Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#2 : 10

Wrzucam dzisiaj kolejny rozdział, bo nie jestem pewna czy jutro dam radę. Krótki, ale mam nadzieję, że będzie się podobał. Enjoy :)


Perspektywa Lin

Weszłam do cichego i pustego domu, odwiesiłam swoją torebkę na haczyk i ruszyłam w stronę kuchni. 

Dzieciaki dzisiaj nieźle mnie wymęczyły. Znowu jeden z nauczycieli poszedł na chorobowe, więc siłą rzeczy, musiałam przejąć jego obowiązki. Nie spodziewałam się że tak małe istoty, mogą mieć tyle energii. 

Weszłam do kuchni zaglądając do garnków, mając nadzieję że gosposia ugotowała coś dobrego na obiad. Nie myliłam się... Zrobiła kimchi, które w jej wydaniu smakuje jak niebo w gębie. Nie czekając długo, postawiłam garnek na kuchenkę, zapalając pod nim mały płomień. 

Mieszając w garnku i rozmyślając nad minionym dniem, poczułam jak męskie dłonie, zaplatają się wokół mojej talii. Podskoczyłam z przerażenia na ten gest, nie spodziewałam się zastać JiYonga w domu. Chłopak nie powiedział nic, wtulił swoją twarz w mój kark, całując go lekko.

- JiYong?- zwróciłam się do chłopaka, przechylając twarz w jego stronę. 

Wyglądał strasznie, widać było po nim że męczy go jeszcze wczorajszy kac. Odwróciłam się przodem do niego, chłopak nadal stał oplatając mnie ramionami, więc stanięcie z nim twarzą w twarz nie było łatwe.

- Stało się coś? – spytałam cicho, przejeżdżając palcami po jego policzku. 

Spojrzał na mnie nieodgadnionym wzrokiem, kiwając lekko głową na tak... 

Moje serce zatrzymało się na chwilę, nie wiedziałam co wywołało u niego taki stan. 

Co się mogło stać mojemu ukochanemu mężczyźnie, że teraz stoi tu przede mną, z zaszklonymi oczami?

- Obiecaj, że mnie nie zostawisz... Że nigdy mnie nie zostawisz – powiedział łamiącym się głosem, po czym wtulił twarz w moją szyję. 

Wplotłam palce w jego włosy, przeczesując je delikatnie, mając nadzieję że to go jakoś uspokoi

- Obiecuję, a teraz powiedz mi co się stało – powiedziałam. 

Poczułam jak z sekundy na sekundę, moja szyja staje się coraz bardziej mokra. 

Czy on płacze?

Odchyliłam jego głowę, by móc spojrzeć na jego piękną twarz. Od razu spuścił wzrok, nie patrzył na mnie. 

- Przerażasz mnie JiYong – powiedziałam, czując, jak na widok złamanego JiYonga, łzy cisną mi się do oczu. 

Złapałam jego dłoń i pociągnęłam go mocno za sobą, prowadząc chłopaka do salonu. Usiadłam na kanapie i kazałam zając mu miejsce obok.

- Muszę Ci coś powiedzieć – oznajmił, nadal na mnie nie patrząc. 

Kiwnęłam tylko głową, czekając aż wreszcie powie co takiego się stało.

- Wczoraj poszliśmy z YoungBae do baru – zaczął niepewnie, na co kiwnęłam głową ze zrozumieniem 

- Wypiliśmy bardzo dużo, nawet nie wiem ile, wiem jedynie że kompletnie przestałem kontaktować – mówił. 

Gdy wypowiadał te słowa, mój żołądek podskoczył do gardła. W mojej głowie pojawiały się różne najczarniejsze myśli. 

Co on takiego mógł zrobić?

- Zdradziłem Cię Lin – powiedział, zasłaniając twarz dłońmi. 

Zamarłam...


Perspektywa JiYonga

- Zdradziłem Cię Lin – powiedziałem to wreszcie. 

Musiałem powiedzieć, nie mogłem tego przed nią ukrywać, nie wytrzymał bym zatrzymując to dla siebie. Nie mogłem jej oszukiwać. Była moją żoną, moją ukochaną kobietą, musiałem jej powiedzieć. 

Dziewczyna nie powiedziała nic. Gapiła się na mnie, szeroko otwartymi oczami. Myślałem, że zapadnę się pod ziemię, chciałem zniknąć, chciałem przestać istnieć. Było mi tak cholernie wstyd. Nie mogłem patrzeć na jej zawiedzioną twarz. 

To tak cholernie bolało.

- C-Co Ty powiedziałeś? – spytała, podnosząc się powoli z kanapy. 

Złapałem jej rękę, mając nadzieję że ją przy sobie zatrzymam, ale dziewczyna wyrwała się z mojego uścisku, odskakując ode mnie jak poparzona. Spuściłem ponownie wzrok na podłogę. Dziewczyna doskoczyła do mnie łapiąc moją twarz w swoje dłonie i odchyliła moją głowę tak, żeby móc spojrzeć w moje oczy.

- Powtórz to – nakazała. 

Była zła, a raczej cholernie wściekła, zawiedziona, zraniona. Patrzyłem na nią nie wiedząc co mam zrobić. Nie chciałem mówić tego po raz drugi. Nie przechodziło mi to przez gardło. 

- Powtórz to do cholery! – wykrzyczała w moją twarz. 

Zamknąłem oczy, wziąłem głęboko powietrze w płuca i po chwili odezwałem się :

- Zdradziłem Cię

Otworzyłem szeroko oczy, czując na policzku piekący ślad. 

Uderzyła mnie...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro