Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10


Nie wiedziałem co powiedzieć. Jej odpowiedź totalnie mnie zatkała. Zastanawiałem się , jakim potworem musiałem dla niej być, skoro nawet w takiej sytuacji, bała się spóźnić choćby minutę. Nie mówiąc nic, przytuliłem ją z powrotem do siebie. 

Przesiedzieliśmy tak długi czas, a kiedy dziewczyna doszła do siebie, zaczęła na spokojnie opowiadać mi całą sytuację, począwszy od tego jak kilka lat temu umarła jej mama, jak zostały z babcią same i jak starały się normalnie żyć, skończywszy na tym, jak dowiedziała się o śmierci ostatniej najbliższej osoby jaką miała. Słuchałem w milczeniu, zastanawiając się ile ta dziewczyna musi mieć w sobie siły, żeby przetrwać to wszystko co ją w życiu spotkało. 

Kiedy ona wyrywała sobie włosy z głowy, żeby pogodzić wszystkie obowiązki jakie miała, ja wrzeszczałem na nią za to, że ma czelność spóźnić się na próbę. Kiedy ona nie miała już siły żeby normalnie funkcjonować, ja czepiałem się o to, że źle powtórzyła kroki choreografii. Strzeliłem sobie w duchu w pysk, za to jak się zachowywałem w stosunku do niej. 

Jestem skończonym idiotą.

- Powinniśmy już iść. Musisz odpocząć – powiedziałem do dziewczyny, kiedy już od dłuższego czasu milczeliśmy, siedząc jedynie obok siebie.

- Nie chcę tam wracać – powiedziała dziewczyna, spoglądając na mnie błagalnym wzrokiem. 

Nie mogłem pozwolić jej na to, żeby tu została. To nie było teraz odpowiednie miejsce dla niej.

- Chodź – powiedziałem wstając na równe nogi, wyciągając dłoń do dziewczyny.

- Mówiłam ci, że nie chcę tam wracać. Idź do domu, a ja tu jeszcze chwilę posiedzę – powiedziała patrząc w moje oczy. 

Westchnąłem ciężko, ponownie wyciągając rękę w stronę dziewczyny.

- Wstań, nie jedziemy do domu – powiedziałem. 

Popatrzyła na mnie zdziwiona, ale po chwili złapała moja rękę podnosząc się powoli.


Perspektywa Lin

Wyszliśmy z sali, gasząc za sobą światło. Nie wiedziałam gdzie JiYong mnie zabiera, miałam jedynie nadzieję, że nie odwiezie mnie teraz do mojego domu. Nie chciałam tam wracać, nie chciałam być sama. W prawdzie nie wiedział gdzie mieszkam, więc nie mógł mnie tam zawieźć, ale nie powiedział gdzie jedziemy, więc niczego nie byłam pewna. 

Wyszliśmy na podziemny parking, kierując się w stronę samochodu JiYonga. Kiedy byliśmy już obok auta, chłopak otworzył mi drzwi i ruchem ręki wskazał żebym usiadła. Zajęłam miejsce pasażera, zapinając pasy i czekałam aż chłopak zajmie miejsce za kierownicą. Kiedy był już w środku, przekręcił kluczyk i odpalając silnik, ruszył z miejsca. 

Jechaliśmy ulicami Seulu, w koło było pusto, nic dziwnego w końcu był już środek nocy. Rozglądnęłam się po wnętrzu samochodu, zastanawiając się na tym, jak długo musiałabym pracować, żeby móc pozwolić sobie na kupno takiego cudeńka. 

JiYong miał wiele samochodów, ale dzisiaj poruszał się białym bentleyem. Wiedziałam że samochód jest cholernie drogi, był nowy, prawdopodobnie z tego roku. Zastanawiałam się po co ludzie, wydają kasę na takie pierdoły. Czy nie wystarczyłoby mu jedno, zwykłe małe auto? Przecież to jest tylko środek transportu, nic więcej. Na jaką cholerę wydawać na to aż tyle pieniędzy? No ale, przecież on śpi na pieniądzach, nie musi się o nic martwić, więc to logiczne że choćby z nudów wydaje kasę na pierdoły.

- Gdzie jedziemy? – spytałam po chwili milczenia, spoglądając na chłopaka który skupiony był na drodze.

- Pokaże Ci fajne miejsce – powiedział, posyłając mi lekki uśmiech. 

Nie zadałam mu już więcej żadnego pytania, nie miałam siły nic już mówić. Siedziałam w milczeniu, oglądając widoki za szybą samochodu. Po kilkudziesięciu minutach dojechaliśmy pod wysoki, przeszklony budynek. Chłopak zaparkował auto i po zgaszeniu silnika, wyszedł z samochodu. Zrobiłam to samo. 

Wyszłam z pojazdu i podniosłam głowę, chcąc ujrzeć cały budynek. Był cholernie wysoki, z pięćdziesiąt pięter, a może nawet i więcej. Rozejrzałam się w koło i zobaczyłam, że znajdujemy się w jednej z najbogatszych dzielnic Seulu. Nigdy wcześniej tu nie byłam ponieważ nie miałam takiej potrzeby ani chęci żeby tu przyjść. Ten przepych wkoło, mnie odrzucał. Mieszkali tu najbogatsi ludzie naszego miasta. Domyśliłam się, że to własnie tutaj znajduje się apartament w którym mieszka JiYong. 

Zastanawiałam się jedynie, po co zabrał mnie do swojego mieszkania.

- Chodź – powiedział chłopak, kiwając głową w stronę wejścia. 

Poszłam za nim i po chwili znaleźliśmy się już w środku budynku.

- Pójdziemy na chwilę do mnie po klucze – oznajmił chłopak. 

Aha, czyli że to nie był koniec naszej wycieczki. Jego mieszkanie nie było naszym celem. Kiwnęłam tylko głową nie mówiąc nic. Chłopak wcisnął numerek i po chwili winda ruszyła w górę.

- Zapraszam – powiedział, otwierając drzwi i wskazując ręką żebym weszła do środka jego mieszkania.

- Poczekam tutaj – powiedziałam, kiwając głową na boki. 

Chłopak westchną ciężko, ale nie namawiał mnie do wejścia dalej. 

Po chwili był już z powrotem. 

Ponownie weszliśmy do windy a JiYong ponownie wcisnął numerek. Zdziwiło mnie to, kiedy zorientowałam się że nie jedziemy w dół tylko na górę. 

Kiedy drzwi od windy się otworzyły zobaczyłam, że jesteśmy już na ostatnim piętrze. JiYong podszedł do metalowych drzwi i przekręcając klucz, otworzył je. 

Moim oczom ukazał się dach budynku, a tuż przed nim rozciągała się piękna panorama miasta.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro