Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35


- Powodzenia i daj znać jak już wszystko sobie ułożycie – powiedziała Dami, przytulając się do mnie. Odsunęłam się od dziewczyny i ocierając twarz z łez, uśmiechnęłam się, żegnając ją w ten sposób. Wiedziałam, że szybko się nie zobaczymy, a może i nawet już nigdy nie będziemy miały okazji się spotkać. Plan był prosty, trzeba było odciąć JiYonga od wcześniejszego życia. Musiał zapomnieć o tym kim był i zacząć wszystko od nowa. Wprawdzie Dami jest jego siostrą, ale ona rozumie to, że w zasadzie może go już nigdy nie zobaczyć. Chce jego dobra, więc wie, że to może być jedyne wyjście z całej sytuacji. Odciąć się, zapomnieć, żyć nowym życiem... 

Zamykając za sobą drzwi, wsiadłam do czekającego na mnie samochodu, którym miałam dojechać na lotnisko. Trzęsłam się ze strachu, nie wiedziałam czym zająć sobie myśli. 

A co jeśli coś pójdzie nie tak? Co jeśli ten plan nie wypali i już nigdy go nie zobaczę? Co jeśli on mi nie wybaczy? Minęły w końcu już dwa lata, może o mnie zapomniał?

W mojej głowie roiło się od czarnych, negatywnych myśli. Miałam tyle wątpliwości... Sięgnęłam do torebki i wyciągając z niej portfel, wyjęłam zdjęcie na którym byłam z JiYongiem. Było to zdjęcie zrobione w fotobudce, podczas naszej randki. To samo zdjęcie, które JiYong dał po rozprawie Dami, żeby dziewczyna mi je przekazała. Odwróciłam zdjęcie, wgapiając się w słowa nakreślone czarnym długopisem. Tylko moja. Za każdym razem kiedy czytałam te dwa proste słowa, płakałam jak głupia. Nie potrafiłam wybaczyć sobie tego, co zrobiłam. Zawiodłam go, zniszczyłam. Powiedziałam coś, co już nigdy nie przejdzie mi przez gardło. Kochałam go najbardziej na świecie, ale w tamtym momencie ta pustka i ból jaki odczuwałam po dowiedzeniu się prawdy o mojej matce, przelała szalę goryczy. Nie myślałam wtedy co tak naprawdę robię. Byłam zraniona, skrzywdzona, zostałam okłamana. 

Wtedy chciałam tylko jednego... Chciałam zemsty, a dzisiaj cofnęłabym czas. Przeprosiłby mnie, tak jak robił to za każdym razem kiedy zrobił coś złego, wybaczyłabym mu a potem wpadła w jego ramiona. Przytuliłby mnie mocno, zapewniając że wszystko będzie dobrze. I choć nigdy tak naprawdę nie było dobrze, chciałam żeby mi to wmawiał. Chciałam żeby mnie całował, dotykał, szeptał czułe słówka. Chciałam żeby mnie tulił do siebie i mówił jak bardzo jestem dla niego ważna i jak bardzo mnie kocha. Chciałam po prostu żeby przy mnie był...

Wzięłam głęboko powietrze w płuca, kiedy samochód się zatrzymał, a kierowca otworzył przede mną drzwi, pomagając wysiąść z pojazdu. Kłaniając się w pas, podziękowałam mężczyźnie i nie czekając dłużej, ruszyłam w stronę wynajętego samolotu. 

Weszłam do maszyny i czekałam na moment, w którym wreszcie zobaczę miłość mojego życia.


Perspektywa JiYonga

Siedziałem w celi, rozmyślając o tym co zawsze. O Sohyun i o tym jak skopałem jej życie i przy okazji sobie. Nienawidziłem za to sam siebie. Czasami nawet miałem ochotę się zabić, ale wtedy przed moimi oczami stawała Haru... Ze względu na nią i na moją siostrę nie mogłem tego zrobić. Jeśli chodzi o Sohyun, to jestem pewien, że ucieszyłaby się na wieść o tym, że człowiek który zamienił jej życie w piekło, zakończył swój marny żywot. Zniszczyłem tą dziewczynę, więc nie miałem do niej żalu za to co zrobiła. Należało mi się. Powinienem gnić w tej zapchlonej dziurze do końca swojego życia, ale jebany sąd skrócił mi wyrok o piętnaście lat. 

Nie wiem dlaczego poprosiłem swojego adwokata o żółte papiery... Może miałem jeszcze nadzieję, że jak wyjdę to wszystko się ułoży? Nie wiem, nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie. Wiem tylko jedno... Już nigdy nic nie będzie takie samo. Dziewczyna którą kocham najbardziej na świecie mnie nienawidzi... Nic tak bardzo nie zabolało jak te dwa słowa, które w kółko powtarzała

Nienawidzę Cię... Nienawidzę Cię... To już zawsze będzie siedziało w mojej głowie. Jednak wiem, że zasłużyłem sobie na jej nienawiść do mnie. Przeze mnie jej matka nie żyje. Nie chciałem żeby to tak wyszło, ale stało się. Czasu nie cofnę. Gdybym tylko nie był takim idiotą jakim byłem, gdybym ją wypuścił wcześniej, gdybym wcześniej jej zaufał... Może nic takiego by się nie stało. Na pewno nic takiego by się nie stało. Sohyun wróciłaby do domu, do matki. Żyłaby swoim życiem i byłaby szczęśliwa, a ja w dalszym ciągu robiłbym to co robiłem. Dalej byłbym nieczułym i bezlitosnym skurwysynem. Niestety, nie dałem jej wolności, a teraz ja sam jej nie mam... 

- Proszę wstać z pryczy i z rękoma za głową, podejść do ściany – usłyszałem niski głos mężczyzny. 

Odwróciłem głowę chcąc się upewnić, czy słowa były skierowane do mnie. Zobaczyłem pięciu wielkich, uzbrojonych i zamaskowanych policjantów. Nie miałem pojęcia o co chodzi, ale wykonałem rozkaz. Podszedłem pod ścianę, zakładając ręce za głowę. Usłyszałem otwierającą się kratę, a następnie poczułem jak jeden z mężczyzn, przeszukuje moje więzienne ubranie.

- Czysty – poinformował. 

Mężczyzna rozstawił moje nogi w rozkroku, a następnie zabierając jedną moją rękę skuł ją kajdankami, po chwili dołączając drugą

- Co do cholery? – spytałem, nie wiedząc co się dzieje

- Przewozimy Cię do innego więzienia – wyjaśnił mężczyzna, na co zmarszczyłem twarz zdziwiony. Policjant pociągnął mnie mocno i odwracając mnie przodem do siebie, przyglądnął mi się uważnie, a następnie popchnął mnie w stronę korytarza. Prowadzili mnie korytarzem do wyjścia, a następnie do białej, opancerzonej, niewielkich rozmiarów ciężarówki. Otworzyli tylne drzwi, popchnęli mnie i kazali zająć miejsce na metalowej ławce. Jeden z mężczyzn prowadził samochód, reszta zajęła miejsca obok mnie, pilnując żebym nie uciekł. Nie miałem zamiaru. Chciałem odsiedzieć ten jebany wyrok... Miałem nadzieję, że w ten sposób uciszę to pieprzone sumienie, które się we mnie odzywało za każdym razem kiedy myślałem o Sohyun. 

A myślałem o niej w każdej sekundzie dnia...

- Mogę dowiedzieć się dlaczego mnie przewozicie? – spytałem

- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie – odpowiedział jeden z mężczyzn. 

No tak... mogłem się domyślić, że nie pociągniemy dłużej tej rozmowy.

Po kilkudziesięciu minutach jazdy, samochód się zatrzymał. Jeden z mężczyzn otworzył drzwi, a kolejny popchnął mnie do wyjścia. Rozglądnąłem się dookoła, stwierdzając z pewnością, że nie jestem tam gdzie miałem być. To było lotnisko... 

Chcą mnie przetransportować do innego miasta? A może do innego kraju? 

Nie, nie... Ta druga opcja odpada...

- Chodź – powiedział mężczyzna, łapiąc mnie pod ramię i pociągnął mnie w stronę samolotu, który wyraźnie na mnie czekał. 

W towarzystwie całej piątki, zostałem wprowadzony do środka maszyny. Nie wyglądała jak typowy środek transportu dla więźniów, raczej jak prywatny, luksusowy samolot. Wsiedliśmy głębiej, a moim oczom ukazał się fotel, na którym siedziała jakaś kobieta. Poznałem to po długich nogach i butach na obcasie. 

Kiedy się odwróciła, poczułem jak moje serce pęka na drobne kawałeczki

- JiYong – powiedziała cicho, posyłając lekki uśmiech. 

Pokręciłem głową na boki, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

Sohyun... Moja słodka Sohyun...

------------------------------------------------------------------------------------------

Hej kochani :) To jest przedostatni rozdział. Jeszcze tylko jeden i epilog. Nie będzie łatwo mi się z wami rozstawać, ale cóż... Wena na opowiadania z JiYongiem mnie opuściła, a na siłę bez sensu jest cokolwiek pisać :) Niemniej jednak, zapraszam na jutrzejszy rozdział który pojawi się dopiero gdzieś koło 17 :) Do jutra ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro