8
- Wstawaj – usłyszałam donośny głos, rozchodzący się po moim pokoju.
Otworzyłam niechętnie oczy, po czym podnosząc się do pozycji siedzącej spojrzałam na chłopaka stojącego przede mną. To był wysoki blondyn. Nie pamiętam jak na niego mówili, ale wcale nie chciałam tego wiedzieć. Nie lubiłam go. W zasadzie to żadnego z nich nie lubiłam, no może oprócz Daesunga. Tylko on był miły, reszta traktowała mnie oschle. Poza tym, blondyn mnie uderzył, więc naprawdę nie sądzę żebym miała za co go polubić.
- Idziesz się wykapać, a potem szef chce z Tobą porozmawiać – wyjaśnił powód swojego przyjścia.
Kiwnęłam posłusznie głową, po czym wstając z łóżka, poszłam za mężczyzną.
- Tam masz nowe rzeczy – powiedział, wskazując na papierową torbę.
Podeszłam do niej i zaglądając do środka, zobaczyłam nowe ubrania. Złapałam wszystko w rękę, po czym udałam się do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i ściągając z siebie brudne ciuchy, weszłam pod prysznic. To było tak przyjemne uczucie, móc teraz napawać się ciepłą wodą która spływała strumieniami po moim ciele. Płyn do kąpieli który mi kupili miał bardzo przyjemny zapach, jego woń pozwoliła mi się zrelaksować i na chwilę zapomnieć o moim popieprzonym życiu. Wykąpana, wyszłam z kabiny, wysuszyłam ciało ręcznikiem i przebrałam się w świeże ciuchy. Nie powiem, ktoś kto je dla mnie wybierał miał całkiem niezły gust, chociaż szczerze powiedziawszy, wolałam legginsy i t-shirt. Założyłam czarną bieliznę, zwykłą bez żadnych koronek, bez dodatków. Czysta, czarna bielizna. Włożyłam ciemnogranatowe, ściśle przylegające rurki, a następnie ubrałam bordową lekko prześwitującą koszulę. Przeczesałam palcami włosy, pozwalając opaść im w nieładzie na moje plecy, po czym gotowa otworzyłam drzwi i wyszłam z pomieszczenia.
- Chodź – powiedział wysoki blondyn, łapiąc za moje ramię i ciągnąc mnie za sobą.
Stanęliśmy przed jednym z pokoi, które mijałam za każdym razem idąc do łazienki. Chłopak zapukał głośno drewniane drzwi i już po chwili usłyszeliśmy głośne wejść. Otworzył mi drzwi, po czym wepchnął mnie mocno do środka. Zachwiałam się lekko tracąc równowagę. Na szczęście, w porę zdążyłam się przytrzymać stojącego przede mną JiYonga, inaczej upadłabym twarzą na ziemię.
- Uważaj trochę – powiedział chamsko.
Spojrzałam na mężczyznę, przewracając oczami
- Siadaj – rozkazał, ruchem ręki wskazując moje miejsce.
Usiadłam na łóżku, JiYonga. Chłopak zajął miejsce obok mnie, co trochę mnie krępowało. Nie lubiłam kiedy był tak blisko.
- Posłuchaj – zaczął patrząc na mnie uważnie – W ramach przeprosin, za to jak Cię potraktowałem ostatnio, stwierdziłem że już czas na to, żebyś wreszcie wyszła z tego cholernie pustego pokoju – powiedział, na co uśmiechnęłam się mimowolnie.
Och, gdybyś Ty wiedział... Gdybyś tylko wiedział, dlaczego wyszłam na zewnątrz...
- Ale musimy ustalić kilka zasad – dodał, przełknęłam głośno ślinę, po czym kiwnęłam głową, czekając na dalszy ciąg rozmowy
- Po pierwsze, możesz korzystać ze wszystkiego co znajduje się w tym domu, ale unikasz naszych pokoi. Masz całkowity zakaz wchodzenia tam, bez naszego pozwolenia. Po drugie, nie wychodzisz na zewnątrz, no chyba że Ci pozwolę. Po trzecie, jeśli ktokolwiek nas odwiedzi, siedzisz cicho. Nie odzywasz się nawet słowem. Nie mówisz nic, a jeśli cokolwiek nawet mrukniesz, ukarze Cię. Uwierz mi, nie chcesz tego, więc lepiej będzie jak będziesz się słuchać – mówił.
Słuchałam uważnie, przytakując z pokorą na każde wypowiedziane przez chłopaka słowo.
- Możesz oglądać telewizję, możesz grać na komputerze, możesz czytać książki... Cokolwiek co pozwoli Ci się wyluzować – powiedział, na co spojrzałam na niego krzywo.
W jaki niby sposób mam się wyluzować przy kompletnie obcych mi ludziach którzy mnie porwali? Książka, telewizja, czy gry tu nie pomogą. Tu potrzebny jest psycholog!!
- Chciałbym, żebyś zrobiła listę rzeczy których potrzebujesz. Ubrania, buty, majtki, kosmetyki... wszystko co Ci jest potrzebne – dodał.
Ponownie uśmiechnęłam się do chłopaka. Mimo tego że był idiotą i go cholernie bardzo nie lubiłam, to akurat było miłe z jego strony.
- Masz tu kartkę i długopis i spisz to wszystko – powiedział, podając mi kartkę wyrwaną z zeszytu i czarny długopis z obgryzioną końcówką.
- Teraz mam to spisać? – spytałam, na co chłopak pokiwał głową.
Wstałam z miejsca i podeszłam pod biurko, wcześniej pytając chłopaka czy mogę z niego skorzystać. Kiedy chłopak się zgodził, usiadłam na obrotowym krześle, położyłam kartkę przed sobą i zaczęłam pisać
Maszynka do golenia (kilka)
Szampon (owocowy, najlepiej zielone jabłuszko, ale może być jakikolwiek)
Legginsy (najlepiej czarne i kilka par, żebym nie musiała chodzić w jednych cały czas)
T-shirt (też kilka i obojętnie jakie)
Kapcie (miękkie i ciepłe, bo marznął mi stopy. Rozmiar 37)
Skarpetki (ciepłe)
Majtki (rozmiar S)
I jeśli jeszcze mogę o coś prosić, to drugi szkicownik. Jeden to dla mnie za mało.
To tyle, dziękuję
Napisałam wszystko to co chciałam, po czym podałam kartkę mężczyźnie
- To wszystko? – spytał, śmiejąc się z tego co napisałam.
-Tak – powiedziałam pewnie
Chłopak wstał z łóżka, schował kartkę do tylnej kieszeni spodni, po czym powiedział, że mogę wracać do siebie bo już rozmowa się zakończyła. Ukłoniłam się grzecznie, jeszcze raz dziękując za to, że chce w ogóle kupić to, czego potrzebuję.
- Acha, jeszcze jedno – zatrzymał mnie w drzwiach. Odwróciłam się do chłopaka, czekając aż coś powie – Masz całkowity, kompletny zakaz wchodzenia na górę. – powiedział grożąc przy tym palcem.
Przymrużyłam oczy, wgapiając się podejrzliwie w twarz chłopaka
- A dlaczego? – spytałam ciekawa
- Bo Ci nie wolno, dlatego – odpowiedział, wwiercając się we mnie swoim spojrzeniem
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że zakazany owoc smakuje najlepiej? Jeśli mi nie powiesz, to pewnie kiedyś złamię ten Twój zakaz – powiedziałam pewnie, chcąc się trochę z nim podroczyć.
Wiem że może tańczę z ogniem w tym momencie, ale naprawdę jest mi wszystko jedno. Może kiedyś przyjdzie taki czas, że wyprowadzę go z równowagi tak, że w końcu mnie zabije. Przynajmniej nie będę musiała znosić dłużej tego co teraz.
-Okej, powiem Ci, ale obiecaj że tam nie wejdziesz. – powiedział po chwili namysłu, na co pokiwałam głową
– Sohyun, jeśli naprawdę złamiesz ten zakaz, mocno pożałujesz. Tyle, że wtedy wymierzenie Ci kary nie będzie zależało ode mnie, a od Choia – dodał, skrzywiłam swoją twarz, nie mając bladego pojęcia o czym ten człowiek mówi.
- Na górze jest kolekcja krzeseł Choia – powiedział.
Spojrzałam na mężczyznę z szeroko otwartą buzią, po czym wybuchłam głośnym śmiechem.
- Nie śmiej się – powiedział chłopak, również się śmiejąc
- Choi kocha te krzesła i zabije każdego kto tam tylko wejdzie, bez jego zgody – mówił, w dalszym ciągu się śmiejąc. Nie potrafiłam uspokoić swojego rozbawienia.
Krzesła? Kolekcjoner krzeseł? Myślałam, że trzymają tam broń, narkotyki, pieniądze, cokolwiek... Ale krzesła?
- Dobra, nie wejdę tam – obiecałam, trzymając w górze dwa złączone ze sobą palce.
- JiYong – odezwałam się jeszcze, kiedy już prawie byłam na zewnątrz pomieszczenia
- Mogę pooglądać telewizję? – spytałam
- Tak, mówiłem że od dziś możesz robić co chcesz – powiedział, na co się uśmiechnęłam. Podziękowałam i kłaniając się w pas, wyszłam z pokoju chłopaka.
*
Siedziałam wieczorem w salonie oglądając telewizję, gdy nagle przez drzwi frontowe wszedł JiYong z jakimś nie znanym mi mężczyzną. Spojrzałam na przechodzącą przez salon dwójkę, uważnie wpatrując się w nową twarz. Mężczyzna zatrzymał swój wzrok na mnie, posyłając mi perwersyjny uśmiech
- Widzę, że załatwiłeś mi dziwkę – powiedział do JiYonga, na co ten zaśmiał się kpiąco, kręcąc głową na boki
- Zapomnij – powiedział chłopak, spoglądając w moją stronę. Odwróciłam twarz z powrotem wgapiając się w telewizor. – Ona nie jest dla Ciebie – dodał.
- Rozumiem że to Twoja? – spytał mężczyzna.
Ponownie spojrzałam na stojących już mężczyzn i zobaczyłam jak na twarzy JiYonga maluje się cholernie wielka złość. Chłopak złapał swojego towarzysza za kołnierz śnieżno białej koszuli, po czym syknął w jego twarz
- Nie Twoja, nie moja. Niczyja. A teraz zamknij ryj i przestań zadawać te popierdolone pytania.
Otworzyłam szeroko oczy na to, jak potraktował starszego pana. Z jednej strony się cieszyłam, że w taki sposób zareagował. Należało się staruchowi. A z drugiej było to dla mnie co najmniej dziwne, że traktuje w ten sposób swojego gościa.
Mężczyźni zniknęli w głębi domu, a ja wróciłam do oglądania telewizji. Nikogo oprócz mnie, JiYonga i tego faceta, nie było w domu. Wszyscy gdzieś wyszli po zjedzonym obiedzie. Domyślałam się że teraz 'kasują' dłużników JiYonga. W sumie to nie bardzo rozumiałam na jakiej zasadzie to wszystko się opiera. Chłopak siedzi sobie bezsensownie w domu, a oni odwalają za niego najgorszą robotę. Dlaczego w ogóle się na to zgadzają. Przecież któryś z nich może popełnić jakiś błąd i zwyczajnie w świecie, wpaść w ręce policji. Wtedy nie będzie przeproś, posadzą ich do paki na kilka, jak nie kilkanaście długich lat.
- Idź się połóż spać – odezwał się JiYong wchodząc do kuchni.
Spojrzałam na chłopaka, jego twarz była czerwona, a oczy małe i przekrwione od ilości wypitego już alkoholu. Mężczyźni zaszyli się w jednym z pokoi i pili od dobrych trzech godzin. Mogłam się domyślić, że mają już dość
- Już późno – dodał, odchodząc chwiejnym krokiem z butelką alkoholu w ręce, po czym zniknął za rogiem ściany.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła już pierwsza w nocy. JiYong miał rację, było już późno. Wyłączyłam telewizor, po czym odwracając się na pięcie, ruszyłam do swojego pokoju. Przechodząc korytarzem usłyszałam głośne śmiechy i stuknięcie szkłem o szkło.
Położyłam się na łóżku, zatapiając twarz w poduszkę, starając się zasnąć jak najszybciej. Głosy dochodzące z pokoju obok, nie pozwalały mi na to. Nie mogąc zasnąć, podniosłam się do pozycji siedzącej, po czym wyciągając szkicownik i ołówki zaczęłam rysować. Początkowo bazgrałam coś bezsensu, ale później stwierdziłam że narysuję portret mojej mamy. W ten sposób przynajmniej nigdy nie zapomnę jak wygląda.
Po godzinie rysowania, głosy za ścianą ucichły. Ja jednak nie chciałam iść jeszcze spać, rozbudziłam się na dobre. Chciałam skończyć to co zaczęłam. Jednak słysząc obijające się o moje drzwi ciało, zgasiłam szybko lampkę nocną, wsadziłam szkicownik pod łóżko i położyłam się, udając że śpię.
- Tu jesteś dziwko – usłyszałam pijany głos.
Momentalnie podniosłam się przerażona i już po chwili, zobaczyłam tego obleśnego, starszego mężczyznę. Przesunęłam się jak najdalej na łóżku, rozglądając się dookoła za czymś, czym mogłabym się obronić. Nic takiego nie znalazłam. Mężczyzna podszedł chwiejnym krokiem do mojego łóżka.
- Wyjdź stąd – krzyknęłam, ale to go nie powstrzymało.
Podszedł bliżej, tym razem stając tuż obok mnie. Chwycił moje włosy i pociągnął za nie w swoją stronę. Jęknęłam głośno z bólu jaki mi zadał.
- Zostaw mnie – mówiłam płaczliwie.
Łzy moczyły dokładnie moje policzki. Nie chciałam żeby mnie dotykał, nie chciałam żeby na mnie patrzył. Chciałam żeby sobie poszedł, żeby zostawił mnie w spokoju.
Mężczyzna miał jednak inny plan...
- Zamknij się suko i ssij – powiedział, rozpinając rozporek swoich spodni, po czym ściągnął je w dół ukazując przy tym swojego penisa.
Zacisnęłam szczękę, nie chcąc żeby na siłę wsadził mi go do ust i zamknęłam oczy, nie chcąc widzieć tego wszystkiego. Mężczyzna uderzył mnie w twarz, na co krzyknęłam głośno. Tym razem złapał tył mojej głowy i przycisnął mocno moje usta do swojego obrzydliwego penisa. Czułam jak jeździ nim po mojej twarzy. Płakałam, nie patrzyłam na to co robi, modliłam się tylko żeby to się już skończyło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro