Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7


Leżałam na łóżku, myśląc o tym co robi teraz moja mama. Jak się czuje i czy nie płacze za często. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, na co automatycznie się podniosłam. Zapomniałam jednak, że przecież JiYong znów zamknął mnie na klucz. Nawet jakbym chciała kogoś wpuścić to nie miałabym jak

- Drzwi są zamknięte – powiedziałam, podchodząc bliżej. 

Stanęłam opierając się plecami o drewnianą powłokę 

- Kto to? – spytałam, nie wiedząc kto stoi po drugiej stronie

- Daesung, chciałem tylko sprawdzić, czy z Tobą wszystko w porządku – powiedział, na co uśmiechnęłam się mimowolnie. 

On jako jedyny się mną przejmował. Często przychodził do mnie, spytać jak się czuję i czy niczego nie potrzebuje

- Jeśli załamanie psychiczne i zniszczone życie jest w porządku, to tak, wszystko dobrze – odpowiedziałam śmiejąc się pod nosem.

-Sohyun – zwrócił się do mnie – Może czegoś potrzebujesz? – spytał, na co pokręciłam głową na boki, ale po chwili uświadomiłam sobie, że przecież chłopak nie mógł tego widzieć

- Nie dziękuję, wszystko mam – odpowiedziałam

- Taaa, szkoda tylko że Twój pokój stoi kompletnie pusty – powiedział, wypuszczając z ust cichy śmiech. – Wiesz, poproszę JiYonga, żeby kupił Ci jakieś meble, żebyś nie czuła się jak w celi – powiedział. 

Poczułam jak gula w moim gardle powiększa się coraz bardziej

- Nie – powiedziałam szybko – Nic mu nie mów, nic od niego nie chce – dodałam cicho

- Zrobił Ci coś? -spytał. 

Na wspomnienie o tym jak mnie upokorzył, z moich oczu zaczęły wylewać się łzy. To nic że byliśmy wtedy sami, ale to co zrobił było poniżej godności. Wiem, że miał prawo być na mnie zły o to że wyszłam bez jego pozwolenia, ale nie musiał odgrywać się na mnie w tak przykry sposób. Byłam na niego zła.

- Nie, nic mi nie zrobił – powiedziałam wzdychając ciężko.

- No to o co chodzi? – w dalszym ciągu próbował dowiedzieć się czegoś więcej – Mi możesz powiedzieć – dodał zapewniając

- Wiem, ale nie chce o tym gadać. Po prostu zrobił coś, co zabolało – wyjaśniłam, przecierając mokre policzki

- Uderzył Cię? – spytał

- Nie, nie. To nie to. Nie chce o tym mówić, to wstydliwy temat – oznajmiłam. 

Chłopak odpuścił dalsze nękanie mnie. Usiadłam pod drzwiami, na co chłopak zrobił dokładnie to samo. Rozmawialiśmy przez grube drewno. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. W zasadzie to on zadawał pytania, a ja odpowiadałam

- Czym Wy tak naprawdę się zajmujecie? – tym razem to ja spytałam, będąc ciekawa. 

Usłyszałam jak chłopak wzdycha ciężko, powoli wypuszczając powietrze z ust

- Powiedzmy, że kasujemy ludzi, którzy wiszą JiYongowi pieniądze – powiedział nie bardzo dokładnie

- To znaczy? – spytałam chcąc dowiedzieć się czegoś więcej

- To znaczy, że JiYong pożycza ludziom kasę. Na dość duży procent i daje im konkretny czas na spłatę długu. Jeśli ktoś spóźni się chociaż dzień, odsetki rosną. – mówił, a ja słuchałam dokładnie, zapamiętując każdy szczegół – W grę wchodzi naprawdę duża kasa. Jeśli ktoś zwleka za długo, kasujemy go – wyjaśnił

- W sensie zabijacie? – spytałam

- Tak – powiedział cicho.

- Ilu ludzi już zabiłeś? - spytałam będąc ciekawa. 

Podejrzewam, że ani jednego. Chłopak był zbyt miły, nie skrzywdziłby nawet muchy

- Trzydziestu – odpowiedział, a ja zaniemówiłam – Tylu pamiętam, potem już nie liczyłem – dodał. 

Kompletnie mnie zatkało. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. W życiu nie spodziewałabym się tego. Nie po nim.

- Sohyun jesteś tam? – spytał, na co chrząknęłam głośno, dając w ten sposób znak swojej obecności.

- Rozumiem, że Cie to zaskoczyło? – spytał cicho

- Tak, trochę tak – odpowiedziałam szczerze

- Nie jestem z tego dumny. – przyznał, na co zmarszczyłam brwi zdziwiona jego słowami

- To w takim razie po co to robisz? – spytałam

- Nie wiem, chyba już za głęboko w tym siedzę żeby się teraz wycofać. – mogłam wyobrazić sobie jedynie, jak spuszcza wzrok na podłogę. Zawsze tak robił, kiedy był czymś zakłopotany. 

Nie skomentowałam tego, nie wiedziałam jak. W zasadzie trochę go rozumiałam. Był niewolnikiem, dokładnie tak jak ja. Tyle że on na własne życzenie, a ja z przymusu.

- Daesung, możesz coś dla mnie zrobić? – spytałam niepewnie, mając nadzieję że chłopak zrobi to, o co go poproszę

- Co takiego? -spytał

- Załatwisz mi jakiś czysty zeszyt i ołówek? – spytałam cicho.

- Okej, ale powiesz mi po co Ci to? – zapytał ciekawy

- Lubię rysować, to pozwala mi się rozluźnić. Poza tym nudzę się tu i zaczynam powoli wariować – powiedziałam śmiejąc się sama do siebie. 

Chłopak zapewnił że załatwi mi to o co go poprosiłam. Oboje podnieśliśmy się z podłogi, po czym chłopak odszedł od drzwi, a ja poszłam położyć się na łóżku. 

Nie poleżałam jednak długo, ponieważ zerwałam się do pozycji siedzącej w momencie kiedy usłyszałam przekręcanie zamka w drzwiach. Patrzyłam uważnie kto mnie odwiedził. 

Oczywiście, mogłam się domyślić...

- Przyniosłem to, o co prosiłaś – powiedział JiYong, wyciągając w moją stronę szkicownik i zestaw ołówków, różnej twardości. 

Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem, po czym wzięłam od niego narzędzia moje pasji. Zastanawiałam się jedynie, skąd on ma te rzeczy. Przecież szkicownika czy zestaw ołówków, nie trzyma się od tak w domu. Z drugiej zaś strony, miałam to gdzieś. Dostałam to co chciałam, więc byłam zadowolona.

- Dlaczego to Ty mi to przyniosłeś? – spytałam – Przecież prosiłam o to Daesunga, nie Ciebie – powiedziałam cicho, na co chłopak spojrzał na mnie unosząc brwi

- To chyba nie jest ważne kto Ci to przyniósł – powiedział podniesionym tonem. Nie krzyczał jednak, po prostu był oschły – Poza tym, zabroniłem im do Ciebie przychodzić – dodał

- Niby dlaczego? – parsknęłam mimowolnie śmiechem

- Bo nie zasługujesz na to, żeby Cię odwiedzali – odpowiedział, po czym usiadł na skraju mojego łóżka. 

Zabrałam przyniesione przez chłopaka rzeczy odsuwając je daleko od niego, bojąc się że w przypływie złości pod byle jakim pozorem, zabierze je

- Dziękuję za to że mi to przyniosłeś – powiedziałam nieśmiało, chłopak kiwnął głową

-Sohyun – zwrócił się do mnie po chwili ciszy – Chciałem Cię przeprosić za to, jak Cię potraktowałem – powiedział, momentalnie zmieniając ton głosu. 

Spojrzałam na chłopaka, wgapiając się uważnie w jego brązowe jak czekolada oczy 

- Byłem wkurzony tym co zrobiłaś, myślałem że mnie po prostu oszukałaś – wyjaśnił, na co kiwnęłam głową

- Nic się nie stało, ale następnym razem mnie tak nie traktuj – powiedziałam, oglądając palce u obu dłoni. No bo co niby miałam robić w tym momencie? Siedzenie z nim w jednym pomieszczeniu, nie było dla mnie komfortowe, a co dopiero rozmawianie, czy patrzenie na niego. Moje ręce na tą chwilę wydawały się być bardziej ciekawe. 

- Jeśli będziesz grzeczna, to obiecuję że nie będę. –powiedział, przykładając dłoń do klatki piersiowej – Warunkiem jest tylko twojedobre zachowanie – dodał, na co kiwnęłam głową ze zrozumieniem. 

Chłopak więcejnie powiedział nic, ja też milczałam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Nieprzepadałam za nim. Był dla mnie niedobry, chamski i traktował mnie jak gówno. Niewiem czemu taki był, przecież nic mu nie zrobiłam. Powinien być dla mniemilszy, choćby ze względu na to, że to przez jego kolegów jestem w tym miejscu.Sama się tu nie pchałam...    

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej, rozdział trochę wcześniej niż to zapowiadałam :)Mam nadzieję, że się podoba. Pozdrawiam i dziękuję za odsłony, komentarze i gwiazdki. Jesteście cudowni :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro