Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12


- Jestem gotowa. Możemy iść – powiedziała, wychodząc z jednego z pomieszczeń. 

Wstałem z kanapy i ruszyłem za dziewczyną do wyjścia.

Siedzieliśmy w zwykłym barze, czekając na nasze zamówienie. Dziewczyna zmęczona, po nie przespanej nocy, położyła swoją głowę o blat stołu, wyglądała jak mała dziewczynka. Wiedziałem że dzisiejszy dzień jak i kilka następnych, będą dla niej jednymi z trudniejszych, dlatego siedziałem cicho, nie mówiąc nic żeby jej dodatkowo nie stresować. Nie mówiłem jej o kopercie i jej o tym nie powiem, pewnie i tak niedługo sama się zorientuje, że pismo gdzieś przepadło. Postanowiłem, że przyznam się do tego, ale dopiero po pogrzebie jej babci, jak dziewczyna wróci na próby.

- Smacznego – powiedziała kelnerka, stawiając nasze jedzenie na stoliku. 

Dziewczyna podniosła się i widząc pełną tacę z przeróżnymi pysznościami, najpierw spojrzała nieśmiało, by już po chwili wchłaniać wszystko z szybkością światła. Zaśmiałem się chicho na widok jedzącej dziewczyny i tak jak w pierwszym momencie wydawało mi się to zabawne, tak po chwili zrozumiałem, że dziewczyna od dłuższego czasu musiała nie mieć nic w ustach.

- Smakuje? – spytałem, wkładając do ust kawałek jeonu. 

Dziewczyna przeniosła swój wzrok na mnie, zatrzymując się w połowie procesu jedzenia

- Bardzo – powiedziała, posyłając szeroki uśmiech – Pewnie wyglądam komicznie? – spytała zawstydzona.

- Nie, jest w porządku. Jedz – powiedziałem z uśmiechem na ustach. 

Dziewczyna pokiwała głową i z powrotem wróciła do jedzenia. Kiedy już napełniliśmy swoje brzuchy, opadliśmy bezsilnie na oparcie krzeseł, wzdychając ciężko.

- O matko, dawno się tak nie najadłam – powiedziała dziewczyna, masując swój brzuch.

- Dobra, ja teraz idę zapłacić, a Ty się zbieraj. Odwiozę Cię do domu, a potem jadę na próbę- powiedziałem podnosząc się z krzesła, na co dziewczyna przytaknęła głowa.

Kiedy już uregulowałem rachunek, podszedłem do siedzącej przy stoliku dziewczyny i razem ruszyliśmy do wyjścia. 

Nie jestem w stanie powiedzieć, ile razy dziewczyna dziękowała mi kiedy byliśmy w samochodzie. Próbowałem przekonać ją, że to nic takiego, ale ona była nieugięta. Sprawiała wrażenie, jakbym przed chwilą nie tylko postawił jej śniadanie, ale co najmniej obsypał ją złotem. 

Przez miliony które miałem na koncie, zapomniałem już jak to jest być wdzięcznym za tak małe i przyziemne rzeczy. Zachowanie dziewczyny, przypomniało mi o czasach trainee i o tym, jak nie raz z YoungBae umieraliśmy z głodu i kiedy tylko ktokolwiek, rzucił nam chociaż małą bułkę do zjedzenia, dziękowaliśmy w ten sam sposób w jaki dziękowała mi teraz dziewczyna.


Perspektywa Lin

- JiYong – odezwałam się, kiedy wychodziłam z samochodu chłopaka. 

JiYong spojrzał na mnie, posyłając lekki uśmiech 

– Dziękuję – dodałam, po czym zamknęłam drzwi pojazdu i udałam się do swojego domu. 

Czekał mnie cholernie ciężki i długi dzień. Musiałam załatwić sprawy związane z pogrzebem, wybrać trumnę i zanieść ubranie w którym pochowają moją babcie. Weszłam do domu udając się prosto do łazienki, odkręciłam gorącą wodę i stając pod jej taflą, zaczęłam myć dokładnie swoje ciało. 

Czysta i pachnąca wyszłam spod prysznica. Założyłam świeże ciuchy, nałożyłam bardzo delikatny makijaż i gotowa, zabierając po drodze swoją torebkę, wyszłam czym prędzej z domu. Po pierwsze nie chciałam dłużej tam siedzieć, po drugie naprawdę miałam dzisiaj wiele rzeczy do zrobienia, więc musiałam się pospieszyć. Wszędzie musiałam dojść pieszo, ponieważ na jakikolwiek środek transportu nie było mnie stać. Ostatnio zapomniałam kupić biletu miesięcznego, a pieniądze które miałabym za niego zapłacić, postanowiłam przeznaczyć na nowy telefon i trochę jedzenia. 

Pierwszym punktem dzisiejszego dnia był szpital, w którym umarła babcia. Poszłam do recepcji zabierając rzeczy które do niej należały i podpisując jakieś dokumenty dotyczące jej śmierci. Przypomniało mi się, jak trzy lata temu robiłam dokładnie to samo kiedy zmarła moja mama.

 Kiedy już wszystko załatwiłam, wyszłam pospiesznie z tego przerażającego budynku i udałam się do zakładu pogrzebowego, który na moje szczęście znajdował się całkiem niedaleko. Wchodząc do zakładu w moje nozdrza uderzył dobrze mi znany i znienawidzony zapach lilii. Nienawidziłam tych kwiatów, kojarzyły mi się tylko z jednym, z tym jak bezczelnie zalegały na grobie mojej matki, tuż po jej pochowaniu. Przywitała mnie miła starsza pani, która od razu jak tylko mnie zobaczyła posłała pocieszający uśmiech i wyraziła najszczersze kondolencje. Pomyślałam, że zachowuje się tak do każdego ze swoich klientów, w końcu to była jej praca. Musiała być miła i udawać jakiekolwiek przejęcie całą sytuacją. 

Wspólnie wybrałyśmy najtańszą urnę, pani stwierdziła że pochowanie babci w trumnie będzie kilka razy droższe, niż spalenie ciała i wsypanie prochów do srebrnego naczynia. Mimo tego, że urna była dość tania, wykonana była bardzo profesjonalnie i na tyle, na ile w ogóle może być ładna urna, była jedną z ładniejszych jakie tam widziałam. Dogadałyśmy szczegóły ceremonii, podpisałam parę papierów i z zapłakaną twarzą w końcu opuściłam to przeklęte miejsce. Umówiłyśmy się z kobietą, że po całej ceremonii pogrzebowej, wystawi mi fakturę za usługę, za którą będę mogła zapłacić do miesiąca po pogrzebie. 

Była to dobra opcja dla mnie. Przynajmniej do tego czasu uda mi się zebrać te pieniądze...


P.S Na kolejny rozdział zapraszam dopiero w piątek :) Mam nadzieję, że się podoba.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro