcie go. W myślach strzeliłam się w łeb.
- Jakoś nie obchodzi mnie to specjalnie – powiedział, wzruszając ramionami
- I tak jak będą chcieli mieć moje zdjęcie z jakąś dziewczyną, to wezmą sobie pierwsze lepsze z Internetu i dokleją kogoś obok mnie, byleby tylko wyglądało realistycznie – wyjaśnił.
- Mogę Cię o coś spytać? – teraz on zadał pytanie.
Kiwnęłam głową i czekałam na pytanie JiYonga
- Co Cię łączy z Mino? – powiedział, a mnie zatkało.
No przecież już mu mówiłam
- Nic, mówiłam Ci, że to tylko mój kolega – powiedziałam, wzruszając ramionami
- A nie wygląda – burknął JiYong.
- Jezu, o co Ci znowu chodzi? – spytałam zirytowana
- O nic, tak tylko pytam – powiedział, po czym wydął policzki jak mały dzieciak.
Mino miał totalnie rację, mówiąc że JiYong zachowuje się czasami jak obrażona księżniczka. Westchnęłam ciężko i nie mówiąc już nic, podparłam twarz na opartej o stół ręce.
- Państwa zamówienie – powiedziała kelnerka, przynosząc czekoladę.
Napój wyglądał wyśmienicie. Ciemna ciecz wlana do wysokich szklanek, ozdobiona była bitą śmietaną i kandyzowaną wisienką. Upiłam łyk gorącego napoju, wydając z siebie dźwięk zadowolenia. Nie wiedzieć czemu, chłopak nagle zaczał się ze mnie śmiać
- Co? - spytałam zaskoczona jego zachowaniem
- Masz śmietanę na ustach – powiedział.
Przyłożyłam szybko kciuk do kącika ust, starając się zetrzeć to, co na nich miałam
- Nie tu – powiedział gapiąc się na mnie
- Daj, ja to zrobię – powiedział i za nim zdążyłam cokolwiek zrobić, chłopak wstał ze swjego miejsca, po czym nachylając się nade mną, zbliżył się i wpatrując się prosto w moje oczy, przetarł delikatnie palcem po moich upapranych śmietaną ustach. Przełknęłam głośno ślinę, czując jak przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Chłopak nadal dotykał moich ust, a ja poczułam jak moje policzki robią się czerwone.
Nachylił się do mojego ucha, po czym szepnął
- Już
Zadrżałam. Nie wiedziałam jak się zachować, ale nie powiem że to co zrobił nie było przyjemne. Uśmiechnęłam się lekko kiedy chłopak z powrotem usiadł na swoim miejscu.
Na całe szczęście, reszta tego spotkania przebiegła całkiem dobrze. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, pomijając krępujące wydarzenia które miały miejsce na wyjeździe. Omijaliśmy temat, jakby nic się tam nie wydarzyło. Pasowało mi to, wolałam JiYonga takiego jak teraz, niż takiego jaki był na wyjeździe.
- Chodź, odwiozę Cię do domu – powiedział chłopak, wstając z miejsca.
Kiwnęłam głową, zabrałam swoje rzeczy i posłusznie wyszłam za chłopakiem. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Droga minęła szybko, jak dla mnie za szybko. Miło mi się spędzało czas w towarzystwie JiYonga i wcale nie chciałam żeby nasze spotkanie dobiegło końca. Cały dzień był dla mnie miły, nie czepiał się, nie zachowywał się jak idiota. Nie wiem dlaczego podczas wyjazdu nie mógł być taki. Może był zestresowany tym całym koncertem, a może zupełnie co innego miało na to wpływ. Nie wiem...
- Wpadniesz na herbatę? – spytałam mając nadzieję, że przyjmie moje zaproszenie
- Z chęcią – powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko – Ale nie dziś – dodał, a moja mina w sekundę się zmieniła
- Oh – wydukałam jedynie.
Chłopak spojrzał na mnie, unosząc brwi
- Innym razem dobrze? – spytał, na co kiwnęłam głową – Dzisiaj muszę jeszcze dograć coś w studiu – wyjaśnił.
Wysiadłam z auta i kiedy już stałam na swoim podwórzu, JiYong mnie zawołał
- Lin – usłyszałam za swoimi plecami i momentalnie odwróciłam się w stronę chłopaka.
Siedział na miejscu kierowcy i mówił do mnie przez odsuniętą od strony pasażera szybę
- Jutro jak będziesz szła na próbę, to weź na zmianę parę rzeczy i nie zamykaj drzwi na klucz – powiedział, na co zrobiłam zdziwioną minę.
O czym on gada?
- Rano przyjadą panowie i zajmą się remontem Twojego domu, przez ten czas zamieszkasz u mnie, a ja pojadę na kilka dni do rodziców – wyjaśnił.
Otworzyłam z szoku buzię
- Co? Ale jak? – pytałam, nie dowierzając
- Zrób tak jak mówię. Do jutra – powiedział uśmiechając się szeroko, po czym odjechał.
Przez kilka długich minut, stałam na podwórku z otworzoną buzią.
Co się do cholery właśnie stało?
Ocknęłam się i poszłam do domu, wyczerpana fizycznie i psychicznie opadłam na kanapę. Zastanawiałam się nad tym co powiedział do mnie chłopak.
Jak w ogóle do tego doszło?
Nic z tego nie rozumiałam.
Jak to remont? Jaki remont? Czy on do reszty oszalał?
- On mnie wykończy – powiedziałam do siebie, śmiejąc się w głos.
Naprawdę nie wiedziałam czego się po nim spodziewać. Zaskakiwał mnie z minuty, na minutę. Nie myśląc wiele, poszłam do pokoju się spakować. Wsadziłam do torby kilka ciuchów na zmianę, kosmetyczkę i parę potrzebnych na te kilka dni rzeczy. Nie sądzę żeby coś więcej było mi potrzebne.
JiYong zapewne ma tak dobrze wyposażone mieszkanie, że chyba czajnika brać nie muszę? Boże, o czym ja myślę? Opanuj się kretynko!
Wierzcie lub nie, ale moje myśli w tym momencie były tak poplątane, że już sama nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.
Najpierw jest chamski, czepia się o wszystko, jest niemiły, potem mi pomaga, jest miły, potem znowu nie, potem znów tak, a teraz to... No zwariować można.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro