#2 : 19
Dobra kochani :) To już ostatni rozdział (wrzucę za chwilę jeszcze epilog, bo już cholera, nie wytrzymam dłużej) :) Więc tak... Już tu, w tym miejscu, chcę Wam wszystkim podziękować za odsłony, głosy i komentarze. Jesteście cudowni, kocham Was wszystkich i każdego z osobna :) Nie wiecie nawet ile radości mi dajecie, czytając te wszystkie wypociny, które umieszczam na swoim profilu. Wielka buźka dla Was i mam nadzieję, że koniec opowiadania Was nie rozczaruje ;)
________________________________________________________________________________
Siedziałam w poczekalni, czekając aż doktor Lee wezwie mnie do swojego gabinetu. Zazwyczaj chodziłam do doktora Changa, ale akurat dzisiejszego dnia miał wolne, więc musiałam zarejestrować się do innego lekarza.
Po kilkunastu, cholernie długich minutach czekania, wreszcie usłyszałam wywołującego mnie mężczyznę. Podniosłam się niechętnie z krzesła i ruszyłam powolnym krokiem w stronę drzwi gabinetu.
Doktor siedział za biurkiem, przypatrując się mi uważnie.
- Co Pani dolega, Pani Kwon? – spytał, odkładając swoje okulary na biurko.
Opowiedziałam lekarzowi o swoich ostatnich dolegliwościach, oraz zaznaczyłam, że podejrzewałam jakiegoś wirusa, przyniesionego przez któregoś z pracowników. Doktor wysłuchał tego co miałam do powiedzenia, po czym dokładnie zbadał mój brzuch, przyciskając go delikatnie w różnych jego partiach.
Nie stwierdził nic nadzwyczajnego, nie za bardzo mógł cokolwiek powiedzieć, ponieważ jak sam mówił, nie występowała u mnie biegunka, która w przypadku jakiegokolwiek wirusa była jednym z głównych objawów. Skierował mnie na badania, dzięki którym mógłby poznać powód mojego złego stanu zdrowia. Tak więc, chcąc nie chcąc, musiałam spędzić połowę dnia na badaniach.
Na moje szczęście, nie musiałam długo na nie czekać. W zasadzie wszystko poszło gładko i już tylko zostało mi badanie USG. Po przywitaniu się z pielęgniarką wykonującą badanie, położyłam się na kozetce, podciągając bluzkę, umożliwiając kobiecie przejechanie sondą po moim brzuchu.
Musiałyśmy wykonać badanie dwa razy, ponieważ chłodny żel jak i ruchy kobiety, powodowały u mnie łaskotki, przez które nie mogłam spokojnie leżeć. Na szczęście, po chwili się przyzwyczaiłam i kobieta na nowo mogła wykonać swoją prace.
- No i już wiemy, co jest przyczyną Pani dolegliwości – powiedziała, uśmiechając się.
Spojrzałam na kobietę i również posłałam jej uśmiech, ciesząc się z faktu, że już za chwilę dowiem się co mi jest.
- Pani Kwon, jest Pani w ciąży – powiedziała, na co zaśmiałam się kpiąco.
Kobieta popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Nie mogę być w ciąży – powiedziałam , kręcąc głową na boki
- Och, rozumiem że to nie jest dla Pani dobra wiadomość? – spytała pielęgniarka, marszcząc brwi.
- Nie, nie... To nie o to chodzi – mówiłam
- Kilka miesięcy temu, stwierdzono u mnie bezpłodność – wyjaśniłam powód mojej reakcji
- Nie mogę być w ciąży – dodałam, uśmiechając się niepewnie.
- Pani Kwon, z tego co tu widzę, nosi Pani w sobie dziecko – powiedziała.
- Widocznie, ostatnie badania musiały być pomyłką. To się zdarza, lekarze są tylko ludźmi i popełniają błędy, a czasami nawet nasz organizm się odblokowuje i bezpłodna kobieta, staje się płodną. – mówiła, a ja nie wierzyłam w to co słyszę
-Czasami nasz organizm nie pracuje jak należy... Może to wynikać ze stresu, przemęczenia, czy zbyt wielkiego pragnienia posiadania dziecka. Być może był to błąd lekarza, a być może, tak jak my to nazywamy... Cud – dodała uśmiechając się.
- Jest Pani pewna? – wydukałam, kobieta spojrzała na monitor, po czym pewnie pokiwała głową.
Zamurowało mnie...
Nie wiedziałam co powiedzieć, ani jak się zachować. Nie spodziewałam się tego. Jak miałam się spodziewać, skoro przed kilkoma jeszcze minutami myślałam, że nigdy nie będę mogła mieć dziecka?
Poczułam, jak po moich policzkach spływają łzy. Kobieta widząc moją reakcję, położyła dłoń na mojej dłoni, pocierając ją lekko w celu dodania otuchy.
- Będę mamą? – pytałam z niedowierzaniem.
- Tak, to trzeci tydzień – odpowiedziała.
Cholera, będę mamą.
Będę mamą!
Trzymając mocno zdjęcie USG w ręku, opuściłam budynek z uśmiechem na twarzy.
Jak ja to powiem JiYongowi?
Przecież jeszcze niedawno rozmawialiśmy na temat adopcji, a teraz zostaniemy rodzicami naszego własnego dziecka.
To jakiś cud.
Jak to się w ogóle mogło stać?
Mijając obce twarze na ulicy, zastanawiałam się jak powiem JiYongowi o tym, że zostanie tatą. Jak będzie wyglądało nasze życie. To wszystko nie mieści mi się w głowie...
Wróciłam do domu późnym popołudniem. Nie wiedziałam czy JiYong jest w domu, czy może gdzieś wyszedł. Szukałam chłopaka po wszystkich pomieszczeniach, ale kiedy stwierdziłam że zwyczajnie w świecie go nie ma, położyłam się na kanapie w salonie, oglądając zdjęcie swojego dziecka.
Cieszyłam się jak głupia na widok jakiejś małej szarej kropki...
Nie, w zasadzie to nie jakaś mała szara kropka.
To moja mała, szara kropka.
Przyłożyłam dłonie do brzucha, głaskając go delikatnie i zaczęłam mówić do naszego dziecka. Wiem że to dopiero trzeci tydzień i w zasadzie różnie to może być, ale byłam tak cholernie szczęśliwa, wiedząc o tym że nasze upragnione Szczęście rośnie w moim brzuchu.
Po wyczerpującym dniu i długich rozmowach z naszym Skarbem, zasnęłam.
Perspektywa JiYonga
Wróciłem do domu późnym wieczorem. Wchodząc do salonu, ujrzałem śpiącą na kanapie Lin. Dziewczyna wyglądała tak spokojnie, w prawdzie nadal była blada jak ściana, ale wciąż wyglądała pięknie. Podszedłem do niej i kucając obok dziewczyny, przyłożyłem swoją dłoń do jej policzka.
Pod wpływem mojego dotyku, dziewczyna otworzyła zaspane powieki.
- Cześć kochanie – powiedziałem, całując delikatnie jej usta.
Dziewczyna powoli podniosła się do pozycji siedzącej, po czym wyciągając ręce w moją stronę, wtuliła się mocno w moje ciało.
- Też się za Tobą stęskniłem – powiedziałem śmiejąc się, przyciskając ją jeszcze bardziej do siebie.
Po chwili poczułem jak kawałek materiału mojej koszulki staje się mokry. Odsunąłem dziewczynę od siebie, po czym spojrzałem niepewnie na jej twarz. Płakała, ale nie tak jak zawsze. To było coś innego, ale nie wiedziałem co.
- Lin, stało się coś? – spytałem, na co dziewczyna pokiwała potwierdzająco głową.
- Musze Ci coś powiedzieć. – powiedziała, pociągając nosem.
Wstała z kanapy, podeszła do stolika stojącego przed nami, po czym wręczyła mi jakąś kartkę. Spojrzałem na nią z dołu, nadal będąc w pozycji kucającej, nie wiedząc co mi podała. Po chwili przeniosłem wzrok z dziewczyny na kartkę, którą trzymałem w ręce.
Obracałem nią w każdą, możliwą stronę, nie wiedząc do końca jak powinienem to trzymać, żeby cokolwiek na niej ujrzeć.
- Tak – powiedziała, dziewczyna, podając mi odpowiednio szary papierek.
Mimo tego że teraz prawidłowo trzymałem kartkę, nadal nie wiedziałem co to jest.
- JiYong – odezwała się dziewczyna, na co przeniosłem wzrok na jej uśmiechniętą szeroko twarz
- Zostaniesz tatą – powiedziała.
- Lin, to nie jest śmieszne – odpowiedziałem nieco zdenerwowany, rzucając kartkę na podłogę.
Jak ona mogła sobie robić ze mnie takie żarty? Wcale mi nie było do śmiechu. Jeśli chce się w ten sposób odegrać na mnie za zdradę, to posunęła się trochę za daleko.
Już chciałem wstawać z kolan, kiedy dziewczyna zatrzymała mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Ja nie żartuję, będziemy mieć dziecko – dalej obstawała przy swoim.
Boże, co jeśli ona przez to wszystko zwariowała?
- Ta kartka – powiedziała, podnosząc papierek z podłogi
- To zdjęcie USG, które mi dzisiaj zrobili podczas badania – dodała, podając mi ponownie szarą kartkę.
Spojrzałem ponownie i dopiero w tym momencie zauważyłem datę, napis USG, oraz swoje nazwisko.
- O mój Boże – powiedziałem, zasłaniając usta dłonią.
Będę tatą!
To moje dziecko. Będę tatą!
Wtuliłem się mocno w nogi mojej żony, pozwalając łzom swobodnie spływać po policzkach. Byłem tak cholernie szczęśliwy w tym momencie. Nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem.
Nie potrafiłem zapanować nad emocjami. Płakałem jak małe dziecko.
Po kilkunastu naprawdę długich minutach, uspokoiłem się wreszcie.
Usiedliśmy z Lin na kanapie i dziewczyna zaczęła opowiadać mi o przebiegu badania, jak i o tym co powiedziała jej pielęgniarka.
Ta kobieta miała rację... To był cud.
Nasz cud.
Nie myśląc wiele i nie czekając długo, wziąłem do ręki telefon i zacząłem obdzwaniać rodzinę i wszystkich znajomych, chcąc podzielić się szczęściem jakie w tym momencie na mnie spłynęło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro