Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog


Leżałam na kanapie w salonie, gdy nagle do naszych drzwi zadzwonił dzwonek. Nie czekając długo, poszłam otworzyć.

- Dzień dobry – przywitała się ze mną starsza kobieta, trzymająca w dłoni jakiś pakunek – Od dziś jesteśmy sąsiadami – oznajmiła, na co spojrzałam na nią niepewnie 

- Razem z mężem właśnie wprowadziliśmy się do domu obok i chcieliśmy się przywitać, ale oczywiście stary cap ogląda telewizję, więc przychodzę sama – dodała, uśmiechając się, na co i ja się uśmiechnęłam

- Kochanie, kto przyszedł? – zawołał JiYong, zbliżając się do nas.

- Dzień dobry – przywitała go kobieta. 

Chłopak stanął tuż za moimi plecami, przyciągając mnie mocno do siebie, jakby bał się że starsza pani zaraz mnie porwie. Spojrzałam na niego, po czym posyłając lekki uśmiech, ucałowałam jego policzek.

- Przyniosłam ciasto – odezwała się kobieta.

- O ciasto, jak miło – powiedział z przesadną słodyczą w głosie. O mały włos nie parsknęłam śmiechem na jego zachowanie. Chłopak za bardzo wczuwał się w role tego 'dobrego' i czasami naprawdę przesadzał. Jednak podobało mi się to. Od ponad roku, żyjemy spokojnie.

- Proszę, niech Pani wejdzie – powiedziałam w końcu, wpuszczając kobietę do środka. Starsza Pani kiwnęła głową na boki, nadal stojąc w tym samym miejscu

- Nie, nie... Dziękuję za zaproszenie, ale mam sporo na głowie – tłumaczyła się – Nie chcę przeszkadzać, przyniosłam tylko ciasto... Tylko proszę uważać, bo jest jeszcze ciepłe. – dodała, podając nam pakunek. Wzięłam kartonowe pudełko i kłaniając się w pas, podziękowałam kobiecie

- Jest Pani pewna, że nie chce do nas Pani wpaść na kawę – spytał JiYong

- Och tak, Wy jesteście młodzi, nie chcecie pewnie spędzać swojego czasu ze staruszką. Pójdę już, do widzenia – powiedziała i odeszła. 

Zamknęliśmy drzwi i nie czekając dłużej, udaliśmy się do kuchni spróbować pyszności jakie nam przyniosła

- Słodki Jezu, jakie to dobre – mówiłam, napychając się dużą ilością drożdżowego ciasta z wiśniami i przepyszną kruszonką

- Mi to mówisz – odezwał się JiYong, plując mnie przy tym

- Bleee, jesteś okropny – powiedziałam, krzywiąc się na to co zrobił chłopak

- Ty jesteś nie lepsza – odpowiedział, znów mnie plując, tym razem specjalnie

- Dupek – mruknęłam wycierając twarz z mokrych od śliny JiYonga, okruszków. 

Chłopak w sekundę doskoczył do mnie, łapiąc moją dłoń

- Nie mów tak do mnie – syknął, starając się brzmieć poważnie

- Bo co? Ukarzesz mnie? – spytałam, figlarnie poruszając brwiami. 

Chłopak nie czekając długo, wpił się mocno w moje usta, śliniąc przy tym prawie cała moją twarz. Zaśmiałam się na to, co ten kretyn w tym momencie najlepszego robił

- Cholernie mocno Cię kocham – powiedział miedzy pocałunkami, odrywając się ode mnie i spoglądając w moje oczy

- A ja Ciebie cholernie mocno też Kocham – odpowiedziałam śmiejąc się. 

Chłopak ponownie wpił się zachłannie swoimi malinowymi ustami w moje, po czym ścisnął moje pośladki, unosząc w górę moje ciało. Oplotłam nogami jego biodra i poruszając się na nim lekko, dałam mu znak na co mam w tej chwili ochotę. Chłopak nie czekał ani sekundy dłużej. Zaniósł mnie do sypialni, nieprzerwanie całując. Położył moje ciało delikatnie na łóżku, zjeżdżając powoli pocałunkami, na moją szyję, dekolt, a następnie podbrzusze

- Cholera – warknął, kiedy niespodziewanie, do naszych drzwi zadzwonił dzwonek.

- Nie teraz babciu – jęknęłam zrezygnowana, domyślając się że to znowu ta starsza kobieta czegoś od nas chciała.

- Nie ruszaj się, postaram się szybko ją spławić – powiedział, całując lekko mój nos.

 Westchnęłam ciężko, przewracając oczami, po czym podniosłam się do pozycji siedzącej. Chłopak długo nie wracał, co cholernie bardzo mnie denerwowało. Postanowiłam pomóc mu z kobietą. Chciałam żeby jak najszybciej do mnie wrócił. Zeskoczyłam z łóżka i podchodząc do drzwi, wyszłam na korytarz. Usłyszałam jak chłopak z kimś rozmawia. To zdecydowanie nie była tak kobieta, która odwiedziła nas wcześniej. Podeszłam bliżej i w momencie w którym wychyliłam się, chcąc sprawdzić kim jest rozmówca JiYonga, zamarłam.

- Co Ty tu robisz? - odezwałam się, przyglądając się uważnie naszemu gościowi

- Cześć Sohyun – powiedział, uśmiechając się niepewnie. 

Podeszłam do JiYonga i łapiąc jego dłoń, stanęłam przy jego boku

- Jeśli przyszedłeś tu po to, żeby znów wciągnąć JiYonga w to chore gówno, to możesz już spierdalać z naszego domu w podskokach – wysyczałam groźnie, mrużąc oczy na zdziwionego chłopaka

- Sohyun, on... - odezwał się JiYong, chcąc zapewne obronić kolegę.

- Nie JiYong – przerwałam – Nie pozwolę zniszczyć tego, na co tak długo pracowaliśmy – dodałam, spoglądając JiYongowi w oczy

- Przyszedłem Was przeprosić – powiedział nieśmiało chłopak, a mnie zamurowało. – A w szczególności Ciebie Sohyun – dodał, przenosząc na mnie wzrok

- Proszę, proszę... Zimny, zdystansowany fiut bez uczuć, przychodzi przeprosić... Uważaj bo Ci uwierzę – powiedziałam niemiło

- Sohyun! – krzyknął na mnie JiYong, karcąc moje zachowanie

- No co, taka prawda – odpowiedziałam, wzruszając ramionami

- Sohyun... wiem, że nigdy nie byłem dla Ciebie miły i sprawiłem Ci wiele przykrości... Nie czuję się z tym dobrze, dlatego też chciałem prosić Cię o wybaczenie – powiedział. 

Nie no, nie wierzę... Choi prosi o przebaczenie.

- Skąd w ogóle znasz ten adres? – spytałam, omijając to co chłopak przed chwilą powiedział

- Od Dami- wyjaśnił. 

No tak, wiedziałam żeby go jej nie dawać.

- Może wejdziesz dalej? – spytał JiYong, zapraszając chłopaka do środka, na co ten kiwnął głową uśmiechając się lekko. Posłałam JiYongowi wrogie spojrzenie, na co wzruszył jedynie ramionami. Weszliśmy do salonu, zajmując miejsca na kanapie.

Rozmawiamy jak gdyby nigdy nic. Chłopcy wspominają stare 'dobre' czasy, a ja siedzę przysłuchując się temu o czym mówią. Nagle kolejny raz odzywa się dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy z JiYongiem na siebie niepewnie, nie mając pojęcia kto tym razem do nas przyszedł. Nie czekając dłużej, podniosłam się z kanapy i ruszając w kierunku drzwi poszłam jej otworzyć.

- Cześć – powiedziała radośnie Dami, rozkładając ręce po bokach.

- Ymm, cześć – odpowiedziałam, kompletnie zaskoczona jej wizytą. 

Dziewczyna zamknęła mnie w swoich objęciach, witając się. Chciałam zamknąć drzwi, ale ktoś skutecznie mi to uniemożliwił, wkładając ciężki but, między drewniane skrzydło a futrynę

- Z nami się nie przywitasz? – spytał wchodzący do domu Daesung. Spojrzałam na niego zdziwiona, po czym przeniosłam wzrok na kolejno wsypujących się do środka chłopaków. Seungriego i YoungBae.

- No nie wytrzymam... - westchnęłam głośno, przewracając oczami.

Cała ta popieprzona piątka była znów razem, a my z Dami zostałyśmy zmuszone do słuchania ich chorych opowiadań o wcześniejszym życiu. Nie powiem, było bardzo miło. Pomimo tego, że nie mogę powiedzieć żeby ta znajomość, kojarzyła mi się jakoś specjalnie przyjemnie, cieszyłam się z tego że tu są. 

Seungri opowiadał nam o tym, jak poszedł na studia, a następnie, za pomocą kilku starych przyjaciół, dostał się do policji. Tak, wyobrażacie to sobie? Seungri, były przestępca, haker, pracuje teraz dla policji, czuwając nad zabezpieczeniami systemów. Po tym jak JiYong wyrzucił Choia ze swojego domu, chłopak przestał bawić się już w przestępczy świat. Mając miliony na koncie, otworzył galerię z antykami. Kiedy opowiadał o swojej pasji, jego twarz wyginała się w olbrzymich rozmiarów łuk uśmiechu. Zmienił się. Było to po nim widać. Jego oczy były inne, a na twarzy zamiast tego cholernie nieprzyjemnego wiecznego wkurzenia, coraz częściej można było zauważyć szczęście. Dae i YoungBae, nadal żyli tym co przedtem. Zmienili jedynie swojego szefa. Teraz pracowali dla dawnego przyjaciela JiYonga. Wpadli kilka razy w ręce policji, ale Seungri okazywał im swoją pomoc, czyszcząc co rusz ich kartoteki i wyciągając ich z aresztu, przedstawiając dowody niewinności chłopaków.

- Dziękuję – szepnął chłopak do mojego ucha, kiedy leżeliśmy już w swoim łóżku. 

Chłopcy i Dami zatrzymają się u nas przez kilka dni. Postanowiliśmy, że po tej wizycie się już więcej nie spotkamy. Nie chcieliśmy się narażać, co każdy z nich bez cienia wątpliwości zrozumiał. Wiem że będzie ciężko wymazać ich z pamięci, ale tak było najlepiej. Odciąć się, zapomnieć, zacząć na nowo. Oczywiście nie mówię tu o Dami. Jest siostrą JiYonga, jedyną jego rodziną, więc to chyba normalne, że w dalszym ciągu będziemy utrzymywać kontakt. A tak swoją drogą, dziewczyna poznała jakiegoś miłego informatyka i jest teraz w trzecim miesiącu ciąży. Kiedy nam o tym powiedziała o mało nie podskoczyliśmy pod sufit z radości. Jest dobrą dziewczyną i po tym wszystkim co ją spotkało, należy jej się szczęście. JiYong zaproponował jej przeprowadzkę do nas, ale ona się nie zgodziła. W dalszym ciągu mieszka w swoim małym domku i nie ma najmniejszego zamiaru się z niego ruszać. Nic dziwnego, w końcu Haru też tam jest.

- Za co? – spytałam zdziwiona, unosząc się na łokciach i spoglądając uważnie w jego oczy

- Za to, że jesteś... Że nie uciekłaś... Że dałaś mi szanse i mi wybaczyłaś. Że nie zwątpiłaś we mnie i że z całych sił, starasz się mnie naprawić – wyjaśnił, całując czule moje czoło – Za Twój piękny uśmiech, kiedy budzę się rano, za oczy które są zwrócone tylko w moim kierunku, za serce, bijące tylko dla mnie. Za miłość – dodał, muskając moje usta.

- Wiesz, że mówisz mi to wszystko, praktycznie każdego dnia ? – poinformowałam chłopaka, uśmiechając się lekko

- Wiem... I mam zamiar Ci to mówić do końca swojego życia i jeszcze kilka dni dłużej...

- Pierwsza czterdzieści pięć – powiedziałam w zasadzie do siebie

- Co?

- Pierwsza czterdzieści pięć – powtórzyłam – To godzina w której mnie porwaliście – dodałam, przyglądając się uważnie twarzy chłopaka.

- Pamiętasz tą godzinę? – spytał zaskoczony i zmartwiony

- Tak, pamiętam ją bardzo dokładnie

- Nie chcę żebyś pamiętała – powiedział przymykając oczy – To był najgorszy czas w Twoim życiu – dodał, wypuszczając głośno powietrze z ust

- Nie prawda – powiedziałam uśmiechając się lekko. 

Opuszkami palców delikatnie przejechałam po jego policzku. Chłopak spojrzał na mnie, a w jego oczach ujrzałam ból.

- To był w zasadzie najlepszy czas mojego życia – dodałam.

- Czemu tak mówisz? Przecież... - chciał coś powiedzieć, ale szybko przerwałam mu całując jego malinowe usta

- Wtedy może i był najgorszy, ale teraz wiem, że był najlepszy... Poznałam Ciebie – powiedziałam między pocałunkami. Kąciki ust chłopaka uniosły się ku górze.

– Kocham Cię JiYong

- Ja też Cię kocham Sohyun – odpowiedział uśmiechając się szeroko – Chyba jeszcze nie podziękowałem YoungBae za to, że się wtedy pomylił – dodał ukazując rządek równych zębów, na co się zaśmiałam. 

Przyłożyłam głowę do torsu chłopaka, wsłuchując się w równe bicie jego serca. Powoli zaczynałam odpływać. Nie mogłam uwierzyć w to, jak w kilka minut ktoś może zmienić całkowicie bieg naszego życia. 

Zwykła godzina, 1:45 a wywróciła moje życie do góry nogami. 

Będę pamiętać już zawsze... Nie zapomnę... Nie żałuję...


KONIEC

-------------------------------------------------------------------------------------

No i tak, oto koniec tego opowiadania. Chciałam Wam podziękować, za to że cały czas ze mną byliście. Jesteście cudowni. Kocham Was. Dziękuję za wszystkie odsłony, gwiazdki i komentarze. Szczerze powiedziawszy, to właśnie dzięki Wam po Saranghae zdecydowałam się na opublikowanie kolejnych opowiadań. Bez Was nie byłoby tego wszystkiego :) Daliście mi dużo, dużo radości i za to Wam dziękuję. W tym momencie się żegnam, ale od razu zapowiadam... Jeśli wena wróci i znów będę miała ochotę napisać opowiadanie z JiYongiem, na pewno wrzucę je na swój profil :) Kocham Was i dziękuję :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro