4
- Okej. Mam dość bawienia się z Tobą w kotka i myszkę - powiedział, zabierając krzesło i przysuwając je bliżej łóżka na którym siedziałam.
Ustawił je naprzeciwko mnie i usiadł na nim
- Zabiliśmy człowieka, ty to widziałaś, więc pytam czy wiesz coś więcej. Znałaś go? Wiesz o nim coś, co mogłoby nam się przydać? Kim on był? Twoim szefem?- wyrzucał pytania jedno za drugim, a ja zamarłam. - I błagam Cię nie ściemniaj, bo to tylko pogorszy Twoją sytuację - dodał, uśmiechając się kpiąco.
Jak to zabili człowieka? Jak to ja to widziałam? Jaki szef do cholery?!
Boże, oni mnie z kimś pomylili!
- Ja... Ja nic nie widziałam - wydukałam przerażona.
Na moje słowa chłopak się wkurzył. Złapał krzesło na którym przed chwilą siedział, po czym zamachując się, rzucił nim mocno o ścianę. Zawyłam głośno z przerażenia, zalewając się łzami
- Kurwa! Ile jeszcze będziesz pierdolić w kółko tą jedną śpiewkę ? -wydarł się w moją twarz. Pokręciłam głową na boki, zasłaniając oczy dłońmi
- Przysięgam - zapłakałam - To nie ja - tłumaczyłam- Musieliście mnie z kimś pomylić, ja nic nie widziałam - płakałam - Nic nie wiem - dodałam cicho.
Chłopak chwycił moje włosy, po czym pociągając za nie podniósł mnie z łóżka, na co krzyknęłam z bólu. Wyciągnął mnie z pomieszczenia w dalszym ciągu trzymając mnie za włosy, po czym popchnął moje ciało na środek salonu. Upadłam z impetem na podłogę, płacząc z bólu jaki mi zadał.
- Kurwa, to jest ona czy nie ona?! - wydarł się do siedzących w salonie chłopaków.
Było ich czterech. Wcześniej widziałam tylko trzech z nich. Teraz dołączył do nich czwarty. Również młody i tak jak wysoki mężczyzna, również maił tlenione blond włosy. Nie wiedziałam co się dzieje. Leżałam na podłodze, z twarzą mokrą od łez.
- Ona - powiedział wysoki blondyn.
'Szef' kopnął mocno mój brzuch na co zwinęłam się w kulkę z bólu. Zapłakałam głośno, czując jak piekący ból rozlewa się po moim wnętrzu.
- To nie było potrzebne - skwitował jeden z chłopaków, na co mężczyzna który zadał mi ból, parsknął śmiechem
- Było! - wykrzyczał - Ta suka, łże w żywe oczy. - mówił do pozostałych - Nic nie chce powiedzieć, mam już tego serdecznie dość. Zabijcie ją - powiedział na co podniosłam się przerażona, resztkami sił. - Mam dość kłamliwych suk - dodał, po czym wyszedł opuszczając dom.
- Nie - jęknęłam - Błagam, nie róbcie tego - łkałam - Ja nic nie zrobiłam.
- Zamknij się wreszcie - powiedział wysoki blondyn, podchodząc do mnie. Złapał mnie pod ramiona i pociągając moje ciało w górę, postawił na równe nogi. Złapałam kawałek materiału jego koszuli i pociągnęłam w swoją stronę, na co chłopak spojrzał wściekle w moje oczy
- Ja naprawdę nic nie widziałam. To nie ja - mówiłam spoglądając prosto w jego oczy, mając nadzieję, że mi uwierzy.
Nie uwierzył, uderzył mnie z otwartej dłoni mocno w twarz
- Powiedziałem, że masz się zamknąć - wysyczał do mojego ucha.
- Panowie - zwrócił się do mężczyzn nieznany mi dotąd blondyn. - To nie jest ona - powiedział, a ja zastygłam w bezruchu
- Co Ty pierdolisz Seung? - powiedział niski brunet, o śmiejących się oczach - To na pewno jest ona, przecież wiem kogo widziałem - dodał.
- Ona jest tylko podobna do tamtej dziewczyny. - wyjaśnił.
Patrzyłam na całą czwórkę z niedowierzaniem. Blondyn wziął otwartego laptopa i pokazał mężczyznom jakieś zdjęcie. Cała czwórka raz po raz gapiła się na mnie i na zdjęcie w komputerze.
- Ja pierdolę, to nie ona - mówił z niedowierzaniem chłopak który był chyba najmilszy z nich
- Spierdoliliście po całości - odezwał się blondyn, trzymający laptopa
- Jak Kwon się dowie to już po mnie - powiedział niski brunet
- Nie po nazwisku idioto - odezwał się wysoki blondyn, uderzając mocno chłopaka ręką w tył głowy.
Dopiero teraz doszło do mnie, co tu się tak naprawdę dzieje. Ci idioci mieli porwać jakąś dziewczynę, a zamiast niej wzięli mnie.
- Ty kurwa głupi chuju! - wydarłam się, doskakując w sekundę do chłopaka odpowiedzialnego za całe to zamieszanie. - To wszystko przez ciebie! - w dalszym ciągu krzyczałam, podeszłam do chłopaka bliżej i z całych sił uderzyłam go w twarz.
Nie panowałam nad sobą. Wszystkie nerwy mi puściły, a emocje jakie przeze mnie przechodziły, wyszły teraz na wierzch. Spędziłam tu kilka dni, umierając ze strachu, modląc się żeby nie zrobili mi krzywdy, a to tylko dlatego że jakiś idiota nie potrafił rozpoznać dobrze poszukiwanej przez nich dziewczyny.
Mężczyźni widząc to jak okładam ich kolegę pięściami, podeszli do mnie i łapiąc moje ciało, odsunęli mnie od chłopaka.
- Co tu się do cholery dzieje? - spytał wchodzący do pomieszczenia, jak już się zdążyłam dowiedzieć Kwon - Czemu ta suka, nadal żyje? -spytał.
Spojrzałam na niego wściekle, na co chłopak uniósł brwi ze zdziwienia.
- JiYong - zwrócił się do niego brunet z grzywką zaczesaną na bok - To nie ona. Ona nic nie zrobiła - powiedział, na co czarnowłosy mężczyzna spojrzał na niego kpiąco.
- Jak to nie ona? Co to ma znaczyć? - parsknął, nie zdając sobie do końca sprawy z tego co się właściwie dzieje.
- Spójrz - powiedział blondyn, pokazując mężczyźnie zdjęcie w laptopie.
Brunet przyjrzał się obrazkowi dokładnie, po czym spojrzał na mnie kręcąc głową z niedowierzaniem
- Jak mogliście to tak spierdolić?! - wykrzyczał wkurzony. - I co teraz kurwa?! Mamy jedną niewinną laskę i drugą która być może donosi na nas w tej chwili na psiarni! - w dalszym ciągu krzyczał - Pojebało was do reszty?!
Cieszyłam się z takiego obrotu sprawy. Wiedziałam, że już za chwilę mój koszmar się skończy. Dowiedzieli się już tego, ze nie mam nic wspólnego z tym co mi zarzucali to teraz wypuszczą mnie wolno. Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc że niedługo zobaczę swoją mamę. Współczułam jedynie tej dziewczynie, która zapewne zajmie teraz moje miejsce. Pewnie znów pójdą na poszukiwania jej i być może tym razem nie zrobią tego tak, jak zrobili to w moim przypadku. Pewnie nie będą się już dłużej bawić tylko od razu ją zabiją, żeby mieć pewność, że pod żadnym pozorem nie spieprzą tego po raz kolejny.
- Chodź - powiedział do mnie JiYong, łapiąc za moje ramię, prowadząc mnie z powrotem do pokoju
- Puść mnie do cholery - powiedziałam pewnie, na co chłopak się zaśmiał.
Nie miałam ochoty na to, żeby mnie dotykał czy choćby na mnie patrzył. Nienawidziłam go z całego serca. To przez niego to wszystko, przez niego i przez niskiego bruneta YoungBae. Przez te kilka dni, zrujnowali mój świat i moją psychikę. Chłopak nie zwracał uwagi na moje słowa. Nadal ciągnął mnie za sobą, nie patrząc na to że w ten sposób wyrządza mi krzywdę. Ale co jego to obchodziło? Skoro potrafił mnie uderzyć w twarz, kopnąć w brzuch zwyzywać od najgorszych, to czy naprawdę ten chłopak mógł w ogóle myśleć jak ja się w tym momencie czuję?
Nie, zdecydowanie nie.
To był tyran, bez serca.
- Puść mnie!- wykrzyczałam, stając w miejscu i zapierając się nogami z całych sił, tak żeby nie mógł mną dalej poniewierać.
Na nic były moje starania, chłopak podszedł do mnie, złapał mnie w zgięciu kolan, po czym podniósł i przerzucił mnie sobie przez ramię. Zwisałam twarzą w dole jego pleców. Okładałam go pięściami tak mocno jak tylko potrafiłam, wierzgałam nogami, ale to nic nie dawało. Był za silny. Chłopak podtrzymywał moje ciało jedną ręka, a drugą otworzył drzwi, przechodząc następnie przez nie i podchodząc do łóżka, rzucił mnie na nie. Odbiłam się mocno od miękkiego materaca, lądując prawie na podłodze. Zostawił mnie samą, po czym wyszedł z pomieszczenia zamykając drzwi na klucz z drugiej strony.
- Kurwa! - wypuściłam z ust głośny krzyk, który teraz odbijał się echem po całym pokoju.
Wtuliłam twarz w poduszkę i zaczęłam głośno płakać. Nie mogłam uwierzyć w to co się tu dzieje. Nie wiedziałam co dalej, miałam nadzieję że niedługo mnie wypuszczą, ale z drugiej strony szczerze w to wątpiłam. Przecież już tyle zdążyłam się dowiedzieć. Znam ich nazwiska, wiem jak wyglądają, bez problemu mogłabym ich narysować, po to żeby policja spokojnie mogła ich znaleźć i zamknąć. Głupia nie byłam, wiedziałam że nie będą chcieli mnie puścić. Albo mnie zabiją, albo zrobią sobie ze mnie prywatna dziwkę. Jedno wiedziałam na pewno...
Rozwiązanie które podejmą, nie będzie po mojej myśli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro