#2 : 1
Obudziłam się rano, czując na swoich biodrach ciepłą dłoń JiYonga. Przekręciłam się delikatnie na drugi bok, by móc zobaczyć jego piękną i spokojną twarz. Chłopak, dokładnie tak jak ja, spał na boku, połowę twarzy przyciskając do poduszki. Mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko, po czym pocałowałam lekko jego policzek, w celu obudzenia go, ale chłopak ani drgnął. Podniosłam się do pozycji siedzącej, spoglądając na wielkie jezioro, które rozciągało się tuż za oknami naszej sypialni. Promienie słońca delikatnie wpadały do pomieszczenia. Wstałam z łóżka i podchodząc do okna, otworzyłam je, chcąc wpuścić trochę świeżego powietrza do środka. Zakryłam się szczelnie szlafrokiem, kiedy poczułam jak chłód opatula moje rozgrzane ciało.
- Mmm - wymruczał pod nosem JiYong, przekręcając się na drugi bok, zacisnął mocniej powieki, by już po chwili szeroko je otworzyć.
Spojrzałam na zaspanego chłopaka, uśmiechając się delikatnie.
- Dzień dobry słońce – powiedziałam, na co chłopak od razu się do mnie wyszczerzył
- I Ty, JiYong – dodałam po chwili, cicho chichocząc
-Nie śmieszne – powiedział udając naburmuszonego, po czym złapał moją dłoń i pociągnął mocno moje ciało w swoją stronę.
Wpadłam w jego ramiona, wtulając się w nie mocno. Chłopak oplótł moją talię, przyciskając mnie mocniej do siebie, po czym zaczął delikatnie całować mój obojczyk.
- Już ósma, musisz wstawać – powiedziałam śmiejąc się z powodu łaskotek, które mi teraz fundował.
- Nie chce mi się – mruknął w moją szyję.
Użyłam całej swojej siły i w sekundę zeszłam z chłopaka, stając na równe nogi obok łóżka.
- Nie marudź. Wstawaj – powiedziałam, kierując się do wyjścia z sypialni.
Chłopak coś jeszcze powiedział, ale będąc na korytarzu nie usłyszałam co dokładnie mówił. Zeszłam długimi schodami do kuchni i chwytając za czajnik, wlałam do niego wodę i postawiłam go na gazie. Gosposia, która pracowała u nas na co dzień, miała dzień wolny, więc to ja musiałam zająć się przygotowaniem śniadania dla naszej dwójki. Nie przeszkadzało mi to, w zasadzie wcale nie chciałam żadnej gosposi, krzątającej się po naszym domu, ale JiYong twierdził, że jest nam potrzebna. Kobieta pracowała u niego od kilku lat, więc zgodziłam się na to żeby została, nie miałam sumienia odbierać jej możliwości zarobku.
Kiedy już wszystko miałam gotowe, rozłożyłam talerze z jedzeniem na kuchennej wyspie, nalałam soku do szklanek i czekałam, aż JiYong zwlecze się w końcu na dół.
Podeszłam do lodówki, chcąc sprawdzić kalendarz. Przeliczyłam dokładnie dni i kiedy upewniłam się w swoich domysłach, zaklaskałam radośnie w dłonie.
- Co jest ? – spytał JiYong, podchodząc bliżej i przytulając od tyłu do siebie moje ciało. Odwróciłam twarz by móc na niego spojrzeć, posyłając mu lekki uśmiech
- Stało się coś? – spytał, unosząc brew.
Przekręciłam się przodem do chłopaka nachylając się do jego ucha, po czym szepnęłam cichutko
- Spóźnia mi się
Odsunęłam się od chłopaka, chcąc zobaczyć jego reakcję. JiYong wpatrywał się w moją twarz z wyraźnym zaskoczeniem i jednocześnie, nadzieją wymalowaną w oczach.
- Ile?
- Ponad tydzień.
- Musisz zrobić... - próbował dokończyć, ale sprytnie mu przerwałam, całując delikatnie jego malinowe usta.
- Jeszcze za wcześnie, zapeszymy tylko – powiedziałam unosząc do góry kącik ust.
Chłopak westchnął ciężko, opierając swoje czoło o moje
- Dobrze, ale w następnym tygodniu zrobisz test, a potem pójdziesz do lekarza – powiedział. Kiwnęłam głową, ponownie składając czuły pocałunek. Chłopak zsunął ręce z mojej talii na pośladki, po czym ścisnął je lekko unosząc moje ciało do góry. Zaplotłam nogi wokół jego bioder, przyciskając się mocno do niego i wtuliłam się w jego ciepłe ciało, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
JiYong przeniósł nas do salonu i siadając na kanapie, złączył nasze usta w łapczywym pocałunku.
- Zaraz muszę wychodzić – powiedziałam między pocałunkami.
- Och zamknij się już – powiedział, uśmiechając się szeroko i zakładając kosmyk włosów, który opadł na moją twarz, za ucho
- Chcę się poprzytulać – dodał, na co zachichotałam.
Uwielbiałam go pod każdym względem, był najlepszym, najprzystojniejszym, najcudowniejszym mężczyzną na świecie...
No i był mój.
Wyszliśmy razem z domu. JiYong zaoferował mi podwózkę do szkoły.
W zaledwie miesiąc po naszym ślubie, wpadłam na pomysł otwarcia szkoły tańca dla ubogich dzieci i sierot, które chciały spełniać swoje marzenia, lecz nie miały za co. Doskonale wiedziałam co przeżywają i jak się czują, w końcu sama kiedyś przez to przechodziłam. Nigdy nie zapomnę czasu w którym ledwo wiązałam koniec z końcem, nie mając co włożyć do ust przez kilka dni lub zamarzając z braku ogrzewania. Los, solidnie mnie wynagrodził za wszystkie moje cierpienia, więc chciałam zrobić coś dla innych, chciałam się jakoś z nimi podzielić, dokładnie tak jak i ze mną się podzielono. Oczywiście o pozwolenie musiałam zapytać JiYonga, to w końcu jego pieniądze miałam na to przeznaczyć. Kiedy chłopak dowiedział się o moim pomyśle, zgodził się bez wahania. Sam lubi pomagać i nie raz wpłacał pieniądze na jakieś cele charytatywne. Na szczęście nie zapomniał o tym, że oprócz bycia sławnym na całym świecie idolem, jest również człowiekiem.
-Przyjechać po Ciebie? – spytał, kiedy zatrzymaliśmy się pod wejściem do szkoły.
- Jeśli tylko masz ochotę – odpowiedziałam, dotykając palcami jego ciepłego policzka.
Chłopak ucałował wewnętrzną część mojej dłoni, mrucząc przy tym, po czym oznajmił że zjawi się po mnie koło siedemnastej.
- Acha, zapomniałem – powiedział, kiedy już otwierałam drzwi
- Na wieczór jesteśmy umówieni z moimi rodzicami - oznajmił, uśmiechnęłam się lekko kiwnęłam głową i posyłając mu buziaka, zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam do środka.
P.s Jest i pierwszy rozdział, drugiej części. Jak się podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro