6
Po ciężkiej nocy, obudziłam się rano z bólem brzucha. Zwlekłam się resztkami sił i poszłam do ubikacji.
- Cholera jasna – powiedziałam sama do siebie, trzymając się za brzuch.
No tak, mogłam domyślić się że w najbliższym czasie może to nastąpić. Tylko co ja mam teraz zrobić?
Założyłam czarne legginsy, w których chodziłam już dłuższy czas, t-shirt który również chyba już na dobre do mnie przylgnął i podeszłam pod drzwi mojego pokoju, zobaczyć czy w ogóle uda mi się stąd wyjść. Podeszłam na palcach, po cichutku żeby nikt mnie nie usłyszał. Właściwie, to sama nie wiem po co to robiłam i dlaczego chciałam stąd wyjść, ale nie miałam wyjścia. Musiałam znaleźć coś, co choć w jakimś małym stopniu może zastąpić mi tampona. Nacisnęłam na klamkę, mając nadzieję, że otworzę drzwi, ale niestety. Nawet nie drgnęły.
No po prostu zajebiście. I co ja niby teraz mam zrobić?
Zaczęłam pukać w drzwi, mając nadzieję że ktoś mnie usłyszy. Nic... Nie słyszałam nawet żadnego kroku, jakiejkolwiek oznaki że ktoś jest w domu. Waliłam dalej i coraz głośniej, ale to dalej nic nie dało.
- Pomocy! – wykrzyczałam.
Przyłożyłam ucho do drzwi, nasłuchując jakiego kol wiek dźwięku. Nic...
Cholera. Nie ma ich? Nie możliwe, żeby zostawili mnie samą. Na pewno nie, nie zostawili by mnie.
- Pomocy! – krzyknęłam jeszcze raz.
Na moje szczęście, po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Modliłam się, żeby to był Daesung, ten chłopak z grzywką na boku. Był najmilszy z nich i wydawało mi się że może mi pomóc. Zamek w drzwiach się przekręcił, a następnie ktoś nacisnął na klamkę , próbując wejść do środka. Odsunęłam się pod ścianę, żeby przypadkiem nie dostać drzwiami.
- Co się stało? – spytał wchodzący do pomieszczenia JiYong.
No, kurwa.
-Ymmm, mam mały problem – powiedziałam cicho, zalewając się rumieńcem.
Nie patrzyłam na chłopaka, spoglądałam w dół naciągając nisko na uda swój t-shirt.
- No mów – powiedział chłopak, zamykając za sobą drzwi.
Stanął naprzeciwko mnie, dokładnie wpatrując się w moje oczy. Przełknęłam głośno ślinę, po czym powiedziałam
- Obiecaj, że nie będziesz się ze mnie śmiał – chłopak spojrzał na mnie marszcząc przy tym brwi, ale pokiwał głową obiecując to o co poprosiłam
- Ymm, ten... - zaczęłam, ale nie miałam pojęcia jak mam skończyć.
Nie wiedziałam jak on zareaguje. Niby to normalna rzecz i już pewnie nie raz miał styczność z dziewczyną która miała okres, ale zwyczajnie w świecie krępowałam się przed chłopakiem którego kompletnie nie znałam
- Jezu powiesz wreszcie, czy mam iść? - spytał zirytowany moim zachowaniem
- Dostałam okres – powiedziałam tak cicho, że nawet sama dobrze nie słyszałam słów które wypowiedziałam
- Co? – spytał chłopak, na co przewróciłam oczami.
- Dostałam okres – powiedziałam głośno, na co momentalnie cofnął się jakbym była jakaś trędowata
- Och... I co w związku z tym? – spytał, drapiąc się w czubek głowy
- Nie wiem, może... może macie coś... - chciałam zapytać, ale chłopak parsknął śmiechem. Posłałam mu mordercze spojrzenie, po czym zalałam się łzami.
No tak, hormony.
- Ej dobra, nie chciałem. Nie płacz – powiedział podchodząc bliżej, na co zrobiłam krok w tył. – Myślę, że nie mamy czegoś takiego, ale mogę pojechać do sklepu – mówił, na co kiwnęłam głową.
Przetarłam mokre policzki, po czym posłałam chłopakowi nieśmiały uśmiech
- Musisz mi powiedzieć co dokładnie mam kupić, bo ja się na tym nie znam – wyjaśnił.
- Masz jakąś kartkę i długopis? – spytałam.
Chłopak kiwnął głową, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia. Westchnęłam ciężko opierając plecy o ścianę, czekając na powrót mężczyzny.
- Proszę – powiedział, podając mi to o co poprosiłam.
Napisałam dokładnie nazwę tamponów których używałam i jeszcze zapisałam kilka innych nazw, w razie gdyby brakło tych które chciałam. Wytłumaczyłam chłopakowi wszystko dokładnie. Minutę później zniknął, zostawiając mnie samą. Zauważyłam, że nie zamknął drzwi. Postanowiłam, że kiedy tylko chłopak wyjdzie przez drzwi frontowe, wyjdę z pomieszczenia w którym siedziałam już od dwóch tygodni. Wiem że nie pozwolił mi na to, ale skoro sobie poszedł to chyba nie dowie się o moim małym przestępstwie.
Usłyszałam trzask drzwi, odczekałam kilka minut, a następnie wyszłam na korytarz, cichutko stawiając każdy jeden krok. Weszłam do salonu, w którym włączony był telewizor.
Boże, tak dawno nic nie oglądałam.
Uśmiechnęłam się pod nosem widząc dobrze znany mi program rozrywkowy, po czym usiadłam na kanapie wgapiając się w ekran na wygłupy prowadzących. Lubiłam go, był śmieszny no i zawsze oglądałam go razem z mamą. Na myśl o kobiecie, moje serce załomotało boleśnie. Z głową pełną wspomnień o mojej rodzicielce, podniosłam się i ruszyłam dalej, zwiedzać dom. Nagle coś mnie tknęło. Podeszłam do drzwi wejściowych, chcąc zobaczyć czy są otwarte. Drżącymi dłońmi, nacisnęłam na klamkę, która ku mojemu zdziwieniu ustąpiła, otwierając drzwi.
To moja szansa.
Rozglądnęłam się dookoła, chcąc upewnić się że nikt mnie nie zobaczy. Kiedy już byłam pewna, że nic mi nie grozi, rzuciłam się biegiem przed siebie. Nie miałam pojęcia gdzie biegnę, ale nie przeszkadzało mi to. Chciałam być jak najdalej tego miejsca, jak najdalej tego domu i tych okropnych ludzi. Biegłam wzdłuż plaży, coraz bardziej oddalając się od tego okropnego miejsca. Biegłam ile sił w nogach, czując jak po moich policzkach spływają łzy szczęścia. Nie mogłam uwierzyć że mi się udało. Byłam wolna. Teraz tylko musiałam dotrzeć do jakiegoś domu, do jakichś normalnych ludzi którzy mi pomogą. Przystanęłam na chwile, zastanawiając się w którą stronę powinnam iść dalej. Cofnąć się nie mogłam, wiec pozostał przód.
Opadłam trochę z sił po wyczerpującym biegu, więc teraz już tylko szłam lecz nadal szybkim tempem. Rozglądnęłam się w koło, ale nie zauważyłam nic szczególnego. Z jednej strony była piaszczysta plaża, a z drugiej rozciągało się niewysokie wzgórze, pokryte zielenią. W dalszym ciągu nigdzie nie było widać żadnych domów. Wyglądało to jak totalne odludzie.
O cholera, to nie możliwe.
Nie, nie... Tylko nie to...
To jest wyspa. Pieprzona wyspa.
Dopiero w tej chwili, zorientowałam się dlaczego od wyjścia z tego pieprzonego domu, droga wydaje się być dokładnie taka sama. Ja po prostu biegłam brzegiem cholernej wyspy, okrążając ją. To dlatego nigdy nie słyszałam tu żadnych samochodów, żadnych innych ludzi. W prawdzie widziałam plaże i rozciągającą się przed nią wodę, ale myślałam że jest to miejsce położone kilka godzin od mojego miasta. Że wywieźli mnie tam, gdzie było najbardziej spokojnie. Gdzie nikt praktycznie nie przebywał, nikt nie chodził.
Zrezygnowana zrobiłam kilka, może kilkanaście kroków w przód i na nowo zobaczyłam ten cholerny dom którego z sekundy na sekundę nienawidziłam jeszcze bardziej. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam motorówkę, której wcześniej tu nie było. O cholera, wrócił. Już wiedziałam, że mam przewalone. No nic, jakoś dam sobie radę. Weszłam po schodkach, po czym otwierając drzwi weszłam do cichego domu. Myślałam, że JiYong będzie czekał na mnie w salonie, ale go tam nie zastałam. Poszłam do swojego pokoju i zamarłam widząc chłopaka siedzącego na wprost drzwi na plastikowym krześle. Kiedy tylko mnie zobaczył momentalnie znalazł się przy mojej twarzy
- Gdzie byłaś do cholery?! – wydarł mi się w twarz, spoglądając w moje oczy.
Nie odpowiedziałam, bałam się że choć jedno moje słowo, może go jeszcze bardziej rozwścieczyć.
- Pytam Cię, gdzie byłaś? – powtórzył, nadal podnosząc głos.
- Chciałam się przejść – skłamałam, na co przyglądnął mi się uważnie – Miałam dość siedzenia w zamknięciu – powiedziałam cicho
- To ja decyduję, czy możesz wyjść czy nie – powiedział przyciskając mocno rękę na mojej szyi. Przełknęłam z trudem ślinę, czując ból jaki mi w tym momencie sprawiał swoim uściskiem.
- To boli – jęknęłam cicho.
Chłopak nie robił sobie z tego nic. Przycisnął moją szyję jeszcze bardziej, tak że czułam jego zimne palce wbijające się w moją skórę. Wydobyłam z ust cichy szloch.
- Przestań się wreszcie mazać – syknął chłopak, odpuszczając w końcu – Okłamałaś mnie z tym okresem? Chciałaś się tylko stąd wydostać tak? – spytał, na co spojrzałam na niego zdziwiona
- Nie to prawda – powiedziałam cicho, czując cholerny wstyd.
- Udowodnij – powiedział na co otworzyłam buzię ze zdziwienia
- C-co? – nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam
- Udowodnij, że dostałaś okres. Chcę mieć pewność, że nie oszukałaś mnie tylko po to żeby stąd uciec – mówił wściekle
- Nie kłamię, naprawdę dostałam okres – mówiłam, mając nadzieję ze uwierzy mi na słowo
- Udowodnij
- W jaki sposób?
- Nie wiem, idź do kibla podetrzyj się papierem i po prostu pokaż- powiedział pewnie.
Mówił to tak, jakby to było zupełnie normalne. Jakby nie było w tym żadnego obrzydlistwa, jakby to była rzecz codzienna.
- Nie zrobię tego – wydukałam cicho.
Chłopak podszedł do mnie i ciągnąc mnie za włosy, popchnął w kierunku ubikacji
- Zrobisz to! – wydarł się – A jeśli nie, to nie tylko z cipy będziesz krwawić – dodał wkurzony.
Spojrzałam na niego oczami pełnymi łez, po czym zrobiłam dokładnie to co kazał. Chciałam zamknąć drzwi, ale nie pozwolił mi. Kazał zostawić drzwi otwarte, żeby mieć oko na wszystko. Żebym go przypadkiem nie oszukała. Nie ufał mi. Przetarłam papierem po swojej kobiecości, po czym niechętnie pokazałam widniejącą na nim krew chłopakowi. Kiwnął tylko głową, odwracając się do mnie tyłem, jakby chciał dać mi odrobinę prywatności. Ale na to było już za późno. Zabrał mi te prywatność kilka sekund temu.
- Jesteś dupkiem – syknęłam, podchodząc bliżej chłopaka.
Miałam gdzieś co mi zrobi. Było mi już wszystko obojętne
- Proszę – powiedział tylko nie komentując tego co powiedziałam, po czym podał mi pudełko tamponów po które go wysłałam – Jak będziesz potrzebować więcej, to znajdziesz je w łazience. Myślę, że na kilka miesięcy Ci wystarczy. Jeśli jednak nie, to mów, kupię Ci następne – powiedział, po czym wyszedł z pokoju zamykając drzwi na klucz.
Opadłam bezsilnie na łóżko, czując wszechobecny wstyd.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani i jak podoba się rozdział? Zapraszam na kolejny już jutro, mniej więcej o tej samej porze :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro